niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 17

Rozdział 17
            Olivera ze snu wyrwał budzik. Zapomniał, że go nastawiał, ale w sumie dobrze zrobił. W innym wypadku spóźniłby się do pracy. Nagle dotarło do niego, co zrobił i obok kogo leży. Nagi. Podniósł się do siadu i roztrzepał włosy. Przeciągnął się i ziewnął. Starał się nie obudzić Thomasa, ponieważ dopiero wtedy czułby się niekomfortowo. Na szczęście, to on spał z brzegu łóżka, więc nie musiał przechodzić całym ciałem nad mężczyzną. Wymknął się do łazienki, by wziąć szybki prysznic.
            Uświadomił sobie, jaką głupotą było niezabezpieczenie się. W końcu, nie wiedział czy Thomas na coś nie choruje, ilu wcześniej miał partnerów. To go przestraszyło. Nie pomagał także fakt, że ten cholernie seksowny człowiek, leżący u niego w łóżku był jego pierwszym partnerem seksualnym. Bał się, że aż nadto przywiąże się do tego wspomnienia.
            Fakt. Wcześniej pozwalał sobie na obmacywanie innych facetów. Nigdy to jednak nie przekroczyło dotyku dłoni. Cieszył się, że to Thomas był jego pierwszym kochankiem, jednak wprawiało go to także w przerażenie. Nie wiedział, jak się ma teraz zachować. Czy wszystko będzie tak, jak wcześniej czy też mężczyzna będzie teraz oczekiwał seksu regularnie? Oparł głowę o kafelki, wystawiając ciało dla odkręconej wcześniej wody, by ta mogła swobodnie spłukiwać i pozwolił, by wcześniej odkręcona woda spływała po całym ciele. Jego ramiona zadrgały, jednak nie mógł użalać się nad sobą. Jeszcze nie teraz, wytrzyma.
            Uświadomił sobie, że chcąc nie chcąc będzie musiał obudzić mężczyznę, żeby ten miał czas wyszykować się do lekarza. W tym momencie, on wymknie się w z domu do pracy. Uda, że mają wcześniejszą dostawę, co czasami się zdarzało. Nie chciał wtedy zostawiać Jull samej i wolał sam dźwigać, aniżeli kobieta miałaby to za niego robić.
            Gdy tylko skończył kąpiel, wysuszył ciało ręcznikiem i się ubrał. Wyszedł z małego, dusznego pomieszczenia i dotknął ramienia Thomasa.
            - Wstawaj, śpiochu. Idziesz do lekarza. – Na widok zaspanego, rozmarzonego spojrzenia mężczyzny zrobiło mu się cholernie dziwnie. Nie umiał tego sprecyzować. Czuł się zaskoczony jego uśmiechem i lekkim pocałunkiem wyciśniętym na ustach. Nim się obejrzał, był przyciągnięty do ciała pod sobą z dłońmi we włosach bruneta. To nie powinno być tak miłe! Był zakochany, a zarazem czuł się, jakby cały świat zwalił mu się na kark.
            - Hej. Wyspany? – Widząc nagie od pasa w górę ciało tego człowieka, zrobiło mu się ponownie duszno. Powinien wyjść z domu, z tego mieszkania. A wieczorem upić się z Lilly. Ewentualnie ona może go upić, by pierdolił jej, jak to mu źle i nie dobrze, bo jest tchórzem i boi się zawalczyć.
            - Mhm. Muszę się zbierać, dzisiaj mamy dostawę. Poradzisz sobie? – Nagle czujne spojrzenie mężczyzny dało mu do myślenia.
            - Dam. O której będziesz? Przygotuję kolację. – Wiedział, że to jego próba odwdzięczenia się za to, co dostał. Nie oczekiwał tego i nie prosił, a mimo to Tom co chwilę upierał się przy tym, że skoro nie pracuje i nie daje mu żadnych pieniędzy, to przynajmniej w ten sposób mu się odwdzięczy.
            - Nie wiem. Przepraszam. Muszę… - zawahał się na chwilę, co nie umknęło uwadze jego współlokatora. – Spotykam się z Lilly, więc nie wiem, kiedy będę. Nie musisz na mnie czekać, zapewne wrócę późno.
            Odwracając się od mężczyzny, usztywnił wyprostowane już ramiona i ruszył do przedpokoju. Zabrał z wieszaka bluzę w razie, gdyby miało później padać. Schował do jednej kieszeni klucze, a do tej z tyłu portfel. Komórkę trzymał w dłoni i nie oglądając się za siebie, powiedział cześć i wyszedł z mieszkania. Uciekał i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

***

            Zaspana Lilly odebrała wiadomość, głośno przeklinając. Codziennie wracała w nocy do swojego mieszkania, by na podłodze rozłożyć materac i iść na nim spać bez żadnego przykrycia. Wbrew pozorom, było jej wygodnie, jednak na tę chwilę wszelkie dźwięki rozchodziły się po całym pomieszczeniu. Brak mebli robił swoje.
            - Co za kretyn budzi mnie o tak wczesnej porze? – Mruknęła już ciszej do siebie i przewróciła się na drugi bok. Na razie nie zamierzała się więcej ruszać czy tym bardziej odbierać wiadomości na komórce. Dźwięk drugiego sms-a tylko jeszcze bardziej ją zdenerwował. Z warknięciem na ustach odebrała wiadomość.
            - O kurwa.

Spotkajmy się dzisiaj. Mogę być u ciebie o osiemnastej?

            Jednakże to ta druga wiadomość od przyjaciela wywołałau niej taką reakcję.

Przespałem się z nim. Potrzebuję nie myśleć.

            - Oliver, coś ty odpierdolił? – Nie spodziewała się tego po przyjacielu. Zaskoczył ją, musiała to przyznać i już teraz wiedziała, że tego żałował. Będzie musiała zrobić zakupy i kupić wino, ewentualnie wódkę. Oliver, mimo pozowania na twardziela, był dość delikatny i nie radził sobie z niektórymi emocjami.
            Przypomniała sobie, jak jako nastolatek został odrzucony przez znajomych za to, że był gejem. Po alkoholu pocałował się z kumplem, a ten zwalił na niego winę, że chciał go „zgeić”. Co to w ogóle za słowo? Nadal nie rozumiała tej sytuacji. Tym bardziej, że mężczyzna ten rzeczywiście był innej orientacji seksualnej. Mało kto o tym wiedział, bo nie chciał się „odkryć”. Od tamtej pory, Oli był dość wrażliwy na punkcie zaufania. Nie ufał od razu, a jeśli już zaczynał, to wiązało się to z wieloma komplikacjami w jego życiu. Nie potrafił tego przyjąć od tak, przez co męczył się i dręczył. Miała świadomość, jak to wygląda z zewnątrz dla ludzi, którzy tego nie wiedzieli. Niestety, wiązało się to z jeszcze większym naciskaniem, czasem wręcz piętnowaniem jego osoby. Odpisała mu, że będzie czekać.
Może przy okazji uda jej się namówić go na rozkładanie rzeczy w mieszkaniu. Ściany już wyschły i na dzisiaj ojciec zamówił jej oddzielną ekipę do składania mebli. W sumie, to nawet cztery różne grupy mężczyzn, bo wszystko miała z innych przedsiębiorstw. Nie podobało jej się to i zamierzała wyjść gdzieś na ten czas z domu i przysłać tu swojego tatę. Nie znała się na tym za grosz, a nie miała ochoty pilnować najprawdopodobniej ośmiu mężczyzn, będąc przy tym sama. Mózgu jeszcze nie straciła. Gorzej, jeśli nie zdążą ze wszystkim.
Remont jej lokum był dość dziwny. Część zrobili fachowcy, część ona sama. Na szczęście, w kuchni miała już podłączoną lodówkę i piec, chociaż nie miała zamontowanych mebli. Istne szaleństwo. W łazience stała już wanna i umywalka, ale miała mieć zrobione jeszcze półki i szafkę z lustrem. Na szczęście, to jej ojciec zajmował się doglądaniem tego wszystkiego, ona tylko wybrała mieszkanie, kolor ścian, panele i meble. Cieszyła się, że jej tatę było na to stać. Fakt, miała w planach po studiach iść do pracy, zacząć na siebie pracować i odkładać na mieszkanie. W ten sposób miała jednak wszystko ułatwione. Będzie mogła zainwestować, w co będzie chciała, jeśli tylko zdobędzie etat.
Zastanawiała się jednak także nad tym, jak pomóc przyjacielowi. Co, jeśli Thomas go zrani? Najgorsza dla niej była myśl o tym, że mężczyzna może mieć innego partnera, który nie wie jeszcze o jego zaginięciu. Przecież ludzie wyjeżdżają za granicę do pracy, a wtedy nie kontaktują się tak często. Zawsze przecież może przestać działać Internet. Usiadła na skraju materaca i chwyciła się za włosy. Co powinna zrobić?

***

            Jak nigdy, Oliverowi szybko minął czas w pracy. Był jednak milczący i dziwnie niespokojny. Nie lubił u siebie tego stanu. Czuł się także winny tego, jak potraktował Thomasa. O jedenastej mama napisała mu sms-a, że są już po wizycie u lekarza i, że jego mężczyzna ma wypoczywać. Poinformowała go także o tym, że Tom ma trochę krótszy gips, przez co będzie mu łatwiej się teraz poruszać.
            Mimo wszystko, zasmucił go brak odzewu ze strony kochanka. Wiedział, że zapewne poczuł się urażony jego traktowaniem, ale co mógł na to poradzić? Na dodatek w najbliższym czasie będzie w domu tylko w nocy.
Dostał pracę w drugiej firmie, czego się nie spodziewał. Na szczęście, będzie to połowa etatu, jednak i tak będzie codziennie w pracy. Obaj szefowie poszli mu na rękę dostosowali grafik tak, by mógł zdążyć do obu prac. Nie przypuszczał, że tak się stanie.
            Uciekał. Dobrze o tym wiedział, jednak nie zamierzał zważać na uczucia Thomasa. Musiał się chronić. To, co się wczoraj zdarzyło… Nie powinno mieć w ogóle miejsca. Gdy brunet odzyska wspomnienia, odejdzie od niego, a on nie był pewny czy poradzi sobie ze złamanym sercem. Wkurzało go jego własne zachowanie. Serce walczyło z rozumiem, ale niestety ten drugi wygrywał.
            Znał konsekwencje swojego czynu. W sumie, będzie widział kochanka tylko w nocy, gdy ten będzie spał. Zaczynając pracę w kawiarni o dziewiątej z zazębiającym się drugim etatem, powinien pojawić się w domu po godzinie dwudziestej trzeciej. Godzinę może dwie  poświęci na rozmowę z Thomasem i pójdzie spać. Przypuszczalnie,będzie tak wykończony, że nawet na to nie będzie miał ochoty. Zostawi Toma samemu sobie. Jedyne o co zadba to, by niczego mu nie brakowało, ale w tym pomoże mu matka i Lilly.
            Chyba obawiał się spotkania z przyjaciółką. Właściwie jej reakcji na to, co napisał jej w wiadomości. Nie wiedział czy nie popełnił błędu. Na dodatek, zamierzał ją prosić o pomoc, a sam zamierzał uciec w pracę. Miał jednak cichą nadzieję, że Lill nie będzie miała z tym problemów. Najwyżej go przeklnie i wyrzuci z domu, wymyślając mu jego głupotę.
            Zanim to jednak nastąpi, musiał dokończyć sześć zamówień. Koledzy z kolejnej zmiany mieli czas na przebranie się, a on i Jull pracowali w pocie czoła. Były godziny szczytu, oni serwowali kawę w rozsądnej cenie, a dobrą, przez co nie raz mieli urwanie głowy. Na dodatek, właśnie teraz mieli najazd grupki składającej się zdziesięciu kobiet, z których każda zamówiła coś innego. Julia nabijała kolejne zamówienia na kasę i gdy tylko miała chwilę, robiła coś za niego. Na szczęście, na razie w zasięgu wzroku nie było żadnego nowego klienta, dlatego dziewczyna zajęła się wszystkimi innymi zamówieniami, poczynając od najwcześniejszych, a on zaczął przygotowywać napój bogów dla dziesięciu dam. Nie co dzień spotyka się większą grupę ponad sześćdziesięcioletnich kobiet, która plotkuje jedna przez drugą, robią więcej hałasu niż to wszystko warte. Ale w sumie, co się dziwić, zauważył u dwóch aparat słuchowy. Poza tym, chciało mu się śmiać z min młodszych klientów. Dość często spotykali się u nich młodzi ludzie, którzy wracali ze szkoły czy z uczelni znajdujących się niedaleko. Taka też sytuacja miała miejsce teraz, więc było to dość specyficzne „przedstawienie”.

***

            - Chwila! – Oliver usłyszał zza drzwi wejściowych do mieszkania przyjaciółki. Chciało mu się z tego śmiać. Musiała się nieźle wydzierać, skoro tak wyraźnie to usłyszał. Już po chwili stał w wąskim przejściu i był obejmowany przez przyjaciółkę. – Cześć. – Uśmiechnęła się do niego promiennie. Fluid jeszcze dokładnie nie zasechł, więc widział delikatne przebarwienia na jej twarzy. Odpowiedział na przywitanie i chwycił ją za brodę. Widział, jak lekki rumieniec wpływa na policzki Lill. Wiedziała, o co chodzi.
            - Żałuję, że mu gnatów bardziej nie połamałem. – Pogłaskał ją delikatnie po policzku i dopiero wtedy puścił.
            - Mam wino. Myślałam czy nie kupić wódki, ale chyba nie chcę cię upijać. – Cichy śmiech rozszedł się po pomieszczeniu. Oboje siedli na ziemi.
            - Ładnie pachnie. Pizza? – Zaskoczyło go to. Z tego co wiedział, kobieta jeszcze dzisiaj rano nie miała mebli. Kiedy zdążyła to wszystko zrobić?
            - Tak. Nie miałam czasu ugotować, więc zamówiłam w pizzerii. Niestety przywieźli ją wcześniej niż mówili, więc ją podgrzewam. – Oliver nie mógł powstrzymać głośnego śmiechu.
            - Za chwilę oddam ci kasę. – Dziewczyna jednak zaprzeczyła, twierdząc, że to sytuacja kryzysowa i nie raz robił dla niej to samo.
            - Oliver… - Mężczyzna jednak jej przerwał.
            - Jestem debilem,Lill. Przespałem się z nim, zresztą czułaś między nami „to coś”.
Widziałaś. Żałuję, bo się nie zabezpieczyłem. – Skrzywił się. Nie przypuszczał, że jego głos będzie brzmiał tak dziwnie. Kobieta spojrzała na niego współczująco.
            - To nie żałuj. Zbadasz się i upewnisz, że nic ci nie jest.
            - Dobrze wiesz, że nie tylko to mi chodzi po głowie. – Schował głowę w ramionach. Musiał na chwilę przymknąć oczy. Był po prostu cholernie zmęczony.
            - Nie dawaj się zeżreć przeszłości. Było, minęło. – Poczuł dłoń przyjaciółki na ramieniu.
            - Właśnie, że nie, Lillian. To nadal mnie męczy i dręczy. On odejdzie. – Spojrzał na nią, oczy miał lekko zaczerwienione. – Oboje dobrze o tym wiemy. Nie chcę poświęcać serca czemuś, co nie ma szans przetrwania.
            - Cholera. Wiem, że zostałeś zraniony i odrzucony, ale skąd wiesz, że i tym razem tak będzie?
            - Bo ma pierdoloną amnezję i całkiem możliwe, że ma kogoś w swoim życiu? – W końcu wypowiedział część swoich lęków, chociaż Lill zaśmiała się z tego. Wkurwiła go.
            - Nie ma. Myślisz, że ten ktoś by go nie szukał? Ludzie nie znikają od tak z powierzchni ziemi! Jeśli mają kogoś, kto ich kocha, zawsze są szukani! – Czuł ramiona obejmujące jego klatkę piersiową i plecy jednocześnie. Dłonie przyjaciółki spoczęły na  boku, bo tylko taki miała do niego dostęp.
            - Wiem, że nie znikają. Co ci mam powiedzieć? Jestem przerażony. Nie wiem czy chcę się w to angażować.
            - Oliver, ty już się zaangażowałeś. Inaczej byś tego tak nie przeżywał. – Przymknął oczy.
            - Nie pomagasz.
            - Nie zamierzam ci kłamać, żebyś poczuł się lepiej. Kopię leżącego, ale to ci pomoże się podnieść. – Nie zareagował jednak na jej słowa. Odchylił głowę ku ścianie i oparł się na niej całym ciałem, przymykając całkowicie oczy.
            - Zakochałem się i nie wiem czy daję sobie z tym radę.
            - Nie dajesz, a to cię przeraża. Nagle, twój poukładany, perfekcyjny świat rozpadł się na kawałki. Ktoś w nim namieszał, a ty nie wiesz, jak go zbudować od nowa. Czas najwyższy, żebyś pozwolił sobie komuś zaufać.
            - Ufam ci. – Cichy śmiech Lilly rozniósł się po pomieszczeniu.
            - Jakiemuś mężczyźnie. Nie każdy będzie przerażonym, dupkiem Johnym. Mieliście po piętnaście czy szesnaście lat. To się zdarza.
            - Potrzebowałem wtedy wsparcia i akceptacji. Nie dostałem tego. Byłem zastraszany i bity, a ty chcesz, żebym od tak zaufał obcemu mężczyźnie.
            - Oliver, nie chcę tego, bo nawet się nie zorientowałeś, a sam to uczyniłeś. Chodzi mi… Nie odrzucaj uczucia do niego, nie blokuj, bo możesz tego żałować.
            - Pizza jest gotowa? – Lilly westchnęła. Wiedziała, że i tak za chwilę wymusi na nim rozmowę.
            - Klasyczny przykład oporu, szanowny panie Oliverze. – Szeroki uśmiech na ustach przyjaciela nie zrobił na niej wrażenia. – Sam mi to ciągle powtarzasz. – Skrzywiła się delikatnie.
- Nic mi nie jest. – Kłamał, a ona nie zamierzała w to wierzyć.

***

            Thomas siedział sfrustrowany w mieszkaniu. Nie miał nawet jak wyjść, bo lekarz zabronił mu poruszania się z nowym gipsem na najbliższe dwa dni. Na dodatek, Oliver uciekł jak tchórz po tym, co wczoraj zrobili i nie wiedział, jak to odebrać. Poczuł się wykorzystany. Na dodatek, to jego ostentacyjne „Spotykam się z Lill.” tylko go nieziemsko wkurwiło.
            Nawet nie miał nic do roboty, skoro ten idiota nie chciał obiadu. Czuł się zły i sfrustrowany. Nie pomagało mu to, że był podniecony na samo wspomnienie tego, co robili z Oliverem w jego salono-sypialni.
            Chciał go mieć dla siebie, być z nim. Kochać się i tworzyć związek, a on uciekł jak tchórz. Wziął książkę leżącą najbliżej niego i rzucił nią o ścianę. Wiedział, że to mu nie pomoże, ale chociaż na sekundę rozładował swoją frustrację. Nie zamierzał jej tłumić. Poprzysiągł sobie jednak jedną rzecz. Ze względu na ciszę, która go otaczała wypowiedział ją na głos.
            - Myślisz, że odejdę i zapomnę. Twoja przyjaciółka sądzi, że cię zranię, ale ja zamierzam cię zdobyć i nie puścić. Będziesz moim przyjacielem, kochankiem i zaczniesz mi ufać.

            Mężczyzna, nawet nie wiedząc, o co dokładnie chodzi Oliverowi, potrafił ubrać w słowa jego lęki. Kto wie, może to będzie kluczem do ich wspólnej przyszłości…

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 16

Rozdział 16
            Oliver i Thomas śmiali się z miny Lilly, gdy ta weszła do mieszkania. Teoretycznie nie czuć było między nimi napięcia, które zapanowało rano. Kobieta nie spodziewała się, że kolacja będzie już podana na stole, łącznie z taką kawą, jaką lubiła. Nic, tylko umyć ręce, siadać i jeść.
            – Cholera! Jakie dobre. Kiedy to zdążyłeś zrobić? – Lilly mruczała, kosztując placki ziemniaczane. Starszy mężczyzna na początku spojrzał niedowierzająco, ale taki już był urok rudowłosej, gdy jakieś jedzenie jej pod pasowało, wydawała z siebie dźwięki jak kot. Oliver musiał się nagimnastykować by wszystkie rumiane krążki wylądowały w tym samym czasie na stole. Chcąc nie chcąc, poszedł do sąsiadki mieszkającej obok z pytaniem czy mogłaby mu na godzinę pożyczyć patelnię, udając, że jego nie nadaje do użytku. Na szczęście, sześćdziesięcioletnia pani zgodziła się bez problemu ze względu na sympatię, jaką go darzyła. Postanowił dać jej w podzięce czekoladę.
            Lilly widziała, że między dwójką mężczyzn jest jakiś dziwny rodzaj napięcia. Nie wiedziała jeszcze jak je określić czy było to natury erotycznej, czy zwykłe zainteresowanie, a może  raczej złość. Zaobserwowała, jak Thomas spogląda co jakiś czas na roztrzepańca, a ten udaje, że tego nie widzi. Nie dało się tego nie zauważyć. Facet wręcz się zawieszał, patrząc na niego. Podświadomie czuła, że zaproszenie na kolację nie było przypadkowe, a Oliver nie ufał sobie na tyle by się kontrolować. Znała go dość dobrze, ale nigdy nie sięgał do tej formy jej pomocy. Kiedyś wspominał, że może wystąpić taka ewentualność, ale mu nie wierzyła. Do teraz.
            Wyciągnęła pod stołem komórkę i napisała do Kate sms–a, by zadzwoniła do niej z jakąś pierdołą potrzebną na już. Mężczyźni siedzący naprzeciwko niej niczego nie zauważyli, mierząc się wzrokiem. Cholera. To było gorące i najchętniej by ich nagrała. Czuć było pomiędzy nimi tę chemię. Pierwszy raz widziała między jakimiś ludźmi taki magnetyzm. Chciała więcej! Jej serce przyspieszyło na ten widok! Co więc czuli ci dwaj? Oblizanie ust przez Olivera było zbyt sugestywne, chociaż sam chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. Powinna się ewakuować. Dźwięk telefonu wyprowadził ich wszystkich z równowagi.
            – Tak, Kate? – Wskazała dłonią słuchawkę i wyszła do kuchni. Wiedziała, że ją słyszą, ale zamierzała zachować pozory prywatnej rozmowy. – Będziesz chwilę przed seansem, no i? – Udała zirytowanie. – O, cholera. Oliver, która godzina? – Wychyliła się z kuchni.
            – Dziewiętnasta dwadzieścia.
            – Kate, ile mam czasu na odebranie tych biletów? Dwadzieścia minut? Dam znać czy się udało. Jeśli się spóźnię, może akurat uda się, że nikt nam nie wykupi miejsca. – Usłyszała odpowiedź. – Yhm. Ok. To lecę. Pa.
            Przeszła szybkim krokiem do przedpokoju, zgarnęła torebkę i ponownie weszła do salonu. Jednym ruchem ręki zgarnęła wszystkie zostawione na blacie rzeczy.
            – Co jest? – Zapytał Thomas.
            – Kate nie może odebrać biletów. Fakt, są zapłacone, ale prosili by odebrała je dwadzieścia minut przed rozpoczęciem seansu, więc muszę lecieć by zdążyć. – Ucałowała obu mężczyzn w policzki, pożegnała się szybko i nie oglądając za siebie wybiegła z mieszkania.
            – Czy ona zawsze jest taka postrzelona? – Oliver tylko uniósł lekko ramiona. Nie jego wina, że kobieta była aż tak spontaniczna. – Lubię ją za to. Samo patrzenie na nią dodaje energii.

            Wpakowanie talerzy, patelni i kubków po kolacji do zmywarki, nie zajęło Oliverowi dużo czasu. W tym czasie Thomas poszedł się myć. Po posprzątaniu kuchni, student rozścielił mężczyźnie łóżko, a sobie nadmuchał odkurzaczem materac i rozłożył na nim swoją pościel. Jak tylko weźmie prysznic, położy się do łóżka i pójdzie spać. Nie miał na nic siły.
            Gdy Tom wyszedł z kąpieli, starał się unikać go wzrokiem. Zdążył zauważyć płynące po jego ciele krople wody, przez zrobiło mu się cholernie gorąco. Nie czekając na reakcję Thomasa, wyminął go i wszedł do łazienki, zamykając za sobą drzwi na zamek. Nie był pewny, jakby zareagował, gdyby ten wszedł do pomieszczenia, gdy on brałby prysznic. Fakt był taki, że facet za bardzo na niego działał, nie tylko wyglądem, głosem, ale i charakterem. Chciałby go mieć dla siebie. Całego. I to go męczyło.
            Wykąpał się szybko i założył na siebie krótkie spodenki do spania. Umył zęby i wszedł do pokoju. Nie spodziewał się, że prawie wszystkie światła będą pogaszone. Paliła się tylko mała lampka nocna, która nadawała pokojowi lekko intymnej atmosfery.
            – Obejrzymy jakiś film? Mogę zrobić popcorn. – Thomas stał w kuchni z rękoma opartymi na nagiej klatce piersiowej. Oliver przełknął cicho ślinę. Już wczoraj mężczyzna na niego działał. To, co się teraz działo… Cholera. Nie czuł się z tym komfortowo.  – Wybacz, jest za gorąco na spanie w podkoszulku. – Czemu  nie mógł uwierzyć w jego niewinne kłamstewko? Fakt, było ciepło, ale chyba nie aż tak? Na dodatek, wzrok tymczasowego współlokatora… Zbyt sugestywny, aż parzył. Odwrócił, się udając, że go nie widzi i przygotował plecak, który powinien wziąć jutro do pracy. Przeszedł w stronę regału z książkami. Rano skończył jeden kryminał czytany tylko w ten sposób. Nie chciał marnować czasu, który poświęcał na dotarcie do celu. Przy okazji, mógł też zająć swoje myśli.
            – Możemy coś obejrzeć. Chyba jest za wcześnie na sen. – Była dopiero dwudziesta trzecia, a obaj chodzili spać dość późno. – Wybrałeś już coś? – Wyciągając książkę z półki, nie zauważył, jak Thomas do niego podchodzi. Powinien zrobić porządki, bo nie mógł znaleźć lektury, o której wiedział, że powinna leżeć gdzieś w pobliżu. Po znalezieniu jej podniósł się w końcu z klęczek, na których wylądował , gdy okazało się, że poszukiwana pozycja literacka znajduje się na samym dole. Gdy tylko się obrócił, został przyciągnięty w ramiona mężczyzny.
            – Tak, zdecydowałem się na coś. – Wypowiedź bruneta brzmiała dwuznacznie, a w jego głowie pojawiły się niepotrzebne obrazy roznegliżowanych ciał. Oliver nie był na tyle głupi, by się nie zorientować, o co mu chodzi.
            – Nie wiem, czy chcę wiedzieć na co. – Tom pozwolił mu dokończyć myśl i przycisnął swoje usta do jego. Ponownie zaskoczyło go to, że wargi mężczyzny są tak delikatne. Nie wiedział, czego innego się spodziewał. Ich usta idealnie do siebie pasowały. Czuł, jak dolna warga została zassana. Chwycił twarz Thomasa w dłonie, zaplatając przy okazji palce na jego włosach i przejął inicjatywę. Musnął językiem jego wargi, a gdy te się uchyliły, wślizgnął się pomiędzy nie śliskim organem. Przejechał delikatnie po jego policzkach od wewnętrznej strony, by zaraz potem pozwolić ich mięśniom kontynuować swój taniec się na narządzie partnera przyprawiło go o lekki zawrót głowy. Stanowczo poddawał się emocjom. Gdy jego dłoń spoczęła na pośladu partnera, został przyciśnięty mocniej do silnego ciała. Kontrola nad pocałunkiem, którą miał do tej pory, została mu odebrana.
            Pomimo tej elektryzującej sytuacji, cały czas zwracał uwagę na to, by noga Thomasa nie została uszkodzona. Pobudzenie, to jedno, ale chciał o niego dbać. Gdzieś podświadomie czuł, że lekarz źle zrobił. Nigdy nie słyszał o tym, by pacjenta pozostawiono bez gipsu, ale przecież nie miał wykształcenia medycznego, by się o to kłócić.
            – Nie myśl. – Głęboka zmarszczka na jego czole została delikatnie pogładzona kciukiem, a następnie muśnięta ustami. – Chodź na łóżko. – Praktycznie nie dotarł do niego komunikat Thomasa. Jego ciało zalewała fala gorąca, napięcie kumulowało się w członku, a  gest dał mu niepotrzebną nadzieję na bezpieczeństwo w ramionach mężczyzny. Słowa Toma można było dwojako zrozumieć, chociaż dotknięcie dłonią, które poczuł dało mu jasno do zrozumienia, co miał na myśli. Spodziewał się, że usiądą obok siebie, a nie, że zostanie popchnięty na posłanie i przygnieciony ciężarem Thomasa.
            – Jesteś tak cholernie seksowny. –  W odpowiedzi Oliver zarumienił się mocno. – A przy tym nie jesteś tego pewny. Nie widzisz w sobie tego, co ja dostrzegam. Podobasz mi się.  – Nim zdążył odpowiedzieć, jego wargi ponownie zostały przykryte przez drugie usta. Krew w jego żyłach zaczęła szybciej płynąć. Jego oddech stał się bardziej urwany, a biodra co jakiś czas poruszały się do góry. Oliver rozchylił lekko nogi, by Thomas mógł się znaleźć między nimi. Na razie tylko tyle, by mieściło się między nimi jego jedno udo, później zdecyduje czy chce czegoś więcej. Na razie tak było przyjemnie. Delikatny nacisk na jądra spowodował przepłynięcie prądów po całym ciele.
            – Co ty ze mną robisz? – Cichy jęk wydostał się z jego ust. – Nie wiem, czy tego chcę. – Thomas zatrzymał się i spojrzał mu w oczy.
            – To twoja decyzja. Możemy przerwać w każdej chwili. I uwierz, że nie są to tylko puste słowa. – Został opacznie zrozumiany, ale nie zamierzał tego tłumaczyć. Oliver podniósł się lekko i zarzucił ręce na kark Thomasa. Dłonie mężczyzny krążyły delikatnie po ciele, nie naciskał jednak na kochanka. Rozluźniało się całe jego ciało i mięśnie budowały piękne napięcie. Sytuacja sprawiła, że dotyk, który otrzymywał rozgrzewał, był czysto erotyczny. Musiał się zacząć delikatnie ocierać! Tylko trochę…
            Thomas uśmiechnął się przy szyi studenta. Był słodko niewprawny w braniu swojej rozkoszy. Tak jak obiecał, nie zamierzał na nic naciskać, jednak czuł, jak ciało chłopka rozpala się, oddech staje się cięższy i płytszy. Biodra ocierające się o jego udo, co chwilę przesyłały dreszcze wzdłuż jego kręgosłupa. Był podniecony, ale nie zamierzał tego na razie ujawniać. Liznął tętnice na szyi Olivera, by zaraz potem przenieść usta na jego grdykę. Całował ją delikatnie i lizał.
            – O chollleeraaa. – Wargami zassał skórę pomiędzy obojczykiem, a wcześniej pieszczonym miejscem. Dzięki temu powstała mała malinka, a biodra studenta uderzyły mocniej o jego udo. Zaraz potem miał już swobodny dostęp do ciała kochanka. Nie czekając na jego reakcję, podniósł się i rozebrał do naga. Po cichym pomieszczeniu rozszedł się głośny dźwięk przełykanej śliny.
            – Chcesz się wycofać? – Nie zamierzał później tracić czasu na rozbieranie. Delikatne pokręcenie głową pozwoliło mu działać dalej. Sięgnął do spodenek Oliego i ściągnął je z niego. Student zareagował instynktownie, zakrywając genitalia jedną ręką. Mimo dość szybkiego ruchu, mógł zobaczyć śliską główkę pokrytą preejakulatem. Oliver to zauważył, a rumieniec na jego policzkach pogłębił się.
            – Nie rób tego. – Wyszeptał i chwycił dłoń studenta, kierując ją sobie do ust. Pocałował lekko i zlizał mokrą kropelkę, która znalazła się na nadgarstku. – Jesteś cholernie męski i seksowny. – Czuł potrzebę komplementowania chłopaka. Widział też uznanie w jego oczach, który jednak milczał jak zaklęty.
            Nie zamierzał wspominać o lekko rwącym bólu w nodze. Na razie był do opanowania, chociaż rozkosz płynąca po całym ciele go nie hamowała. Ponownie umieścił się między rozchylonymi już udami i sięgnął do ust młodszego mężczyzny. Jego pośladki zostały objęte i ściśnięte, a on potarł swoją erekcją o ciało chłopaka. Nie spodziewał się aż takiej odwagi. Zdążył wychwycić to, czego Oliver mu nie powiedział. Nigdy z nikim nie był. Widział tą specyficzną nieporadność, niepewność. To z kolei powodowało u niego zrozumienie i jeszcze głębszy szacunek.
            – Och. – Wyrwał się mu się jęk. Cholera. Thomas działał szybko. Zassana wcześniej skóra na obojczyku została teraz ponownie lekko podgryziona, a ciało napięło się jak struna. – Kurwa. – Jego biodra potrzebowały tarcia, chciał dotyku dłoni mężczyzny na swoim fiucie. Był tak pobudzony, że najchętniej już by doszedł. A zarazem coś go blokowało.
            Mokry język przesunął się po sutku. Chłodne powietrze wydobywające się spomiędzy warg Toma spowodowało lekkie wygięcie kręgosłupa, jednak usta, które znalazły się zaraz potem na lekko uniesionej brodawce wywołały z głębi jego gardła ochrypły okrzyk. Miał mętlik w głowie. Czuł się, jak pod wpływem jakiegoś narkotyku i gdyby tego było mało, w głowie nie pojawiało mu się nic innego, jak coraz odważniejsze sceny z mężczyzną nad nim. Emocje rozsadzały ciało, czuł ucisk w klatce piersiowej i zastanawiał się, czy w młodym wieku może dostać zawału?
            – Przestań myśleć. – Te słowa brzmiały jak przyjemna groźba. Cholera, że co?! To nie powinno być przyjemne!
            – Jest mi… Och. – Thomas potarł kciukiem główkę, rozcierając pierwsze krople spermy. Głowa mężczyzny obniżała się coraz bardziej na jego torsie. Jak mógł mieć strefę erogenną na żebrach? To było w ogóle możliwe? – Rób tak jeszcze. Proszęęęęęęe. – Kolejne ciche jęknięcie wydobyło się z jego krtani.
            Obserwowanie tego, jak chłopak się wije, było miłe. Polizanie żeber okazało się dobrym pomysłem, chociaż nie spodziewał się aż tak gwałtownej reakcji. Pod jego palcem wypłynęły kolejne krople spermy, a on omijając pępek, skierował się ustami do główki penisa studenta.
            – Nie musisz… – Dalsze słowa utonęły w głębokim jęku Olivera i lekkim trzeszczeniu sprężyn narożnika. Jego ciało wiło się po łóżku, a głowa i kręgosłup co rusz wyginały się do tyłu. Włosy Thomasa zostały chwycone w mocny uścisk, jednakże nadal miał swobodę ruchów.
            Zassał do ust główkę, nie bawiąc się w większe subtelności. Zrobi to za chwilę. Chciał spróbować spermy młodszego mężczyzny. Wiedział, że za chwile dojdzie, dlatego też zaczął dłonią bawić się jądrami studenta. Lizał i ssał jego penisa, biorąc go głębiej w usta. Uderzenie w tył gardła okazało się granicą, której nie zamierzał przekroczyć. Owinął delikatnie język na fiucie Olivera, tyle, na ile był w stanie.
            – Zaraz… dojdę. – Dopiero teraz mógł przeciągnąć jego agonię. Podniósł głowę i wysunął penisa z warg. Przesunął językiem po całej długości erekcji, by na sam koniec obwinąć go poniżej główki. Złożył krótki pocałunek u podstawy i skierował się ku jądrom. Nie zamierzał się jednak nimi długo zajmować. – Proszę, nie… – Uśmiechnął się lekko wiedząc, że spodobało mu się to uczucie. Czyżby nikt mu nigdy nie obciągał?
            – Masz żel? – Lekko spanikowane spojrzenie Olivera dało mu jasno do zrozumienia, że nie ma co na to liczyć. Cholera, po jego reakcjach wiedział, że nigdy z nikim nie był, a jeszcze się głupio pyta. Będzie musiał coś wymyślić, żeby go za bardzo nie zabolało. – Ssij je. – Na razie musiało wystarczyć. Nie spodziewał się, że aż tak rozbije się to po jego ciele. Drugą dłoń skierował erekcję Olivera by skutecznie ukrócić jego myśli. – Starczy. Poczekaj chwilę, dotykaj się. – Starając się nie opierać za mocno na chorej nodze, poszedł do łazienki i wziął do ręki oliwkę dla dzieci. Zauważył, że młody mężczyzna stosuje ją na fragment przesuszonej skóry, chociaż działało to tylko przez chwilę. W tej sytuacji, okazało się to idealnym rozwiązaniem.
            Widok Olivera z przymkniętymi oczami, czerwonymi i opuchniętymi wargami, który robił sobie dobrze, na zawsze wyryje mu się w pamięci. Jego kochanek był tak ponętny, że aż zakręciło mu się w głowie. Czym prędzej ruszył w stronę Oliego, sam się po drodze dotykając.
            Odtrącił delikatnie dłoń, niczego niespodziewającego się mężczyzny i przycisnął usta do główki jego fiuta. Polizał ją, by zaraz potem zassać się delikatnie. Obniżył bardziej głowę.
            – Ugh. – Pokochał jego jęki od pierwszego usłyszenia. Zassał delikatnie policzki i ruszył głową, obciągając mu. Na ile był w stanie, lizał go i ssał w swoich ustach, przy każdym ruchu głowy, obniżając się jeszcze bardziej. Główka erekcji młodszego mężczyzny ponownie dotknęła tylnych ścianek jego gardła wraz i dopiero teraz poczuł, ile kropelek preejakulatu wydostało się z tego ponętnego fiuta. Przełknął delikatnie i zassał ponownie policzki. Nim się zorientował, gardło zostało zalane gorącą spermą, a krzyk Olivera utonął w poduszce.
            Student dyszał w materiał, próbując ukryć swój stan. Trząsł się na całym ciele, a dalsze pieszczot Thomasa na penisie, nie pozwalały mu odpuścić. Jego erekcja była cholernie wrażliwa, a mężczyzna nie pozwalał jej opaść. Dotyk palca na rozetce mięśni, zaskoczył go. Mimo chęci zaciśnięcia się, starał się powstrzymać ten odruch. Czuł się lekko zaspany i przytłumiony. Umysł chciał odlecieć w krainę Morfeusza, a mężczyzna mu na to nie pozwalał.
            – Zimne. – Jęknął trochę zły na wtargnięcie w jego ciało chłodnego palca. Na początku, był to ledwie opuszek muskający wewnętrzny krąg mięśni, jednak zaraz po tym, jak Tom wyczuł, że nie zaciska się na nim, pchnął go bardziej do przodu. Nim się obejrzał, miał w swoim tyłku dwa palce, które sukcesywnie go rozciągały.
            – Nie spinaj się. – Górujący nad nim mężczyzna usiadł na nogach i podciągnął na nie jego biodra. Jego erekcja wciąż była w stanie gotowości.
            – Chcę… – Nie wiedział jak to powiedzieć. O co dokładnie prosił? Mimo to został zrozumiany i już po chwili stał okrakiem nad głową Thomasa. Tego oczekiwał. Chociaż w trochę innej konfiguracji. Wiedział jednak, że jego kochanek potrzebował czasu na przygotowanie go. Obniżył swoją głowę i zassał się na główce erekcji mężczyzny.
            – O kur… – Brunet przerwał w połowie przekleństwo i jęknął głośno. Usta Olivera były w sam raz do obciągania. Robił to nieśmiało, ale z wprawą, o którą by go nie podejrzewał. Mimo to musiał się skupić na przygotowaniu. Tym razem już trzy palce mieściły się w ciele chłopaka, a on odnalazł to czego tak bardzo chciał. Uderzył lekko opuszkiem palca w splot nerwów, a ciało Olivera wygięło się do przodu. Szybkie dyszenie tylko go nakręciło. Co rusz muskał ten wrażliwy punkt w ciele chłopaka.
            – Przestań. Zaraz znów dojdę. A chcę z …och. Z tobą w środku. Aach. – Długi jęk rozniósł się po pomieszczeniu.
            Po tym, jak ciało studenta się rozluźniło, a on wysunął z niego palce przesunął sobie jego tyły bliżej twarzy i polizał rozciągniętą dziurkę. Zaraz potem przerwał tą krótką czynność i obrócił ciało młodszego mężczyzny tak, by mieć do niego całkowity dostęp. Przywarł do jego ust, w tym czasie rozcierając odrobinę oliwki na swojej erekcji. Nie zamierzał pytać chłopaka o to, jak woli być wzięty. Chciał widzieć jego twarz rozciągniętą w rozkoszy, słyszeć jego jęki i patrzeć mu w oczy, gdy będzie dochodził. Fiut w jego ręce trochę urósł.
            Nie zamierzał jednak tak łatwo poddawać się pragnieniu. Podsunął pod biodra Olivera poduszkę i dopiero wtedy przyłożył główkę penisa do jego dziurki. Wstrzymał się jednak z  inwazją na tak delikatnie miejsce i raz po raz dotykał wrażliwego wejścia. Oliver miał zresztą czas na to by zaprotestować na jego działania. Zrozumiałby to, chociaż ciężko by mu było teraz się wycofać. Dopiero po tym jak ciało mężczyzny się rozluźniło, pchnął lekko.
            Mięśnie, które go otoczyły, skutecznie wyparły mu z głowy jakiekolwiek myśli prócz jednej. Nie mógł teraz dojść. Głowa opadła mu na klatkę piersiową i musiał zacisnąć mocno zęby, by nie pchnąć do przodu.
            – Okej? –Kiwnięcie głową dało mu możliwość dalszego działania. Nachylając się nad Oliverem, wchodził coraz dalej. Gdy tylko czuł blokadę mięśni kochanka, przestawał na tyle by dać mu czas się rozluźnić, a w tym czasie pieścił jego ciało. Wiedział, że jest to bardzo ważne, zapewniające komfort, bezpieczeństwo. Czuł się, jakby był na dość wyrafinowanych torturach. Nie mógł się ani wycofać, ani pchnąć do przodu. Sądził, że trwa to całą wieczność, chociaż całość nie przekroczył dwóch minut.
            – Daj mi chwilę. – Zamierzał posłuchać prośby wyszeptanej lekko drżącym głosem. Wiedział jednak, co skutecznie odciągnie myśli Olivera od tego, co się dzieje. Skierował swoją dłoń na penisa studenta i zaczął nią intensywnie poruszać.
            Czuł się dziwnie. Było mu przyjemnie, chociaż trochę go bolało. Wiedział jednak, że to przez jego niską tolerancję bólu. Niestety rzecz nieunikniona. Skupił się na oddychaniu by nie dopuszczać do siebie natrętnych myśli. Nie spodziewał się, że tak szybko zdoła się rozluźnić, chociaż dłoń Thomasa sunąca po jego penisie, skutecznie mu to umożliwiła. Na dodatek, sam skupiał się na oddechu i starał się to uczynić. Ruszył delikatnie biodrami, wbijając w siebie głębiej erekcję mężczyzny. Jęknął gwałtownie, a usta zostały przykryte przez drugie wargi.
            Jego kochanek nie był delikatny, chociaż to dobrze, bo nie tego oczekiwał. Na początku, pchnięcia, które dawał Oliverowi odznaczały się dość wolnym tempem. Gdy tylko zobaczył milczącą aprobatę ze strony chłopaka, zaczął poruszać się szybciej, a zarazem płycej. W pomieszczeniu słychać było, jak jedne biodra uderzają o drugie oraz ciche posapywanie. Wydobywające się co jakiś czas z ich ust jęki dodawały jeszcze większej pikanterii.
Wydawało mu się, że jest osaczony ciałem Thomasa. Czuł go wewnątrz siebie, do tego był przyciśnięty na całej długości  ciała i całowany. Dłonie mężczyzny znalazły sobie miejsca na pośladkach, dając Tomowi całkowitą kontrolę nad tym co robili. A on z przyjemnością to wykorzystywał. Ruszał jego biodrami jak chciał, oprócz tego ciągle rozszerzając dziurkę. Przez kręgosłup co rusz przebiegały dreszcze i skupiały się w jądrach, paląc żywym ogniem.
            – Dojdź dla mnie. – Poczuł rękę na swoim penisie pieszczącą go intensywnie. Jego usta zostały uwolnione, a dzięki temu jęczał tyle, ile mu się podobało. Jego nogi oplotły biodra Thomasa, dociskając go mocniej do siebie. Lekkie ściśnięcie jąder posłało po całym jego ciele fale kojącej ulgi, a biała ciecz wypłynęła z główki penisa. Nie wiedział, że wydał przy tym ochrypły okrzyk. Zaraz potem poczuł w ciele gorącą spermę Thomasa, szepczącego mu do ucha jego imię. Był zmęczony, tak cholernie, że oczy zaczęły same mu się kleić.

            Zanim jednak zasnął, poczuł na wargach kolejny ciepły pocałunek, a jego zamroczony umysł zarejestrował ostatnie słowa wypowiedziane tego dnia. Śpij. 

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 15

Rozdział 15
            Oliver nawet nie wiedział, kiedy zasnął w ramionach Thomasa. Nie spodziewał się, że gdy się obudzi, będzie mu zarazem ciepło i zimno. Gorąco wciąż buchało z ciała Thomasa, natomiast chłód, nieprzykrytego niczym ciała, był tym, co go obudziło. Jęknął cicho, chciało mu się sikać i był cholernie głodny. Nie zamierzał się jednak na razie ruszać, tym bardziej, że jego kochanek nadal trzymał go w ramionach. Musiał przemyśleć wszystko co się stało.
Rzadko kiedy aż tak poddawał się emocjom. Co z tego, że spotykał się do tej pory z dwoma facetami. Nie był to długi okres czasu i jakoś nie potrafił na to spoglądać z perspektywy związku. Dla niego były to zwykłe, towarzyskie spotkania, które niczego do jego życia nie wnosiły. Zmarszczył lekko nos. Nie wiedział, jak ma się teraz zachować. Czy powinien zejść z Thomasa czy raczej dalej się nie ruszać? Na szczęście mężczyzna wybawił go od tej trudnej decyzji, budząc się i przecierając oczy lekko,jedną ręką.
– Dzień dobry – Zachrypnięty i zaspany głos kochanka wywołał w jego ciele dziwne rewolucje. Tak nie powinno być! – Słodkie rumieńce. – Nie będzie zaprzeczał, że nie jest słodki, bo i tak nic tym nie wskóra.
– Hej. – Nie spodziewał się tego lekkiego pocałunku złożonego na wargach. Serce drgnęło mu lekko. – Już z ciebie wstanę, tylko muszę… – Oliver zaczął się niezgrabnie gramolić z ciała partnera, by go już nie obciążać. Poczuł się skrępowany, uświadamiając sobie swoją nagość, a także widząc poranną erekcję Thomasa, zresztą było to po nim doskonale widać.
– Nie wstydź się. Przecież to normalne. – Widział, jak ręka Thomasa sięga do jego policzka. Powinien był się w nią wtulić, a mimo to ją odtrącił i wstał. Już dawno nie czuł się aż tak zażenowany. Uświadomił sobie swoje pragnienia i nie do końca sprawiło mu to satysfakcję. Był przerażony. Bardzo.
Nie odwracając się w stronę mężczyzny, udał się do łazienki wziąć szybki prysznic. Nawet nie wiedział, kiedy wczoraj zasnął. Tak, jakby ktoś nagle zgasił światło w jego umyśle. Co chwilę blokował myśli o dłoniach Toma na jego ciele, o tym jak sprawiał mu rozkosz i jak sam robił to samo. Jego policzki miał kolor karminu,gdy przeglądał się w lustrze i nie podobało mu się to.
Co teraz powinien zrobić? Odkręcił kurek z lodowatą wodą. Jego ciało automatycznie zareagowało wstrząsem i gęsią skórką. Całe gorąco zaczęło z niego schodzić, a myśli spowolniły swój bieg. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien odkręcać teraz gorącej wody, dlatego też uregulował ją tak, by była ciepława. Dopiero po dokonaniu tego zabiegu mógł skupić się na tym, na czym powinien.
Zastanawiał się, jak powinien teraz zachowywać się w stosunku do mężczyzny. To co zrobili… Zmieniało wszystko. Nie chciał być zakochany. Nie teraz. Przecież miał jeszcze na to czas. Na dodatek, prawie nic o nim nie wiedział. Co innego, gdyby znał jego rodzinę, przeszłość, przyjaciół. Nawet w tym ich potencjalny związek był niestandardowy.
Czy naprawdę nie mógł trafić na zwykłego, nudnego mężczyznę? Który nie ma żadnych problemów z pamięcią? Może powinien zainwestować w lecytynę. Sam parsknął na ten pomysł. Chociaż w gruncie rzeczy nie był taki zły. A co, jeśli Thomas okaże się jakimś socjopatą albo co gorsza psychopatą? Z drugiej strony, nie mógł nim być, bo odczuwał przyjemność z jego delikatnego dotyku. Kurwa! O czym on myśli! Stanowczo powinien przeczytać jakąś książkę psychologiczną – przynajmniej minęłyby mu te wszystkie niepotrzebne myśli.
Kończąc prysznic, zorientował się, że nie wziął żadnych rzeczy z pokoju. Obwinął się więc ręcznikiem i zaraz po tym jak się osuszył, wyszedł na ponowne spotkanie mężczyzny. Ten leżał już pod kocem, z nogą w gipsie na poduszkach i pochrapywał lekko. On sam mógł odetchnąć z ulgą i wziąć szybko swoje rzeczy. Nie zamykając się już w łazience, wciągnął na biodra bokserki, a następnie spodnie. Na sam koniec poszedł psiknąć się dezodorantem i nałożył czarną koszulkę. Nie chciało mu się na razie szukać skarpetek, a chodzenie po przyjemnie chłodnej podłodze było tym, czego potrzebował.
Poruszając się niezwykle cicho, wszedł do kuchni i włączył ekspres do kawy. Zaraz potem wyciągnął chleb z wczoraj i wziął masło z blatu po przeciwnej stronie pomieszczenia. Z szuflady wyciągnął nóż i dwa widelczyki by po wykonaniu tej czynności otworzyć lodówkę. Znalazł w niej wszystko, czego potrzebował. Ser, szynkę, pomidory, ogórki i jajka. Te ostatnie umieścił zaraz przy kuchence, zaraz potem wyciągnął z półki mały garnek, nalać do niego wody i położyć na płycie gazowej. Podłączył ogień jednym, krótkim ruchem i zabrał się za krojenie sera. Jakoś nie lubił pakowanego sera z hipermarketu. Wydawało mu się, że ma trochę inny smak niż zapamiętał, dlatego też zawsze sam się tym zajmował. Natomiast z kupnem krojonej szynki nie miał problemu. Nienawidził się z nią użerać i uważał, że kroi się ją gorzej niż pierwszy składnik kanapek. Wiedział, że to dość dziwne, ale uwielbiał kłaść na kanapki najpierw ser, a potem dopiero szynkę. Smak masła w połączeniu z wędliną nie smakował mu. Jadł tak, kiedy musiał. Jeśli miał jednak wybór, robił to po swojemu. Po przygotowaniu odpowiedniej ilości kanapek posmarowanych masłem zaczął rozkładać to, co już miał. Nie bawił się w dzielenie kromek na pół. I tak, będą jedli te same składniki na każdej kanapce, więc nie zamierzał tego robić. Na sam koniec pokroił ogórek i pomidor, układając je na talerzykach. Nienawidził pomidorów, natomiast Thomas je uwielbiał, dlatego też postanowił podzielić im po równo. Każdy mógł wybrać to, co wyląduje na jego kanapce. Po ugotowaniu się jajek obrał je szybko i sprawnie, po czym pokroił w plasterki. Położył na kanapkach i doprawił lekko solą i pieprzem. Na sam koniec zrobił kawę taką, jaką obaj lubili i wyłożył to wszystko na stół.
Miał iść budzić Thomasa, jednak ten właśnie wstawał. Nawet tego nie zarejestrował. Czasami mu się to zdarzało – uciekanie myślami gdzieś w dal i nie zwracanie uwagi na to, co się wokół niego dzieje.
– Wyspałeś się? – Zapytał lekko drżącym głosem. Odchrząknął. – Wybacz, trochę boli mnie gardło. – Co zresztą było prawdą, ale nie zamierzał się tym teraz przejmować.
– Tak, dziękuję. Jak uciekłeś, musiałem się przykryć. – Thomas dokuśtykał do Olivera i przyciągnął go w swoje ramiona. Czuł, jak chłopak się spina i blokuje. Nie wiedział jednak czemu. Czyżby nie lubił czułości? Pocałował go lekko w skroń by zaraz potem trącić ją lekko nosem. – Ładnie pachniesz. Świeżym mydłem. Lubię ten zapach. – Słyszał, jak Oliver wstrzymał na chwilę oddech, by po chwili odetchnąć głębiej. – Coś się stało?
– Nie. Chyba będę chory. – Nie potrafił nic więcej powiedzieć. I widział, jak student psychicznie się od niego odsuwa. Coś się za tym kryło, a on jeszcze nie wiedział co. Tę chwilę czułości przerwał im telefon Olivera.
– Tak, słucham? – Poważna mina młodszego mężczyzny nie świadczyła o niczym dobrym. – Oczywiście. Tak. – Krótkie potakiwania co jakiś czas rozchodziły się w pomieszczeniu. – Oczywiście, będę o jedenastej trzydzieści na spotkaniu. Nie ma problemu. – Oliver obrócił się w stronę okna i zmierzwił lekko włosy.
– Powiesz mi, kto do ciebie dzwonił czy nie masz na to ochoty? –Thomas czuł dystans między nimi. Oliver się dziwnie wyizolował na tak małej powierzchni i nie podobało mu się to.
– Mam rozmowę o pracę. Wybacz. Muszę się przyszykować i wyprasować białą koszulę. – Nie patrząc na niego, ruszył z powrotem do pokoju i wyciągnął z za regału deskę do prasowania. Po chwili stał z żelazkiem i jedną ze swoich białych koszul w ręce.
– Oliver. Nie podoba mi się to, jak się zachowujesz. – Nie zamierzał na to reagować. Mógł robić, co chciał. Był u siebie, a czuł się jak obcy człowiek. – Mówię do ciebie!
– To sobie, kurwa, mów. Ja mam ważne rzeczy na głowie, a nie przejmowanie się tym, że coś ci, do kurwy nędzy, nie pasuje! Pierdol się!
Chyba ich obu to zaskoczyło. Wyładowanie wściekłości Olivera było krótkie, jednak treściwe.  Na dodatek, student położył z taką siłą żelazko na desce do prasowania, że spadło z niej i coś wewnątrz musiało nie wytrzymać upadku z wysokości. Po włączeniu do prądu zaczęło się intensywnie dymić i nie chciało grzać.
- Pięknie, kurwa! Tego mi jeszcze brakowało. – Thomas stał osłupiały. Widać, że Oliver był wściekły, miotał się, jakby był uwięziony w klatce. – W czym ja teraz pójdę na tę jebaną rozmowę kwalifikacyjną? – Zerknął z ukosa na mężczyznę stojącego tam, gdzie go zostawił. Thomas nawet nie był świadom tego, jak mocno marszy brwi, skóra na jego czole się pofałdowała i odsłoniła głębokie zmarszczki. Mięsień na boku szczęki drgał nerwowo. Wkurwił go i doskonale o tym wiedział, ale nie chciał by Tom wtrącał mu się w życie. Za jakiś czas odejdzie, wróci do rodziny, a on będzie musiał radzić sobie sam. Lepiej dla niego, że już teraz go odrzuci. Poboli i przestanie. Mogą drzeć koty, ale on to wytrzyma. Bo nic go tak nie przerażało, jak złamane serce. Otworzył szafę, sięgnął po pierwszą lepszą wyprasowaną koszulę, ubrał ją na siebie i trzaskając drzwiami, wyszedł. Nie zamierzał oglądać się przez ramię i obserwować reakcji Thomasa. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Czyż nie tak zawsze powtarzała jego mama?

***

            Tak jak przypuszczał Thomas, student nie pojawił się w domu, dopóki nie skończył pracy, czyli przybył po godzinie dwudziestej trzeciej. On sam był podenerwowany cały dzień i nie mógł sobie znaleźć miejsca. Wkurwiało go to, jak zachowywał się student i najchętniej by coś rozwalił. A tak to zostało mu samo rzucanie poduszką o ścianę, bądź walenie nią w narożnik. Nie mógł się wyżyć. Najchętniej by komuś walnął. Leżenie w łóżku tylko jeszcze bardziej go frustrowało. Chciał zobaczyć tego upartego dupka i się z nim rozmówić. Wyjaśnić, dlaczego chciał z nim porozmawiać. Wyszło zupełnie inaczej niż chciał i oczekiwał.
 Jutro miał iść na dwunastą do lekarza i nie wiedział, czy Oliver będzie miał w tym czasie wolne. Niby wspominał coś o jakimś koledze, który się za niego pojawi, ale nie był pewny co do powodzenia tego przedsięwzięcia.
Męczył go także pewien obraz. Dosłownie. Nie mógł sobie przypomnieć, gdzie on wisiał, wiedział jednak, że był niezwykle ważny. Portret baletnicy pochylającej się przy słupku do ćwiczeń. Wiedział, że przedstawiał dorosłą kobietę, ubraną w czarny strój. Cholera, co to znaczyło? Oliver nawet już go nie pytał o wspomnienia. Czyżby wszystko się kończyło niż miało czas się zacząć?


***

            Tej nocy ponownie spali osobno. Thomas na łóżku, a Oliver na materacu. Student pół nocy rzucał się po posłaniu, przez co zaburzał sen drugiego mężczyzny. Obaj męczyli się tak w ciszy do czwartej nad ranem, kiedy to w końcu zmógł ich zacny Morfeusz do swej krainy.
Następnego dnia, obaj wstali w lekko nieprzyjemnym humorze, jakby to zironizowała Lilly. Warczeli na siebie nawzajem, utrudniając sobie życie. Tym razem, to Thomas przygotował śniadanie mimo uporu Olivera, żeby było inaczej. Nie zamierzał jednak pobłażać temu chłopaczkowi i pozwalać mu się tak rządzić. Nawet w jego własnym mieszkaniu. Chciał mu pokazać, że można inaczej, a ten uparciuch nie chciał do siebie dopuścić tej myśli.
            Nierozładowana złość dnia poprzedniego oraz zmęczenie powodowało wewnętrzną burzę w ich umysłach oraz ciężką atmosferę w pomieszczeniu, w którym obaj przebywali.
            Po dziesiątej zaczęli się szykować do wyjścia. Oliver pomógł Thomasowi się umyć przed wizytą u specjalisty, chociaż mocno przy tym zaciskał usta, a jego oczy biły piorunami. Gdy tylko skończyli, zamówili taksówkę i zeszli powoli na dół, by zdążyć na wizytę. Zawsze lepiej było być wcześniej i poczekać niż martwić się, że się nie zdąży. Dlatego też Oliver wziął ze sobą pocketową wersję książki, o wiele łatwiej było mu taką czytać, niż gdyby miał ze sobą tachać jakąś powieść o normalnych wymiarach i nie tak lekką. Mimo iż nie przepadał za takimi książkami, lubił je posiadać na wypadek takich sytuacji jak ta. Gdy czasem zdarzało mu się gdzieś wyjeżdżać, także zabierał ze sobą mniejszą wersję „oryginału”. To samo zrobił Thomas. Naśladując Olivera, wyciągnął z jego półki książkę z zamiarem czytania jej w poczekalni. Przynajmniej nie będzie się tak stresował.
            Zastanawiało go jednak to czy, gdy już będą w szpitalu, student będzie mu pomagał. Widział przecież, że nie był teraz do tego chętny i najchętniej, to by sobie poszedł. Nie zostawił go jednak z obowiązku. Sam chciał się podjąć opieki, dlatego też nie zamierzał teraz zmieniać zdania. Mógł przecież to zrobić. Wydawało mu się jednak, że dobre wychowanie młodszego mężczyzny nie pozwalało mu na taki zabieg. Ta sytuacja mu ciążyła. Już nie chodziło o sam fakt przebywania razem na tak małej powierzchni, ale także tego, że… No cóż. Był utrzymankiem, a Oli miał cholernie drogie studia do zapłacenia. Pewnie dlatego szukał drugiej pracy.
            Po pewnym czasie, znaleźli się w poczekalni przed gabinetem lekarza. Ludzi było dość sporo, wszystkie miejsca pozajmowane. Nie każdy człowiek, znajdujący się w pomieszczeniu, miał uszkodzoną kończę. Niektórzy byli zdrowi jak ryby, a jednak nie ustąpili mu miejsca. Mógł stać. Jasne, ale lekarz tego nie zalecał. Poza tym cały ciężar ciała spoczywał na drugiej nodze, co mocno ją przeciążało.
            Oliver podszedł do pewnej kobiety i poprosił o ustąpienie miejsca, wskazując palcem swojego „przyjaciela”. Babsztyl obrzucił go wkurzonym spojrzeniem i stwierdził, że trzeba było przyjść wcześniej, by sobie je zająć, a poza tym nie uszkadzać nogi, to by nie narzekał. Wydawało mu się, że za chwilę Oliego szlag trafi, a przy okazji zabije babsko spojrzeniem, jednakże opanował się i odwrócił do niego. W tym samym czasie, podniósł się jakiś siedemnastolatek z ręką w gipsie i ustąpił mu miejsca. Podziękował z uśmiechem i pokuśtykał na wolne krzesełko. Nastolatek stwierdził, że on ma zdrowe nogi, więc nic mu się nie stanie, jak trochę postoi, a przy takiej ilości ludzi, z jego nogą, mogłoby być ciężko. Wbrew pozorom, część ludzi bardzo szybko przeszło przez gabinet lekarza. Były to zwykłe kontrole czy wszystko wyglądało dobrze, przez co nie zajmowały one dużo czasu. Fakt był jednak taki, że siedzieli tam dwie i pół godziny, zanim mogli wejść do średniej wielkości sali.
            Nie czekając na lekarza, pielęgniarka zaczęła nacinać Thomasowi gips. Mężczyzna przymknął mocno oczy, gdy zimny metal dotknął jego skóry. Na widok wielkich, ostrych nożyczek skóra mu cierpła. A co, jeśli go jakoś uszkodzą?! Przecież rany po takim narzędziu tortur będą okropne. Nie jego wina, że nienawidził szpitali, a jak widział pigułę z takim przyrządem w ręce, to zastanawiał się czy przeżyje.
            Oliver zobaczył strach wypisany na twarzy mężczyzny i podszedł do niego, by pozwolić mu ścisnąć swoją rękę. Po chwili, zastanawiał się czy wyjdzie stąd bez gipsu, bo jak jeszcze trochę Tom będzie mu tak ściskał rękę, to mu wszystkie kości pogruchocze. Na szczęście, starsza kobieta była zaprzyjaźniona z ostrym narzędziem i nie wyrządziła jego kochankowi żadnej krzywdy.
            – Już. Możesz otworzyć oczy i puścić moją rękę. – Cała postawa Thomasa wskazywała na większe rozluźnienie niż przed chwilą, a jego dłoń została rozmasowana palcami, które jeszcze minutę wcześniej prawie ją zmiażdżyły.
            – Przepraszam. Chyba będziesz miał siniaka. – Oliver spojrzał na swoją lekko siną dłoń. O tym to jeszcze nie słyszał. Siniak na dłoni.
            – Nie przejmuj się. Ważne, że się nie boisz. – Ale więcej ręki mu nie zamierzał podawać. Nie chciał mieć jej jeszcze amputowanej.
            Po odczekaniu kolejnych dziesięciu minut w gabinecie, wszedł do nich doktor. Przywitał się i poprosił o ostatnie zdjęcie rentgenowskie. Po obejrzeniu go, wypisał skierowanie na kolejne. Złamanie było o tyle małe, że istniała duża szansa szybkiego wygojenia. Niestety, żeby to osądzić potrzebował zobaczyć stan kości w dniu wizyty. Dzięki temu, będą mogli przewidzieć, ile mniej więcej zajmie wyleczenie Thomasa.
          Oliver pomógł usiąść partnerowi na wózku, by po chwili krążenia po korytarzach, dostać się w końcu do pracowni zdjęć. Musieli odczekać jakiś czas, ponieważ przed nimi znajdowały się cztery osoby do rentgena. Na szczęście, nikt, kto był u tego samego lekarza.
            Po wykonaniu zdjęcia i odczekaniu dziesięciu minut na jego wywołanie, ponownie udali się pod drzwi gabinetu lekarskiego. Mieli pozwolenie by wejść bez kolejki, jednakże na szczęście nie musieli z niego korzystać. Oprócz nich, na korytarzu, znajdował się jeszcze jeden facet, który tylko na kogoś czekał. Jak się okazało, na partnerkę znajdującą się w gabinecie obok, a oni nie musieli w ogóle czekać. Oliver zapukał do drzwi i je uchylił. Zostali ponownie zaproszeni do gabinetu, a lekarz spojrzał na dwa zdjęcia, które otrzymał od studenta. 
            Thomas patrzył na dwa, prawie takie same ciemne obrazy. Pęknięcie na jego kości troszkę się zmniejszyło, co go niezmiernie zaskoczyło. Ostatnio, lekarz mówił coś o sześciu do ośmiu miesięcy leżenia.
            – Panowie. Nie jest źle. Kość się nadlewa. Przypuszczam, że to kwestia miesiąca, maksymalnie dwóch, jak będzie pan już mógł poruszać się bez gipsu. Czy mógłbym prosić, by pan wstał i stanął o kulach, stawiając nogę na ziemi. Tak, na prosto. – Doktor, nie dotykając Thomasa, obserwował jego mięśnie. – Przepiszę panu nową dawkę leków przeciwzakrzepowych. W sumie, mogę wypisać dwie recepty, ale proszę drugą zrealizować po zużyciu zastrzyków z pierwszej. Proszę o dane. – Brunet popatrzył na Olivera. Zastanawiał się jak to rozwiązać. Lekarz powinien mieć chyba jakąś adnotację.
            – Panie doktorze, on nie pamięta swoich danych, więc nie może ich panu podać. Ma amnezję, co jest zresztą wypisane w jego kartotece. Może pan jednak wypisać leki na mnie. – Doktor spojrzał na nich. Nie powinien tego robić, ale miał przed sobą młodych ludzi. Zapewne niekoniecznie mieli pieniądze by zapłacić za leki, które nie zostaną poddane refundacji. O ile w szpitalnej aptece zostało zgłoszone przez neurochirurga, dlaczego powinien mieć zrefundowane leki, tak samo w szpitalu zawsze mieli miejsce dla osób bez ubezpieczenia i dostawali zwrot kosztów, tak w tym przypadku, musieli sobie radzić sami. Lekarz, którego mieli przed sobą był dla nich zupełnie obcy, nic nie wiedział o historii Thomasa, więc miał prawo robić im utrudnienia.
– Dobrze. – Oliver nie wierzył, w to co słyszy. Widząc minę mężczyzny, obawiał się, że nic z tego nie wyjdzie. Lekarz nie powinien tego robić, a mimo to poszedł im na rękę. Cholernie miły i zaskakujący gest z jego strony. – Niestety będę miał dla panów złą wiadomość. Dopiero jutro możemy panu założyć gips.
            – Pan wybaczy, ale dlaczego? – Thomas pierwszy raz słyszał o tym, by taki proceder miał miejsce.
            – Opiera się pan dość pewnie na kulach, czego nie mogę powiedzieć o innych pacjentach. Sądzę, że dobrze się stanie, jeśli skóra na nodze trochę odetchnie. Złamanie nie jest głębokie, powiedziałbym wręcz, że jest to lekkie pęknięcie. Chciałbym, żebyś jej nie przemęczał – nie wiadomo kiedy, lekarz przeszedł „na ty” – jeśli będziesz się na niej opierał może cię boleć, ale sądzę, że nic poważnego się nie stanie. Musicie się jednak pojawić tu jutro o godzinie dziewiątej. I wtedy ponownie założymy gips.
            Oliver skrzywił się, słysząc podaną godzinę. Miał być w pracy. Jak powinien to rozwiązać? Będzie musiał poprosić mamę o pomoc. Wiedział, że się ucieszy, bo polubiła Thomasa, ale nie chciał jej wykorzystywać. Nie mógł sobie jednak pozwolić na to, by po raz kolejny się zamienić. Dodatkowo raz czekała go praca od rana do nocy w zamian za dzisiejszy dzień wolny.
            Oprócz tego, powinien zadzwonić do przyjaciółki. Kobieta nie przychodziła do niego od kilku dni i zaczynał się niepokoić. Zamierzał ją dzisiaj zaprosić na wspólną kolację i ugotować coś dobrego. Wątpił, by dziewczyna się aktualnie dobrze odżywiała, tym bardziej robiąc samotnie remont. Miał takie piękne plany pomocy jej, a ta zamknęła mu drzwi przed nosem ze stwierdzeniem, że da sobie radę sama.

         Nie było się co dziwić, że chodziła wkurwiona, bo opuchlizna nabrała żółto-czerwono-fioletowego koloru. Nie dała rady przykryć jej fluidem. Nie wspominając o patrzeniu na jedno oko. Na dodatek, miała dostać miesiączkę, przez co w ramach ochrony życia i zdrowia innych lepiej by się do niej nie zbliżali. Dlatego też nie walił codziennie do drzwi jej domu z chęcią pomocy, bo tylko by się jeszcze bardziej zirytowała. A on nie zamierzał tego znosić. Nie chciał jednak pozwolić jej nie przyjść na kolację. Przy okazji będzie jego przyzwoitką.

***

            Oliver spojrzał na zegarek w komórce, dzwoniąc po taksówkę. Zaskoczyły go liczby wskazujące godzinę szesnastą trzydzieści. Kiedy mu tak czas uciekł? Gdy tylko samochód po nich podjechał, pomógł wsiąść Thomasowi tak, by nie narazić jego nogi. Taksówkarz był o tyle uprzejmy, że odsunął maksymalnie do przodu siedzenie pasażera z przodu, by się pomieścili. Gdy tylko Tom siedział spokojnie, on sam odszedł odłożyć wózek na bok, niedaleko wejścia i wrócił się do ich tymczasowego środka transportu.

            Kolejna godzina minęła im bardzo szybko. Dotarli do domu i weszli na piętro Olivera. Student poszedł jeszcze na szybkie zakupy, przy okazji dzwoniąc do swojej matki z prośbą o pomoc. Zaraz otrzymał potwierdzenie, że kobieta nie ma z tym żadnego problemu i zajmie się Tomem. Zaraz po pierwszym telefonie, zdecydował się na zadzwonienie do Lilly.
            – Hej. Chcesz zjeść pyszną kolację w super towarzystwie? – Nie będzie owijał w bawełnę tego, o co mu chodziło.
            – Hej. A gdzie? Co u ciebie? – Cholera. Jednak się wkopał. Usłyszał głośne westchnięcie. – Będę mogła przyjść o dziewiętnastej, ale tylko na pół godziny. Idę z Kate na dwudziestą do kina. – Poczuł się, jakby dostał policzek. Do niego nawet nie zadzwoniła, a przecież może Thomas także miałby ochotę wybrać się gdzieś. Nie wiedział, jakby go tam przetransportował, ale jakoś daliby sobie radę.
            – Co u ciebie? – Zaśmiał się sztucznie do słuchawki. – Nie ma sprawy. Miło, że wpadniesz. A co u Kate? – Nienawidził tej dziewczyny. Jakoś mu nie przypasowała. Po prostu.
            – Słyszę, że jesteś smutny. U mnie okej. W sumie, jednak ekipa kończy remont, bo ojciec się uparł, by było to zrobione jak najszybciej i profesjonalnie. Jutro będę mogła odebrać klucze. U Kathleen wszystko dobrze. Zadzwoniła do mnie pół godziny temu, że chłopak z którym się miała spotkać poinformował ją, że nie przyjdzie. A że miała już kupione przez niego bilety, to zamierza je wykorzystać.
            – Super. Dobrze, że pomyślała o tobie. Wypoczniecie obydwie. A coś ciekawego?
            – Komedia romantyczna. Więc czemu jesteś przygnębiony?
            – Nie jestem. Trochę zmęczony, ale to mi minie, jak się wyśpię. Ostatnio mi to nie idzie za dobrze.
            – Oliver…
            – Nie, Lill. Nic z tych rzeczy. Na to jeszcze za wcześnie. Do zobaczenia o dziewiętnastej. Mam nadzieję, że się wyrobię.
            – Super, dzięki. Szykuj kawę!
Oli westchnął. Przecież nie powie kobicie wszystkiego przez telefon. Jeszcze nie teraz. Miał przecież czas na to, by się jej wygadać. Pół godziny… Przynajmniej chwilę będzie fajnie, tym bardziej, że Thomas także się ucieszył, słysząc o jego planach zaproszenia kobiety. A może powinien być o nią zazdrosny?
            Roześmiał się na tę myśl. Stanął przy kasie w kolejce. Nawet nie zauważył, że tak szybko obszedł sklep, zabierając po drodze najważniejsze składniki na placki ziemniaczane z sosem po węgiersku. Chociaż chodził mu jeszcze po głowie makaron zapiekany na ostro. Musiał jednak skonsultować z mężczyzną czy jada coś takiego, bo jeśli tak, to mógłby za jakiś czas zrobić takie pyszności w piekarniku. Tylko czy na pewno czeka go z Thomasem jakaś przyszłość...?