niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 15

Rozdział 15
            Oliver nawet nie wiedział, kiedy zasnął w ramionach Thomasa. Nie spodziewał się, że gdy się obudzi, będzie mu zarazem ciepło i zimno. Gorąco wciąż buchało z ciała Thomasa, natomiast chłód, nieprzykrytego niczym ciała, był tym, co go obudziło. Jęknął cicho, chciało mu się sikać i był cholernie głodny. Nie zamierzał się jednak na razie ruszać, tym bardziej, że jego kochanek nadal trzymał go w ramionach. Musiał przemyśleć wszystko co się stało.
Rzadko kiedy aż tak poddawał się emocjom. Co z tego, że spotykał się do tej pory z dwoma facetami. Nie był to długi okres czasu i jakoś nie potrafił na to spoglądać z perspektywy związku. Dla niego były to zwykłe, towarzyskie spotkania, które niczego do jego życia nie wnosiły. Zmarszczył lekko nos. Nie wiedział, jak ma się teraz zachować. Czy powinien zejść z Thomasa czy raczej dalej się nie ruszać? Na szczęście mężczyzna wybawił go od tej trudnej decyzji, budząc się i przecierając oczy lekko,jedną ręką.
– Dzień dobry – Zachrypnięty i zaspany głos kochanka wywołał w jego ciele dziwne rewolucje. Tak nie powinno być! – Słodkie rumieńce. – Nie będzie zaprzeczał, że nie jest słodki, bo i tak nic tym nie wskóra.
– Hej. – Nie spodziewał się tego lekkiego pocałunku złożonego na wargach. Serce drgnęło mu lekko. – Już z ciebie wstanę, tylko muszę… – Oliver zaczął się niezgrabnie gramolić z ciała partnera, by go już nie obciążać. Poczuł się skrępowany, uświadamiając sobie swoją nagość, a także widząc poranną erekcję Thomasa, zresztą było to po nim doskonale widać.
– Nie wstydź się. Przecież to normalne. – Widział, jak ręka Thomasa sięga do jego policzka. Powinien był się w nią wtulić, a mimo to ją odtrącił i wstał. Już dawno nie czuł się aż tak zażenowany. Uświadomił sobie swoje pragnienia i nie do końca sprawiło mu to satysfakcję. Był przerażony. Bardzo.
Nie odwracając się w stronę mężczyzny, udał się do łazienki wziąć szybki prysznic. Nawet nie wiedział, kiedy wczoraj zasnął. Tak, jakby ktoś nagle zgasił światło w jego umyśle. Co chwilę blokował myśli o dłoniach Toma na jego ciele, o tym jak sprawiał mu rozkosz i jak sam robił to samo. Jego policzki miał kolor karminu,gdy przeglądał się w lustrze i nie podobało mu się to.
Co teraz powinien zrobić? Odkręcił kurek z lodowatą wodą. Jego ciało automatycznie zareagowało wstrząsem i gęsią skórką. Całe gorąco zaczęło z niego schodzić, a myśli spowolniły swój bieg. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien odkręcać teraz gorącej wody, dlatego też uregulował ją tak, by była ciepława. Dopiero po dokonaniu tego zabiegu mógł skupić się na tym, na czym powinien.
Zastanawiał się, jak powinien teraz zachowywać się w stosunku do mężczyzny. To co zrobili… Zmieniało wszystko. Nie chciał być zakochany. Nie teraz. Przecież miał jeszcze na to czas. Na dodatek, prawie nic o nim nie wiedział. Co innego, gdyby znał jego rodzinę, przeszłość, przyjaciół. Nawet w tym ich potencjalny związek był niestandardowy.
Czy naprawdę nie mógł trafić na zwykłego, nudnego mężczyznę? Który nie ma żadnych problemów z pamięcią? Może powinien zainwestować w lecytynę. Sam parsknął na ten pomysł. Chociaż w gruncie rzeczy nie był taki zły. A co, jeśli Thomas okaże się jakimś socjopatą albo co gorsza psychopatą? Z drugiej strony, nie mógł nim być, bo odczuwał przyjemność z jego delikatnego dotyku. Kurwa! O czym on myśli! Stanowczo powinien przeczytać jakąś książkę psychologiczną – przynajmniej minęłyby mu te wszystkie niepotrzebne myśli.
Kończąc prysznic, zorientował się, że nie wziął żadnych rzeczy z pokoju. Obwinął się więc ręcznikiem i zaraz po tym jak się osuszył, wyszedł na ponowne spotkanie mężczyzny. Ten leżał już pod kocem, z nogą w gipsie na poduszkach i pochrapywał lekko. On sam mógł odetchnąć z ulgą i wziąć szybko swoje rzeczy. Nie zamykając się już w łazience, wciągnął na biodra bokserki, a następnie spodnie. Na sam koniec poszedł psiknąć się dezodorantem i nałożył czarną koszulkę. Nie chciało mu się na razie szukać skarpetek, a chodzenie po przyjemnie chłodnej podłodze było tym, czego potrzebował.
Poruszając się niezwykle cicho, wszedł do kuchni i włączył ekspres do kawy. Zaraz potem wyciągnął chleb z wczoraj i wziął masło z blatu po przeciwnej stronie pomieszczenia. Z szuflady wyciągnął nóż i dwa widelczyki by po wykonaniu tej czynności otworzyć lodówkę. Znalazł w niej wszystko, czego potrzebował. Ser, szynkę, pomidory, ogórki i jajka. Te ostatnie umieścił zaraz przy kuchence, zaraz potem wyciągnął z półki mały garnek, nalać do niego wody i położyć na płycie gazowej. Podłączył ogień jednym, krótkim ruchem i zabrał się za krojenie sera. Jakoś nie lubił pakowanego sera z hipermarketu. Wydawało mu się, że ma trochę inny smak niż zapamiętał, dlatego też zawsze sam się tym zajmował. Natomiast z kupnem krojonej szynki nie miał problemu. Nienawidził się z nią użerać i uważał, że kroi się ją gorzej niż pierwszy składnik kanapek. Wiedział, że to dość dziwne, ale uwielbiał kłaść na kanapki najpierw ser, a potem dopiero szynkę. Smak masła w połączeniu z wędliną nie smakował mu. Jadł tak, kiedy musiał. Jeśli miał jednak wybór, robił to po swojemu. Po przygotowaniu odpowiedniej ilości kanapek posmarowanych masłem zaczął rozkładać to, co już miał. Nie bawił się w dzielenie kromek na pół. I tak, będą jedli te same składniki na każdej kanapce, więc nie zamierzał tego robić. Na sam koniec pokroił ogórek i pomidor, układając je na talerzykach. Nienawidził pomidorów, natomiast Thomas je uwielbiał, dlatego też postanowił podzielić im po równo. Każdy mógł wybrać to, co wyląduje na jego kanapce. Po ugotowaniu się jajek obrał je szybko i sprawnie, po czym pokroił w plasterki. Położył na kanapkach i doprawił lekko solą i pieprzem. Na sam koniec zrobił kawę taką, jaką obaj lubili i wyłożył to wszystko na stół.
Miał iść budzić Thomasa, jednak ten właśnie wstawał. Nawet tego nie zarejestrował. Czasami mu się to zdarzało – uciekanie myślami gdzieś w dal i nie zwracanie uwagi na to, co się wokół niego dzieje.
– Wyspałeś się? – Zapytał lekko drżącym głosem. Odchrząknął. – Wybacz, trochę boli mnie gardło. – Co zresztą było prawdą, ale nie zamierzał się tym teraz przejmować.
– Tak, dziękuję. Jak uciekłeś, musiałem się przykryć. – Thomas dokuśtykał do Olivera i przyciągnął go w swoje ramiona. Czuł, jak chłopak się spina i blokuje. Nie wiedział jednak czemu. Czyżby nie lubił czułości? Pocałował go lekko w skroń by zaraz potem trącić ją lekko nosem. – Ładnie pachniesz. Świeżym mydłem. Lubię ten zapach. – Słyszał, jak Oliver wstrzymał na chwilę oddech, by po chwili odetchnąć głębiej. – Coś się stało?
– Nie. Chyba będę chory. – Nie potrafił nic więcej powiedzieć. I widział, jak student psychicznie się od niego odsuwa. Coś się za tym kryło, a on jeszcze nie wiedział co. Tę chwilę czułości przerwał im telefon Olivera.
– Tak, słucham? – Poważna mina młodszego mężczyzny nie świadczyła o niczym dobrym. – Oczywiście. Tak. – Krótkie potakiwania co jakiś czas rozchodziły się w pomieszczeniu. – Oczywiście, będę o jedenastej trzydzieści na spotkaniu. Nie ma problemu. – Oliver obrócił się w stronę okna i zmierzwił lekko włosy.
– Powiesz mi, kto do ciebie dzwonił czy nie masz na to ochoty? –Thomas czuł dystans między nimi. Oliver się dziwnie wyizolował na tak małej powierzchni i nie podobało mu się to.
– Mam rozmowę o pracę. Wybacz. Muszę się przyszykować i wyprasować białą koszulę. – Nie patrząc na niego, ruszył z powrotem do pokoju i wyciągnął z za regału deskę do prasowania. Po chwili stał z żelazkiem i jedną ze swoich białych koszul w ręce.
– Oliver. Nie podoba mi się to, jak się zachowujesz. – Nie zamierzał na to reagować. Mógł robić, co chciał. Był u siebie, a czuł się jak obcy człowiek. – Mówię do ciebie!
– To sobie, kurwa, mów. Ja mam ważne rzeczy na głowie, a nie przejmowanie się tym, że coś ci, do kurwy nędzy, nie pasuje! Pierdol się!
Chyba ich obu to zaskoczyło. Wyładowanie wściekłości Olivera było krótkie, jednak treściwe.  Na dodatek, student położył z taką siłą żelazko na desce do prasowania, że spadło z niej i coś wewnątrz musiało nie wytrzymać upadku z wysokości. Po włączeniu do prądu zaczęło się intensywnie dymić i nie chciało grzać.
- Pięknie, kurwa! Tego mi jeszcze brakowało. – Thomas stał osłupiały. Widać, że Oliver był wściekły, miotał się, jakby był uwięziony w klatce. – W czym ja teraz pójdę na tę jebaną rozmowę kwalifikacyjną? – Zerknął z ukosa na mężczyznę stojącego tam, gdzie go zostawił. Thomas nawet nie był świadom tego, jak mocno marszy brwi, skóra na jego czole się pofałdowała i odsłoniła głębokie zmarszczki. Mięsień na boku szczęki drgał nerwowo. Wkurwił go i doskonale o tym wiedział, ale nie chciał by Tom wtrącał mu się w życie. Za jakiś czas odejdzie, wróci do rodziny, a on będzie musiał radzić sobie sam. Lepiej dla niego, że już teraz go odrzuci. Poboli i przestanie. Mogą drzeć koty, ale on to wytrzyma. Bo nic go tak nie przerażało, jak złamane serce. Otworzył szafę, sięgnął po pierwszą lepszą wyprasowaną koszulę, ubrał ją na siebie i trzaskając drzwiami, wyszedł. Nie zamierzał oglądać się przez ramię i obserwować reakcji Thomasa. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Czyż nie tak zawsze powtarzała jego mama?

***

            Tak jak przypuszczał Thomas, student nie pojawił się w domu, dopóki nie skończył pracy, czyli przybył po godzinie dwudziestej trzeciej. On sam był podenerwowany cały dzień i nie mógł sobie znaleźć miejsca. Wkurwiało go to, jak zachowywał się student i najchętniej by coś rozwalił. A tak to zostało mu samo rzucanie poduszką o ścianę, bądź walenie nią w narożnik. Nie mógł się wyżyć. Najchętniej by komuś walnął. Leżenie w łóżku tylko jeszcze bardziej go frustrowało. Chciał zobaczyć tego upartego dupka i się z nim rozmówić. Wyjaśnić, dlaczego chciał z nim porozmawiać. Wyszło zupełnie inaczej niż chciał i oczekiwał.
 Jutro miał iść na dwunastą do lekarza i nie wiedział, czy Oliver będzie miał w tym czasie wolne. Niby wspominał coś o jakimś koledze, który się za niego pojawi, ale nie był pewny co do powodzenia tego przedsięwzięcia.
Męczył go także pewien obraz. Dosłownie. Nie mógł sobie przypomnieć, gdzie on wisiał, wiedział jednak, że był niezwykle ważny. Portret baletnicy pochylającej się przy słupku do ćwiczeń. Wiedział, że przedstawiał dorosłą kobietę, ubraną w czarny strój. Cholera, co to znaczyło? Oliver nawet już go nie pytał o wspomnienia. Czyżby wszystko się kończyło niż miało czas się zacząć?


***

            Tej nocy ponownie spali osobno. Thomas na łóżku, a Oliver na materacu. Student pół nocy rzucał się po posłaniu, przez co zaburzał sen drugiego mężczyzny. Obaj męczyli się tak w ciszy do czwartej nad ranem, kiedy to w końcu zmógł ich zacny Morfeusz do swej krainy.
Następnego dnia, obaj wstali w lekko nieprzyjemnym humorze, jakby to zironizowała Lilly. Warczeli na siebie nawzajem, utrudniając sobie życie. Tym razem, to Thomas przygotował śniadanie mimo uporu Olivera, żeby było inaczej. Nie zamierzał jednak pobłażać temu chłopaczkowi i pozwalać mu się tak rządzić. Nawet w jego własnym mieszkaniu. Chciał mu pokazać, że można inaczej, a ten uparciuch nie chciał do siebie dopuścić tej myśli.
            Nierozładowana złość dnia poprzedniego oraz zmęczenie powodowało wewnętrzną burzę w ich umysłach oraz ciężką atmosferę w pomieszczeniu, w którym obaj przebywali.
            Po dziesiątej zaczęli się szykować do wyjścia. Oliver pomógł Thomasowi się umyć przed wizytą u specjalisty, chociaż mocno przy tym zaciskał usta, a jego oczy biły piorunami. Gdy tylko skończyli, zamówili taksówkę i zeszli powoli na dół, by zdążyć na wizytę. Zawsze lepiej było być wcześniej i poczekać niż martwić się, że się nie zdąży. Dlatego też Oliver wziął ze sobą pocketową wersję książki, o wiele łatwiej było mu taką czytać, niż gdyby miał ze sobą tachać jakąś powieść o normalnych wymiarach i nie tak lekką. Mimo iż nie przepadał za takimi książkami, lubił je posiadać na wypadek takich sytuacji jak ta. Gdy czasem zdarzało mu się gdzieś wyjeżdżać, także zabierał ze sobą mniejszą wersję „oryginału”. To samo zrobił Thomas. Naśladując Olivera, wyciągnął z jego półki książkę z zamiarem czytania jej w poczekalni. Przynajmniej nie będzie się tak stresował.
            Zastanawiało go jednak to czy, gdy już będą w szpitalu, student będzie mu pomagał. Widział przecież, że nie był teraz do tego chętny i najchętniej, to by sobie poszedł. Nie zostawił go jednak z obowiązku. Sam chciał się podjąć opieki, dlatego też nie zamierzał teraz zmieniać zdania. Mógł przecież to zrobić. Wydawało mu się jednak, że dobre wychowanie młodszego mężczyzny nie pozwalało mu na taki zabieg. Ta sytuacja mu ciążyła. Już nie chodziło o sam fakt przebywania razem na tak małej powierzchni, ale także tego, że… No cóż. Był utrzymankiem, a Oli miał cholernie drogie studia do zapłacenia. Pewnie dlatego szukał drugiej pracy.
            Po pewnym czasie, znaleźli się w poczekalni przed gabinetem lekarza. Ludzi było dość sporo, wszystkie miejsca pozajmowane. Nie każdy człowiek, znajdujący się w pomieszczeniu, miał uszkodzoną kończę. Niektórzy byli zdrowi jak ryby, a jednak nie ustąpili mu miejsca. Mógł stać. Jasne, ale lekarz tego nie zalecał. Poza tym cały ciężar ciała spoczywał na drugiej nodze, co mocno ją przeciążało.
            Oliver podszedł do pewnej kobiety i poprosił o ustąpienie miejsca, wskazując palcem swojego „przyjaciela”. Babsztyl obrzucił go wkurzonym spojrzeniem i stwierdził, że trzeba było przyjść wcześniej, by sobie je zająć, a poza tym nie uszkadzać nogi, to by nie narzekał. Wydawało mu się, że za chwilę Oliego szlag trafi, a przy okazji zabije babsko spojrzeniem, jednakże opanował się i odwrócił do niego. W tym samym czasie, podniósł się jakiś siedemnastolatek z ręką w gipsie i ustąpił mu miejsca. Podziękował z uśmiechem i pokuśtykał na wolne krzesełko. Nastolatek stwierdził, że on ma zdrowe nogi, więc nic mu się nie stanie, jak trochę postoi, a przy takiej ilości ludzi, z jego nogą, mogłoby być ciężko. Wbrew pozorom, część ludzi bardzo szybko przeszło przez gabinet lekarza. Były to zwykłe kontrole czy wszystko wyglądało dobrze, przez co nie zajmowały one dużo czasu. Fakt był jednak taki, że siedzieli tam dwie i pół godziny, zanim mogli wejść do średniej wielkości sali.
            Nie czekając na lekarza, pielęgniarka zaczęła nacinać Thomasowi gips. Mężczyzna przymknął mocno oczy, gdy zimny metal dotknął jego skóry. Na widok wielkich, ostrych nożyczek skóra mu cierpła. A co, jeśli go jakoś uszkodzą?! Przecież rany po takim narzędziu tortur będą okropne. Nie jego wina, że nienawidził szpitali, a jak widział pigułę z takim przyrządem w ręce, to zastanawiał się czy przeżyje.
            Oliver zobaczył strach wypisany na twarzy mężczyzny i podszedł do niego, by pozwolić mu ścisnąć swoją rękę. Po chwili, zastanawiał się czy wyjdzie stąd bez gipsu, bo jak jeszcze trochę Tom będzie mu tak ściskał rękę, to mu wszystkie kości pogruchocze. Na szczęście, starsza kobieta była zaprzyjaźniona z ostrym narzędziem i nie wyrządziła jego kochankowi żadnej krzywdy.
            – Już. Możesz otworzyć oczy i puścić moją rękę. – Cała postawa Thomasa wskazywała na większe rozluźnienie niż przed chwilą, a jego dłoń została rozmasowana palcami, które jeszcze minutę wcześniej prawie ją zmiażdżyły.
            – Przepraszam. Chyba będziesz miał siniaka. – Oliver spojrzał na swoją lekko siną dłoń. O tym to jeszcze nie słyszał. Siniak na dłoni.
            – Nie przejmuj się. Ważne, że się nie boisz. – Ale więcej ręki mu nie zamierzał podawać. Nie chciał mieć jej jeszcze amputowanej.
            Po odczekaniu kolejnych dziesięciu minut w gabinecie, wszedł do nich doktor. Przywitał się i poprosił o ostatnie zdjęcie rentgenowskie. Po obejrzeniu go, wypisał skierowanie na kolejne. Złamanie było o tyle małe, że istniała duża szansa szybkiego wygojenia. Niestety, żeby to osądzić potrzebował zobaczyć stan kości w dniu wizyty. Dzięki temu, będą mogli przewidzieć, ile mniej więcej zajmie wyleczenie Thomasa.
          Oliver pomógł usiąść partnerowi na wózku, by po chwili krążenia po korytarzach, dostać się w końcu do pracowni zdjęć. Musieli odczekać jakiś czas, ponieważ przed nimi znajdowały się cztery osoby do rentgena. Na szczęście, nikt, kto był u tego samego lekarza.
            Po wykonaniu zdjęcia i odczekaniu dziesięciu minut na jego wywołanie, ponownie udali się pod drzwi gabinetu lekarskiego. Mieli pozwolenie by wejść bez kolejki, jednakże na szczęście nie musieli z niego korzystać. Oprócz nich, na korytarzu, znajdował się jeszcze jeden facet, który tylko na kogoś czekał. Jak się okazało, na partnerkę znajdującą się w gabinecie obok, a oni nie musieli w ogóle czekać. Oliver zapukał do drzwi i je uchylił. Zostali ponownie zaproszeni do gabinetu, a lekarz spojrzał na dwa zdjęcia, które otrzymał od studenta. 
            Thomas patrzył na dwa, prawie takie same ciemne obrazy. Pęknięcie na jego kości troszkę się zmniejszyło, co go niezmiernie zaskoczyło. Ostatnio, lekarz mówił coś o sześciu do ośmiu miesięcy leżenia.
            – Panowie. Nie jest źle. Kość się nadlewa. Przypuszczam, że to kwestia miesiąca, maksymalnie dwóch, jak będzie pan już mógł poruszać się bez gipsu. Czy mógłbym prosić, by pan wstał i stanął o kulach, stawiając nogę na ziemi. Tak, na prosto. – Doktor, nie dotykając Thomasa, obserwował jego mięśnie. – Przepiszę panu nową dawkę leków przeciwzakrzepowych. W sumie, mogę wypisać dwie recepty, ale proszę drugą zrealizować po zużyciu zastrzyków z pierwszej. Proszę o dane. – Brunet popatrzył na Olivera. Zastanawiał się jak to rozwiązać. Lekarz powinien mieć chyba jakąś adnotację.
            – Panie doktorze, on nie pamięta swoich danych, więc nie może ich panu podać. Ma amnezję, co jest zresztą wypisane w jego kartotece. Może pan jednak wypisać leki na mnie. – Doktor spojrzał na nich. Nie powinien tego robić, ale miał przed sobą młodych ludzi. Zapewne niekoniecznie mieli pieniądze by zapłacić za leki, które nie zostaną poddane refundacji. O ile w szpitalnej aptece zostało zgłoszone przez neurochirurga, dlaczego powinien mieć zrefundowane leki, tak samo w szpitalu zawsze mieli miejsce dla osób bez ubezpieczenia i dostawali zwrot kosztów, tak w tym przypadku, musieli sobie radzić sami. Lekarz, którego mieli przed sobą był dla nich zupełnie obcy, nic nie wiedział o historii Thomasa, więc miał prawo robić im utrudnienia.
– Dobrze. – Oliver nie wierzył, w to co słyszy. Widząc minę mężczyzny, obawiał się, że nic z tego nie wyjdzie. Lekarz nie powinien tego robić, a mimo to poszedł im na rękę. Cholernie miły i zaskakujący gest z jego strony. – Niestety będę miał dla panów złą wiadomość. Dopiero jutro możemy panu założyć gips.
            – Pan wybaczy, ale dlaczego? – Thomas pierwszy raz słyszał o tym, by taki proceder miał miejsce.
            – Opiera się pan dość pewnie na kulach, czego nie mogę powiedzieć o innych pacjentach. Sądzę, że dobrze się stanie, jeśli skóra na nodze trochę odetchnie. Złamanie nie jest głębokie, powiedziałbym wręcz, że jest to lekkie pęknięcie. Chciałbym, żebyś jej nie przemęczał – nie wiadomo kiedy, lekarz przeszedł „na ty” – jeśli będziesz się na niej opierał może cię boleć, ale sądzę, że nic poważnego się nie stanie. Musicie się jednak pojawić tu jutro o godzinie dziewiątej. I wtedy ponownie założymy gips.
            Oliver skrzywił się, słysząc podaną godzinę. Miał być w pracy. Jak powinien to rozwiązać? Będzie musiał poprosić mamę o pomoc. Wiedział, że się ucieszy, bo polubiła Thomasa, ale nie chciał jej wykorzystywać. Nie mógł sobie jednak pozwolić na to, by po raz kolejny się zamienić. Dodatkowo raz czekała go praca od rana do nocy w zamian za dzisiejszy dzień wolny.
            Oprócz tego, powinien zadzwonić do przyjaciółki. Kobieta nie przychodziła do niego od kilku dni i zaczynał się niepokoić. Zamierzał ją dzisiaj zaprosić na wspólną kolację i ugotować coś dobrego. Wątpił, by dziewczyna się aktualnie dobrze odżywiała, tym bardziej robiąc samotnie remont. Miał takie piękne plany pomocy jej, a ta zamknęła mu drzwi przed nosem ze stwierdzeniem, że da sobie radę sama.

         Nie było się co dziwić, że chodziła wkurwiona, bo opuchlizna nabrała żółto-czerwono-fioletowego koloru. Nie dała rady przykryć jej fluidem. Nie wspominając o patrzeniu na jedno oko. Na dodatek, miała dostać miesiączkę, przez co w ramach ochrony życia i zdrowia innych lepiej by się do niej nie zbliżali. Dlatego też nie walił codziennie do drzwi jej domu z chęcią pomocy, bo tylko by się jeszcze bardziej zirytowała. A on nie zamierzał tego znosić. Nie chciał jednak pozwolić jej nie przyjść na kolację. Przy okazji będzie jego przyzwoitką.

***

            Oliver spojrzał na zegarek w komórce, dzwoniąc po taksówkę. Zaskoczyły go liczby wskazujące godzinę szesnastą trzydzieści. Kiedy mu tak czas uciekł? Gdy tylko samochód po nich podjechał, pomógł wsiąść Thomasowi tak, by nie narazić jego nogi. Taksówkarz był o tyle uprzejmy, że odsunął maksymalnie do przodu siedzenie pasażera z przodu, by się pomieścili. Gdy tylko Tom siedział spokojnie, on sam odszedł odłożyć wózek na bok, niedaleko wejścia i wrócił się do ich tymczasowego środka transportu.

            Kolejna godzina minęła im bardzo szybko. Dotarli do domu i weszli na piętro Olivera. Student poszedł jeszcze na szybkie zakupy, przy okazji dzwoniąc do swojej matki z prośbą o pomoc. Zaraz otrzymał potwierdzenie, że kobieta nie ma z tym żadnego problemu i zajmie się Tomem. Zaraz po pierwszym telefonie, zdecydował się na zadzwonienie do Lilly.
            – Hej. Chcesz zjeść pyszną kolację w super towarzystwie? – Nie będzie owijał w bawełnę tego, o co mu chodziło.
            – Hej. A gdzie? Co u ciebie? – Cholera. Jednak się wkopał. Usłyszał głośne westchnięcie. – Będę mogła przyjść o dziewiętnastej, ale tylko na pół godziny. Idę z Kate na dwudziestą do kina. – Poczuł się, jakby dostał policzek. Do niego nawet nie zadzwoniła, a przecież może Thomas także miałby ochotę wybrać się gdzieś. Nie wiedział, jakby go tam przetransportował, ale jakoś daliby sobie radę.
            – Co u ciebie? – Zaśmiał się sztucznie do słuchawki. – Nie ma sprawy. Miło, że wpadniesz. A co u Kate? – Nienawidził tej dziewczyny. Jakoś mu nie przypasowała. Po prostu.
            – Słyszę, że jesteś smutny. U mnie okej. W sumie, jednak ekipa kończy remont, bo ojciec się uparł, by było to zrobione jak najszybciej i profesjonalnie. Jutro będę mogła odebrać klucze. U Kathleen wszystko dobrze. Zadzwoniła do mnie pół godziny temu, że chłopak z którym się miała spotkać poinformował ją, że nie przyjdzie. A że miała już kupione przez niego bilety, to zamierza je wykorzystać.
            – Super. Dobrze, że pomyślała o tobie. Wypoczniecie obydwie. A coś ciekawego?
            – Komedia romantyczna. Więc czemu jesteś przygnębiony?
            – Nie jestem. Trochę zmęczony, ale to mi minie, jak się wyśpię. Ostatnio mi to nie idzie za dobrze.
            – Oliver…
            – Nie, Lill. Nic z tych rzeczy. Na to jeszcze za wcześnie. Do zobaczenia o dziewiętnastej. Mam nadzieję, że się wyrobię.
            – Super, dzięki. Szykuj kawę!
Oli westchnął. Przecież nie powie kobicie wszystkiego przez telefon. Jeszcze nie teraz. Miał przecież czas na to, by się jej wygadać. Pół godziny… Przynajmniej chwilę będzie fajnie, tym bardziej, że Thomas także się ucieszył, słysząc o jego planach zaproszenia kobiety. A może powinien być o nią zazdrosny?
            Roześmiał się na tę myśl. Stanął przy kasie w kolejce. Nawet nie zauważył, że tak szybko obszedł sklep, zabierając po drodze najważniejsze składniki na placki ziemniaczane z sosem po węgiersku. Chociaż chodził mu jeszcze po głowie makaron zapiekany na ostro. Musiał jednak skonsultować z mężczyzną czy jada coś takiego, bo jeśli tak, to mógłby za jakiś czas zrobić takie pyszności w piekarniku. Tylko czy na pewno czeka go z Thomasem jakaś przyszłość...?


13 komentarzy:

  1. Komentarzyk tak pisany na szybciutko.
    No więc rozdział zaczął się miło. Ale potem... Jak dla mnie Olivier zmaścił. Rozumiem jego niepewność no ale zachował się jak jakaś baba, taka która nie jest pewna swojego. A w sumie wystarczyłaby poważna, spokojna rozmowa z Thomasem. Ale miło, że i tak pomógł mężczyźnie. Z tym gipsem to tak trochę dziwnie.. Pierwsze słyszę aby na jeden dzień zdejmować gips. No ale ja się nie znam.
    Mam wielką nadzieję, iż panowie w kolejnym rozdziale się dogadają. I będą tworzyć dość specyficzną parę. No i obędzie się bez kolejnego wybuchu złości (który de facto mnie również zaskoczył)

    Mam jeszcze jedno pytanie. Czy za tydzień normalnie rozdział pojawi się w pierwsze minuty niedzieli? Pytam ze względu na święta...


    Pozdrawiam i życzę dużo weny!♥

    PS Wreszcie mam dostęp do komputera! To może i u mnie za niedługo coś się pojawi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się po części z przedmówcą... Reakcja Oliviera była, mimo wszystko, dość zaskakująca. Nie spodziewałam się tak nagłego odizolowania. I ani be, ani me. A, z tego, co widać w końcówce, Olivier z kolei zastanawia się nad ich ewentualną przyszłością, tak więc... Liczę, że jeśli nie wygada się sam, to Thomas w końcu przyciśnie go do muru i, cóż, wyjaśnią sobie kilka ważnych spraw...

    Ja również dołączam się do pytania o rozdział~

    Pozdrawiam, życzę weny i jak najwięcej czasu na pisanie! (´。• ω •。`) ♡
    ~Copacati

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny ! Powiem, że szkoda mi Olivier'a jego obawy nie pozwalają mu być bliżej Tom'a przez co oboje cierpią. Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału. Dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaskoczyła mnie reakcja Olivera, widać nie będzie tak łatwo, mam nadzieję, że nie popsują wszystkiego zanim jeszcze na dobre zaczęli... Mam nadzieję że uczucia do Toma będą silniejsze od tego strachu i że nie skończy ze złamanym sercem jak się boi, bo przecież w przeszłości Thomasa może kryć się wszystko...Eh, czuję że będzie to wielki roller-coaster emocji :< Dzięki za ofertę pomocy, chętnie skorzystam jak w końcu dojdę do takich scen, bo na razie Vin i Luc za dużo niedopowiedzeń maja między sobą, żeby coś się zaczęło... Cóż, zapraszam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie.. nie mogę napisać, ze nie rozumiem Olivera. Jego reakcję dość łatwo uzasadnić, przynajmniej moim zdaniem.
    Fascynuje mnie przeszłość Toma. Bo niemożliwe, żeby była całkowicie normalna ;)
    Rozdział cudowny jak zwykle (chociaż komentuję dopiero od tego, wybacz ^^"), ale zauważyłam kilka błędów. Czy w tym zdaniu "Niby wspominał coś o jakimś koledze, który się za niego pojawi, ale był pewny co do powodzenia tego przedsięwzięcia." nie powinno być przypadkiem "ale NIE był pewny..."? Bo brzmi troszkę nielogicznie..
    Pozdrawiam, życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Angello :) Wybacz, że odpisuje tutaj, ale nie wiem czy masz jakiegoś bloga (jeśli tak, to proszę o namiar :D). Tak, reakcję Olivera można dość prosto wytłumaczyć, ale to będzie niestety w późniejszych rozdziałach. Oj, nie mylisz się co do przeszłości Toma. Dzięki za wyłapanie błędu. Przyznaję, że to mój błąd, ponieważ przepisywałam to zdanie dwa albo trzy razy i w końcu takie małe "cudo" się wkradło.
      Dzięki, wena się przyda :)
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
    2. Bloga żadnego nie mam, więc nie mam nic przeciwko odpowiedziom pod komentarzem :)

      Usuń
  6. Super rozdział jak zwykle, dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle powrót w pięknym stylu! Może to opowiadanie nie zachwyca mnie jak "Młody" (po prostu mam do niego wielki sentyment), ale jest naprawdę świetne. Czekam na kolejny rozdział i życzę weny! GENIALNE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem twój sentyment do Młodego, ponieważ sama mam tak samo z różnych względów :) A Amnezja jest troszkę inaczej pisania :) Więc tym bardziej :)
      Dziękuję, wena się przyda.
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  8. Witam,
    ale się porobiło, Oliver już się wkurzył, oni naprawdę powinni ze sobą porozmawiać, Oliver powinien powiedzieć, co go gnębi, czego tak naprawdę się obawia....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ale się tutaj UO porobiło, wkurzony Oliver... oni powinni naprawdę ze sobą porozmawiać, a Oliver to powinien powiedzieć, co go tak  naprawdę gnębi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ale się tutaj porobiło nam, jski to Oliver wkurzony...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń