niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 26

Rozdział 26
            Thomas nie przypuszczał, że powrót do pracy okaże się tak ciężki. Fakt, cieszyło go to co robił, architektura nie była tylko wyborem, ale i pasją. Od zawsze zdawał sobie sprawę, że bez tej magicznej iskierki nie ma sensu pchać się w jakiś zawód. Jak można być chociażby mechanikiem, nie mając smykałki, nie czując tego w sercu? Często można było spotkać osoby, które wykształciły się w jakiejś dziedzinie życia, tylko dlatego, że ojciec tudzież matka mieli dobrze prosperującą firmę, którą potomek powinien przejąć?Zadziwiało go także wysyłanie dziecka na studia, które wybrali mu rodzice. Nie do końca rozumiał ten mechanizm. Wszystko dobrze, jeżeli ten młody człowiek sam tego chciał, ale w momencie kiedy marzy mu się coś innego? Tego nie potrafił pojąć.
            Spotkania z klientami w jego firmie zawsze wyglądały tak samo. Między klientami miał dziesięć minut przerwy i pół godziny po pierwszej popołudniu by móc zamówić coś do jedzenia. Chyba, że miał zaplanowany biznes lunch. Nienawidził ich, zawsze były w jakimś stopniu krepujące, a każdy udawał, że wszystko mu pasuje.Każdego,bez wyjątku, zainteresowanego kupca projektu odprowadzali do wyjścia, żegnając się przy drzwiach. Widzieli to zadowolenie z profesjonalnej obsługi. Jeśli mieli opóźnienia dysponowali wygodnymi fotelami i filiżanką kawy czy herbaty. Jeśli klient nie miał na nie ochoty to napojami chłodzącymi. Pierwszy raz złamali te zasady.
            Thomas umówił się ze swoją asystentką, że za każdym razem jak będzie potrzebował, by odprowadziła klienta będzie do niej dzwonił na komórkę by wiedziała, że to on. Nie musiała odbierać, ważne było, by przyszła, wspólnie podziękowali przedsiębiorcy i go pożegnali, po czym ona go odprowadzała. Niepotrzebne zamieszanie. Na ta chwilę nie mógł także ubrać garnituru, więc początkowo klienci przeżywali szok widząc go w marynarce, białej koszuli z krawatem i spodniach dresowych. Ich miny można było nazwać bezcennymi, ale spokojnie tłumaczył, że założono mu gips i za tydzień będzie już normalnie funkcjonował. Powód tłumaczenia był prosty, mogliby uznać, że nie posiada dla nich szacunku, a nie o to przecież chodziło.W końcu mógł sobie pozwolić na chwilę przerwy.
            – Szefie? Masz chwilę? – Liz wsadziła głowę do jego gabinetu. Marzenia o chwili relaksu poszły z dymem. – Przyniosłam obiad. – Pokazała na białe, styropianowe opakowanie trzymane w drugiej dłoni. Nawet go nie zauważył.
            – Dzięki. Zapomniałem coś zamówić. Jak zwykle pamiętasz o wszystkim. Tyle, co zwykle czy coś podrożało? – Uświadomił sobie, że odzyskiwanie tak banalnych wspomnień jak cena zestawu obiadowego nie wywołuje silnego bólu głowy.
            – To nieważne. Nie dzisiaj. – Uniósł brwi do góry, robiąc zdziwioną minę.
            – Coś się stało, że stawiasz mi obiad? – Uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że dziewczyna nie może być w nim zakochana, bo ma narzeczonego, o którym potrafiła mówić godzinami. Usiadła na wskazanym przez niego miejscu, odstawiając posiłek na blat biurka.
            – W sumie… Szef chyba mnie wywali za to, co zrobiłam. – Zmarszczyła zmartwiona brwi i starała się nie bawić rękami, co jej nie wychodziło. Siedziała napięta jak struna i nie patrzyła na niego, a zarazem miała zaciętą minę.
            – Nie wiem, co zrobiłaś, więc nie mogę tego stwierdzić. – Chociaż, co takiego mogła zrobić? Jakoś tego nie wiedział.
            – Pamięta szef, jak ogłosili cztery konkursy na dość duże przedsięwzięcia w naszym mieście i tym miasteczku niedaleko? – Kiwnął głową, chociaż nadal nie wiedział, o co może jej chodzić. – Wszystko było gotowe, jednak… Szef nie był zadowolony ze swoich projektów i kazał mi je wyrzucić, spalić, bądź wsadzić do niszczarki. – Coś zaczęło mu świtać w głowie, a kobieta zrumieniła się intensywnie.
            – Pamiętam to. Projekty nie były do końca takie, jak je widziałem, a nie miałem czasu wprowadzić poprawek, bo kończyliśmy jedno duże zlecenie. Co w związku z tym?
            – Dlatego, szefie, możesz mnie wywalić. – Spojrzała na niego krótko. – Przyznaję się, że wysłałam te projekty z zaznaczeniem, że mogą wystąpić lekkie modyfikacje uwzględniające pewne aspekty środowiska, estetykę i tak dalej.
            – To jeszcze nie powód do zwolnienia, chociaż mógłbym ci wystawić naganę. Czemu to zrobiłaś? – Patrzył na nią intensywnie. – Spójrz na mnie i to powiedz, nie rozmawiasz ze swoimi kolanami. – Kobieta uniosła głowę i spojrzała mu odważnie w oczy.
            – Te projekty były rewelacyjne. Wpasowywały się perfekcyjnie w kompozycję całej przestrzeni miejskiej, a jednak były inne niż można na co dzień spotkać. – Coś mu w tym wszystkim nie grało. Coś ukrywała.
            – Dziękuję. Nie przejmuj się tym, chociaż nie chcę, byś ponownie tak postępowała. – Kiwnęła głową.
            – Szefie, jest jednak pewien problem. – Tak jak przypuszczał. Nie odzywał się jednak. Mogli go oskarżyć o plagiat, stwierdzić, że to chłam i postarać się zniszczyć jego pozycję. Nie zamierzał jej pomagać, gdy zawiniła.
            – Wygraliśmy trzy przetargi. – Podała mu dokumenty z podkładki, którą zawsze miała pod ręką, a na którą nikt już nie zwracał uwagi.
            – Że co? – Był zaskoczony. To oznacza duży nakład pracy, ale też przypływ gotówki.
            – Przepraszam. Nie wiedziałam, że tak dobrze się to skończy, a potem szef zniknął i o tym zapomniałam. Czy mam pakować swoje dokumenty?
            – Liz, czyś ty zidiociała? Dziewczyno zapewniłaś nam pracę na najbliższy rok minimum, a ty się pytasz czy masz się zbierać? Ktoś będzie musiał mi pomóc to ogarnąć! Dzwonię po Marcusa. – Roześmiał się zadowolony. – Skonsultuję z nim też ewentualnie twoją podwyżkę. – Puścił jej oko i wykonał telefon, przy okazji otwierając opakowanie z ciepłym posiłkiem.

***

            Oliver zorientował się, że pół dnia pracy minęło mu na autopilocie. Dosłownie. Uśmiechał się, pytał klientów, czego sobie życzą, robił kawę, a zarazem nie był do końca tego świadom. Doprawdy dziwne wrażenie. Gdyby nie to, że Jull zaleciła mu przerwę i zjedzenie kanapek, pewnie mógłby tak funkcjonować cały dzień. Starał się tego nie okazywać, ale jednak podświadomie dręczyła go sprawa Thomasa. Nie czuł się pewnie w ich relacji, cały czas uważał, że może zostać zastąpiony przez nieznaną mu kobietę. Przecież nikt od tak nie udaje narzeczonego i to jeszcze za zgodą drugiego faceta. Cholera. Ta sytuacja miała drugie dno, którego on nie znał. I nie wiedział czy zamierza je poznać. Sam siebie oszukiwał. Potrafił być taki przewidywalny. Zastanawiał się, kiedy mógłby się spotkać na spokojnie z Charlottą, by ta mu wszystko wytłumaczyła. Bez Thomasa obecnego u jego boku, a właściwie przy ich boku. To był klucz tej sytuacji. Musiał się spotkać z nią sam na sam, by poznać całą prawdę. Zdawał sobie sprawę, że kobieta może przed nim wiele rzeczy zataić. Po co mu mówić o czymś, co może go zatrzymać przy Tomie? Być może będzie chciała się go pozbyć, by utorować sobie drogę do mężczyzny swego życia. Potarmosił swoje włosy. A co, jeśli dziecko w rzeczywistości jest Thomasa? Nie miał gwarancji, że gdy on był całymi dniami w pracy, facet nie miał jakiś spotkań, o których nie powinien wiedzieć.
            Jego szczęście było pozorne i to go denerwowało. Ba, wkurwiało. Nie lubił takich zagmatwanych sytuacji w swoim życiu, mieszało wszystko niepotrzebnie. Chciałby, żeby wszystko się już ułożyło. Nie musiałby się martwić opinią rodziców Thomasa, jego teoretyczną narzeczoną, która w praktyce nią nie jest. Dzieckiem rozwijającym się w jej łonie, a także tym, że ma ona innego faceta. Kiedy jego życie stało się telenowelą brazylijską, gdzie każdy był z każdym? Nie rozumiał tej sytuacji, była wielopoziomowa i czas, który miał do tej pory był za krótki by to wszystko zrozumieć. Może jednak powinien spotkać się z tą kobietą?
            – Oli, pomożesz mi? – Jull wsunęła głowę do małego kantorka. – Jest dość duży ruch. Jak coś to potem dobierzesz sobie te dziesięć minut.
            – Nie ma problemu. – Uśmiechnął się do kobiety. – Daj mi tylko umyć ręce i będę gotów. – Kiwnęła głową i wróciła za bar. Nie minęła minuta, a on stał przy niej i pomagał serwować pysznie pachnącą kawę. Co powinien zrobić? Jak skontaktować się z Charlottą tak, by Thomas tego na razie nie wiedział?

***
           
            Lilly patrzyła na siedzącego przed nią mężczyznę. Zapamiętał, gdzie podwoził ją na rozmowę o pracę, a teraz zaprosił na obiad zaraz po niej. Zgodziła się. Nie chciało jej się gotować, Oliver siedział w pracy, tak samo Thomas. Nie miała ochoty przebywać sama, chociaż to nie ta sytuacja powinna być motywacją do spotkania z nim. Fakt, oczarował ją. Był przystojnym mężczyzną, szarmanckim i jak widać romantycznym, ale ona nie chciała dać się nabrać na te pozy. Miała w planach go jakoś przetestować, chociaż nie było to może do końca fair. Życie ją tego nauczyło, a właściwie były. Zanim komuś zaufa minie zapewne wiele czasu, ale postanowiła zrobić ten pierwszy krok. Może akurat nic nie straci. Jeśli Filip zacznie coś podejrzewać, wyjaśni mu całą sytuację, ale nie wcześniej.
            – Nad czym myślisz? – Jej mózg zarejestrował wypowiedź mężczyzny. Co powinna odpowiedzieć?
            – Pewne rzeczy nie dają mi spokoju. Muszę wypytać w pracy jak zrobić jedną rzecz, żeby tego nie zepsuć. Przepraszam. Nie powinno mi to teraz zaprzątać głowy – skłamała.
            – Nie przejmuj się. Często tak mam, dlatego rzadko się z kimś spotykam. Znajomi nie lubią, gdy mówię przede wszystkim o pracy. No, ale czego mam się spodziewać po osobach, które mają rodziny i żyją przede wszystkim dla dzieci? Wspólne tematy niestety się kończą.
            – Priorytety się zmieniają, dlatego wiele znajomości się kończy. – Uśmiechnęła się lekko, rozumiejąc tok jego myślenia. – Najgorsze jest to, gdy większość twoich znajomych się zaręcza, pobiera, rodzą się im dzieci, a ty jesteś samotny.
            – Nikt tego nie rozumie i każdy chce cię swatać. – Roześmiali się oboje. – A ogólnie jak tam w pracy? Radzisz sobie?
            – Oczywiście. Nie mówię, że jest łatwo, ale uczę się dość szybko.  Nie jest źle. A ty jak radzisz sobie pod kierownictwem szefa? Jaki on jest?
            – Zastanawia cię to ze względu na Thomasa czy Olivera? – Przejrzał ją i dobrze o tym wiedziała.
            – Znasz przecież odpowiedź. – Uśmiechnęła się lekko. – Dla mnie najważniejszy jest przyjaciel. Szanuję Thomasa, lubię go, jednakże to Oliver jest dla mnie najważniejszy.
            – Nie dziwię ci się. Toma znasz krótko, jest sympatyczny, uczynny, ale nie ufasz mu, prawda?
            – Tak łatwo mnie przejrzeć? Przede wszystkim dbam o Olivera. Dziwisz się? Boję się, że Thomas go zrani. Instynktownie.
            – Teoretycznie o szefie nie powinniśmy się źle wypowiadać, ale…
            – Pofolguj sobie. – Zaśmiała się, widząc jego złośliwy uśmiech. Widać, że miał do tego zdrowe podejście.
            – Jest największym sukinsynem, jakiego znam. Chociaż to może złe określenie z ust faceta. Powiedzmy, że ludzie u niego pracujący muszą mieć nerwy ze stali i nie dać się stłamsić. Nikogo nie szanuje, uważa się za najlepszego z najlepszych, więc ma wygórowane ego.
            – Czyli nie jest wesoło. A ty jak to wytrzymujesz, będąc jego prawą ręką? I jak się nią stałeś? – Wolała to wiedzieć zawczasu. Nienawidziła donosicielstwa.
            – Udało mi się załatwić dość duży kontrakt, poza tym, jako jeden z nielicznych nie mam rodziny, więc jestem dostępny cały czas. Nie raz zdarzało się, że szef dzwonił po dwudziestej trzeciej, że coś jest do zrobienia na ósmą. Chyba zawsze udawało mi się zdążyć z terminem, chociaż potem ledwo funkcjonowałem w pracy. Nie lubię, gdy ktoś idzie do celu po trupach. Chciał, żebym donosił, ale nie zgodziłem się. W tej kwestii mam jasko określone poglądy. Najwyraźniej spasowało mu, że się postawiłem, ponieważ miałem jednego poważnego konkurenta. O czym wtedy nawet nie wiedziałem.
            – Jak to? – Przestała jeść stek i popiła wodą. Nie będzie udawać, że jada tylko zieleninę w wersji dla ptaszka. Widziała zdziwienie na twarzy kelnera, gdy składała zamówienie. Cholera, czy w tych czasach człowiek już nawet nie może normalnie zjeść?
            –Rozgrywał konkurs na asystenta bez naszej wiedzy. Chciał mieć kogoś sprawdzonego, kto nie zrobi tego na pokaz, a potem się będzie obijał. Tamten facet chciał donosić, był jak podnóżek, a mimo wszystko facet tego nie lubił. – Lilly roześmiała się.
            – Nie ma co. Dobra strategia wyboru pracownika. Jeżeli byś się ze wszystkim zgadzał, moglibyście kiedyś zawalić jakiś projekt. Widziałbyś błędy, ale nie miał odwagi ich zgłosić.
            – O to też mu chodziło. A teraz koniec o mnie. Powiedz mi, czym ty się interesujesz poza pracą? – Czuła się przy nim wyjątkowo dobrze i lekko. Na razie nic więcej nie było jej potrzebne do szczęścia.

***
            Charlotta siedziała zamyślona na sofie. Dostała sms od Thomasa, w której był numer telefonu. Wiedziała do kogo, jednakże nie była pewna, jak Oliver zareaguje na to, jak zadzwoni. Pogłaskała delikatnie swój brzuch. Był jeszcze płaski, ale była szczęśliwa, że urodzi dziecko swojego przyszłego męża. To nie tak, że nie mieli tego wcześniej w planach i sytuacja to na niej wymogła.
            Nienawidziła gry pozorów, ale z czasem nauczyła się, że są one potrzebne. Z Thomasem zawsze uważani byli za dziwne narzeczeństwo, nieokazujące sobie zbytniej czułości. Wszyscy widzieli, że zachowywali się jak przyjaciele, a nie para, dlatego też wróżyli im długą, wspólną przyszłość. Problem w tym, że choćby chciała, nie potrafiła go pokochać. Od dawna wiedziała, że jest gejem, a przez to był dla niej poza kategorią miłości.
            Wiedziała, że był jej oddany, dlatego też wykorzystała jego słabostkę. Oboje stali się dla siebie przykrywką. On mógł się do woli spotykać z facetami, ona zresztą też. Ironia losu. Jej rodzice nie zaakceptowali zerwania z Thomasem i jej prawdziwego chłopaka. Po trzech latach związku, oświadczył się jej, a ona chcąc nosić pierścionek, musiała prosić przyjaciela o to, by zrobił to samo.
            Erik tylko zaciskał zęby na to wszystko. Wiedział, że już jest jego, ale musiał ufać obcemu mężczyźnie czy ich nie wyda. Z czasem się zaprzyjaźnili, rywalizacja i zazdrość jej bezpiecznej przystani, zmieniła się w sympatię do jej najlepszego przyjaciela. Eri, zdał sobie sprawę z tego, że Thomas chce dla nich jak najlepiej i nie działa na ich szkodę.
            Ponownie sięgnęła po komórkę leżącą na jej kolanach i wpisała numer do listy kontaktów. Następnie napisała wiadomość.
Hej. Z tej strony Charlotta, przyjaciółka Thomasa. Wiem, że możesz nie mieć na to ochoty, ale może spotkasz się ze mną? Tom dał mi twój numer, bo wiedział, że najlepiej będzie, jeśli porozmawiamy tylko we dwoje. Czekam na odpowiedź. Jeśli się zdecydujesz, napisz gdzie i kiedy, a będę tam.
            Wbrew pozorom nie czekała długo na odpowiedź. Miała dwie i pół godziny na wyszykowanie się. Potwierdziła chłopakowi, że będzie na miejscu i sięgnęła po zaczętą filiżankę herbaty. Miała świadomość, że to spotkanie nie znajdzie się na liście najłatwiejszych. Zastanawiała się, jak powinna wytłumaczyć Oliverowi całą sytuację, nie wdając się w niepotrzebne szczegóły. Chyba, że będzie o nie prosił.
Spotykam się z nim dzisiaj. Czy mogę powiedzieć wszystko?
Nie musiała nic więcej dodawać. Thomas na pewno będzie wiedział, o co chodzi. Jego odpowiedź była doprawdy krótka. Tak. Popisał się.

***

            Po otrzymaniu wiadomości od narzeczonej jego faceta, nie zastanawiał się nad odpowiedzią. Im wcześniej będzie to miał za sobą, tym lepiej. Miał dość tej cholernej niepewności. Nerwów wyniszczających jego ciało i duszę. Nie ufał Thomasowi i dopóki nie wyjaśni tego wszystkiego, nic innego nie będzie miało miejsca. Zgodził się na nocleg, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę ze skutków niepłacenia za mieszkanie i media. Cholera jasna! Tak bardzo chciał wierzyć, że wszystko będzie w porządku. Miał dziesięć minut do zakończenia pracy i piętnaście do przyjścia Charlotty. Zaproponował kawiarnię w której pracował, bo łatwiej przyjdzie mu opanowanie emocji przed znajomymi z pracy. Zresztą kawa smakowała tutaj jak niebo i nie mógł jej sobie odmówić. Co chwilę zerkał na zegarek, czym tylko niepotrzebnie denerwował Jull.
            – Jeśli chcesz, to idź się przebierz. Wytrzymam te pięć minut bez ciebie. – Drwiła z niego jawnie.         
            – Też byś się denerwowała, gdybyś się dowiedziała, że twój luby ukrywa lesbijską narzeczoną – Mina kobiety zrzedła. Tego nie brała pod uwagę.
            – Cholera! Dobry jesteś. Nie wpadłabym na taki obrót sytuacji. – Zaśmiała się i potarmosiła jego włosy. – Nie denerwuj się tak. Ma dziecko z innym, będzie dobrze. Thomas jest tylko twój.
            Punktualnie zszedł ze swego posterunku. Kobieta czekała jeszcze aż ich koledzy się przebiorą, ale nie zamierzała go niepotrzebnie przetrzymywać. Ruch już minął, a stanie przy kasie nie było zbyt pasjonującym zajęciem. Widząc wychodzącego z kantorka Olivera, uśmiechnęła się. Kazała mu się zbliżyć i poprawiła mu lekko kołnierzyk koszulki.
            – Czyżbyś przewidywał przyszłość przyjacielu? – Zmarszczyła lekko brwi. – Czemu mi nie powiedziałeś, że masz tak cudowne zdolności paranormalne? – Nagle Oliver uprzytomnił sobie jakie słowa wypowiedział do Lilly jakiś czas temu.
           
– Wiesz, że jej nie zmienisz. W końcu wszystko się unormuje. Poczekaj, włączę swe nadzwyczajne moce i przewidzę twoją przyszłość. Ommmmm. – Mimowolnie się uśmiechnęła. Ludzie dziwnie się na nich popatrzyli, ale gdy jakieś dziecko, siedzące zaraz przed nimi, parsknęło śmiechem, jak na komendę wszyscy odwrócili wzrok. Zastanawiające było to, że wcale nie rozmawiali głośno, a jednak połowa autobusu zareagowała na słowa jej przyjaciela. – Omm. Omm. Hmm. Spotkasz go za półtorej miesiąca od jutra w dość dziwnych okolicznościach. – Puścił jej oko. Nie mogła się na to nie zaśmiać.
            – Jeżeli twoje przepowiednie mają taką sprawdzalność jak ostatnio, to ja dziękuję. Bo to oznacza, że spotkam go, ale za piętnaście lat. – Oliver prychnął z oburzeniem.

Dużo się nie pomylił. Ramy czasowe prawie się zgadzały.
            – Nie przewidziałem, ale stwierdziłem rano, ze raz na jakiś czas można wyglądać elegancko.
            – Miałeś rację. Odwróć się. – Oliver spojrzał na nią, nie rozumiejąc, o co może chodzić. – Po prostu to zrób, przystojniaku. – Puściła mu oko, a on wykonał polecenie, za co poznał mocnego kopa w tyłek.
            – Jesteś niemożliwa! – Roześmiał się głośno.

            – Wiem! – Kobieta wyszczerzyła zęby. – To na szczęście. Przyda ci się. Ta rozmowa może być dla ciebie ciężka. – Oliver poklepał ją lekko po ramieniu i poszedł zająć wolny stolik przy oknie. W jakiś sposób chciał, by Charlotta go zaakceptowała, jako partnera Thomasa. Nie wiedział jednak czy nie oczekiwał za dużo. Przecież teoretycznie z nim nie był. Spali ze sobą, mieszkali, przez jakiś czas dzielili wszystkim, ale czy to oznaczało, że są ze sobą? Żadne z tych słów nie padło. Był zbyt niepewny siebie. Czas to zmienić. Poza tym powinien w końcu napisać, chociaż kawałek pracy magisterskiej. W końcu się nie wyrobi ze wszystkim!

13 komentarzy:

  1. No, ciekawe, co Charlotte powie Oliverowi... Oby nie było żadnego dramatu, oni i tak już się nacierpieli ;-; Filip wyrywa Lilly, może coś z tego będzie, chyba się dobrze rozumieją <3 Nie mogę się już doczekać tajemniczej, głębokiej, odkrywającej sekrety rozmowy, powodzenia na sesji życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa, przepraszam! Tak dawno się nie odzywałam ;_; Zabieganie związane z bliskością końca roku, potem wyjazd... ehh... W każdym razie, jak tylko pozbyłam się wszystkich ograniczeń - wszystko nadrobiłam...
    Rozdział jak zwykle bardzo dobry~ Wszystko w końcu zmierza ku dobremu końcowi, co bardzi mnie cieszy. Oli wystarczająco się wymęczył! Należy mu się w końcu pewny związek z Thomasem~
    Swoją drogą, aż się uśmiechnęłam, czytając o Olim i jego działaniu na "autopilocie"... Samej czasem zdarza mi się coś takiego.
    Pozdrawiam i powodzenia w sesji! ;u;
    ~Copacati

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuj się. Chyba każdy ma teraz zakręcony okres w życiu. Mam nadzieję, że już masz wszystko z głowy :) Cieszę się, że rozdział ci się podoba. Tak, Oliverowi i Thomasowi w końcu należy się święty spokój. Chyba każdemu zdarza się czasem działać na "autopilocie". Nie dziękuję, przyda się :)

      Usuń
  3. Jak zawsze cudownie :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)
    P.S Powodzenia na egzaminach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziękuję :) Przyda się. Cieszę się, że się podobało :)

      Usuń
  4. W takim momencie nie no. Dużo weny i wypocznij sobie, żebyś mogła pisać świetne rozdziały 호

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię przerywać w takim momencie pisanie :P Wzbudza napięcie :P Nie dziękuję. Wena się przyda, odpoczynek także :)

      Usuń
  5. Bardzo jestem ciekawa co wyniknie z rozmowy z Charlottą.
    Powodzenia na egzaminach :)
    Pozdrawiam
    Olga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olgo, nie dziękuję :) Przydadzą mi się życzenia powodzenia :) A to co wyniknie, dowiesz się już za tydzień. :)

      Usuń
  6. Świetne. Ciekawe co Charlotta powie przy rozmowie ...
    Powodzenia na egzaminach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem ciekawa jak przebiegniie rozmowa między Olivierem a Charlottą. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału i *mam nadzieję* happy endu <3
    Życzę duzo weny no i powodzenia na egzaminach
    Pozdrawiam OfeliaRose

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    ciekawe jak przebiegnie ta rozmowa Olivera z Charlotte, wspaniale jest mieć kogoś takiego jak Liv, miała zniszczyć projekty, bo nie był z nich zadowolony,a dzięki temu zyskali, bo powygrywali większość przetargów...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Basiu :) Sama chciałabym mieć kogoś takiego jak Liv :D Nib projekt odrzucone, a tu... odniosły sukces :)
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń