Rozdział 15
Oliver
nawet nie wiedział, kiedy zasnął w ramionach Thomasa. Nie spodziewał się, że
gdy się obudzi, będzie mu zarazem ciepło i zimno. Gorąco wciąż buchało z ciała
Thomasa, natomiast chłód, nieprzykrytego niczym ciała, był tym, co go obudziło.
Jęknął cicho, chciało mu się sikać i był cholernie głodny. Nie zamierzał się
jednak na razie ruszać, tym bardziej, że jego kochanek nadal trzymał go w
ramionach. Musiał przemyśleć wszystko co się stało.
Rzadko kiedy aż tak poddawał się
emocjom. Co z tego, że spotykał się do tej pory z dwoma facetami. Nie był to
długi okres czasu i jakoś nie potrafił na to spoglądać z perspektywy związku.
Dla niego były to zwykłe, towarzyskie spotkania, które niczego do jego życia
nie wnosiły. Zmarszczył lekko nos. Nie wiedział, jak ma się teraz zachować. Czy
powinien zejść z Thomasa czy raczej dalej się nie ruszać? Na szczęście
mężczyzna wybawił go od tej trudnej decyzji, budząc się i przecierając oczy
lekko,jedną ręką.
– Dzień dobry – Zachrypnięty i
zaspany głos kochanka wywołał w jego ciele dziwne rewolucje. Tak nie powinno
być! – Słodkie rumieńce. – Nie będzie zaprzeczał, że nie jest słodki, bo i tak
nic tym nie wskóra.
– Hej. – Nie spodziewał się tego
lekkiego pocałunku złożonego na wargach. Serce drgnęło mu lekko. – Już z ciebie
wstanę, tylko muszę… – Oliver zaczął się niezgrabnie gramolić z ciała partnera,
by go już nie obciążać. Poczuł się skrępowany, uświadamiając sobie swoją
nagość, a także widząc poranną erekcję Thomasa, zresztą było to po nim
doskonale widać.
– Nie wstydź się. Przecież to
normalne. – Widział, jak ręka Thomasa sięga do jego policzka. Powinien był się
w nią wtulić, a mimo to ją odtrącił i wstał. Już dawno nie czuł się aż tak
zażenowany. Uświadomił sobie swoje pragnienia i nie do końca sprawiło mu to
satysfakcję. Był przerażony. Bardzo.
Nie odwracając się w stronę
mężczyzny, udał się do łazienki wziąć szybki prysznic. Nawet nie wiedział,
kiedy wczoraj zasnął. Tak, jakby ktoś nagle zgasił światło w jego umyśle. Co
chwilę blokował myśli o dłoniach Toma na jego ciele, o tym jak sprawiał mu
rozkosz i jak sam robił to samo. Jego policzki miał kolor karminu,gdy przeglądał
się w lustrze i nie podobało mu się to.
Co teraz powinien zrobić? Odkręcił
kurek z lodowatą wodą. Jego ciało automatycznie zareagowało wstrząsem i gęsią
skórką. Całe gorąco zaczęło z niego schodzić, a myśli spowolniły swój bieg. Doskonale
zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien odkręcać teraz gorącej wody, dlatego
też uregulował ją tak, by była ciepława. Dopiero po dokonaniu tego zabiegu mógł
skupić się na tym, na czym powinien.
Zastanawiał się, jak powinien teraz
zachowywać się w stosunku do mężczyzny. To co zrobili… Zmieniało wszystko. Nie
chciał być zakochany. Nie teraz. Przecież miał jeszcze na to czas. Na dodatek,
prawie nic o nim nie wiedział. Co innego, gdyby znał jego rodzinę, przeszłość,
przyjaciół. Nawet w tym ich potencjalny związek był niestandardowy.
Czy naprawdę nie mógł trafić na
zwykłego, nudnego mężczyznę? Który nie ma żadnych problemów z pamięcią? Może
powinien zainwestować w lecytynę. Sam parsknął na ten pomysł. Chociaż w gruncie
rzeczy nie był taki zły. A co, jeśli Thomas okaże się jakimś socjopatą albo co
gorsza psychopatą? Z drugiej strony, nie mógł nim być, bo odczuwał przyjemność
z jego delikatnego dotyku. Kurwa! O czym on myśli! Stanowczo powinien
przeczytać jakąś książkę psychologiczną – przynajmniej minęłyby mu te wszystkie
niepotrzebne myśli.
Kończąc prysznic, zorientował się,
że nie wziął żadnych rzeczy z pokoju. Obwinął się więc ręcznikiem i zaraz po
tym jak się osuszył, wyszedł na ponowne spotkanie mężczyzny. Ten leżał już pod
kocem, z nogą w gipsie na poduszkach i pochrapywał lekko. On sam mógł odetchnąć
z ulgą i wziąć szybko swoje rzeczy. Nie zamykając się już w łazience, wciągnął
na biodra bokserki, a następnie spodnie. Na sam koniec poszedł psiknąć się
dezodorantem i nałożył czarną koszulkę. Nie chciało mu się na razie szukać
skarpetek, a chodzenie po przyjemnie chłodnej podłodze było tym, czego
potrzebował.
Poruszając się niezwykle cicho,
wszedł do kuchni i włączył ekspres do kawy. Zaraz potem wyciągnął chleb z
wczoraj i wziął masło z blatu po przeciwnej stronie pomieszczenia. Z szuflady
wyciągnął nóż i dwa widelczyki by po wykonaniu tej czynności otworzyć lodówkę.
Znalazł w niej wszystko, czego potrzebował. Ser, szynkę, pomidory, ogórki i
jajka. Te ostatnie umieścił zaraz przy kuchence, zaraz potem wyciągnął z półki
mały garnek, nalać do niego wody i położyć na płycie gazowej. Podłączył ogień
jednym, krótkim ruchem i zabrał się za krojenie sera. Jakoś nie lubił pakowanego
sera z hipermarketu. Wydawało mu się, że ma trochę inny smak niż zapamiętał,
dlatego też zawsze sam się tym zajmował. Natomiast z kupnem krojonej szynki nie
miał problemu. Nienawidził się z nią użerać i uważał, że kroi się ją gorzej niż
pierwszy składnik kanapek. Wiedział, że to dość dziwne, ale uwielbiał kłaść na
kanapki najpierw ser, a potem dopiero szynkę. Smak masła w połączeniu z wędliną
nie smakował mu. Jadł tak, kiedy musiał. Jeśli miał jednak wybór, robił to po
swojemu. Po przygotowaniu odpowiedniej ilości kanapek posmarowanych masłem
zaczął rozkładać to, co już miał. Nie bawił się w dzielenie kromek na pół. I
tak, będą jedli te same składniki na każdej kanapce, więc nie zamierzał tego robić.
Na sam koniec pokroił ogórek i pomidor, układając je na talerzykach. Nienawidził
pomidorów, natomiast Thomas je uwielbiał, dlatego też postanowił podzielić im
po równo. Każdy mógł wybrać to, co wyląduje na jego kanapce. Po ugotowaniu się
jajek obrał je szybko i sprawnie, po czym pokroił w plasterki. Położył na
kanapkach i doprawił lekko solą i pieprzem. Na sam koniec zrobił kawę taką,
jaką obaj lubili i wyłożył to wszystko na stół.
Miał iść budzić Thomasa, jednak ten
właśnie wstawał. Nawet tego nie zarejestrował. Czasami mu się to zdarzało –
uciekanie myślami gdzieś w dal i nie zwracanie uwagi na to, co się wokół niego
dzieje.
– Wyspałeś się? – Zapytał lekko
drżącym głosem. Odchrząknął. – Wybacz, trochę boli mnie gardło. – Co zresztą
było prawdą, ale nie zamierzał się tym teraz przejmować.
– Tak, dziękuję. Jak uciekłeś,
musiałem się przykryć. – Thomas dokuśtykał do Olivera i przyciągnął go w swoje
ramiona. Czuł, jak chłopak się spina i blokuje. Nie wiedział jednak czemu.
Czyżby nie lubił czułości? Pocałował go lekko w skroń by zaraz potem trącić ją
lekko nosem. – Ładnie pachniesz. Świeżym mydłem. Lubię ten zapach. – Słyszał,
jak Oliver wstrzymał na chwilę oddech, by po chwili odetchnąć głębiej. – Coś
się stało?
– Nie. Chyba będę chory. – Nie
potrafił nic więcej powiedzieć. I widział, jak student psychicznie się od niego
odsuwa. Coś się za tym kryło, a on jeszcze nie wiedział co. Tę chwilę czułości
przerwał im telefon Olivera.
– Tak, słucham? – Poważna mina
młodszego mężczyzny nie świadczyła o niczym dobrym. – Oczywiście. Tak. –
Krótkie potakiwania co jakiś czas rozchodziły się w pomieszczeniu. – Oczywiście,
będę o jedenastej trzydzieści na spotkaniu. Nie ma problemu. – Oliver obrócił
się w stronę okna i zmierzwił lekko włosy.
– Powiesz mi, kto do ciebie dzwonił
czy nie masz na to ochoty? –Thomas czuł dystans między nimi. Oliver się dziwnie
wyizolował na tak małej powierzchni i nie podobało mu się to.
– Mam rozmowę o pracę. Wybacz. Muszę
się przyszykować i wyprasować białą koszulę. – Nie patrząc na niego, ruszył z
powrotem do pokoju i wyciągnął z za regału deskę do prasowania. Po chwili stał
z żelazkiem i jedną ze swoich białych koszul w ręce.
– Oliver. Nie podoba mi się to, jak
się zachowujesz. – Nie zamierzał na to reagować. Mógł robić, co chciał. Był u
siebie, a czuł się jak obcy człowiek. – Mówię do ciebie!
– To sobie, kurwa, mów. Ja mam ważne
rzeczy na głowie, a nie przejmowanie się tym, że coś ci, do kurwy nędzy, nie
pasuje! Pierdol się!
Chyba ich obu to zaskoczyło.
Wyładowanie wściekłości Olivera było krótkie, jednak treściwe. Na dodatek, student położył z taką siłą
żelazko na desce do prasowania, że spadło z niej i coś wewnątrz musiało nie
wytrzymać upadku z wysokości. Po włączeniu do prądu zaczęło się intensywnie
dymić i nie chciało grzać.
- Pięknie, kurwa! Tego mi jeszcze
brakowało. – Thomas stał osłupiały. Widać, że Oliver był wściekły, miotał się,
jakby był uwięziony w klatce. – W czym ja teraz pójdę na tę jebaną rozmowę
kwalifikacyjną? – Zerknął z ukosa na mężczyznę stojącego tam, gdzie go
zostawił. Thomas nawet nie był świadom tego, jak mocno marszy brwi, skóra na
jego czole się pofałdowała i odsłoniła głębokie zmarszczki. Mięsień na boku
szczęki drgał nerwowo. Wkurwił go i doskonale o tym wiedział, ale nie chciał by
Tom wtrącał mu się w życie. Za jakiś czas odejdzie, wróci do rodziny, a on
będzie musiał radzić sobie sam. Lepiej dla niego, że już teraz go odrzuci.
Poboli i przestanie. Mogą drzeć koty, ale on to wytrzyma. Bo nic go tak nie
przerażało, jak złamane serce. Otworzył szafę, sięgnął po pierwszą lepszą
wyprasowaną koszulę, ubrał ją na siebie i trzaskając drzwiami, wyszedł. Nie
zamierzał oglądać się przez ramię i obserwować reakcji Thomasa. Czego oczy nie
widzą, tego sercu nie żal. Czyż nie tak zawsze powtarzała jego mama?
***
Tak
jak przypuszczał Thomas, student nie pojawił się w domu, dopóki nie skończył
pracy, czyli przybył po godzinie dwudziestej trzeciej. On sam był podenerwowany
cały dzień i nie mógł sobie znaleźć miejsca. Wkurwiało go to, jak zachowywał
się student i najchętniej by coś rozwalił. A tak to zostało mu samo rzucanie
poduszką o ścianę, bądź walenie nią w narożnik. Nie mógł się wyżyć. Najchętniej
by komuś walnął. Leżenie w łóżku tylko jeszcze bardziej go frustrowało. Chciał
zobaczyć tego upartego dupka i się z nim rozmówić. Wyjaśnić, dlaczego chciał z
nim porozmawiać. Wyszło zupełnie inaczej niż chciał i oczekiwał.
Jutro miał iść na dwunastą do lekarza i nie
wiedział, czy Oliver będzie miał w tym czasie wolne. Niby wspominał coś o
jakimś koledze, który się za niego pojawi, ale nie był pewny co do powodzenia tego
przedsięwzięcia.
Męczył go także pewien obraz.
Dosłownie. Nie mógł sobie przypomnieć, gdzie on
wisiał, wiedział jednak, że był niezwykle ważny. Portret baletnicy pochylającej
się przy słupku do ćwiczeń. Wiedział, że przedstawiał dorosłą kobietę, ubraną w
czarny strój. Cholera, co to znaczyło? Oliver nawet już go nie pytał o
wspomnienia. Czyżby wszystko się kończyło niż miało czas się zacząć?
***
Tej
nocy ponownie spali osobno. Thomas na łóżku, a Oliver na materacu. Student pół
nocy rzucał się po posłaniu, przez co zaburzał sen drugiego mężczyzny. Obaj
męczyli się tak w ciszy do czwartej nad ranem, kiedy to w końcu zmógł ich zacny
Morfeusz do swej krainy.
Następnego dnia, obaj wstali w lekko
nieprzyjemnym humorze, jakby to zironizowała Lilly. Warczeli na siebie
nawzajem, utrudniając sobie życie. Tym razem, to Thomas przygotował śniadanie
mimo uporu Olivera, żeby było inaczej. Nie zamierzał jednak pobłażać temu
chłopaczkowi i pozwalać mu się tak rządzić. Nawet w jego własnym mieszkaniu.
Chciał mu pokazać, że można inaczej, a ten uparciuch nie chciał do siebie
dopuścić tej myśli.
Nierozładowana
złość dnia poprzedniego oraz zmęczenie powodowało wewnętrzną burzę w ich
umysłach oraz ciężką atmosferę w pomieszczeniu, w którym obaj przebywali.
Po
dziesiątej zaczęli się szykować do wyjścia. Oliver pomógł Thomasowi się umyć
przed wizytą u specjalisty, chociaż mocno przy tym zaciskał usta, a jego oczy
biły piorunami. Gdy tylko skończyli, zamówili taksówkę i zeszli powoli na dół,
by zdążyć na wizytę. Zawsze lepiej było być wcześniej i poczekać niż martwić
się, że się nie zdąży. Dlatego też Oliver wziął ze sobą pocketową wersję
książki, o wiele łatwiej było mu taką czytać, niż gdyby miał ze sobą tachać
jakąś powieść o normalnych wymiarach i nie tak lekką. Mimo iż nie przepadał za
takimi książkami, lubił je posiadać na wypadek takich sytuacji jak ta. Gdy
czasem zdarzało mu się gdzieś wyjeżdżać, także zabierał ze sobą mniejszą wersję
„oryginału”. To samo zrobił Thomas. Naśladując Olivera, wyciągnął z jego półki
książkę z zamiarem czytania jej w poczekalni. Przynajmniej nie będzie się tak
stresował.
Zastanawiało
go jednak to czy, gdy już będą w szpitalu, student będzie mu pomagał. Widział
przecież, że nie był teraz do tego chętny i najchętniej, to by sobie poszedł.
Nie zostawił go jednak z obowiązku. Sam chciał się podjąć opieki, dlatego też
nie zamierzał teraz zmieniać zdania. Mógł przecież to zrobić. Wydawało mu się
jednak, że dobre wychowanie młodszego mężczyzny nie pozwalało mu na taki zabieg.
Ta sytuacja mu ciążyła. Już nie chodziło o sam fakt przebywania razem na tak
małej powierzchni, ale także tego, że… No cóż. Był utrzymankiem, a Oli miał
cholernie drogie studia do zapłacenia. Pewnie dlatego szukał drugiej pracy.
Po
pewnym czasie, znaleźli się w poczekalni przed gabinetem lekarza. Ludzi było
dość sporo, wszystkie miejsca pozajmowane. Nie każdy człowiek, znajdujący się w
pomieszczeniu, miał uszkodzoną kończę. Niektórzy byli zdrowi jak ryby, a jednak
nie ustąpili mu miejsca. Mógł stać. Jasne, ale lekarz tego nie zalecał. Poza
tym cały ciężar ciała spoczywał na drugiej nodze, co mocno ją przeciążało.
Oliver
podszedł do pewnej kobiety i poprosił o ustąpienie miejsca, wskazując palcem
swojego „przyjaciela”. Babsztyl obrzucił go wkurzonym spojrzeniem i stwierdził,
że trzeba było przyjść wcześniej, by sobie je zająć, a poza tym nie uszkadzać
nogi, to by nie narzekał. Wydawało mu się, że za chwilę Oliego szlag trafi, a
przy okazji zabije babsko spojrzeniem, jednakże opanował się i odwrócił do niego.
W tym samym czasie, podniósł się jakiś siedemnastolatek z ręką w gipsie i
ustąpił mu miejsca. Podziękował z uśmiechem i pokuśtykał na wolne krzesełko.
Nastolatek stwierdził, że on ma zdrowe nogi, więc nic mu się nie stanie, jak
trochę postoi, a przy takiej ilości ludzi, z jego nogą, mogłoby być ciężko.
Wbrew pozorom, część ludzi bardzo szybko przeszło przez gabinet lekarza. Były to
zwykłe kontrole czy wszystko wyglądało dobrze, przez co nie zajmowały one dużo
czasu. Fakt był jednak taki, że siedzieli tam dwie i pół godziny, zanim mogli
wejść do średniej wielkości sali.
Nie
czekając na lekarza, pielęgniarka zaczęła nacinać Thomasowi gips. Mężczyzna
przymknął mocno oczy, gdy zimny metal dotknął jego skóry. Na widok wielkich,
ostrych nożyczek skóra mu cierpła. A co, jeśli go jakoś uszkodzą?! Przecież
rany po takim narzędziu tortur będą okropne. Nie jego wina, że nienawidził
szpitali, a jak widział pigułę z takim przyrządem w ręce, to zastanawiał się
czy przeżyje.
Oliver
zobaczył strach wypisany na twarzy mężczyzny i podszedł do niego, by pozwolić
mu ścisnąć swoją rękę. Po chwili, zastanawiał się czy wyjdzie stąd bez gipsu,
bo jak jeszcze trochę Tom będzie mu tak ściskał rękę, to mu wszystkie kości pogruchocze. Na szczęście, starsza kobieta była zaprzyjaźniona z ostrym
narzędziem i nie wyrządziła jego kochankowi żadnej krzywdy.
–
Już. Możesz otworzyć oczy i puścić moją rękę. – Cała postawa Thomasa wskazywała
na większe rozluźnienie niż przed chwilą, a jego dłoń została rozmasowana
palcami, które jeszcze minutę wcześniej prawie ją zmiażdżyły.
–
Przepraszam. Chyba będziesz miał siniaka. – Oliver spojrzał na swoją lekko siną
dłoń. O tym to jeszcze nie słyszał. Siniak na dłoni.
–
Nie przejmuj się. Ważne, że się nie boisz. – Ale więcej ręki mu nie zamierzał
podawać. Nie chciał mieć jej jeszcze amputowanej.
Po
odczekaniu kolejnych dziesięciu minut w gabinecie, wszedł do nich doktor.
Przywitał się i poprosił o ostatnie zdjęcie rentgenowskie. Po obejrzeniu go,
wypisał skierowanie na kolejne. Złamanie było o tyle małe, że istniała
duża szansa szybkiego wygojenia. Niestety, żeby to osądzić potrzebował zobaczyć
stan kości w dniu wizyty. Dzięki temu, będą mogli przewidzieć, ile mniej więcej
zajmie wyleczenie Thomasa.
Oliver pomógł usiąść partnerowi na
wózku, by po chwili krążenia po korytarzach, dostać się w końcu do pracowni
zdjęć. Musieli odczekać jakiś czas, ponieważ przed nimi znajdowały się cztery
osoby do rentgena. Na szczęście, nikt, kto był u tego samego lekarza.
Po wykonaniu zdjęcia i odczekaniu
dziesięciu minut na jego wywołanie, ponownie udali się pod drzwi gabinetu
lekarskiego. Mieli pozwolenie by wejść bez
kolejki, jednakże na szczęście nie musieli z niego korzystać. Oprócz nich, na
korytarzu, znajdował się jeszcze jeden facet, który tylko na kogoś czekał. Jak
się okazało, na partnerkę znajdującą się w gabinecie obok, a oni nie musieli w
ogóle czekać. Oliver zapukał do drzwi i je uchylił. Zostali ponownie zaproszeni
do gabinetu, a lekarz spojrzał na dwa zdjęcia, które otrzymał od studenta.
Thomas
patrzył na dwa, prawie takie same ciemne obrazy. Pęknięcie na jego kości
troszkę się zmniejszyło, co go niezmiernie zaskoczyło. Ostatnio, lekarz mówił
coś o sześciu do ośmiu miesięcy leżenia.
–
Panowie. Nie jest źle. Kość się nadlewa. Przypuszczam, że to kwestia miesiąca,
maksymalnie dwóch, jak będzie pan już mógł poruszać się bez gipsu. Czy mógłbym
prosić, by pan wstał i stanął o kulach, stawiając nogę na ziemi. Tak, na
prosto. – Doktor, nie dotykając Thomasa, obserwował jego mięśnie. – Przepiszę
panu nową dawkę leków przeciwzakrzepowych. W sumie, mogę wypisać dwie recepty,
ale proszę drugą zrealizować po zużyciu zastrzyków z pierwszej. Proszę o dane.
– Brunet popatrzył na Olivera. Zastanawiał się jak to rozwiązać. Lekarz powinien mieć
chyba jakąś adnotację.
–
Panie doktorze, on nie pamięta swoich danych, więc nie może ich panu podać.
Ma amnezję, co jest zresztą wypisane w jego kartotece. Może pan jednak wypisać
leki na mnie. – Doktor spojrzał na nich. Nie powinien tego robić, ale miał
przed sobą młodych ludzi. Zapewne niekoniecznie mieli pieniądze by zapłacić za
leki, które nie zostaną poddane refundacji. O ile w szpitalnej aptece zostało
zgłoszone przez neurochirurga, dlaczego powinien mieć zrefundowane leki, tak
samo w szpitalu zawsze mieli miejsce dla osób bez ubezpieczenia i dostawali
zwrot kosztów, tak w tym przypadku, musieli sobie radzić sami. Lekarz, którego
mieli przed sobą był dla nich zupełnie obcy, nic nie wiedział o historii
Thomasa, więc miał prawo robić im utrudnienia.
– Dobrze. – Oliver nie wierzył, w to
co słyszy. Widząc minę mężczyzny, obawiał się, że nic z tego nie wyjdzie.
Lekarz nie powinien tego robić, a mimo to poszedł im na rękę. Cholernie miły i
zaskakujący gest z jego strony. – Niestety będę miał dla panów złą wiadomość.
Dopiero jutro możemy panu założyć gips.
–
Pan wybaczy, ale dlaczego? – Thomas pierwszy raz słyszał o tym, by taki proceder miał miejsce.
–
Opiera się pan dość pewnie na kulach, czego nie mogę powiedzieć o innych
pacjentach. Sądzę, że dobrze się stanie, jeśli skóra na nodze trochę odetchnie.
Złamanie nie jest głębokie, powiedziałbym wręcz, że jest to lekkie pęknięcie.
Chciałbym, żebyś jej nie przemęczał – nie wiadomo kiedy, lekarz przeszedł „na ty”
– jeśli będziesz się na niej opierał może cię boleć, ale sądzę, że nic
poważnego się nie stanie. Musicie się jednak pojawić tu jutro o godzinie
dziewiątej. I wtedy ponownie założymy gips.
Oliver
skrzywił się, słysząc podaną godzinę. Miał być w pracy. Jak powinien to
rozwiązać? Będzie musiał poprosić mamę o pomoc. Wiedział, że się ucieszy, bo
polubiła Thomasa, ale nie chciał jej wykorzystywać. Nie mógł sobie jednak
pozwolić na to, by po raz kolejny się zamienić. Dodatkowo raz czekała go praca
od rana do nocy w zamian za dzisiejszy dzień wolny.
Oprócz
tego, powinien zadzwonić do przyjaciółki. Kobieta nie przychodziła do niego od
kilku dni i zaczynał się niepokoić. Zamierzał ją dzisiaj zaprosić na wspólną
kolację i ugotować coś dobrego. Wątpił, by dziewczyna się aktualnie dobrze
odżywiała, tym bardziej robiąc samotnie remont. Miał takie piękne plany pomocy
jej, a ta zamknęła mu drzwi przed nosem ze stwierdzeniem, że da sobie radę
sama.
Nie było się co dziwić, że chodziła wkurwiona, bo opuchlizna nabrała żółto-czerwono-fioletowego koloru. Nie dała rady przykryć jej fluidem. Nie wspominając o patrzeniu na jedno oko. Na dodatek, miała dostać miesiączkę, przez co w ramach ochrony życia i
zdrowia innych lepiej by się do niej nie zbliżali. Dlatego też nie walił codziennie
do drzwi jej domu z chęcią pomocy, bo tylko by się jeszcze bardziej zirytowała.
A on nie zamierzał tego znosić. Nie chciał jednak pozwolić jej nie przyjść na
kolację. Przy okazji będzie jego przyzwoitką.
***
Oliver
spojrzał na zegarek w komórce, dzwoniąc po taksówkę. Zaskoczyły go liczby wskazujące godzinę szesnastą trzydzieści. Kiedy mu tak czas uciekł? Gdy tylko
samochód po nich podjechał, pomógł wsiąść Thomasowi tak, by nie narazić jego
nogi. Taksówkarz był o tyle uprzejmy, że odsunął maksymalnie do przodu
siedzenie pasażera z przodu, by się pomieścili. Gdy tylko Tom siedział
spokojnie, on sam odszedł odłożyć wózek na bok, niedaleko wejścia i wrócił się
do ich tymczasowego środka transportu.
Kolejna
godzina minęła im bardzo szybko. Dotarli do domu i weszli na piętro Olivera.
Student poszedł jeszcze na szybkie zakupy, przy okazji dzwoniąc do swojej matki
z prośbą o pomoc. Zaraz otrzymał potwierdzenie, że kobieta nie ma z tym żadnego
problemu i zajmie się Tomem. Zaraz po pierwszym telefonie, zdecydował się na
zadzwonienie do Lilly.
–
Hej. Chcesz zjeść pyszną kolację w super towarzystwie? – Nie będzie owijał w
bawełnę tego, o co mu chodziło.
–
Hej. A gdzie? Co u ciebie? – Cholera. Jednak się wkopał. Usłyszał głośne
westchnięcie. – Będę mogła przyjść o dziewiętnastej, ale tylko na pół godziny. Idę
z Kate na dwudziestą do kina. – Poczuł się, jakby dostał policzek. Do niego
nawet nie zadzwoniła, a przecież może Thomas także miałby ochotę wybrać się
gdzieś. Nie wiedział, jakby go tam przetransportował, ale jakoś daliby sobie
radę.
–
Co u ciebie? – Zaśmiał się sztucznie do słuchawki. – Nie ma sprawy. Miło, że
wpadniesz. A co u Kate? – Nienawidził tej dziewczyny. Jakoś mu nie
przypasowała. Po prostu.
–
Słyszę, że jesteś smutny. U mnie okej. W sumie, jednak ekipa kończy remont, bo
ojciec się uparł, by było to zrobione jak najszybciej i profesjonalnie. Jutro
będę mogła odebrać klucze. U Kathleen wszystko dobrze. Zadzwoniła do mnie pół
godziny temu, że chłopak z którym się miała spotkać poinformował ją, że nie
przyjdzie. A że miała już kupione przez niego bilety, to zamierza je
wykorzystać.
–
Super. Dobrze, że pomyślała o tobie. Wypoczniecie obydwie. A coś ciekawego?
–
Komedia romantyczna. Więc czemu jesteś przygnębiony?
–
Nie jestem. Trochę zmęczony, ale to mi minie, jak się wyśpię. Ostatnio mi to nie
idzie za dobrze.
–
Oliver…
–
Nie, Lill. Nic z tych rzeczy. Na to jeszcze za wcześnie. Do zobaczenia o dziewiętnastej.
Mam nadzieję, że się wyrobię.
–
Super, dzięki. Szykuj kawę!
Oli westchnął. Przecież nie powie
kobicie wszystkiego przez telefon. Jeszcze nie teraz. Miał przecież czas na to,
by się jej wygadać. Pół godziny… Przynajmniej chwilę będzie fajnie, tym
bardziej, że Thomas także się ucieszył, słysząc o jego planach zaproszenia
kobiety. A może powinien być o nią zazdrosny?
Roześmiał
się na tę myśl. Stanął przy kasie w kolejce. Nawet nie zauważył, że tak szybko
obszedł sklep, zabierając po drodze najważniejsze składniki na placki
ziemniaczane z sosem po węgiersku. Chociaż chodził mu jeszcze po głowie makaron
zapiekany na ostro. Musiał jednak skonsultować z mężczyzną czy jada coś takiego,
bo jeśli tak, to mógłby za jakiś czas zrobić takie pyszności w piekarniku. Tylko
czy na pewno czeka go z Thomasem jakaś
przyszłość...?
Komentarzyk tak pisany na szybciutko.
OdpowiedzUsuńNo więc rozdział zaczął się miło. Ale potem... Jak dla mnie Olivier zmaścił. Rozumiem jego niepewność no ale zachował się jak jakaś baba, taka która nie jest pewna swojego. A w sumie wystarczyłaby poważna, spokojna rozmowa z Thomasem. Ale miło, że i tak pomógł mężczyźnie. Z tym gipsem to tak trochę dziwnie.. Pierwsze słyszę aby na jeden dzień zdejmować gips. No ale ja się nie znam.
Mam wielką nadzieję, iż panowie w kolejnym rozdziale się dogadają. I będą tworzyć dość specyficzną parę. No i obędzie się bez kolejnego wybuchu złości (który de facto mnie również zaskoczył)
Mam jeszcze jedno pytanie. Czy za tydzień normalnie rozdział pojawi się w pierwsze minuty niedzieli? Pytam ze względu na święta...
Pozdrawiam i życzę dużo weny!♥
PS Wreszcie mam dostęp do komputera! To może i u mnie za niedługo coś się pojawi.
Zgadzam się po części z przedmówcą... Reakcja Oliviera była, mimo wszystko, dość zaskakująca. Nie spodziewałam się tak nagłego odizolowania. I ani be, ani me. A, z tego, co widać w końcówce, Olivier z kolei zastanawia się nad ich ewentualną przyszłością, tak więc... Liczę, że jeśli nie wygada się sam, to Thomas w końcu przyciśnie go do muru i, cóż, wyjaśnią sobie kilka ważnych spraw...
OdpowiedzUsuńJa również dołączam się do pytania o rozdział~
Pozdrawiam, życzę weny i jak najwięcej czasu na pisanie! (´。• ω •。`) ♡
~Copacati
Rozdział genialny ! Powiem, że szkoda mi Olivier'a jego obawy nie pozwalają mu być bliżej Tom'a przez co oboje cierpią. Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału. Dużo weny
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie reakcja Olivera, widać nie będzie tak łatwo, mam nadzieję, że nie popsują wszystkiego zanim jeszcze na dobre zaczęli... Mam nadzieję że uczucia do Toma będą silniejsze od tego strachu i że nie skończy ze złamanym sercem jak się boi, bo przecież w przeszłości Thomasa może kryć się wszystko...Eh, czuję że będzie to wielki roller-coaster emocji :< Dzięki za ofertę pomocy, chętnie skorzystam jak w końcu dojdę do takich scen, bo na razie Vin i Luc za dużo niedopowiedzeń maja między sobą, żeby coś się zaczęło... Cóż, zapraszam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńW sumie.. nie mogę napisać, ze nie rozumiem Olivera. Jego reakcję dość łatwo uzasadnić, przynajmniej moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńFascynuje mnie przeszłość Toma. Bo niemożliwe, żeby była całkowicie normalna ;)
Rozdział cudowny jak zwykle (chociaż komentuję dopiero od tego, wybacz ^^"), ale zauważyłam kilka błędów. Czy w tym zdaniu "Niby wspominał coś o jakimś koledze, który się za niego pojawi, ale był pewny co do powodzenia tego przedsięwzięcia." nie powinno być przypadkiem "ale NIE był pewny..."? Bo brzmi troszkę nielogicznie..
Pozdrawiam, życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ^^
Hej Angello :) Wybacz, że odpisuje tutaj, ale nie wiem czy masz jakiegoś bloga (jeśli tak, to proszę o namiar :D). Tak, reakcję Olivera można dość prosto wytłumaczyć, ale to będzie niestety w późniejszych rozdziałach. Oj, nie mylisz się co do przeszłości Toma. Dzięki za wyłapanie błędu. Przyznaję, że to mój błąd, ponieważ przepisywałam to zdanie dwa albo trzy razy i w końcu takie małe "cudo" się wkradło.
UsuńDzięki, wena się przyda :)
Pozdrawiam
LM
Bloga żadnego nie mam, więc nie mam nic przeciwko odpowiedziom pod komentarzem :)
UsuńSuper rozdział jak zwykle, dużo weny :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle powrót w pięknym stylu! Może to opowiadanie nie zachwyca mnie jak "Młody" (po prostu mam do niego wielki sentyment), ale jest naprawdę świetne. Czekam na kolejny rozdział i życzę weny! GENIALNE.
OdpowiedzUsuńRozumiem twój sentyment do Młodego, ponieważ sama mam tak samo z różnych względów :) A Amnezja jest troszkę inaczej pisania :) Więc tym bardziej :)
UsuńDziękuję, wena się przyda.
Pozdrawiam
LM
Witam,
OdpowiedzUsuńale się porobiło, Oliver już się wkurzył, oni naprawdę powinni ze sobą porozmawiać, Oliver powinien powiedzieć, co go gnębi, czego tak naprawdę się obawia....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ale się tutaj UO porobiło, wkurzony Oliver... oni powinni naprawdę ze sobą porozmawiać, a Oliver to powinien powiedzieć, co go tak naprawdę gnębi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ale się tutaj porobiło nam, jski to Oliver wkurzony...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza