niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 17

Rozdział 17
            Olivera ze snu wyrwał budzik. Zapomniał, że go nastawiał, ale w sumie dobrze zrobił. W innym wypadku spóźniłby się do pracy. Nagle dotarło do niego, co zrobił i obok kogo leży. Nagi. Podniósł się do siadu i roztrzepał włosy. Przeciągnął się i ziewnął. Starał się nie obudzić Thomasa, ponieważ dopiero wtedy czułby się niekomfortowo. Na szczęście, to on spał z brzegu łóżka, więc nie musiał przechodzić całym ciałem nad mężczyzną. Wymknął się do łazienki, by wziąć szybki prysznic.
            Uświadomił sobie, jaką głupotą było niezabezpieczenie się. W końcu, nie wiedział czy Thomas na coś nie choruje, ilu wcześniej miał partnerów. To go przestraszyło. Nie pomagał także fakt, że ten cholernie seksowny człowiek, leżący u niego w łóżku był jego pierwszym partnerem seksualnym. Bał się, że aż nadto przywiąże się do tego wspomnienia.
            Fakt. Wcześniej pozwalał sobie na obmacywanie innych facetów. Nigdy to jednak nie przekroczyło dotyku dłoni. Cieszył się, że to Thomas był jego pierwszym kochankiem, jednak wprawiało go to także w przerażenie. Nie wiedział, jak się ma teraz zachować. Czy wszystko będzie tak, jak wcześniej czy też mężczyzna będzie teraz oczekiwał seksu regularnie? Oparł głowę o kafelki, wystawiając ciało dla odkręconej wcześniej wody, by ta mogła swobodnie spłukiwać i pozwolił, by wcześniej odkręcona woda spływała po całym ciele. Jego ramiona zadrgały, jednak nie mógł użalać się nad sobą. Jeszcze nie teraz, wytrzyma.
            Uświadomił sobie, że chcąc nie chcąc będzie musiał obudzić mężczyznę, żeby ten miał czas wyszykować się do lekarza. W tym momencie, on wymknie się w z domu do pracy. Uda, że mają wcześniejszą dostawę, co czasami się zdarzało. Nie chciał wtedy zostawiać Jull samej i wolał sam dźwigać, aniżeli kobieta miałaby to za niego robić.
            Gdy tylko skończył kąpiel, wysuszył ciało ręcznikiem i się ubrał. Wyszedł z małego, dusznego pomieszczenia i dotknął ramienia Thomasa.
            - Wstawaj, śpiochu. Idziesz do lekarza. – Na widok zaspanego, rozmarzonego spojrzenia mężczyzny zrobiło mu się cholernie dziwnie. Nie umiał tego sprecyzować. Czuł się zaskoczony jego uśmiechem i lekkim pocałunkiem wyciśniętym na ustach. Nim się obejrzał, był przyciągnięty do ciała pod sobą z dłońmi we włosach bruneta. To nie powinno być tak miłe! Był zakochany, a zarazem czuł się, jakby cały świat zwalił mu się na kark.
            - Hej. Wyspany? – Widząc nagie od pasa w górę ciało tego człowieka, zrobiło mu się ponownie duszno. Powinien wyjść z domu, z tego mieszkania. A wieczorem upić się z Lilly. Ewentualnie ona może go upić, by pierdolił jej, jak to mu źle i nie dobrze, bo jest tchórzem i boi się zawalczyć.
            - Mhm. Muszę się zbierać, dzisiaj mamy dostawę. Poradzisz sobie? – Nagle czujne spojrzenie mężczyzny dało mu do myślenia.
            - Dam. O której będziesz? Przygotuję kolację. – Wiedział, że to jego próba odwdzięczenia się za to, co dostał. Nie oczekiwał tego i nie prosił, a mimo to Tom co chwilę upierał się przy tym, że skoro nie pracuje i nie daje mu żadnych pieniędzy, to przynajmniej w ten sposób mu się odwdzięczy.
            - Nie wiem. Przepraszam. Muszę… - zawahał się na chwilę, co nie umknęło uwadze jego współlokatora. – Spotykam się z Lilly, więc nie wiem, kiedy będę. Nie musisz na mnie czekać, zapewne wrócę późno.
            Odwracając się od mężczyzny, usztywnił wyprostowane już ramiona i ruszył do przedpokoju. Zabrał z wieszaka bluzę w razie, gdyby miało później padać. Schował do jednej kieszeni klucze, a do tej z tyłu portfel. Komórkę trzymał w dłoni i nie oglądając się za siebie, powiedział cześć i wyszedł z mieszkania. Uciekał i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

***

            Zaspana Lilly odebrała wiadomość, głośno przeklinając. Codziennie wracała w nocy do swojego mieszkania, by na podłodze rozłożyć materac i iść na nim spać bez żadnego przykrycia. Wbrew pozorom, było jej wygodnie, jednak na tę chwilę wszelkie dźwięki rozchodziły się po całym pomieszczeniu. Brak mebli robił swoje.
            - Co za kretyn budzi mnie o tak wczesnej porze? – Mruknęła już ciszej do siebie i przewróciła się na drugi bok. Na razie nie zamierzała się więcej ruszać czy tym bardziej odbierać wiadomości na komórce. Dźwięk drugiego sms-a tylko jeszcze bardziej ją zdenerwował. Z warknięciem na ustach odebrała wiadomość.
            - O kurwa.

Spotkajmy się dzisiaj. Mogę być u ciebie o osiemnastej?

            Jednakże to ta druga wiadomość od przyjaciela wywołałau niej taką reakcję.

Przespałem się z nim. Potrzebuję nie myśleć.

            - Oliver, coś ty odpierdolił? – Nie spodziewała się tego po przyjacielu. Zaskoczył ją, musiała to przyznać i już teraz wiedziała, że tego żałował. Będzie musiała zrobić zakupy i kupić wino, ewentualnie wódkę. Oliver, mimo pozowania na twardziela, był dość delikatny i nie radził sobie z niektórymi emocjami.
            Przypomniała sobie, jak jako nastolatek został odrzucony przez znajomych za to, że był gejem. Po alkoholu pocałował się z kumplem, a ten zwalił na niego winę, że chciał go „zgeić”. Co to w ogóle za słowo? Nadal nie rozumiała tej sytuacji. Tym bardziej, że mężczyzna ten rzeczywiście był innej orientacji seksualnej. Mało kto o tym wiedział, bo nie chciał się „odkryć”. Od tamtej pory, Oli był dość wrażliwy na punkcie zaufania. Nie ufał od razu, a jeśli już zaczynał, to wiązało się to z wieloma komplikacjami w jego życiu. Nie potrafił tego przyjąć od tak, przez co męczył się i dręczył. Miała świadomość, jak to wygląda z zewnątrz dla ludzi, którzy tego nie wiedzieli. Niestety, wiązało się to z jeszcze większym naciskaniem, czasem wręcz piętnowaniem jego osoby. Odpisała mu, że będzie czekać.
Może przy okazji uda jej się namówić go na rozkładanie rzeczy w mieszkaniu. Ściany już wyschły i na dzisiaj ojciec zamówił jej oddzielną ekipę do składania mebli. W sumie, to nawet cztery różne grupy mężczyzn, bo wszystko miała z innych przedsiębiorstw. Nie podobało jej się to i zamierzała wyjść gdzieś na ten czas z domu i przysłać tu swojego tatę. Nie znała się na tym za grosz, a nie miała ochoty pilnować najprawdopodobniej ośmiu mężczyzn, będąc przy tym sama. Mózgu jeszcze nie straciła. Gorzej, jeśli nie zdążą ze wszystkim.
Remont jej lokum był dość dziwny. Część zrobili fachowcy, część ona sama. Na szczęście, w kuchni miała już podłączoną lodówkę i piec, chociaż nie miała zamontowanych mebli. Istne szaleństwo. W łazience stała już wanna i umywalka, ale miała mieć zrobione jeszcze półki i szafkę z lustrem. Na szczęście, to jej ojciec zajmował się doglądaniem tego wszystkiego, ona tylko wybrała mieszkanie, kolor ścian, panele i meble. Cieszyła się, że jej tatę było na to stać. Fakt, miała w planach po studiach iść do pracy, zacząć na siebie pracować i odkładać na mieszkanie. W ten sposób miała jednak wszystko ułatwione. Będzie mogła zainwestować, w co będzie chciała, jeśli tylko zdobędzie etat.
Zastanawiała się jednak także nad tym, jak pomóc przyjacielowi. Co, jeśli Thomas go zrani? Najgorsza dla niej była myśl o tym, że mężczyzna może mieć innego partnera, który nie wie jeszcze o jego zaginięciu. Przecież ludzie wyjeżdżają za granicę do pracy, a wtedy nie kontaktują się tak często. Zawsze przecież może przestać działać Internet. Usiadła na skraju materaca i chwyciła się za włosy. Co powinna zrobić?

***

            Jak nigdy, Oliverowi szybko minął czas w pracy. Był jednak milczący i dziwnie niespokojny. Nie lubił u siebie tego stanu. Czuł się także winny tego, jak potraktował Thomasa. O jedenastej mama napisała mu sms-a, że są już po wizycie u lekarza i, że jego mężczyzna ma wypoczywać. Poinformowała go także o tym, że Tom ma trochę krótszy gips, przez co będzie mu łatwiej się teraz poruszać.
            Mimo wszystko, zasmucił go brak odzewu ze strony kochanka. Wiedział, że zapewne poczuł się urażony jego traktowaniem, ale co mógł na to poradzić? Na dodatek w najbliższym czasie będzie w domu tylko w nocy.
Dostał pracę w drugiej firmie, czego się nie spodziewał. Na szczęście, będzie to połowa etatu, jednak i tak będzie codziennie w pracy. Obaj szefowie poszli mu na rękę dostosowali grafik tak, by mógł zdążyć do obu prac. Nie przypuszczał, że tak się stanie.
            Uciekał. Dobrze o tym wiedział, jednak nie zamierzał zważać na uczucia Thomasa. Musiał się chronić. To, co się wczoraj zdarzyło… Nie powinno mieć w ogóle miejsca. Gdy brunet odzyska wspomnienia, odejdzie od niego, a on nie był pewny czy poradzi sobie ze złamanym sercem. Wkurzało go jego własne zachowanie. Serce walczyło z rozumiem, ale niestety ten drugi wygrywał.
            Znał konsekwencje swojego czynu. W sumie, będzie widział kochanka tylko w nocy, gdy ten będzie spał. Zaczynając pracę w kawiarni o dziewiątej z zazębiającym się drugim etatem, powinien pojawić się w domu po godzinie dwudziestej trzeciej. Godzinę może dwie  poświęci na rozmowę z Thomasem i pójdzie spać. Przypuszczalnie,będzie tak wykończony, że nawet na to nie będzie miał ochoty. Zostawi Toma samemu sobie. Jedyne o co zadba to, by niczego mu nie brakowało, ale w tym pomoże mu matka i Lilly.
            Chyba obawiał się spotkania z przyjaciółką. Właściwie jej reakcji na to, co napisał jej w wiadomości. Nie wiedział czy nie popełnił błędu. Na dodatek, zamierzał ją prosić o pomoc, a sam zamierzał uciec w pracę. Miał jednak cichą nadzieję, że Lill nie będzie miała z tym problemów. Najwyżej go przeklnie i wyrzuci z domu, wymyślając mu jego głupotę.
            Zanim to jednak nastąpi, musiał dokończyć sześć zamówień. Koledzy z kolejnej zmiany mieli czas na przebranie się, a on i Jull pracowali w pocie czoła. Były godziny szczytu, oni serwowali kawę w rozsądnej cenie, a dobrą, przez co nie raz mieli urwanie głowy. Na dodatek, właśnie teraz mieli najazd grupki składającej się zdziesięciu kobiet, z których każda zamówiła coś innego. Julia nabijała kolejne zamówienia na kasę i gdy tylko miała chwilę, robiła coś za niego. Na szczęście, na razie w zasięgu wzroku nie było żadnego nowego klienta, dlatego dziewczyna zajęła się wszystkimi innymi zamówieniami, poczynając od najwcześniejszych, a on zaczął przygotowywać napój bogów dla dziesięciu dam. Nie co dzień spotyka się większą grupę ponad sześćdziesięcioletnich kobiet, która plotkuje jedna przez drugą, robią więcej hałasu niż to wszystko warte. Ale w sumie, co się dziwić, zauważył u dwóch aparat słuchowy. Poza tym, chciało mu się śmiać z min młodszych klientów. Dość często spotykali się u nich młodzi ludzie, którzy wracali ze szkoły czy z uczelni znajdujących się niedaleko. Taka też sytuacja miała miejsce teraz, więc było to dość specyficzne „przedstawienie”.

***

            - Chwila! – Oliver usłyszał zza drzwi wejściowych do mieszkania przyjaciółki. Chciało mu się z tego śmiać. Musiała się nieźle wydzierać, skoro tak wyraźnie to usłyszał. Już po chwili stał w wąskim przejściu i był obejmowany przez przyjaciółkę. – Cześć. – Uśmiechnęła się do niego promiennie. Fluid jeszcze dokładnie nie zasechł, więc widział delikatne przebarwienia na jej twarzy. Odpowiedział na przywitanie i chwycił ją za brodę. Widział, jak lekki rumieniec wpływa na policzki Lill. Wiedziała, o co chodzi.
            - Żałuję, że mu gnatów bardziej nie połamałem. – Pogłaskał ją delikatnie po policzku i dopiero wtedy puścił.
            - Mam wino. Myślałam czy nie kupić wódki, ale chyba nie chcę cię upijać. – Cichy śmiech rozszedł się po pomieszczeniu. Oboje siedli na ziemi.
            - Ładnie pachnie. Pizza? – Zaskoczyło go to. Z tego co wiedział, kobieta jeszcze dzisiaj rano nie miała mebli. Kiedy zdążyła to wszystko zrobić?
            - Tak. Nie miałam czasu ugotować, więc zamówiłam w pizzerii. Niestety przywieźli ją wcześniej niż mówili, więc ją podgrzewam. – Oliver nie mógł powstrzymać głośnego śmiechu.
            - Za chwilę oddam ci kasę. – Dziewczyna jednak zaprzeczyła, twierdząc, że to sytuacja kryzysowa i nie raz robił dla niej to samo.
            - Oliver… - Mężczyzna jednak jej przerwał.
            - Jestem debilem,Lill. Przespałem się z nim, zresztą czułaś między nami „to coś”.
Widziałaś. Żałuję, bo się nie zabezpieczyłem. – Skrzywił się. Nie przypuszczał, że jego głos będzie brzmiał tak dziwnie. Kobieta spojrzała na niego współczująco.
            - To nie żałuj. Zbadasz się i upewnisz, że nic ci nie jest.
            - Dobrze wiesz, że nie tylko to mi chodzi po głowie. – Schował głowę w ramionach. Musiał na chwilę przymknąć oczy. Był po prostu cholernie zmęczony.
            - Nie dawaj się zeżreć przeszłości. Było, minęło. – Poczuł dłoń przyjaciółki na ramieniu.
            - Właśnie, że nie, Lillian. To nadal mnie męczy i dręczy. On odejdzie. – Spojrzał na nią, oczy miał lekko zaczerwienione. – Oboje dobrze o tym wiemy. Nie chcę poświęcać serca czemuś, co nie ma szans przetrwania.
            - Cholera. Wiem, że zostałeś zraniony i odrzucony, ale skąd wiesz, że i tym razem tak będzie?
            - Bo ma pierdoloną amnezję i całkiem możliwe, że ma kogoś w swoim życiu? – W końcu wypowiedział część swoich lęków, chociaż Lill zaśmiała się z tego. Wkurwiła go.
            - Nie ma. Myślisz, że ten ktoś by go nie szukał? Ludzie nie znikają od tak z powierzchni ziemi! Jeśli mają kogoś, kto ich kocha, zawsze są szukani! – Czuł ramiona obejmujące jego klatkę piersiową i plecy jednocześnie. Dłonie przyjaciółki spoczęły na  boku, bo tylko taki miała do niego dostęp.
            - Wiem, że nie znikają. Co ci mam powiedzieć? Jestem przerażony. Nie wiem czy chcę się w to angażować.
            - Oliver, ty już się zaangażowałeś. Inaczej byś tego tak nie przeżywał. – Przymknął oczy.
            - Nie pomagasz.
            - Nie zamierzam ci kłamać, żebyś poczuł się lepiej. Kopię leżącego, ale to ci pomoże się podnieść. – Nie zareagował jednak na jej słowa. Odchylił głowę ku ścianie i oparł się na niej całym ciałem, przymykając całkowicie oczy.
            - Zakochałem się i nie wiem czy daję sobie z tym radę.
            - Nie dajesz, a to cię przeraża. Nagle, twój poukładany, perfekcyjny świat rozpadł się na kawałki. Ktoś w nim namieszał, a ty nie wiesz, jak go zbudować od nowa. Czas najwyższy, żebyś pozwolił sobie komuś zaufać.
            - Ufam ci. – Cichy śmiech Lilly rozniósł się po pomieszczeniu.
            - Jakiemuś mężczyźnie. Nie każdy będzie przerażonym, dupkiem Johnym. Mieliście po piętnaście czy szesnaście lat. To się zdarza.
            - Potrzebowałem wtedy wsparcia i akceptacji. Nie dostałem tego. Byłem zastraszany i bity, a ty chcesz, żebym od tak zaufał obcemu mężczyźnie.
            - Oliver, nie chcę tego, bo nawet się nie zorientowałeś, a sam to uczyniłeś. Chodzi mi… Nie odrzucaj uczucia do niego, nie blokuj, bo możesz tego żałować.
            - Pizza jest gotowa? – Lilly westchnęła. Wiedziała, że i tak za chwilę wymusi na nim rozmowę.
            - Klasyczny przykład oporu, szanowny panie Oliverze. – Szeroki uśmiech na ustach przyjaciela nie zrobił na niej wrażenia. – Sam mi to ciągle powtarzasz. – Skrzywiła się delikatnie.
- Nic mi nie jest. – Kłamał, a ona nie zamierzała w to wierzyć.

***

            Thomas siedział sfrustrowany w mieszkaniu. Nie miał nawet jak wyjść, bo lekarz zabronił mu poruszania się z nowym gipsem na najbliższe dwa dni. Na dodatek, Oliver uciekł jak tchórz po tym, co wczoraj zrobili i nie wiedział, jak to odebrać. Poczuł się wykorzystany. Na dodatek, to jego ostentacyjne „Spotykam się z Lill.” tylko go nieziemsko wkurwiło.
            Nawet nie miał nic do roboty, skoro ten idiota nie chciał obiadu. Czuł się zły i sfrustrowany. Nie pomagało mu to, że był podniecony na samo wspomnienie tego, co robili z Oliverem w jego salono-sypialni.
            Chciał go mieć dla siebie, być z nim. Kochać się i tworzyć związek, a on uciekł jak tchórz. Wziął książkę leżącą najbliżej niego i rzucił nią o ścianę. Wiedział, że to mu nie pomoże, ale chociaż na sekundę rozładował swoją frustrację. Nie zamierzał jej tłumić. Poprzysiągł sobie jednak jedną rzecz. Ze względu na ciszę, która go otaczała wypowiedział ją na głos.
            - Myślisz, że odejdę i zapomnę. Twoja przyjaciółka sądzi, że cię zranię, ale ja zamierzam cię zdobyć i nie puścić. Będziesz moim przyjacielem, kochankiem i zaczniesz mi ufać.

            Mężczyzna, nawet nie wiedząc, o co dokładnie chodzi Oliverowi, potrafił ubrać w słowa jego lęki. Kto wie, może to będzie kluczem do ich wspólnej przyszłości…

10 komentarzy:

  1. Cieszę się, że możemy uratować komuś dzień, to bardzo przyjemne uczucie ;D No ale co do rozdziału, jeju, Oliver, jest postęp, przynajmniej się na biedaka nie wydarł. Podoba mi się podejście Toma, jak mu Lilly wciskała że i tak odejdzie a on jakoś nie zaprotestował, moja wiara w niego trochę podupadła, ale na szczęście się ogarnął. Mam nadzieję, że będzie chłopak walczył i będą szczęśliwi. Oczywiście nie znaczy to, że nie lubię Lilly, uważam że jest świetną przyjaciółką i niech przemówi Oliverowi do rozumu :D
    Cieszę się, że udało mi się stworzyć magnetyzm między Vinem i Luckiem, bo tą parę ze Scarlett tworzyłyśmy już chyba dwa lata temu i chociaż są takim fundamentem PnS to rzadko do nich wracamy, a wtedy wiele rzeczy było jeszcze w proszku :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś tak krótko mi się zdaje... *pociąga smutno nosem*
    Cholera, Olivier! Znowu żeś zwiał ( ̄_ ̄)・・・
    No, ale mam nadzieję, że jeśli nie on sam, to Thomas utnie sobie z nim małą... hmm... pogawędkę. No i powalczy, jak sam, widać, zamierza~ W każdym razie postęp jakiś jest, przynajmniej mamy pewność, że jedna osoba nie pozostanie bierna zaistniałej (ponownie zresztą) sytuacji. No.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! ^^
    ~Copacati

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że dopiero teraz :) Notka, z tego co kojarzę była taka jak zwykle :) A Oliver... Zobaczymy co się okaże :) Oj, Thomas zamierza walczyć do utraty sił :) A co do sytuacji. Niestety musiała zaistnieć :)

      Usuń
  3. Szkoda mi Olivier'a :( zakochał się ale przez Swoje obawy nie może się cieszyć tymi uczuciami.
    Podoba mi się zaparcie Thomasa mam nadzieje, że będzie walczył o uczucia Olivier'a <3 Czekam już na następny rozdział
    P.S. czytam po raz trzeci Twoje opowiadanie,,Młody" I stwierdzam, że jest naprawde Genialne i w ogóle mi się nie nudzi:)
    Dobra koniec z przynudzaniem ;) pozdrawiam
    Ofelia Rose

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutno, że tak trudno przychodzi Olivierowi zaufanie. Ale nie oszukujmy się - gdyby nie te problemy, to nie byłoby tak fajnie. Świetnie, że Thomas próbuje zdobyć Oliviera i będzie się on neiego starać.

    OdpowiedzUsuń
  5. jedna uwaga do tekstu:
    "wolał sam dźwigać, aniżeli kobieta miałaby to za niego robić". - przecież jeśli to nie była jego zmiana to nie on zajmuje się dostawą, więc nikt nic nie robi za niego, a tu chodzi o to że chce kobiecie pomóc

    Olivier mnie wkurza szczerze mówiąc ciągle uciekając, nie mogę się doczekać aż im wreszcie zacznie się układać.

    Ps, super że w ogóle odpowiadasz, rzadko to się spotyka, czapka z głowy, nie śpiesz się. Powodzenia z pisaniem prac :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    Thomas jak widać ubrał w słowa to czego się Oliver boi, ale Oliver sam powinien mu to powiedzieć... cieszę się, że Thomas chce walczyć.... Oliver padnie ze zmęczenia na tych dwóch etatach, naprawę dobrze jest mieć kogoś takiego jak Lilli
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thomas po prostu rozumie lęki Olivera. A co do Olivera, to może i mu o tym powie :) Przekonasz się w kolejnych rozdziałach :) Thomas nie lubi się poddawać. A Oliver jest zbyt uparty. Dobrze mieć Lilly, ale czasem takiej cholery trzeba się wystrzegać.
      Pozdrawiam
      LM
      P.S. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze :)

      Usuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, Thomas ubrał tutaj w słowa to czego się sam Oliver boi... bardzo mnie cieszy, że Thomas chce walczyć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniałyrozdział, bardzo cieszy mnie to, że Thomas chce walczyć... no tak Thomas ubrał w słowa to czego się sam Oliver obawia... 
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń