Rozdział 18
Kilka godzin później
Oliver
nigdy by nie przypuszczał, że upijanie się na smutno powoduje aż taką żałość.
Zjadł prawie całą pizzę sam, Lilly wzięła sobie tylko dwa kawałki i co rusz
dolewała mu wina. Wiedziała, że tego potrzebował. Nie był typem, który płacze,
użala się nadmiernie nad sobą.
– Dostałem
drugą pracę. – Uśmiechnął się lekko. Mógł być szczęśliwy. Napić się, najeść, i
co? Zakochał się. To nie było mu potrzebne do szczęścia. – Zarobię na studia.
Może uda mi się odłożyć trochę kasy, gdybym pracował tam chociaż przez trzy
miesiące.
– A kiedy
zamierzasz żyć? Przemęczysz się.
– Nic mi
nie będzie. Dam sobie radę, jak zwykle. Przecież nic takiego się nie stanie,
prawda? – powątpiewająca mina przyjaciółki dała mu do myślenia.
– Martwię
się o ciebie. – Oliver doskonale o tym wiedział, nie zamierzał się jednak do
tego przyznawać. Trochę pracy jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Prawda?
***
Thomas
siedział sfrustrowany na narożniku. Noga go cholernie swędziała, przeklinał co
chwilę i był strasznie zły na Olivera. Nie podobało mu się to, że student
zaczął się izolować. Przecież nic takiego mu nie zrobił. Co? Nagle przestraszył
się konsekwencji? No, jasna cholera! To po ciula się z nim kochał! Mógł
powiedzieć „nie”. Cały czas miał wybór, a teraz co? Poszedł nagle spotkać się z
przyjaciółką, uciekając od niego. Był… zawiedziony. Gdyby wiedział, że to się
stanie, to pod żadnym pozorem nie pozwoliłby sobie na seks z nim.
Teraz
wszystko się pokomplikowało. Miał cichą nadzieję, że będą ze sobą, zwiążą się.
A ten idiota się wycofał! Nie ma to jak „taktyczny” odwrót. Był wściekły!
Wkurwiony! Nic innego. Jak mógł być taki głupi?
Tydzień później
– Oliver,
spójrz na mnie do cholery! – Thomas tym razem nie zamierzał odpuścić.
Wyjątkowo długo zżerały go
wyrzuty sumienia przez to, co zrobił. Student, na dodatek, mu tego nie
ułatwiał, a przecież byli dorosłymi ludźmi! Całymi dniami nie pojawiał się w
domu. Pracował, musiał pomagać Lilly, mamie czy kolejnej ciotce. Najgorsze
jednak w tym wszystkim było to, że wcale nie ukrywał, że kłamie. Przecież miał
informacje od wszystkich kobiet z rodziny studenta, że jest pod tym względem
pieprzonym oszustem. Trochę dziwiło go to, że nie ukrywają jego zachowań.
Najwyraźniej same tego nie aprobowały.
Co on, do jasnej cholery, robił?
Nie dość, że pracował ponad swoje siły, to jeszcze nie dosypiał i nie dojadał.
Jak tak dalej pójdzie, to otrzyma nagrodę Darwina! Okej, może i druga praca
była tylko na pół etatu, ale i tak ciągnął więcej godzin niż niejeden człowiek
mógłby wytrzymać. Szlag go trafiał przez tę samotność. Oli obiecywał w
szpitalu, że się nim zajmie, a teraz unikał go jak ognia. A dlaczego? Bo się ze
sobą przespali! Zachowywał się jak nieodpowiedzialny gówniarz, a nie dorosły
człowiek! Na dodatek, nie zareagował na prośbę, a furia trzepała jego ciałem od
środka. Był miły, ale wszystko ma swoje granice.
– Idę do pracy. Nie mam czasu –
Kochał tę wymówkę. Student już wyglądał jak śmierć na urlopie. Blady,
podkrążone oczy. Nie można było na niego patrzeć. On mógł odespać nieprzespaną
noc w ciągu dnia, ale Oliver nie miał takiej możliwości. Słyszał, jak przewraca
się na materacu i co jakiś czas wzdycha sfrustrowany i zmęczony. Nie zgadzał
się na spanie z nim w jednym łóżku. Przecież nie dobrałby się do niego bez zgody,
jego propozycja nie była dwuznaczna, powiedział mu przecież, czego chce. Oliver
powinien leżeć wygodnie, wypoczywać na miękkim łóżku, a nie skrzypiącym bez
przerwy materacu, który po kilku minutach upodabniał się do łóżka wodnego.
Oprócz tego martwił się o niego. Student chyba od trzech dni w ogóle nie spał.
– Znajdziesz czas. Tym bardziej,
że zmianę zaczynasz dopiero za dwie godziny. – Thomas nie krył
zniecierpliwienia.
– Mówi ci coś słowo „dostawa”? –
Oliver zaczynał się wkurzać. Wracała doniego siła, jednak obaj wiedzieli, że
będzie to dość krótkotrwałe. Adrenalina nie działa wiecznie, choćbyśmy tego
bardzo chcieli i pragnęli.
– Tak, ale masz ją dopiero za dwa
dni. Zresztą, nagle jakimś cudem macie dostawy codziennie! Z tego co wiem,
mieliście je mieć raz, góra, dwa w tygodniu i nie przy każdej jesteś potrzebny.
Niczego nie zamawialiście ostatnio.
– Czy ty mnie, kurwa, śledzisz? I
nie rób mi jakichś pieprzonych wymówek! – W końcu, wściekły student spojrzał na
niego. Alleluja! Miał zaczerwienione policzki, jego oddech był płytki i
gwałtowny, przymrużone oczy ciskały błyskawice. – Człowieku, odwal się ode mnie,
robię co chcę!
– Nie śledzę cię. Lilly i Jill uparły
się, żeby mnie o tym informować. Nawet nie zamierzałem ich o to prosić, ale
same stwierdziły, że muszę wiedzieć, kiedy jesteś wolny, czy też, że musisz się stawić w pracy
wcześniej. Od początku wiem, że kłamiesz, a ja nawet nie muszę się wysilać, by
uzyskiwać te informacje. – Thomas doskonale wiedział, że tylko spokój go
uratuje. Podszedł do studenta i chwycił za ramiona.– Martwię się o ciebie,
wiesz o tym? Nie wiem, czemu uciekasz, co się stało? Cholernie chcę to
wiedzieć. Czekam, aż mi to powiesz, zaufasz, ale ty nie chcesz tego uczynić. Co
mam uczynić, byś to w końcu zrobił? Widzę, że się boisz.
– Masz rację. Nie chcę, a ty na
to naciskasz. – Oliver odwrócił od niego wzrok i skierował go na ścianę z
prawej strony, jednak jego ciało samo się rozluźniło pod dotykiem Toma.
– Kiedy niby to robię? Jak jesteś
w pracy? Czy jak się myjesz? A może, jak udajesz, że śpisz? Nawet na to nie
dajesz mi możliwości! Nawet nie wiesz, jaką miałbym ochotę na ciebie ponaciskać.
– Okej, to zabrzmiało dwuznacznie, ale nie miał czego ryzykować. Oliver i tak
się już od niego odsunął. Na początku, był jeszcze wkurzony, więc chcąc nie
chcąc podniósł głos, jednakże z każdym kolejnym słowem mówił coraz ciszej, aż
ostatnie słowa wypowiedział szeptem. Nie miał siły. Nie miał jak za bardzo
wychodzić z domu przez ponownie założony gips. Szurałby tylko po schodach, do
momentu, w którym by w końcu spadł. Wariował w czterech ścianach. Ile można
gapić się w ścianę czy w okno? Piękna pogoda też do tego nie zachęcała. Ile
można czytać czy oglądać filmy na laptopie? Cholera, chłopak nie miał nawet
kota, do którego z chęcią by mówił. Szeroko otwarte oczy chłopaka skierowane
nagle na niego, powiedziały mu jasno, że doskonale zdawał sobie sprawę ze swego
postępku.
– Ale… ja… – cisza, która zapadła
po tych dwóch słowach, była dość przytłaczająca.
– Jeśli chcesz, to się
wyprowadzę. Nie będziesz uciekał ze swojego własnego domu tylko przez to, że ja
tu jestem. Nie mogę się na to zgodzić. – Mężczyzna puścił jego ramiona i
skierował się w stronę narożnika. Gips nadal utrudniał mu poruszanie, chociaż
był trochę krótszy niż ten poprzedni. Dzięki temu, mógł się chociaż trochę
swobodniej poruszać, nie uwierał i nie ranił, jak ten wcześniejszy. Jednak jego
mięśnie były nadwyrężone od dźwigania tego cholerstwa, przez co obciążał drugą
nogę. W ogóle, cały był obolały po wczorajszym kuśtykaniu przez wolną
powierzchnię.
– Nie możesz się wyprowadzić.
Jeśli nikt nie będzie cię szukał… dobrze wiesz, że możesz tu mieszkać, aż się
wyleczysz całkowicie i znajdziesz pracę. – Student oparł się o ścianę koło
drzwi łazienki i spojrzał na Thomasa. Miał mętlik w głowie i nie wiedział, jak
się zachować, jednak to, co mówił, było całkowicie szczere.
– Wiem, że mogę. – Jedne tęczówki
odnalazły drugie, jednak to Oliver pierwszy opuścił wzrok. – Nie wiem jednak
czy chcę. Żyję z tobą, a jednak obok ciebie. Całymi dniami cię nie ma. Jeśli
nawet kończysz wcześniej pracę, idziesz do Lilly czy rodziców i wracasz wtedy,
kiedy przypuszczasz, że już zasnąłem. Nie wiem czy jestem w stanie to
wytrzymać. – Starszy mężczyzna ponownie podniósł się z posłania i podszedł do
Oliego. Ich oczy były prawie na tej samej wysokości, co było dość dużym
wyczynem ze względu na wzrost studenta. W końcu, nie każdy ma ponad metr
dziewięćdziesiąt, jednak to Thomas z nich dwóch był wyższy. – Czego się boisz
do jasnej cholery? – Nie czekając jednak na odpowiedź, wpił się w lekko
rozchylone usta studenta. Całował go jednak tak, by miał możliwość przerwania
pocałunku.
Wbrew jego przewidywaniom, tak
się jednak nie stało. Oliver był równie zdesperowany jak on, na początku
delikatny pocałunek przerodził się w taniec pełen namiętności. Nie oszczędzali
swoich ust, brali i dawali tyle, ile mogli. Ich wargi, co rusz, ocierały się o siebie, zęby podgryzały wargi, języki ocierały się o siebie z pasją. Ramiona
studenta kurczowo ściskały szyję Thomasa, a ręce tego drugiego były oplecione
wokół bioder młodszego mężczyzny. Gdyby ktoś ich nagrał, zobaczyłby parę
całkowicie sobie oddaną, pogrążoną w namiętności, jaką daje pocałunek. Od
samego widoku dwóch przystojnych facetów, całujących się w ten sposób robiło
się gorąco. Obaj jednak znali granicę.
Ich biodra w miarę swych możliwości nie ocierały się o siebie. To nie był na to
odpowiedni moment. Nie kiedy byli na siebie wściekli i nie wiedzieli, na czym
stoją.
W pewnym momencie dłonie Olivera
spoczęły na klatce piersiowej Thomasa, napierając na nią. Mimo tego, nie miał
ochoty kończyć tak gwałtownego pocałunku. Jego koszulka była delikatnie
podciągnięta, a dłonie mężczyzny spoczywały na ciele. Najwyraźniej potrzebował
tego, chociaż nic więcej nie czynił. Na sam koniec ich usta co chwilę się
muskały, ocierały i nie chciały rozstać, jak gdyby lepiej wiedziały, o co
chodzi ich właścicielom.
– Muszę iść – kolejne potarcie
ust o wargi kochanka – do pracy. – Kolejne słowa ponownie utonęły niewypowiedziane
na głos. – Thomas.. – Jęk Olivera odbił się w całym ciele starszego mężczyzny.
Cholera!
– Nie. Nie idź. – Szept był
udręczony, pełen pasji, a zarazem zrezygnowany. Obaj wiedzieli, że student musi
to zrobić.
– Muszę. Wrócę prosto po pracy. –
Na te słowa ciało Toma rozluźniło się gwałtownie. Już zaczynał się bać, że
Oliver znów nie pojawi się do późnych godzin nocnych.
– Trzymam za słowo. Inaczej
spotka cię kara. – Sam nie wierzył, w to co mówił. Nie mógłby ukarać młodszego
mężczyzny. Wystarczył mu widok rozmarzonych, przyciemnionych od pasji oczu
studenta. Dopiero po tych słowach i ostatnim już pocałunku był w stanie go
puścić. Musiał wygrać wojnę sam ze sobą, ale dał sobie z tym jakoś radę.
***
Oliver,
mimo swojej obietnicy został dłużej w pracy. Jill przyniosła do pracy laptopa, a
ich szef wyraził zgodę na to, by po zamknięciu lokalu mogli w nim zostać przez
kolejną godzinę. Student wytłumaczył mu, jaki ma w tym ma cel.
Ponownie chciał przejrzeć strony
z poszukiwanymi osobami. Miał nadzieję, że ktoś szuka Thomasa, jego rodzina na
pewno za nim tęskniła. Dlatego też tak rzadko wracał od razu do domu. Korzystał
z laptopa w domu czy u Lilly. Wyjątkowo poprosił o to Julię, ponieważ jego
rodzina gdzieś wychodziła, a przyjaciółka miała co innego do załatwienia. Nie
chciał wiedzieć o co chodzi, ale dała mu znać, że dzisiejsze spotkanie musi
odwołać.
Jego współpracowniczka znała całą
historię Thomasa i przyznała mu się, że sama przegląda strony internetowe w
poszukiwaniu jego zdjęcia, danych, chociaż stara się to robić także na
portalach społecznościowych lub forach. Kto wie, jak działają umysły bliskich,
którzy kogoś stracili. Zresztą, Julii też nie chciało się wracać do domu. Puste
ściany ją przygnębiały. Tym bardziej, że jej rodzice pojechali do sanatorium na
trzy tygodnie.
Tak jak sobie obiecali,
przesiedzieli nad różnymi stronami godzinę, by nie zabierać sobie więcej czasu.
Układ to układ. Poza tym do dziewczyny zadzwoniła jakaś koleżanka, że zerwała z
chłopakiem i chyba potrzebuje się wypłakać w czyjeś ramię. Dziwiło go to, że
nagle wszyscy ze wszystkimi zrywają, a w ogóle się nie schodzą. On przynajmniej
takich informacji nie posiadał.
Zaraz po tym jak odprowadził
znajomą na przystanek i poczekał razem z nią na autobus, sam ruszył w
przeciwnym kierunku. Na przystanku dziewczyny, nie zatrzymywał się jego środek
transportu, więc chcąc nie chcąc był zmuszony przemaszerować dziesięć minut w
inny rejon osiedla.
Zastanawiał się nad tym, co
powinien zrobić z Thomasem. Nie wiedział czy chce ciągnąć dalej tę sytuację
pełną napięcia. Uciekanie przed nim także go męczyło. Nie podobała mu się
jednak myśl, że będzie przebywał z mężczyzną przez cały czas w jednym
pomieszczeniu. Już wiedział czemu ludzie, aż tak nienawidzą kawalerek.
Miał szczęście, zdążając na
ostatni autobus. Musiał jeszcze na niego biec, ale wolał to niż ponad godzinny
spacer. Mieszkał na drugim krańcu miejscowości, więc nie miał się co dziwić, że
jechał pół godziny w każdą stronę. Ale lepiej w ten sposób i mieć pracę, niż
nie dojeżdżać i nie mieć za co żyć.
***
Thomas nie
był zły na Olivera. Był wkurwiony. Nie lubił takiej nieodpowiedzialności i nie
szanowania obietnic, które się dało. Jako, że student miał być w domu ponad
godzinę temu, przyszykował na ten czas kolację. Ten debil, jak go zaczął
nazywać w myśli, nie raczył nawet napisać, że go nie będzie.
Cały
posiłek, który należało jeść na gorąco, szlag trafił, bo najlepszy był, gdy
podano go na świeżo. Teraz zapiekany makaron nadawał się tylko do wyrzucenia.
Zapiekł się na amen. Fakt, nadal mogli go zjeść, ale górną warstwę musieliby
rozbić o blat. Nie wiedział też czy pomidory nie stały się pieprzoną papką.
Dopiero po
półtorej godziny od zakończenia pracy, Oliver otworzył drzwi do swego lokum.
Wiedział, co go czeka i nie miał pojęcia jak się bronić przed mężczyzną. Rano
mu coś obiecał i nie dotrzymał słowa. Chciał polepszyć ich relację, a zarazem
zachowywał się skrajnie inaczej. Chyba powinien w końcu się jakoś opanować,
zdecydować na coś. Na dodatek, w całym domu pachniało pieczonymi pomidorami i czosnkiem.
Czyżby zrobił spaghetti? Na samą myśl zaburczało mu w brzuchu. Był tak
cholernie głodny! Jeszcze w autobusie planował sobie, co powinien powiedzieć,
jednak po wejściu do kuchni, bo to tam właśnie znajdował się Thomas, mógł
stwierdzić tylko jedno.
–
Przepraszam. Zawaliłem, wiem. – Widział, jak mężczyzna zaciska dłonie na
blacie. Jego ciało było napięte do granic możliwości, dłonie ściskały nieszczęsny
kawałek drewna w taki sposób, że kostki mu zbielały. Ramiona trzęsły się
delikatnie od wstrzymywanej furii.
– Skoro
wiesz to, po co obiecywałeś rano, że tego nie zrobisz? Co znów było ważniejsze
od przyjścia tutaj? Miałeś randkę?– Thomas praktycznie warczał przez zęby. Uważał
się za pieprzonego debila, przez to, że zaczęło mu zależeć. Skoro miał być tak
traktowany, powinien się wyprowadzić i nie naciągać dalej chłopaka. Miał ochotę
spakować kilka rzeczy, które otrzymał od pielęgniarek i od samego Olivera, by
miał się w co ubrać i wyjść w ciemną noc. Zamierzał oddać studentowi wszystkie
pieniądze za pobyt u niego, ale miał cholerną nadzieję, że jego zauroczenie, bo
zakochaniem tego jeszcze nazwać nie można, zostanie odwzajemnione. Och, jakim
był idiotą wierząc w to!
– Nie byłem
na randce! A poza tym, nie muszę ci się spowiadać. Nie jesteśmy razem! Raz się
ze sobą przespaliśmy i uważasz, że będziesz mógł mnie kontrolować? Nie tak to
działa. Jeśli będę miał ochotę z kimś wyjść, to zrobię to! Nawet, jeśli nie
wyrazisz zgody! Chuj ci w dupę! Mowy nie ma o tym bym się ciebie o wszystko
pytał!
– Bardzo
chętnie, ale tylko twój. – Thomas obrócił się wściekły. Miał ochotę się zaśmiać
na widok zszokowanej miny studenta. Takiej odpowiedzi to się chyba nie
spodziewał. – Masz rację, to był tylko seks. Wykorzystaliśmy się obaj. Tylko
niepotrzebnie drzemy koty.
– Nie mów
tak. – Oliver chwycił się za włosy. – To nie było…
– Nie ważne
co było, Oli. Powiedziałeś, co sądzisz na ten temat. Między nami nic nie
istnieje, chociażbym tego chciał. – Podszedł do niego i pogłaskał delikatnie po
policzku. – Swoimi czynami udowodniłeś,
że jestem dla ciebie nikim. Obcym, którym trzeba się zaopiekować. Dziękuję ci
bardzo. Już lepiej czuć się nie mogłem. – Student pierwszy raz słyszał aż taki smutek
w głosie drugiego człowieka, a zarazem żałość, która przepełniała czarę
goryczy. Nie, mylił się. Taka sytuacja już kiedyś miała miejsce. Fakt, w innym
kontekście, ale jednak. Nie zamierzał sobie na to pozwolić po raz drugi. Za
jakie pieprzone grzechy? Teraz mężczyzna go nienawidzi. Może to jednak lepiej.
Nie potrafił się zdecydować czego chciał. Bał się, że ponownie zostanie
odrzucony, ale to jego przeszłość rzutowała na to, a on nie potrafił się pozbyć
tego paskudnego uczucia. Cholera!
Nie
zamierzał jednak rzucać się na Thomasa z przeprosinami tak, jakby to zrobili
bohaterowie opowiadań. Sięgnął po swój plecak i podszedł do szafki. Wyjął z
niej dwa t-shirty, krótkie spodenki do spania i parę bokserek.
– Co ty
robisz? – Zapytał z lekko uniesioną brwią brunet. Sytuacja się powtarza. Znowu
ucieka.
– Idę do
rodziców. Nie zamierzam tu nocować, gdy jesteśmy na siebie wściekli. Zobaczymy
się jutro, jak będę po pracy. Zdążymy ochłonąć, przemyśleć swoje zarzuty i
uczucia. Ale dzisiaj… Nie dam rady. Będę miał dzień wolnego pojutrze, to też
nam ułatwi wiele rzeczy.
– Oliver,
nie wychodź. – Głos Thomasa był lekko przytłumiony. Czuł małą gulę w gardle.
Nie zamierzał płakać, jednak sytuacja ta przyprawiała go o cholerny ból głowy i
miał ochotę się po prostu wyrzygać by mu minęło.
– Muszę,
Thomas. I dobrze o tym wiesz. Inaczej obaj zrobimy coś czego będziemy żałować.
Wiesz, co wisi w powietrzu. A seks w stanie furii nie jest dobrym pomysłem.
Muszę wyjść. – Nie odwracając się, tak jak powiedział, student wyszedł ze
swojego mieszkania. Mężczyźnie nie umknęła jednak pochylona głowa i barki
studenta. Gdyby mógł to by już leciał za nim po schodach. Cofnął się na łóżko,
usiadł. Oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach. Czuł się… Cholernie
zrezygnowany.
Oliver tak
naprawdę nie zamierzał iść do rodziców, a do swojej przyjaciółki. Ją mógł obudzić,
a nie chciał tego robić rodzinie. Przecież nie muszą wiedzieć o tym, że ich syn
przeżywa zawód miłosny. Przez to, że był idiotą i dupkiem. Zbyt często nie
umiał walczyć, wycofywał się. Czasem nie radził sobie z pewnymi sytuacjami.
Ktoś mógłby stwierdzić, że poszedł na psychologię by samego siebie wyleczyć. To
jednak nie była prawda.
***
Lilly nie
była szczególnie zaskoczona, widząc go na progu. Gdy tylko zamknęły się za nim
drzwi, poszła do kuchni zaparzyć im herbaty owocowej z dodatkiem odrobiny
cukru.
– Pfh. Lepszego kubka nie mogłaś wybrać? – Oliver, mimo złego nastroju, nie potrafił powstrzymać parsknięcia. Jego przyjaciółka lubiła na przecenach kupować niepasujące do siebie przyrządy kuchenne, przez co w sumie było u niej dość pstrokato. Jej matce nigdy się to nie podobało i wrzucała wszystko do pudeł, które lądowały na strychu. Lilly w końcu miała możliwość zabrania wszystkich niepotrzebnych jej matce gratów, jak je nazywała i mogła zacząć żyć po swojemu.
– Pfh. Lepszego kubka nie mogłaś wybrać? – Oliver, mimo złego nastroju, nie potrafił powstrzymać parsknięcia. Jego przyjaciółka lubiła na przecenach kupować niepasujące do siebie przyrządy kuchenne, przez co w sumie było u niej dość pstrokato. Jej matce nigdy się to nie podobało i wrzucała wszystko do pudeł, które lądowały na strychu. Lilly w końcu miała możliwość zabrania wszystkich niepotrzebnych jej matce gratów, jak je nazywała i mogła zacząć żyć po swojemu.
– Masz coś
do mojego kubka, to masz coś do mnie. – Ich śmiech rozniósł się po
pomieszczeniu.
– Jest
całkiem uroczy. Ale napis „Niezła dupa” raczej się do mnie nie odnosi. Hmm…
Teraz chyba ja częściej będę bywał u ciebie. – Mruknął cicho pod nosem. –Role
się odwróciły.
– Ol, co
jest? Aż tak źle?
– Gorzej.
Znów odwróciłem się do niego plecami. – Lilly spojrzała na niego smutno. –
Ciągle go odtrącam, bo… Ja sobie z tym wszystkim najzwyczajniej w świecie nie
radzę. Zauroczyłem się, może zakochałem. On mnie denerwuje, przytłacza. Nie
dlatego, że chce to robić, ale… Samo to, że czeka na mnie, gdy wracam. Podaje kolację.
Jest miły, sympatyczny, seksowny. Działa na mnie. Widzę jego zaangażowanie, które
chciałbym odwzajemnić, ale chyba…
– To, w
czym problem? – Serce jej się krajało, widząc swojego przyjaciela takiego
zmarnowanego i nieszczęśliwego.
– We mnie,Lill.
Tylko i wyłącznie we mnie. – Oliver przymknął oczy i pomasował palcami skronie.
– Co przez
to rozumiesz? – Zastanawiał się, co powinien teraz powiedzieć. Miał przecież
czas.
– Nie wiem,
co mam zrobić. – Wzruszył bezradnie ramionami. Czuł się
jak na jakiejś pieprzonej emocjonalnej kolejce górskiej*.
–Kotenieńku?
Spójrz na mnie. – Student posłusznie skierował wzrok na przyjaciółkę. – Wiem,
że jesteś przerażony. Wiem, jak potraktował cię John, ale czy nie wolałbyś zaryzykować?
Może warto?
–
Nienawidzę tego imienia. – Jęknął sfrustrowany.
– Wiem, ale
czas najwyższy zostawić przeszłość za sobą. Porozmawiaj z nim.
– Jutro. –
Śmiech przyjaciółki tylko go niepotrzebnie dobił.
– Wiem,
spokojnie nie zamierzam się ciebie pozbyć z domu.
– Lill… A
co jeśli mam rację. Przecież on może…
– Nie,
Oliver. Nie czas na myślenie o konsekwencjach. Poddaj się uczuciom. Jeżeli
złamie ci serce… Przetrwamy to razem. Jak zwykle. Pozwól sobie żyć. Co ma być,
to będzie. Nie możesz być wiecznie ostrożny. – Wiedziała, jak się czuł. Nie raz
opisywał jej stan, który go gnębi, gdy nie wie, jak rozwiązać jakiś problem.
Zapewne teraz będzie siedział i analizował każdy aspekt swojego i Thomasa
zachowania. Rozważanie za i przeciw także się pojawi, by na końcu znów przejść
przez fazę emocji. Standard.
Wiedziała, że tylko to pomaga mu
odpędzić mgłę z myśli. Tak to zawsze określał. Jakby błądził w gęstej,
mlecznobiałej chmurce, nie widząc na większą odległość niż jego wyciągnięte
dłonie. Gdy pierwszy raz jej to powiedział, nie za bardzo chciała mu wierzyć,
jednak w końcu przekonała się, że jego opis był jak najbardziej prawdziwy.
Szkoda tylko, że dowiedziała się o tym w taki sposób.
* http://i1.mirror.co.uk/incoming/article1888946.ece/ALTERNATES/s1023/Martin–Fricker–rides–the–new–roller–coaster–called–Smile–1888946.jpg
O Boże nie môw, że Olivier zastanie puste mieszkanie >.< błagam niech się Lilly wtrąci I wytłumaczy co nie co Thomasowi. Niech się pojawi nagle jego rodzina Toma I próbuje ich rozdzielić ale ONI MUSZĄ BYĆ RAZEM *.* upss troche mnie poniosło ale to takie emocje ;) no nic. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Dużo weny <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam OfeliaRose
A co jeśli wróci do mieszkania i nie będzie Thomasa T.T. Nie znęcaj się tak nad nami, proszę.
OdpowiedzUsuńWeny życzę ^^
Łamiesz mi serce jak cholera. Czemu, Oliver, jeszcze będziesz tego żałował, uh ;_; Dobrze, że Lilly mu przemawia do rozumu, ale kurczę, jago Tom sobie pójdzie to po prostu nie wiem co zrobię, wrrr ;_; Przepraszam, że mój komentarz jest taki bardzo składny i na pewno zrozumiały, ale to za dużo i jeszcze tydzień do kolejnego rozdziału :<
OdpowiedzUsuńMatko boska... Wzywam cię, choć nie wierzę, więc jest źle! (czyt. dobrze... no ale źle, no! >D)
OdpowiedzUsuń*ekhem*Na wstępie przepraszam za zwłokę... Przeczytałam praktycznie od razu po dodaniu, ale do komentarza nie miałam się jak zabrać ;-;
A więc, wracając... tyle emocji. Szczególnie ostatni fragment był nimi przeładowany (aż mi samej nieco się 'ciężko' zrobiło. Jakbym, co najmniej, znalazła się w tym momencie w skórze Oliego). Cholera... Oliver, ile czasu minie nim spokojnie zalegniesz w miękkim łóżku, w ramionach swojego Thomasa? Bez niepewności, stresu, uciekania?
Droga autorko, przekaż proszę Lilly, by jakoś pomówiła sensownie z Olim. Potrzebuje kopa... no i bez rozmowy z Thomasem tyż się nie obejdzie, bo jak się tak razem będą bawić w kotka i myszkę, to przyszłości dobrej nie wróżę ;___;
No ale muszę powiedzieć, że ten rozdział po prostu kocham. Był idealnym zwieńczeniem dnia, w którym go przecztałam~
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. Z każdym rozdziałem coraz niecierpliwiej...
~Copacati
Jest źle :P Nie przejmuj się. Miło mi, że komentujesz:) Mnie było bardzo ciężko opisać tą sytuację, ale jeszcze trochę... Kiedy Oliver zalegnie w miękkim łóżku z Thomasem? W Epilogu :P. A tak na serio. Nie da się wszystkiego od razu wyjawić, więc... Wygląda to tak, a nie inaczej. Lilly ma już wszystko przetłumaczone dokładnie. A jak w rzeczywistości wyjdzie to co innego.
UsuńCieszę się, że kochasz ten rozdział:) Bardzo mi miło. Wiem, że to tylko "słowa" z mojej strony, ale wiele to dla mnie znaczy :)
Wiesz że uwielbiam wszystko co piszesz tyle do treści :) Jak zwykle się jednak przyczepie do stylistyki :P
OdpowiedzUsuńIch wargi, co rusz, ocierały się o ciebie, - SIEBIE
Korzystał z laptopa w domu czy u Lilly. - dom ma własny a tu chodzi o dom rodzinny
Bardzo lubię twoje opowiadania. Piszesz jasno i ciekawie, fabuła nigdy nie jest banalna, a rozdział nudny. Jednakże, dużo analizujesz i to czasami trochę mnie przytłacza, ale już się przyzwyczaiłam ( chyba :) ).
OdpowiedzUsuńPróbuję zrozumieć Olivera, ale denerwuję mnie jego nie zdecydowanie. Wiem, że się boi tego, iż Thomas go opuści, gdy odzyska wspomnienia, ale Lili ma racje i trzeba zaryzykować w miłości. Thomas to taki super facet, nawet gotować umie, a to naprawdę duży plus. Chciałabym aby pomiędzy panami wszystko się wyjaśniło.
Pozdrawiam i dużo weny.
Bardzo mi miło, że lubisz moje opowiadanie :) Co do analizowania jak to mówi bliska mi osoba "ten typ tak ma". Nawet w życiu :P
UsuńZ Oliverem wszystko się wyjaśni (chyba). Ale dopiero za jakiś czas: )
Witaj :) Nominowałam cię http://ofeliaroseopyaoi.blogspot.co.uk/?zx=de16f4ee4ffeb04f
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz kochana jak miło jest przeczytać tych kilka słów od Ciebie ;] nic się nie martw nic poważnego się nie dzieje u mnie, ale niestety mam ciągłe wyjazdy, a tam brak internetu, jest szansa, że od lipca już nie będzie tego problemu, ale jak mówię jest tylko i wyłącznie szansa... nie masz ze mną kontaktu, a podawałam mój numer gg jak prosiłam o kontakt z autorka „mar sennych” ;] ale jeszcze raz podam 1122387, z reguły jak wracam to gg jest pierwszą rzeczą którą włączam ,więc jest szansa na kontakt ze mną ;]
a co do samego rozdziału, niech Oli w końcu porozmawia, bo sytuacja staje się coraz gorsza, zastanawia mnie czy teraz Thomas przypadkiem się nie wyprowadzi... no i to czy ktoś go w ogóle szuka...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Mam nadzieję, że nic poważnego się nie dzieje. Mam nadzieję, że od lipca już ci się wszystko unormuje. Uwierz, że ostatnio cierpiałam na regularną sklerozę i najzwyczajniej w świecie zapomniałam o tym, że podawałaś swój numer gadu. Ale dziękuję za przypomnienie :)
UsuńOli już niedługo porozmawia z Thomasem. Oby. Ale to się zobaczy :) A co się tyczy Thomasa... Jeszcze trochę i będziesz wszystko wiedziała.
Pozdrawiam
LM
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, niech Oli w końcu porozmawia, no, bo sytuacja coraz gorsza jest, zastanawiam się czy Thomas się teraz nie wyprowadzi... no i kwestia tego czy ktoś go w ogóle szuka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, niech no Oliver w końcu porozmawia, no, bo sytuacja... jest coraz gorsza, Thomas się teraz nie wyprowadzi, prawda... no i kwestia tego czy ktoś go w ogóle szuka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza