Thomas nie
przypuszczał, że powrót do pracy okaże się tak ciężki. Fakt, cieszyło go to co
robił, architektura nie była tylko wyborem, ale i pasją. Od zawsze zdawał sobie
sprawę, że bez tej magicznej iskierki nie ma sensu pchać się w jakiś zawód. Jak
można być chociażby mechanikiem, nie mając smykałki, nie czując tego w sercu?
Często można było spotkać osoby, które wykształciły się w jakiejś dziedzinie
życia, tylko dlatego, że ojciec tudzież matka mieli dobrze prosperującą firmę,
którą potomek powinien przejąć?Zadziwiało go także wysyłanie dziecka na studia,
które wybrali mu rodzice. Nie do końca rozumiał ten mechanizm. Wszystko dobrze,
jeżeli ten młody człowiek sam tego chciał, ale w momencie kiedy marzy mu się
coś innego? Tego nie potrafił pojąć.
Spotkania z
klientami w jego firmie zawsze wyglądały tak samo. Między klientami miał
dziesięć minut przerwy i pół godziny po pierwszej popołudniu by móc zamówić coś
do jedzenia. Chyba, że miał zaplanowany biznes lunch. Nienawidził ich, zawsze
były w jakimś stopniu krepujące, a każdy udawał, że wszystko mu pasuje.Każdego,bez
wyjątku, zainteresowanego kupca projektu odprowadzali do wyjścia, żegnając się
przy drzwiach. Widzieli to zadowolenie z profesjonalnej obsługi. Jeśli mieli
opóźnienia dysponowali wygodnymi fotelami i filiżanką kawy czy herbaty. Jeśli
klient nie miał na nie ochoty to napojami chłodzącymi. Pierwszy raz złamali te
zasady.
Thomas
umówił się ze swoją asystentką, że za każdym razem jak będzie potrzebował, by
odprowadziła klienta będzie do niej dzwonił na komórkę by wiedziała, że to on.
Nie musiała odbierać, ważne było, by przyszła, wspólnie podziękowali
przedsiębiorcy i go pożegnali, po czym ona go odprowadzała. Niepotrzebne
zamieszanie. Na ta chwilę nie mógł także ubrać garnituru, więc początkowo
klienci przeżywali szok widząc go w marynarce, białej koszuli z krawatem i spodniach
dresowych. Ich miny można było nazwać bezcennymi, ale spokojnie tłumaczył, że
założono mu gips i za tydzień będzie już normalnie funkcjonował. Powód
tłumaczenia był prosty, mogliby uznać, że nie posiada dla nich szacunku, a nie
o to przecież chodziło.W końcu mógł sobie pozwolić na chwilę przerwy.
– Szefie?
Masz chwilę? – Liz wsadziła głowę do jego gabinetu. Marzenia o chwili relaksu
poszły z dymem. – Przyniosłam obiad. – Pokazała na białe, styropianowe
opakowanie trzymane w drugiej dłoni. Nawet go nie zauważył.
– Dzięki.
Zapomniałem coś zamówić. Jak zwykle pamiętasz o wszystkim. Tyle, co zwykle czy
coś podrożało? – Uświadomił sobie, że odzyskiwanie tak banalnych wspomnień jak
cena zestawu obiadowego nie wywołuje silnego bólu głowy.
– To nieważne.
Nie dzisiaj. – Uniósł brwi do góry, robiąc zdziwioną minę.
– Coś się
stało, że stawiasz mi obiad? – Uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że dziewczyna
nie może być w nim zakochana, bo ma narzeczonego, o którym potrafiła mówić godzinami.
Usiadła na wskazanym przez niego miejscu, odstawiając posiłek na blat biurka.
– W sumie…
Szef chyba mnie wywali za to, co zrobiłam. – Zmarszczyła zmartwiona brwi i
starała się nie bawić rękami, co jej nie wychodziło. Siedziała napięta jak
struna i nie patrzyła na niego, a zarazem miała zaciętą minę.
– Nie wiem,
co zrobiłaś, więc nie mogę tego stwierdzić. – Chociaż, co takiego mogła zrobić?
Jakoś tego nie wiedział.
– Pamięta
szef, jak ogłosili cztery konkursy na dość duże przedsięwzięcia w naszym
mieście i tym miasteczku niedaleko? – Kiwnął głową, chociaż nadal nie wiedział,
o co może jej chodzić. – Wszystko było gotowe, jednak… Szef nie był zadowolony
ze swoich projektów i kazał mi je wyrzucić, spalić, bądź wsadzić do niszczarki.
– Coś zaczęło mu świtać w głowie, a kobieta zrumieniła się intensywnie.
– Pamiętam
to. Projekty nie były do końca takie, jak je widziałem, a nie miałem czasu
wprowadzić poprawek, bo kończyliśmy jedno duże zlecenie. Co w związku z tym?
– Dlatego,
szefie, możesz mnie wywalić. – Spojrzała na niego krótko. – Przyznaję się, że
wysłałam te projekty z zaznaczeniem, że mogą wystąpić lekkie modyfikacje
uwzględniające pewne aspekty środowiska, estetykę i tak dalej.
– To
jeszcze nie powód do zwolnienia, chociaż mógłbym ci wystawić naganę. Czemu to
zrobiłaś? – Patrzył na nią intensywnie. – Spójrz na mnie i to powiedz, nie
rozmawiasz ze swoimi kolanami. – Kobieta uniosła głowę i spojrzała mu odważnie
w oczy.
– Te projekty
były rewelacyjne. Wpasowywały się perfekcyjnie w kompozycję całej przestrzeni
miejskiej, a jednak były inne niż można na co dzień spotkać. – Coś mu w tym
wszystkim nie grało. Coś ukrywała.
– Dziękuję.
Nie przejmuj się tym, chociaż nie chcę, byś ponownie tak postępowała. – Kiwnęła
głową.
– Szefie,
jest jednak pewien problem. – Tak jak przypuszczał. Nie odzywał się jednak.
Mogli go oskarżyć o plagiat, stwierdzić, że to chłam i postarać się zniszczyć
jego pozycję. Nie zamierzał jej pomagać, gdy zawiniła.
–
Wygraliśmy trzy przetargi. – Podała mu dokumenty z podkładki, którą zawsze
miała pod ręką, a na którą nikt już nie zwracał uwagi.
– Że co? –
Był zaskoczony. To oznacza duży nakład pracy, ale też przypływ gotówki.
–
Przepraszam. Nie wiedziałam, że tak dobrze się to skończy, a potem szef zniknął
i o tym zapomniałam. Czy mam pakować swoje dokumenty?
– Liz, czyś
ty zidiociała? Dziewczyno zapewniłaś nam pracę na najbliższy rok minimum, a ty
się pytasz czy masz się zbierać? Ktoś będzie musiał mi pomóc to ogarnąć!
Dzwonię po Marcusa. – Roześmiał się zadowolony. – Skonsultuję z nim też
ewentualnie twoją podwyżkę. – Puścił jej oko i wykonał telefon, przy okazji
otwierając opakowanie z ciepłym posiłkiem.
***
Oliver
zorientował się, że pół dnia pracy minęło mu na autopilocie. Dosłownie.
Uśmiechał się, pytał klientów, czego sobie życzą, robił kawę, a zarazem nie był
do końca tego świadom. Doprawdy dziwne wrażenie. Gdyby nie to, że Jull zaleciła
mu przerwę i zjedzenie kanapek, pewnie mógłby tak funkcjonować cały dzień.
Starał się tego nie okazywać, ale jednak podświadomie dręczyła go sprawa
Thomasa. Nie czuł się pewnie w ich relacji, cały czas uważał, że może zostać
zastąpiony przez nieznaną mu kobietę. Przecież nikt od tak nie udaje
narzeczonego i to jeszcze za zgodą drugiego faceta. Cholera. Ta sytuacja miała
drugie dno, którego on nie znał. I nie wiedział czy zamierza je poznać. Sam
siebie oszukiwał. Potrafił być taki przewidywalny. Zastanawiał się, kiedy
mógłby się spotkać na spokojnie z Charlottą, by ta mu wszystko wytłumaczyła.
Bez Thomasa obecnego u jego boku, a właściwie przy ich boku. To był klucz tej
sytuacji. Musiał się spotkać z nią sam na sam, by poznać całą prawdę. Zdawał
sobie sprawę, że kobieta może przed nim wiele rzeczy zataić. Po co mu mówić o
czymś, co może go zatrzymać przy Tomie? Być może będzie chciała się go pozbyć,
by utorować sobie drogę do mężczyzny swego życia. Potarmosił swoje włosy. A co,
jeśli dziecko w rzeczywistości jest Thomasa? Nie miał gwarancji, że gdy on był
całymi dniami w pracy, facet nie miał jakiś spotkań, o których nie powinien
wiedzieć.
Jego
szczęście było pozorne i to go denerwowało. Ba, wkurwiało. Nie lubił takich
zagmatwanych sytuacji w swoim życiu, mieszało wszystko niepotrzebnie. Chciałby,
żeby wszystko się już ułożyło. Nie musiałby się martwić opinią rodziców
Thomasa, jego teoretyczną narzeczoną, która w praktyce nią nie jest. Dzieckiem
rozwijającym się w jej łonie, a także tym, że ma ona innego faceta. Kiedy jego
życie stało się telenowelą brazylijską, gdzie każdy był z każdym? Nie rozumiał
tej sytuacji, była wielopoziomowa i czas, który miał do tej pory był za krótki
by to wszystko zrozumieć. Może jednak powinien spotkać się z tą kobietą?
– Oli,
pomożesz mi? – Jull wsunęła głowę do małego kantorka. – Jest dość duży ruch.
Jak coś to potem dobierzesz sobie te dziesięć minut.
– Nie ma
problemu. – Uśmiechnął się do kobiety. – Daj mi tylko umyć ręce i będę gotów. –
Kiwnęła głową i wróciła za bar. Nie minęła minuta, a on stał przy niej i
pomagał serwować pysznie pachnącą kawę. Co powinien zrobić? Jak skontaktować
się z Charlottą tak, by Thomas tego na razie nie wiedział?
***
Lilly
patrzyła na siedzącego przed nią mężczyznę. Zapamiętał, gdzie podwoził ją na
rozmowę o pracę, a teraz zaprosił na obiad zaraz po niej. Zgodziła się. Nie
chciało jej się gotować, Oliver siedział w pracy, tak samo Thomas. Nie miała
ochoty przebywać sama, chociaż to nie ta sytuacja powinna być motywacją do
spotkania z nim. Fakt, oczarował ją. Był przystojnym mężczyzną, szarmanckim i
jak widać romantycznym, ale ona nie chciała dać się nabrać na te pozy. Miała w
planach go jakoś przetestować, chociaż nie było to może do końca fair. Życie ją
tego nauczyło, a właściwie były. Zanim komuś zaufa minie zapewne wiele czasu,
ale postanowiła zrobić ten pierwszy krok. Może akurat nic nie straci. Jeśli
Filip zacznie coś podejrzewać, wyjaśni mu całą sytuację, ale nie wcześniej.
– Nad czym
myślisz? – Jej mózg zarejestrował wypowiedź mężczyzny. Co powinna odpowiedzieć?
– Pewne
rzeczy nie dają mi spokoju. Muszę wypytać w pracy jak zrobić jedną rzecz, żeby
tego nie zepsuć. Przepraszam. Nie powinno mi to teraz zaprzątać głowy –
skłamała.
– Nie
przejmuj się. Często tak mam, dlatego rzadko się z kimś spotykam. Znajomi nie
lubią, gdy mówię przede wszystkim o pracy. No, ale czego mam się spodziewać po
osobach, które mają rodziny i żyją przede wszystkim dla dzieci? Wspólne tematy
niestety się kończą.
–
Priorytety się zmieniają, dlatego wiele znajomości się kończy. – Uśmiechnęła
się lekko, rozumiejąc tok jego myślenia. – Najgorsze jest to, gdy większość
twoich znajomych się zaręcza, pobiera, rodzą się im dzieci, a ty jesteś
samotny.
– Nikt tego
nie rozumie i każdy chce cię swatać. – Roześmiali się oboje. – A ogólnie jak
tam w pracy? Radzisz sobie?
–
Oczywiście. Nie mówię, że jest łatwo, ale uczę się dość szybko. Nie jest źle. A ty jak radzisz sobie pod
kierownictwem szefa? Jaki on jest?
–
Zastanawia cię to ze względu na Thomasa czy Olivera? – Przejrzał ją i dobrze o
tym wiedziała.
– Znasz
przecież odpowiedź. – Uśmiechnęła się lekko. – Dla mnie najważniejszy jest
przyjaciel. Szanuję Thomasa, lubię go, jednakże to Oliver jest dla mnie
najważniejszy.
– Nie
dziwię ci się. Toma znasz krótko, jest sympatyczny, uczynny, ale nie ufasz mu,
prawda?
– Tak łatwo
mnie przejrzeć? Przede wszystkim dbam o Olivera. Dziwisz się? Boję się, że
Thomas go zrani. Instynktownie.
–
Teoretycznie o szefie nie powinniśmy się źle wypowiadać, ale…
– Pofolguj
sobie. – Zaśmiała się, widząc jego złośliwy uśmiech. Widać, że miał do tego
zdrowe podejście.
– Jest
największym sukinsynem, jakiego znam. Chociaż to może złe określenie z ust
faceta. Powiedzmy, że ludzie u niego pracujący muszą mieć nerwy ze stali i nie
dać się stłamsić. Nikogo nie szanuje, uważa się za najlepszego z najlepszych,
więc ma wygórowane ego.
– Czyli nie
jest wesoło. A ty jak to wytrzymujesz, będąc jego prawą ręką? I jak się nią
stałeś? – Wolała to wiedzieć zawczasu. Nienawidziła donosicielstwa.
– Udało mi
się załatwić dość duży kontrakt, poza tym, jako jeden z nielicznych nie mam
rodziny, więc jestem dostępny cały czas. Nie raz zdarzało się, że szef dzwonił
po dwudziestej trzeciej, że coś jest do zrobienia na ósmą. Chyba zawsze udawało
mi się zdążyć z terminem, chociaż potem ledwo funkcjonowałem w pracy. Nie
lubię, gdy ktoś idzie do celu po trupach. Chciał, żebym donosił, ale nie
zgodziłem się. W tej kwestii mam jasko określone poglądy. Najwyraźniej
spasowało mu, że się postawiłem, ponieważ miałem jednego poważnego konkurenta.
O czym wtedy nawet nie wiedziałem.
– Jak to? –
Przestała jeść stek i popiła wodą. Nie będzie udawać, że jada tylko zieleninę w
wersji dla ptaszka. Widziała zdziwienie na twarzy kelnera, gdy składała
zamówienie. Cholera, czy w tych czasach człowiek już nawet nie może normalnie
zjeść?
–Rozgrywał
konkurs na asystenta bez naszej wiedzy. Chciał mieć kogoś sprawdzonego, kto nie
zrobi tego na pokaz, a potem się będzie obijał. Tamten facet chciał donosić,
był jak podnóżek, a mimo wszystko facet tego nie lubił. – Lilly roześmiała się.
– Nie ma
co. Dobra strategia wyboru pracownika. Jeżeli byś się ze wszystkim zgadzał,
moglibyście kiedyś zawalić jakiś projekt. Widziałbyś błędy, ale nie miał odwagi
ich zgłosić.
– O to też
mu chodziło. A teraz koniec o mnie. Powiedz mi, czym ty się interesujesz poza
pracą? – Czuła się przy nim wyjątkowo dobrze i lekko. Na razie nic więcej nie
było jej potrzebne do szczęścia.
***
Charlotta
siedziała zamyślona na sofie. Dostała sms od Thomasa, w której był numer
telefonu. Wiedziała do kogo, jednakże nie była pewna, jak Oliver zareaguje na
to, jak zadzwoni. Pogłaskała delikatnie swój brzuch. Był jeszcze płaski, ale
była szczęśliwa, że urodzi dziecko swojego przyszłego męża. To nie tak, że nie
mieli tego wcześniej w planach i sytuacja to na niej wymogła.
Nienawidziła
gry pozorów, ale z czasem nauczyła się, że są one potrzebne. Z Thomasem zawsze
uważani byli za dziwne narzeczeństwo, nieokazujące sobie zbytniej czułości.
Wszyscy widzieli, że zachowywali się jak przyjaciele, a nie para, dlatego też
wróżyli im długą, wspólną przyszłość. Problem w tym, że choćby chciała, nie
potrafiła go pokochać. Od dawna wiedziała, że jest gejem, a przez to był dla
niej poza kategorią miłości.
Wiedziała,
że był jej oddany, dlatego też wykorzystała jego słabostkę. Oboje stali się dla
siebie przykrywką. On mógł się do woli spotykać z facetami, ona zresztą też.
Ironia losu. Jej rodzice nie zaakceptowali zerwania z Thomasem i jej
prawdziwego chłopaka. Po trzech latach związku, oświadczył się jej, a ona chcąc
nosić pierścionek, musiała prosić przyjaciela o to, by zrobił to samo.
Erik tylko
zaciskał zęby na to wszystko. Wiedział, że już jest jego, ale musiał ufać
obcemu mężczyźnie czy ich nie wyda. Z czasem się zaprzyjaźnili, rywalizacja i
zazdrość jej bezpiecznej przystani, zmieniła się w sympatię do jej najlepszego
przyjaciela. Eri, zdał sobie sprawę z tego, że Thomas chce dla nich jak
najlepiej i nie działa na ich szkodę.
Ponownie
sięgnęła po komórkę leżącą na jej kolanach i wpisała numer do listy kontaktów.
Następnie napisała wiadomość.
Hej. Z tej strony Charlotta, przyjaciółka Thomasa. Wiem, że możesz nie
mieć na to ochoty, ale może spotkasz się ze mną? Tom dał mi twój numer, bo
wiedział, że najlepiej będzie, jeśli porozmawiamy tylko we dwoje. Czekam na
odpowiedź. Jeśli się zdecydujesz, napisz gdzie i kiedy, a będę tam.
Wbrew
pozorom nie czekała długo na odpowiedź. Miała dwie i pół godziny na
wyszykowanie się. Potwierdziła chłopakowi, że będzie na miejscu i sięgnęła po
zaczętą filiżankę herbaty. Miała świadomość, że to spotkanie nie znajdzie się
na liście najłatwiejszych. Zastanawiała się, jak powinna wytłumaczyć Oliverowi
całą sytuację, nie wdając się w niepotrzebne szczegóły. Chyba, że będzie o nie
prosił.
Spotykam się z nim dzisiaj. Czy mogę powiedzieć wszystko?
Nie musiała nic więcej dodawać. Thomas na pewno będzie
wiedział, o co chodzi. Jego odpowiedź była doprawdy krótka. Tak. Popisał się.
***
Po
otrzymaniu wiadomości od narzeczonej jego faceta, nie zastanawiał się nad
odpowiedzią. Im wcześniej będzie to miał za sobą, tym lepiej. Miał dość tej
cholernej niepewności. Nerwów wyniszczających jego ciało i duszę. Nie ufał
Thomasowi i dopóki nie wyjaśni tego wszystkiego, nic innego nie będzie miało
miejsca. Zgodził się na nocleg, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę ze skutków
niepłacenia za mieszkanie i media. Cholera jasna! Tak bardzo chciał wierzyć, że
wszystko będzie w porządku. Miał dziesięć minut do zakończenia pracy i
piętnaście do przyjścia Charlotty. Zaproponował kawiarnię w której pracował, bo
łatwiej przyjdzie mu opanowanie emocji przed znajomymi z pracy. Zresztą kawa
smakowała tutaj jak niebo i nie mógł jej sobie odmówić. Co chwilę zerkał na
zegarek, czym tylko niepotrzebnie denerwował Jull.
– Jeśli
chcesz, to idź się przebierz. Wytrzymam te pięć minut bez ciebie. – Drwiła z
niego jawnie.
– Też byś
się denerwowała, gdybyś się dowiedziała, że twój luby ukrywa lesbijską
narzeczoną – Mina kobiety zrzedła. Tego nie brała pod uwagę.
– Cholera!
Dobry jesteś. Nie wpadłabym na taki obrót sytuacji. – Zaśmiała się i
potarmosiła jego włosy. – Nie denerwuj się tak. Ma dziecko z innym, będzie
dobrze. Thomas jest tylko twój.
Punktualnie
zszedł ze swego posterunku. Kobieta czekała jeszcze aż ich koledzy się
przebiorą, ale nie zamierzała go niepotrzebnie przetrzymywać. Ruch już minął, a
stanie przy kasie nie było zbyt pasjonującym zajęciem. Widząc wychodzącego z
kantorka Olivera, uśmiechnęła się. Kazała mu się zbliżyć i poprawiła mu lekko
kołnierzyk koszulki.
– Czyżbyś przewidywał
przyszłość przyjacielu? – Zmarszczyła lekko brwi. – Czemu mi nie powiedziałeś,
że masz tak cudowne zdolności paranormalne? – Nagle Oliver uprzytomnił sobie
jakie słowa wypowiedział do Lilly jakiś czas temu.
– Wiesz, że
jej nie zmienisz. W końcu wszystko się unormuje. Poczekaj, włączę swe
nadzwyczajne moce i przewidzę twoją przyszłość. Ommmmm. – Mimowolnie się
uśmiechnęła. Ludzie dziwnie się na nich popatrzyli, ale gdy jakieś dziecko,
siedzące zaraz przed nimi, parsknęło śmiechem, jak na komendę wszyscy odwrócili
wzrok. Zastanawiające było to, że wcale nie rozmawiali głośno, a jednak połowa
autobusu zareagowała na słowa jej przyjaciela. – Omm. Omm. Hmm. Spotkasz go za
półtorej miesiąca od jutra w dość dziwnych okolicznościach. – Puścił jej oko.
Nie mogła się na to nie zaśmiać.
– Jeżeli twoje przepowiednie mają taką sprawdzalność jak
ostatnio, to ja dziękuję. Bo to oznacza, że spotkam go, ale za piętnaście lat.
– Oliver prychnął z oburzeniem.
Dużo
się nie pomylił. Ramy czasowe prawie się zgadzały.
– Nie przewidziałem, ale
stwierdziłem rano, ze raz na jakiś czas można wyglądać elegancko.
– Jesteś niemożliwa! – Roześmiał się
głośno.
– Wiem! – Kobieta wyszczerzyła zęby.
– To na szczęście. Przyda ci się. Ta rozmowa może być dla ciebie ciężka. –
Oliver poklepał ją lekko po ramieniu i poszedł zająć wolny stolik przy oknie. W
jakiś sposób chciał, by Charlotta go zaakceptowała, jako partnera Thomasa. Nie
wiedział jednak czy nie oczekiwał za dużo. Przecież teoretycznie z nim nie był.
Spali ze sobą, mieszkali, przez jakiś czas dzielili wszystkim, ale czy to
oznaczało, że są ze sobą? Żadne z tych słów nie padło. Był zbyt niepewny
siebie. Czas to zmienić. Poza tym powinien w końcu napisać, chociaż kawałek
pracy magisterskiej. W końcu się nie wyrobi ze wszystkim!
No, ciekawe, co Charlotte powie Oliverowi... Oby nie było żadnego dramatu, oni i tak już się nacierpieli ;-; Filip wyrywa Lilly, może coś z tego będzie, chyba się dobrze rozumieją <3 Nie mogę się już doczekać tajemniczej, głębokiej, odkrywającej sekrety rozmowy, powodzenia na sesji życzę :D
OdpowiedzUsuńAaaaa, przepraszam! Tak dawno się nie odzywałam ;_; Zabieganie związane z bliskością końca roku, potem wyjazd... ehh... W każdym razie, jak tylko pozbyłam się wszystkich ograniczeń - wszystko nadrobiłam...
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle bardzo dobry~ Wszystko w końcu zmierza ku dobremu końcowi, co bardzi mnie cieszy. Oli wystarczająco się wymęczył! Należy mu się w końcu pewny związek z Thomasem~
Swoją drogą, aż się uśmiechnęłam, czytając o Olim i jego działaniu na "autopilocie"... Samej czasem zdarza mi się coś takiego.
Pozdrawiam i powodzenia w sesji! ;u;
~Copacati
Nie przejmuj się. Chyba każdy ma teraz zakręcony okres w życiu. Mam nadzieję, że już masz wszystko z głowy :) Cieszę się, że rozdział ci się podoba. Tak, Oliverowi i Thomasowi w końcu należy się święty spokój. Chyba każdemu zdarza się czasem działać na "autopilocie". Nie dziękuję, przyda się :)
UsuńJak zawsze cudownie :)
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
P.S Powodzenia na egzaminach :)
Nie dziękuję :) Przyda się. Cieszę się, że się podobało :)
UsuńW takim momencie nie no. Dużo weny i wypocznij sobie, żebyś mogła pisać świetne rozdziały 호
OdpowiedzUsuńLubię przerywać w takim momencie pisanie :P Wzbudza napięcie :P Nie dziękuję. Wena się przyda, odpoczynek także :)
UsuńBardzo jestem ciekawa co wyniknie z rozmowy z Charlottą.
OdpowiedzUsuńPowodzenia na egzaminach :)
Pozdrawiam
Olga
Olgo, nie dziękuję :) Przydadzą mi się życzenia powodzenia :) A to co wyniknie, dowiesz się już za tydzień. :)
UsuńŚwietne. Ciekawe co Charlotta powie przy rozmowie ...
OdpowiedzUsuńPowodzenia na egzaminach :)
Jestem ciekawa jak przebiegniie rozmowa między Olivierem a Charlottą. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału i *mam nadzieję* happy endu <3
OdpowiedzUsuńŻyczę duzo weny no i powodzenia na egzaminach
Pozdrawiam OfeliaRose
Witam,
OdpowiedzUsuńciekawe jak przebiegnie ta rozmowa Olivera z Charlotte, wspaniale jest mieć kogoś takiego jak Liv, miała zniszczyć projekty, bo nie był z nich zadowolony,a dzięki temu zyskali, bo powygrywali większość przetargów...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Cześć Basiu :) Sama chciałabym mieć kogoś takiego jak Liv :D Nib projekt odrzucone, a tu... odniosły sukces :)
UsuńPozdrawiam
LM