niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 14

Rozdział 14

Tydzień później
            Oliver nigdy by nie przypuszczał, że odzyskiwanie wspomnień może być tak bolesne. Thomasowi, od czasu do czasu, coś się przypominało, a przy tym albo miał migrenowe bóle głowy, albo mdlał. Bał się go zostawiać samego i udało mu się wszystko tak zorganizować, że prawie zawsze ktoś z nim był. Cholera, zależało mu na tym facecie. Zakochał się i nadal starał się chronić swoje serce.
            Najgorsze było jednak to, że Thomas niczego mu nie ułatwiał. Podpuszczał go, zawstydzał, a zarazem jakoś pokrętnie zabiegał o jego uwagę. Codziennie starał się go wkurzać, a zarazem nie chciał by się na niego nie gniewał. Nie rozumiał tego mężczyzny i starał się nie dociekać, o co mu tak właściwie chodzi.
            Do tej pory, wracał myślą do chwili, gdy jego współlokator, a przynajmniej tak wolał o nim myśleć, powiedział mu o pierwszym odzyskanym wspomnieniu. Nie było to nic znaczącego, popołudnie ze znajomymi, jednakże najważniejsza w tym wszystkim była data spotkania. Marzec. Tego roku. Thomas pamiętał ją z tego względu, że siedział praktycznie naprzeciwko kawiarnianego zegara, który także wskazywał ten, jakby się mogło wydawać, nieważny szczegół.
            Za dwa dni musiał wziąć wolne i jechać z mężczyzną na kontrolę. Będą mu zdejmować gips, robić prześwietlenie i zapewne ponownie zakładać ten uprzykrzający życie materiał. Nie spodziewał się, że ta sytuacja wywróci jego życie do góry nogami. Świat legł tymczasowo w gruzach na rzecz entropii. Frustrowało go to i męczyło.
            – Oliver, nie myśl tyle, bo cię zjedzą motyle. Co jest? – Jego koleżanka ze zmiany podeszła do niego płynnym krokiem. Plisowana, czarna spódnica poruszała się w takt jej kroków. Pantofle na płaskim obcasie nie wydawały żadnego dźwięku, a czarna bluzka podkreślała jej kobiece kształty. Spojrzał na jej twarz.
            – Myślę o tym, że za dwa dni albo będę musiał wziąć wolne, albo przyjść na popołudnie i mierzyć się z dupkiem numer jeden. – Tym jakże pieszczotliwym przezwiskiem określał kolegę, z którym na szczęście, zmianę miał dosłownie trzy razy do tej pory. Dwudziestodwuletni student był nieziemsko irytujący. Nic nie wiedział, robił więcej szkód niż pożytku, a zarazem był namolny. Cholernie kiepska mieszanka.
            – Pogadaj z szefem, na pewno się zgodzi, jeśli odpowiednio to umotywujesz. W końcu nie chodzi ci o dwa tygodnie wolnego tylko o jeden dzień. Czekaj… Czy ty czasem nie masz za cztery dni wolnej dniówki? – Oliver w tej chwili uwielbiał Jull za to, że mu o tym przypomniała.
            – Mam. Tylko problem w tym, że wtedy nie ma lekarza bądź też terminu.
            – Czekaj, niech no pomyślę, kto w najbliższym czasie ma wolną dniówkę, to będziesz się z nim mógł zamienić. – Zmarszczyła na chwilę nos. – Idę po grafik i sprawdzę.
            Oliver poczuł, jak w jego kieszeni wibruje komórka. Mógłby odebrać już teraz sms–a, jednak nie chciał tego robić. Thomas dość często do niego pisał, korzystając z darmowego pakietu. Zanim odpisze, musiał wszystko ustalić ze znajomymi.
            – I jak? – zapytał, widząc niezadowoloną minę Juli.
            – Dupek numer jeden. – Oboje jęknęli cicho. Ten facet zawsze żądał czegoś w zamian.
            – Ciekawe, czego znów będzie chciał? Ostatnio to była paczka fajek i piwo. Dobrze, że tylko tyle.
            – Tak. Tylko teraz zauważ, że gdybyś częściej potrzebował przysług, to byś wyszedł bez wypłaty, bo ten idiota zawsze czegoś chce.
            Potwierdził oburzenie znajomej i zabrał się za czytanie wiadomości od Thomasa. Ucieszyła go wiadomość o treści:
Kiedy będziesz? Ugotowałem obiad. Chyba musimy pogadać.
            Wiedział, że nie miał powodu do radości. Nic to nie wnosiło do ich znajomości. Po prostu… Uznał za miłe zrobienie posiłku. Można to było zinterpretować jako chęć odwdzięczenia się, a zarazem wyraz troski. Wszystko mu się mąciło w głowie. Nie wiedział, jak się zachowywać przy Thomasie, a także nie pomagało mu to, że Lilly nie odwiedzała go od jakiegoś czasu.
            Rano biegała na praktyki, potem do chorego ojca, następnie do domu by malować ściany w swoim nowym mieszkaniu. Na razie, nie pozwalała sobie w niczym pomóc. Jej ojciec załatwił ekipę remontową do zrobienia gładzi, a także wylewki, która miała wyrównać podłogę. Mogli wejść tam po dwóch tygodniach, więc fachowcy dopiero dwa dni temu ukończyli połowę remontu. Jego przyjaciółka codziennie malowała wieczorem jeden pokój. Była to jej forma tymczasowego odstresowania, a także pomagało szybciej zasnąć. Musiał ją namówić na szybkie odwiedziny.
            Chyba chciał mieć przyzwoitkę. Co raz częściej ciągnęło go do tego, by pocałować Thomasa. Przycisnąć swoje usta do jego i przy okazji pieścić jego ciało. Nie podobało mu się to, ile myśli poświęcał temu człowiekowi, a także to, że ciągnęło go nie tylko do ciała, ale też chciał poznać jego wnętrze. Chociaż brzmiało to tandetnie, nawet w jego głowie, była to sama prawda. Dlatego też entuzjazmem napawało go to, że za pół godziny kończył pracę. Będzie mógł w końcu porozmawiać z Thomasem, tym bardziej, że nie chciał mu powiedzieć, o co mu chodzi. A może powinien się obawiać?

***
            Thomas spojrzał sfrustrowany na komórkę. Nie powinien był tego pisać. Nie powinien jeszcze zdradzać tego, co poczuł. Z drugiej strony… Wyłożenie kawy na ławę czasem pomaga. Przynajmniej będzie wiedział, na czym stoi. Co raz częściej musiał brać lodowaty prysznic by ostudzić reakcje swojego ciała. Pamiętał to, co powiedziała mu Lilly, jednak nie chciał sprawić, by to była prawda. Nie zamierzał krzywdzić Olivera, chociaż wiedział, że nie będzie miał na to wpływu. Nie chciał od niego odchodzić. Miał jednak nadzieję, że wrócą jego wspomnienia.
            Na razie, nie chciał przyznawać się Oliverowi, że coraz więcej rzeczy pamięta. Powiedziałby mu to, gdyby uznał to za coś ważnego. Nie wydawało mu się jednak, by przypomnienie sobie obrazu filiżanki czy jakiegoś pokoju było czymś znaczącym. Wolał jednak taką sytuację, niż brak jakiegokolwiek punktu zaczepienia. W końcu wszystkie obrazy stworzą całe wspomnienie.
            Musiał teraz tylko poczekać na Olivera. Nadal nie był pewny, czy powie mu o tym, co czuje. Miał jednak temat zastępczy, gdyby stracił odwagę. Lilly. Zachowałby się nie fair, ale wolał poruszyć temat przyjaciółki Oliego niż pocić się i głowić nad nowym tematem, który pozwoliłby mu uniknąć odpowiedzialności.

***

            Oliver stał oniemiały w swoim salonie. Spodziewał się zwykłego obiadu. Fakt, o dość późnej porze, jaką była godzina siedemnasta, ale nie tego, co miał przed oczyma. Na stoliku znajdującym się w pokoju znajdowały się dwa kieliszki z winem, gorący posiłek, na który składało się jego ulubione danie, a pomiędzy tym wszystkim było kilka świeczek. Te same stały także w innych częściach pokoju, nadając mu nad wyraz intymnego spokoju. Przełknął ślinę głośniej niż zamierzał. Cholera. Thomas zorganizował dla nich randkę! A może zaprosił kogoś i chciał go prosić o udostępnienie domu. Tylko gdzie mógłby poznać nową osobę? Tylko w Internecie, a wtedy on nie mógłby się na to zgodzić.
            – Jak ci się podoba? – Ktoś mógłby powiedzieć, że Thomas był ubrany bardzo nieodpowiednio jak na taką okazję. Luźne, krótkie spodenki i podkoszulek z długim rękawem. Gdy Oliver wracał do domu rozpętała się burza, dlatego też wrócił przemoknięty do suchej nitki.
            – Bardzo. Burzę też zaplanowałeś? – Zapytał lekko ironicznie. Świecie nadawały delikatną poświatę na ścianach, a ciężkie, granatowe chmury na niebie tylko im to ułatwiały. Gdyby był to zwykły, pogodny dzień plany Thomasa by się nie udały.
            – Niestety nie, ale matka natura okazała się całkiem pomocna. Podnoś ręce. – Oliver popatrzył na niego niezrozumiały wzrokiem do czasu, gdy mężczyzna lekko przewyższający go wzrostem, podsunął mu jego własną koszulkę prawie pod nos. Nie spodziewał się, że dotyk gorących dłoni, aż tak nim wstrząśnie. Zapach mężczyzny wypełniał mu nozdrza. Wyjątkowo pachniał tylko mydłem i dezodorantem. Zgodnie z poleceniem, podniósł ramiona w górę, dając Thomasowi możliwość rozebrania go. Cholera. Nie powinien dać mu się dotykać. Nie chciał dreszczy przeszywających jego ciało, chociaż mógł je usprawiedliwić zimnem.
            Nim się obejrzał, dżinsy, które miał na sobie zostały rozpięte i zsunięte z jego bioder. Stał przed mężczyzną w samej bieliźnie i spodniach opuszczonych do kostek. Krępowało go to, lekkie rumieńce paliły jego policzki, ale nie opuszczał hardo wzroku spod spojrzenia Toma.
            – Co ci to dało? – Zapytał lekko drżącym głosem. Zimno mu było! Przemókł do suchej nitki, a burza panująca za oknem nadała powietrzu w pomieszczeniu zimna. Przynajmniej tak to sobie usprawiedliwiał.
            – Nic. Musisz wziąć prysznic by się rozgrzać. Dopiero wtedy zjemy. –Mimo swoich zapewnień, Thomas nadal trzymał ręce na jego biodrach i gładził je kciukami. Oliverowi nie umknęło także to, jak mężczyzna opuścił wzrok na jego bokserki i oblizał swoje usta. Kurwa. Podniecał się.
            – Dobrze. Zaraz będę. – Przytrzymując palcami lewej stopy spodnie, wysunął prawą nogę by zaraz wykonać tę samą czynność na odwrót. Musiał się schylić po spodnie, chociaż wyjątkowo nie wiedział czego się spodziewać. Czuł, jak atmosfera gęstnieje, elektryzuje się i właśnie z tego powodu miał ochotę rzucić się na Thomasa. Ocierać się o niego, pieścić, całować, a nawet i pieprzyć.
            Wyrzucił z głowy przeklęte myśli i sięgnął po dżinsy leżące na ziemi. Poczuł, jak mężczyzna gładzi jego kręgosłup. Wzdrygnął się. Gdy się podniósł, nie patrzył w stronę swojego… No właśnie, kogo? Przyjaciela, kochanka, współlokatora, gościa, znajomego? Nie odwracając się, poszedł do łazienki. Potrzebował chociaż pięciu minut dla siebie. Będzie mógł to wszystko przemyśleć. Fakt, miał nie wiele czasu, ale zawsze coś.
            W końcu był pewien, że Tom był nim zainteresowany. Nie zdecydował jednak jeszcze, czy bardziej go to przerażało, czy cieszyło. Znał siebie, wiedział, że czasem potrafił być emocjonalny. Właśnie z tego powodu unikał związków. Jeśli miał się zaangażować, chciałby mieć, pewnego rodzaju, pewność. Tego niestety zawsze mu brakowało, nikt w końcu nie mógł niczego zagwarantować i przez to większość jego miłostek kończyła się nim, w ogóle, miała możliwość poważnie zaistnieć.
            To, że mężczyzna z nim mieszkał, niestety wszystko komplikowało. Nie mógł się tak łatwo odciąć, odizolować. Codziennie wracając do domu, widział w nim Thomasa, jego obecność zaznaczała się nic nieznaczącymi szczegółami, które w praktyce nieświadomie odhaczały się w jego pamięci. Będzie mu cholernie ciężko się z nim rozstać.
            Po dziesięciu minutach, Oliver ponownie był w pokoju. Thomas właśnie dokuśtykał z patelnią w ręce do talerzy i skończył nakładać potrawę. Zapach chińszczyzny rozniósł się po pokoju, a jemu naleciała ślinka do ust.
            – Daj. Odniosę to, a ty sobie usiądź. – Widział wdzięczną minę mężczyzny. Nie powinien tyle chodzić i robić, ale był niezwykle uparty, przez co niekiedy go nieziemsko denerwował.
            – Dzięki. Chyba muszę w końcu odpocząć z moją nogą. – Nie poczekał na niego, ułożenie w wygodnej pozycji nogi w gipsie graniczyło z cudem. Powinien wepchnąć sobie w gips trochę waty, bo zaczynała mu się obcierać kostka i strasznie go to drażniło.
            Oliver zatrzymał się na chwilę w kuchni. Odłożył patelnię i przytrzymał się blatu. Musiał coś zmiażdżyć, a przynajmniej niczego nie uszkodzi. Po chwili sięgnął do szuflady po drewniane pałeczki do jedzenia. Thomas przyszykował widelce, bo nie widział zestawu dziesięciu drewienek schowanych z boku. Wątpił by mężczyzna umiał nimi jeść, ale sam nie zamierzał z tego rezygnować.
            – Przyniosłem jeszcze pałeczki, ale nie wiem czy umiesz nimi jeść, więc możesz wybrać. – Podał mężczyźnie dwie pary pałeczek, jedne rozdzielone, a drugie nie. Jeżeli nie umiał nimi jeść, mógł wybrać czy chce się nauczyć. On miał już dość dużą wprawę w posługiwaniu się nimi, dlatego też było mu łatwiej.
            – To będzie komicznie wyglądało. – Ostrzegł go Tom i sięgnął po złączone drewienka. – Chyba będzie mi prościej? – Potwierdził kiwnięciem głowy owe stwierdzenie. Sam zaczął spożywać posiłek od kawałków marchewki i pojedynczych ziarenek ryżu. Wiedział, że najłatwiej jest zjeść większe kawałki na początku, ale potem nie sprawiało mu aż takiej frajdy jedzenie ziarenka po ziarenku ryżu.
            Widział, jak Oliver go obserwuje i co jakiś czas nieświadomie oblizuje usta. Nie zdając sobie chyba z tego sprawy, zaczął powoli jeść, co chwilę pokazując mu jak się zabrać za jedzenie tym ustrojstwem. To wcale nie było takie proste! Najwyżej, jak się wkurzy to sięgnie po widelec i będzie miał z głowy naukę. Jego wzrok zamiast skupiać się na posiłku, co chwilę uciekał do młodszego mężczyzny, który go wręcz hipnotyzował.
            – Jak ci smakuje? – Musiał się odezwać. Jak tak dalej pójdzie, to pierwsza randka skończy się szybkim seksem, a tego akurat nie chciał.
            – Dobre. Wyszło ci idealnie. – Uśmiech Olivera rozpromienił jego twarz, a jemu zabiło szybciej serce. Kurwa! Miał się nie zakochiwać.
            – Cieszę się. Chyba pałeczki nie są na moje nerwy. – Słysząc śmiejącego się studenta, sam także się roześmiał. Bez krępacji sięgnął po widelec i zaczął normalnie jeść. Nie będzie się męczył, gdy jest głodny. Jedli posiłek w ciszy, każdy zatopiony w swoich myślach. Co jakiś czas wznosili lekko kieliszki i pili z nich trochę by dodać sobie otuchy. Thomas napiłby się teraz co najmniej połowy butelki czystej, żeby zdobyć się na odwagę i rozplątać sobie język.
            Tym razem, to Oliver zebrał talerze ze stołu i odniósł je do kuchni. Mogły trochę poczekać na mycie. Cholernie chciał wiedzieć, co powie mu jego towarzysz. Ciekawość paliła go niczym żywy ogień i nie mógł się przez to skupić na jedzeniu. Wyjątkowo chyba pięć razy spadło mu jedzenie do talerza, co do tej pory prawie nie miało miejsca, a jeśli już, to nie w takiej ilości. Przez cały posiłek obserwował Thomasa i starał się nie myśleć o tym, co zdarzyło się przed prysznicem.
            Niby nic ważnego, ale zatrzęsło to jego światem. Rzadko kiedy stał przed innym mężczyzną w samej bieliźnie, tym bardziej, że był lekko podniecony. Dawno już nie chciał się z nikim wiązać, a tym bardziej rzucać się do całowania, a jednak właśnie teraz miało to miejsce. Musiał wrócić do salonu.
            Thomas usiadł na narożniku i wyłożył swoją nogę na kocach, gdy tylko go zauważył, poklepał miejsce obok siebie, jednak było ono w takiej odległości, że mógł się czuć swobodnie. Nie będzie przytłoczony jego obecnością, co bardzo mu pasowało. Ciało nie słuchało mózgu i nim się zorientował siedział na wygodnym łóżku.
            – Chciałeś o czymś porozmawiać? – Nie chciał tej ciągłej niepewności. Wolał się od niej uwolnić i wiedzieć na czym stoi.
            – Tak, ale myślę jak to powiedzieć… – Oliver nie patrzył w jego stronę. Dopiero po chwili jego uwaga została skierowana w kierunku Thomasa, gdy ten siedział zaraz obok niego. Nie pozwalając na jakąkolwiek reakcję, pochylił się nad studentem. Oliver poczuł dłoń mężczyzny na swoim karku i jego usta zostały zmiażdżone w pocałunku.
            Na początku, nie dowierzał, że to się dzieje. Mimo iż w jego głowie pojawiła się przez chwilę myśl by odepchnąć mężczyznę, jego ręce przycisnęły go bardziej do siebie. Czuł lekką szorstkość zarostu na swoich policzkach, jednak cholernie mu się to podobało. Dzięki temu przez jego ciało co rusz przechodziły nowe dreszcze, krew do tej pory płynąca leniwie, rozpalała się, zaczynała szybciej płynąć.
            Usta Olivera były spierzchnięte, ale ciepłe. Miażdżył jego wargi swoimi, podgryzał je delikatnie i ciągnął między zębami. Jego język lizał delikatnie zranione miejsce, by po chwili ich wargi miały możliwość ponownego połączenia się w intymniejszym pocałunku. Nie spodziewał się tego, że student przyciśnie go mocniej do swojego ciała, a wręcz wejdzie na niego i że otworzy swoje wargi. Jego język zaczął niespiesznie badać ciepłe wnętrze ust młodszego mężczyzny. Lizał język, badał policzki by po pewnym czasie dać się zdominować.
            Oliver czuł, że też chce go poznać w ten określony sposób. Nie naciskał na to jednak, wiedząc, że na wszystko przyjdzie czas. Nie spodziewał się, że Thomas sam się wycofa, dając mu taką możliwość. Jego dłonie wylądowały pod koszulką mężczyzny i pieściły delikatnie plecy by za jakiś czas przenieść jedną z dłoni na kark Toma i naciskać na kark starszego mężczyzny, pieszcząc włosy i gładząc delikatnie mięśnie szyi. Jego ciało zaczynało się porządnie rozgrzewać, krew szybko krążyła w żyłach, spiesząc do jednego miejsca.
            Musiał sobie jednak zadać pytanie, czy byłby w stanie akurat teraz kochać się z tym mężczyzną? Znał odpowiedź. Nie był. Dlatego też nie starał się niczego przyspieszać.
            Po dość krótkim, namiętnym pocałunku Olivera, ponownie przejął nad nim kontrolę. Chłopak nawet nie czuł, jak poddaje się dłoniom Thomasa, jak usiadł na jego kolanach i się o niego ociera. Zatracił się w tym, co czuł, nie kontrolując się. Zdawał sobie jednak sprawę, że jest jeszcze stanowczo za szybko na wszystko inne.
Czuł erekcję Olivera posuwającą się po jego nodze, co chwilę zahaczającą o jego własne podniecenie. Ich biodra co rusz się o siebie ocierały. Chciał by Oli doszedł, drżąc w jego ramionach. Na razie w ten sposób, później będzie się starał o coś więcej.
            Musiał przerwać pocałunek. Brakowało mu powoli oddechu, a myśli krążyły niespokojnie. Był mocno pobudzony, a jego oddech był przyspieszony. Zdążył nabrać dwa razy powietrza, nim jego usta zostały ponownie wzięte w niewolę. Mógłby się od tego uzależnić.
            Mocniejsze niż do tej pory potarcie erekcji spowodowało u niego gwałtowny dreszcz. Jak mógł tego wcześniej nie zauważyć? Thomas ściskał mocno jego pośladki, dociskając go do siebie coraz szybciej, a on trzymał obie dłonie na jego karku, wczepiając dłonie we włosy mężczyzny. Dopiero teraz zorientował się, że jęczy bezwstydnie, przyjmując rozkosz od mężczyzny.
            – Cholera. – Syknął przez zęby, gdy Thomas szybkim ruchem wsadził swoją dłoń pod jego bokserki. Nie próbował się krygować, pytać o pozwolenie. Chwycił pewnie trzon erekcji i zaczął pocierać kciukiem o główkę. – O kurwa! – Odrzucił głowę do tyłu i jęknął. Było mu tak cholernie dobrze. Nie zauważył nawet, że sam dociska się do ciała mężczyzny, porusza w górę i w dół, ocierając się. Jego dziurka zaciskała się kurczowo z podniecenia, a przy tym czuł się pusty.
            – Co ty mi robisz? – Wyjęczał ochryple. Był bliski orgazmu. Jego ciałem co rusz wstrząsały dreszcze. Sam umieścił dłoń na erekcji mężczyzny, jednak nie sięgnął pod jego spodnie. Pocierał ją mocno, zaznaczając co rusz główkę i masując ją intensywnie.
            – Nie chcesz? – Jego szyja została podgryziona by po chwili poczuć ponownie usta Thomasa na swoich. Był rozpalony, drżący i na skraju orgazmu, a on nie chciał mu go dać. Kiedy już prawie osiągał spełnienie, pieszczoty mężczyzny stawały się delikatniejsze. Chciał dojść. Potrzebował tego. Cholera!
            Widok Olivera był czysto rozpustny. Wolał na razie sobie nie wyobrażać jakby wyglądał nago, całkowicie zdany na jego łaskę. Opuchnięte wargi, przymknięte oczy i ciche jęki wydobywające się z ust młodszego mężczyzny tylko go dodatkowo nakręcały. Nie chciał na razie, by przeżył spełnienie, bo chciał mieć ten widok dla siebie jak najdłużej. Czuł jednak, że on sam już niedługo dojdzie.
            Wsunął bardziej dłoń pod bieliznę Olivera i musnął palcami jego jądra. Ledwie opuszkami zaczął je masować i pieścić przy tym dłonią trzon erekcji chłopaka. Przez jego ciało przebiegały silne dreszcze, student obciągał mu mocno, niewiele brakowało by wsadził mu dłoń pod bieliznę, chociaż ręka co rusz kierowała się do jego jąder.
            On sam, co chwilę ściskał mu mocno wolną ręką pośladki. Chciałby go chociażby dotknąć od tyłu. Pomasować jego wejście, nie mówiąc o wsunięciu palca. Jednego. Na razie. Nie wiedział, jednak jak Oliver na to zareaguje i czy czasem nie zostanie przez niego wyrzucony. Poczuł jednak jak mięśnie jego pośladków pracują i stwierdził, że musi zaryzykować. Podsunął studentowi palec wskazujący do possania. Ten nie zastanawiając się ani chwili, zaczął go ssać i lizać. Kurwa. To było cholernie erotyczne, a oni się nawet nie rozebrali! Nie planował tego aż tak rozkręcać.
            Gdy tylko uznał, że wystarczy wsunął drugą dłoń pod spodenki chłopaka i mocno zacisnął dłoń na lewym pośladu przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Ich usta odnalazły się, by ponownie wysysać z siebie powietrze.
            Nim jednak zdążył zrealizować swój plan, Oliver doszedł jęcząc głośno. Sperma oblała jego dłoń i spodenki studenta. Postanowił zachować ten obraz w głowie do końca życia. Nie ważna była amnezja, wypadek. Zakochał się. I to poważnie.
            Uświadomienie sobie tego, doprowadziło go do szczytowania. Czuł, jak ejakulat moczy jego bokserki, ale przede wszystkim skupiał swoją uwagę na Oliverze. Nadal się całowali, chociaż emocje puszczały. Ich ciała się rozluźniały i obaj mieli ochotę iść spać.
            – Ja pierdolę. – Thomas zaśmiał się na to dziwne podsumowanie z ust Olivera i dłonią odgarnął kosmyki jego włosów z czoła.
            – Jeszcze nie. – Nim student się zorientował, leżał na nim całkowicie rozciągnięty i ponownie był całowany. Na razie gips utrudniał mu to, co chciałby zrobić. Ale nie przeszkadzało mu to, że Oli na nim leży, chcąc go całować, że otacza go w ten konkretny sposób ramionami. Jeszcze będzie go miał pod sobą.
            Musi tylko trochę poczekać.


16 komentarzy:

  1. Oh! Nareszcie! Krążyli wokół siebie jak sępy nad padliną :) Wystarczyła malutka iskra, aby wpadli w pętle pożądania. Ciekawa jestem ich rozmowy, ale to dopiero a tydzień, eh :(
    Podobają mi się Twoje opowiadania, masz tak inny styl niż np. Luana. Czytałam Młodego a teraz to opowiadanie i sądzę, że można je polecić.
    Pozdrawiam
    pseudopisarka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej pseudopisarko (wybacz, że spytam, ale czemu taki nick?) To jest to, że czasem wystarczy iskra by coś rozpalić. Mam świadomość, że piszę inaczej niż Luana, ale to chyba domena tego, że każdy z nas jest inny więc też w różnych sposób opisuje świat - nawet jeśli jest wyobrażony. I to jest w tym najciekawsze :) Czytając czyjeś książki, blogi możemy chociaż troszkę poznać jego sposób patrzenia na rzeczywistość.
      Cieszę się iż uważasz, że moje opowiadania można polecić.
      Również pozdrawiam
      LM

      Usuń
  2. Świetny rozdział<3 Pełen emocji, nadal mam wypieki na twarzy :)
    Weny życzę
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podobał :) Wypieki na twarzy jak najbardziej wskazane!
      Dziękuję i również pozdrawiam.

      Usuń
  3. Zgadzam się, nareszcie zaczęło się dziać, tylko czemu w takim momencie musiałaś przerwać? Nie mogę się doczekać kolejnej części, chce więcej takich scen ;)

    Ps. co do kontynuowania pisania, nie jesteś osobą która przerywa coś w połowie więc nie strasz :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze nawet mi się nie waż tego przerywać, ja muszę wiedzieć jak się skończy ich historia, mam nadzieję że chociaż pewnie pojawi się całe mnóstwo przeciwności to będą ze sobą szczęśliwi ;_; A co do rozdziału to był świetny, w końcu przestali wokół siebie krążyć i coś w swoim kierunku zrobili...Bardzo konkretne coś xD Swoją drogą świetnie opisany seks, ja osobiście u siebie wolę nie ryzykować, bo jeszcze coś zwalę i będzie wtopa... Dzięki za polecenie książek i zapraszam na rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak, bo po co coś mówić, skoro można po prostu pocałować? To było genialne ^^
    Nie przerywaj pisania proszę, to opowiadanie jest zbyt fajne, żeby je przerywać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angella Avis niestety nie wiem czy masz bloga, bo te które przejrzałam na twoim profilu wydają się być innych autorów, dlatego wolę odpisać tutaj :) Cieszę się, że fragment z pocałunkiem ci się podobał. Nie zamierzam go przerywać, chociaż przyznaję, że czasem chodzi mi to po głowie. Lubię kończyć to co zaczęłam, dlatego nie przestanę go pisać.

      Usuń
  6. Cudo, cudo, cudo! :D
    Poważnie... uwielbiam twoje opowiadania. Widać, że od czasu Młodego poczyniłaś postępy w pisaniu ^^
    Co do Amnezji, to teraz przez cały tydzień będę myśleć tylko o kolejnym rozdziale :D
    Trochę niegrzeczny ten nasz Thomas... tyle czasu zwlekał, a teraz takie rzeczy.
    Ciekawe jak wyglądało jego życie przed wypadkiem... coś czuję, że czeka na nas parę interesujących zwrotów akcji. ^^

    Pozdrawiam i życzę duuużo weny <3
    p.s. byłoby mi na prawdę smutno, gdybyś przestała pisać :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że uważasz iż poczyniłam postępy :) Chociaż osobiście ich nie zauważam :P Ale też tematyka jest trochę inna i chyba łatwiej mi się pisze "Amnezję". Oj czeka nas kilka zwrotów akcji. Są nieuniknione :) Dzięki, wena bardzo się przyda. Co do pisania... Nie musisz się bać, że nie skończę amnezji, jednak jeszcze nie postanowiłam czy będę pisać dalej.

      Usuń
  7. Fantastyczny rozdział, przeczytałam już trzy razy a dalej uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Niesamowitą atmosferę potrafisz odmalować. Nie mogę się doczekać aż Thomas przypomni sobie coś więcej .... albo kogoś ....
    Nie rób mi tego i nie przestawaj pisać. Amnezja to jedno z najlepszych opowiadań obecnie publikowanych.
    Duuuużo weny
    Pozdrawiam
    Olga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olga, dziękuję :) Bardzo mi miło, że uważasz moje opowiadanie za jedno z lepszych :) Zaszokowałaś mnie swoim wyznaniem, że czytasz rozdział po raz trzeci :) Co do atmosfery... Staram się ;) Nie przestanę pisać Amnezji. Lubię kończyć to co zaczęłam, ale czasem pojawia się w głowie ta myśli.
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  8. Na wstępie powiem, iż bloga odnalazłam niedawno, z czego jednak wyjątkowo się cieszę. Po prostu nie wyrzymałabym tego czasu między rozdziałami, wypełnionego wszelakimi przypuszczeniami i, co pewne, irytacją. Jestem zbyt niecierpliwa, a ty piszesz cudownie! Po prostu niesamowicie. Potrafisz rozbudzić u czytelnika silne emocje, zafundować pokaźną dawkę dobrej historii do przeczytania i... no właśnie. To, co działo się w tym rozdziale było czymś genialnym! Sama nie wiem, czy spodziewałam się takiego "przedstawienia" sprawy przez Thomasa, czy oczekiwałam czegoś gwałtowniejszego... Mniejsza o to. Ten fragment był prawdziwie elektryzujący. Czytając go, człowiek sam zdaje się czuć tą spontaniczność i żar towarzyszący przedstawionemu zbliżeniu. Opisałaś to... cudownie.
    Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że podbiłaś moje serce swoją twórczością. Kiedy dziś, z resztą po raz nie wiadomo który, poszukiwałam jakiegoś godnego uwagi bloga, którego NIE czytałam, szczerze mówiąc nie spodziewałam się niczego odnaleźć, a co dopiero takie cudo, w dodatku z "żyjącym" autorem...
    Podsumowując - zyskałaś wierną fankę. Człowieka cholernie wybrednego, który po byle co nie sięga. Ty jesteś właśnie tą cenną kroplą w morzu innych autorów tego typu opowiadań. Jesteś kimś na wagę złota, doprawdy...!
    Pozdrawiam, życzę weny, czasu i z niecierpliwością oczekuję ciągu dalszego (´。• ω •。`) ♡

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    nie ma to jak przekazanie gestem niż słowem, Lili rzadziej się pojawia bo chce dać im czas tylko dla siebie, oby nie zamierzała używać młotka aby wbić im do głowy, że lecą na siebie ;] krążyli, krążyli wokół siebie, aż w końcu....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    wspaniale, no i nie ma to jak przekazanie gestem..., krążyli, krążyli wokół siebie, aż w końcu... nareszcie...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, krążyli, krążyli wokół siebie, aż w końcu... cudnie...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń