niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 13


Rozdział 13

            – Cholera! Człowieku, muszę ci obwinąć ten gips workiem od śmieci. Inaczej go zamoczysz. Chcesz jechać do szpitala po to, by musieli cię znów zagipsować, bo tobie nie chce się chwilę posiedzieć? – Oliver warknął zirytowany. – Czeka nas to codziennie, więc musisz się przyzwyczaić. – Nie zamierzał być aż tak cierpliwy. Ciągłe wiercenie się na narożniku mężczyzny tylko go niepotrzebnie denerwowało.
            – Nie moja wina, że mnie tak noga swędzi, a jak jeszcze wpychasz mi folię pod gips to tym bardziej. Nie bierz tego do siebie. – Mężczyzna znów się ruszył, a Oliver zajęczał sfrustrowany. – Mam łaskotki, nic na to nie poradzę.
            – Jutro sam sobie foliujesz nogę. – Warknął wkurzony student, nie dbając o to, że jest niemiły. Miałby się tak codziennie męczyć? Mowy nie ma.
            – Może być. Ale i tak będziesz mi musiał pomóc przy stopie. Hahahahaha. – To wcale nie było zabawne. Ten kretyn nie ostrzegał go, że ma aż takie łaskotki i przy okazji umieszczania folii pod gipsem, zostanie nim skopany. Żebro go bolało, a Thomas śmiał się i wiercił, jakby miał owsiki. Może zarazili go czymś w tym szpitalu?
            –Lill, wróć do domu, zanim popełnię czyn karany trzydziestoma latami więzienia bądź też dożywociem, bo za chwilę przypierdolę temu człowiekowi. – Warczał zirytowanym głosem Oliver.
            – Jak sobie poradzimy? Może udałoby mi się stać i trzymać nogę na zewnątrz i wtedy byłbym w stanie się wykąpać. 
            Student przymknął oczy. Cholera. Zastanawiał się, jak to rozwiązać. Gdyby dał Thomasowi ręcznik na stopień znajdujący się w brodziku, mógłby wtedy postawić krzesło na zewnątrz, by nie zamoczył nogi. Prysznic nie uszkodziłby wtedy gipsu. Oprócz tego mężczyzna mógłby się sam umyć, o ile tylko pomoże mu się usadowić. Na wszelki wypadek mógłby zostawić uchylone drzwi, gdyby ten go wołał.
            – Chyba mam pomysł, ale będziesz musiał tu chwilę poczekać. Muszę wszystko ułożyć. – No cóż. Czekało go codziennie wirowanie ręczników, a następnie suszenie za oknem. Dzięki Bogu za czterdziestostopniowy upał, dzięki któremu wszystko szybko będzie schło. Podniósł się z ziemi i podszedł do wysepki między kuchnią a pokojem. Wziął krzesło pod pachę, a przy okazji sięgnął też po ściereczkę do wycierania na mokro. Jak Thomas już się wykąpie, będzie miał pewnie połowę podłogi mokrą, a tak to przynajmniej szybko zbierze nagromadzoną na podłożu wodę.
            Po wejściu do łazienki, zastanowił się jak wszystko ułożyć i rozegrać. Jeśli Thomas usiądzie pod prysznicem, to będzie musiał się myć w bokserkach, jeśli zdejmie je wcześniej… Mogą wyniknąć z tego znaczne komplikacje. Przynajmniej dla niego. Przymknął oczy i oparł czoło o zimną szybę. No to się wkopał. I to porządnie. Co go podkusiło wtedy, by iść akurat tą drogą. Nie mógł poczekać na autobus? Nie miałby przynajmniej takiego problemu z tą całą sytuacją.
            Dopiero teraz zaczął doceniać co to znaczy żyć samemu. Nie pomagało mu to, że zauroczył się w mężczyźnie. Obserwował go, słuchał tego, co mówi i w  jaki sposób. Starał się dostrzec między wierszami coś, coś co nie istniało. I tego się właśnie bał jak cholera. Wyobrażenia uczuć, miłości i szacunku. Bał się, że wkopie się w większe gówno niż to wszystko warte. Widząc Thomasa, jego serce lekko przyspieszało, czuł, jak się rumienił. Wiedział, dokąd uciekają jego myśli i ile go kosztuje ściągnięcie ich ponownie na właściwy tor. Karkołomne zadanie. Chciał go dotykać, tulić, całować. Przerażało go to, jak szybko uzależnił się od mężczyzny, a także to w jaki sposób zawładnął jego życiem. Przywiązał go do siebie, nawet tego nie zauważając. Nie musiał zwracać na to uwagi, skoro gustował w płci pięknej. Wiedział, że nie wytrzyma długo z Thomasem pod jednym dachem. Będzie go to co raz bardziej przytłaczało, męczyło, jego serce będzie się wyrywać do tego mężczyzny. A on okupi to cierpieniem. Zapewne gdzieś niedaleko czeka na niego piękna dziewczyna, z którą kiedyś się zwiąże i być może będzie miał gromadkę dzieci. Może, od czasu do czasu, wspomni przyjaciela, który mu pomagał, kiedy tego potrzebował.
            Już teraz czuł, jak się rozsypuje na kawałki. To go gnębiło. Może najlepiej by było, gdyby wyjaśnił mężczyźnie kim jest, jak on na niego działa i dzięki temu pozbyłby się problemu z głowy. Miałby złamane serce, mógłby go zwyzywać od dupków, dbać tylko o siebie, by przywrócić się do stanu używalności społecznej. Wiedział jednak doskonale, że tego nie zrobi. Nie mógłby tego uczynić. Nie w ten sposób bez pewności, że ma rację. To mogłoby go zniszczyć. A nie wiedział, czy jest na to gotowy.
            Aktualnie, musiał się zmierzyć z tak, wydawałoby się, prozaicznym zajęciem jak kąpiel. Czemu złamania i gipsy tak cholernie wszystko utrudniają? Wszedł ponownie do salonu, by zobaczyć prawie nagiego Thomasa. Kurwa. Czemu ten facet wyglądał tak dobrze w samych bokserkach? Ten obraz wyryje mu się w głowie do końca życia. Był zbyt seksowny, piękny. Za bardzo męski i władczy. Działał na niego w sposób, którego nie chciał.
            – Pomóc ci wstać? Czy dasz sobie radę sam? – Wolał mu się za długo nie przypatrywać. Mężczyzna,jego widok działał na niego. Wiedział, że mało brakuje mu do podniecenia się.Może jednak powinien rozpatrzyć kąpiel Thomasa w bokserkach? Przynajmniej nie musiałby go oglądać nagiego. Już i tak widział za dużo. Mężczyzna był podniecony. Na razie delikatnie, ale i tak będzie to niezręczna sytuacja. Przecież nie powie mu „Chodź się ze mną kochać”. Kochać? Jakie, kurwa, kochać? To byłby zwykły seks bez zobowiązań raz na jakiś czas.
            Może jednak powinien rozważyć to, że mężczyzna jest homoseksualny albo chociaż bi? Gdyby było inaczej, przecież nie zareagowałby w taki sposób na to, co ma się zdarzyć. A właściwie, co będzie miało miejsce? Zwykła kąpiel, a właściwie prysznic.
            – Dam sobie radę. Dzięki. Jakoś dokuśtykam, ale będę potrzebował pomocy, żeby wejść pod prysznic.
            – Wiem – westchnął Oliver. Jako że przestrzeń, którą miał do pokonania Thomas, była niewielka, obaj znaleźli się w łazience szybciej, niż student by sobie tego życzył. Dopiero teraz zauważył wszelkie wady swojego pomysłu. Może jednak powinien dać mężczyźnie miskę z ciepłą wodą do mycia i ewentualnie pomóc mu w myciu nóg. Tak to tylko skazuje się na jeszcze większe problemy i katusze.
            – ... pomóc. – Oli ocknął się z zamyślenia. Usłyszał tylko ostatnie słowo z wypowiedzi jego tymczasowego gościa.
            – Co mówiłeś? Wybacz, zamyśliłem się.
            – A nad czym to tak intensywnie myślisz? – Oliver z chęcią starłby z ust mężczyzny ten pewny siebie, ironiczny uśmieszek.
            – Nad fizyką kwantową. To o co pytałeś? – Przecież nie powie, że o nim. Niedoczekanie jego. Mowy nie ma. Chociaż, co mu szkodzi?
            – Musisz mi pomóc z bokserkami. To znaczy chyba jestem w stanie sam je zdjąć, ale nie wiem, czy przecisnę je tak łatwo przez gips. A z ziemi sam ich na pewno nie podniosę. Przykro mi. – Wcale nie było mu przykro i on o tym doskonale wiedział. Dupek jeden. Czemu prysznic mężczyzny wymagał od niego tak intensywnych analiz psychicznych,na co może sobie pozwolić, a na co nie? Oprócz tego zastanawiał się nad postępowaniem Toma. Powinno być prawnie zakazane, by się tak pastwić nad człowiekiem.
            – Dobra. Lepiej to zrobić teraz, zanim wejdziesz pod prysznic. – Po otrzymaniu potwierdzenia, Oliver klęknął koło złamanej nogi. Nie chciał się postawić w sytuacji, gdy klęczał przed mężczyzną i to mając przed nosem jego członek. Może kiedyś by mu się to podobało, ale nie teraz. Jeszcze nie. Może kiedyś.
            Thomas obsunął swoje bokserki z bioder. Wiedział, że był podniecony. Nie miał w końcu na to wpływu. Oliver był seksowny, a do tego rumieńce na jego twarzy tylko dodawały mu uroku. Widział, że jest on skrępowany, niepewny tego co i jak powinien zrobić. Już sam fakt, że klęknął obok niego, a nie naprzeciwko. To mogłoby być interesujące. Jakby go tu dodatkowo zawstydzić? Może to nie było ani dojrzałe, ani odpowiedzialne, ale jednak czerpał satysfakcję z tego, jak potrafi zawstydzić młodszego od siebie mężczyznę. Z drugiej strony, biorąc wszystkie za i przeciw, jeszcze ową możliwość będzie mógł przetestować. Lepiej nie wkurzać dzisiaj dodatkowo swojego opiekuna, bo może się to dla niego źle skończyć.

            Był egoistą. Wiedział o tym. Wolał spać w cieple niż na ulicy. Zresztą szczerze wątpił w to, by Oliver go wyrzucił. Nie był tym typem człowieka, który o nikogo nie dba. Nawet o największego idiotę. Na szczęście, będzie mógł pobyć chwilę sam. Jemu także będzie potrzebna chwila samotności. Obaj odetchną przez chwilę, będą mieli czas by się zregenerować i odizolować.

***
            Kolejna godzina minęła im bardzo szybko. Thomas,siedział przez pół godziny w wodzie, więc obaj mogli opanować swoje emocje. Na szczęście, także Lilly wróciła do domu, więc całe napięcie między nimi wyparowało. Nie umknęły im jednak ukradkowe spojrzenia, które wiele mówiły o tym, jak się między sobą czują.
            W momencie, gdy Lill weszła do mieszkania Olivera, wiedziała, że coś się tu wydarzyło. W powietrzu można było wyczuć tę specyficzną, intymną atmosferę. Wiedziała, co to oznacza. Obaj się sobie podobali. Oliver będzie uciekał i negował, a Thomas będzie go prowokował. Doskonale zdawała sobie sprawę, że mężczyzna rozgryzł jej przyjaciela, jednak na razie się o niego nie bała.
Powinna porozmawiać chwilę z Thomasem. Najprawdopodobniej zrobi to już jutro, gdy Oliver pójdzie do pracy. Będzie miała dużo czasu by sobie wszystko zaplanować, być może sprowokuje mężczyznę do powiedzenia pewnych rzeczy. Zanim to jednak zrobi, powinna przemyśleć, jak zareaguje Oli na owe rewelacje. Zdawała sobie sprawę, że jeżeli nie dogada się z Thomasem, to któreś z nich powie o wszystkim jej przyjacielowi. Uśmiechnęła się prawym kącikiem ust, analizując, jak powinna rozegrać tę potyczkę, bo tak to dla niej wyglądało.
Obserwowała uważnie swojego przyjaciela. Cały czas był zarumieniony i uciekał wzrokiem wszędzie, gdzie się dało, byleby tylko ominąć Thomasa. Zastanawiała się, co dokładnie się wydarzyło, gdy jej nie było. Na pewno ze sobą się nie przespali. Nie było też mowy o seksie oralnym. Cholera. Co tu się działo? Intrygowało ją to. Zachowanie przyjaciela było zbyt nietypowe, jak na niego.
Cieszyła się, że za dwa dni się wyprowadzi.W innej sytuacji, byłaby zapewne nieszczęśliwa, ale obraz sytuacji, który miała przed oczyma dość jasno dał jej do zrozumienia, że lepiej od tej dwójki uciekać jak najdalej. Trudnym i karkołomnym zadaniem byłoby unikanie Thomasa i Olivera na tak małej przestrzeni, wiedząc, że są gotowi w każdej chwili się na siebie rzucić. Widać to było po nich. Nie chciała być świadkiem seksu. Jej psychika mogłaby zostać bardziej spaczona niż to wszystko warte. I tak była już za bardzo zeschizowana.

***
            Następny dzień przyszedł dla Olivera stanowczo za wolno. Nie spał całą noc i nie wiedział, jak pozyskać dla siebie chociaż trochę energii i entuzjazmu. Jeśli tak dalej pójdzie,to nie wyśpi się przez kolejne pół roku, bo będzie przeżywał wszystko, co powiedział i zrobił Thomas. Wyjątkowo, z samego rana spotkał swojego szefa za biurkiem. Zazwyczaj mężczyzna przychodził koło dziesiątej, a nie ósmej. Do tej pory nie przypuszczał, że trafił na tak dobrego człowieka. Mężczyzna zainteresował się,czy coś się stało, że wygląda aż tak źle i pytał, czy czegoś nie potrzebuje. Pracował już w wielu firmach typu: „jeśli wyglądałeś źle to najchętniej by cię wywalili z roboty, byś nie zachorował i nie zepsuł im planów”.
            Jednak nie w tej pracy. Zamiast zrobić właścicielowi kawę, tak jak to było w zwyczaju, został usadzony na wygodnym fotelu i to jemu została przyniesiona filiżanka z napojem. Jak tu nie kochać takiego człowieka? Gdy tylko doszedł do siebie, wrócił do pracy. Z samego rana i tak nie było dużego ruchu, więc Jill dawała sobie świetnie radę.
            Po dziesięciu minutach spędzonych w gabinecie szefa i wyjaśnieniu, że nic poważnego się na stało, tylko od kilku dni nie spał, dlatego wyglądał tak źle, mógł wrócić do pracy. Komfortem w tej firmie było to, że nie musieli cały dzień stać na baczność. Jeżeli nie było ruchu, mogli siąść za barem na wysokich krzesłach. W wielu zakładach pracy obowiązywał zakaz siadania przez całe osiem godzin pracy, można się było jedynie podpierać na krześle, sprawdzając dane do zamówienia na komputerze czy też tylko wtedy, gdy trzeba było sięgnąć po rzeczy na najniższą półkę, a nie chciało się nikomu przesuwać krzesła.
            Oliver wiedział, że pokochał tę pracę i oddał jej całe serce, którego nie chciałby stracić, gdyby został zwolniony. Nic nie mógł jednak poradzić, że zakochał się w tym wnętrzu, atmosferze. Wchodząc do środka, od razu można było poczuć falę spokoju, braku rozgorączkowania, spowolnienie tempa życia. Tutaj nikt się nie spieszył, nie krzyczał i nie awanturował. Grała muzyka jazzowa lub filmowa, która wpadała w ucho, ale nie zagłuszała rozmów. Niestety zbyt głośną muzykę można było spotkać w zbyt wielu kawiarniach. Człowiek nie mógł się skupić na własnych myślach, a co dopiero na konwersacji z drugą osobą.
            Miał jednak inny problem. Znał Lilly i to go martwiło. Przebywanie jego przyjaciółki i Thomasa w jednym pomieszczeniu stanowiło zagrożenia dla życia i zdrowia. Nie tyle fizycznego, co psychicznego. Przy tej kobiecie wszystko mogło się zdarzyć. Chwilę było dobrze, a zaraz potem może rozpętać się piekło, jeśli kobieta palnęłaby coś, czego on sam nie chciałby wyjawić. Nie wiedział, co zastanie w domu, a zdawał sobie sprawę, że ta dwójka do niczego mu się nie przyzna, jakkolwiekby na nich nie naciskał. Nie wiedział, jak tego uniknąć. I to powodowało u niego jeszcze większe rozdrażnienie.

***
            Thomas obserwował krzątającą się po kuchni kobietę. Jej ruchy były pewne, doskonale wiedziała, co gdzie leży lub ewentualnie gdzie mogła znaleźć brakującą rzecz. Nie wiedział, czy go to cieszyło, ze względu na to, że Oliver miał z kim rozmawiać czy raczej martwiło. Widział więź między tą dwójką i był skłonny stwierdzić, że nie była to zwykła przyjaźń. Raczej podszyta lekką, platoniczną miłością. Być może nieodwzajemnioną. Uniósł głowę z nad kubka trzymanego w rękach. Wpatrywanie się to w Lilly, to w herbatę na nic mu się nie zda, jeśli jej w końcu nie zapyta o to, co chciał wiedzieć.
            – Kochasz go? – Spodziewał się, że dziewczyna przerwie chociaż na chwilę robienie obiadu, ta jednak nie oderwała się od wykonywanej czynności.
            – Nie. Chyba, że chodzi ci o braterskie uczucie, w co szczerze wątpię. – W końcu odwróciła do niego głowę i się uśmiechnęła ironicznie.
            – Nie zdziwiło cię to pytanie? – To było raczej stwierdzenie faktu niż czekanie na odpowiedź.  
            – Nie. W końcu miałam szansę was poobserwować wczoraj wieczorem. Musiałam tylko trochę poczekać, aż sam zaczniesz mówić. – Thomas skrzywił się brzydko.
            – Jestem aż tak przewidywalny? Cholera. A co gdybym nie zaczął mówić?
            – Dawałam ci jeszcze godzinę. Wtedy ja bym zaczęła temat. – Po kuchni rozszedł się ich śmiech. On też dobrze przypuszczał. – Jeśli go skrzywdzisz, nakopię ci do dupy. – Jej groźba nie robiła takiego efektu, jaki powinna. Podbite oko kobiety wskazywało na brak siły, nie dałaby sobie z nim rady, co nie przeszkadzało jej w wypowiedzeniu tych kilku słów. Dzisiaj nie nałożyła na nie tony fluidu, by przykryć sińce. Obróciła się w jego stronę i oparła biodrami o blat.
            – To aż tak widać, że mnie do niego ciągnie? – Krótkie kiwniecie głową musiało mu niestety wystarczyć. – Nie zamierzam go skrzywdzić.
            – Ale i tak to zrobisz. – W głosie Lilly nie było ani cienia żalu czy złości.
            – Skąd wiesz? Chyba nie jesteś wróżką. – Parsknięcie kobiety dało mu jasno do zrozumienia, że uważa go za idiotę. Przynajmniej w tym momencie.
            – Pomyślmy. To normalne, jeśli nam na kimś zależy, bądź jeśli kogoś znamy. Tak po prostu. Każdy czasem rani drugą osobę. Poza tym, nie pamiętasz ostatniego pół roku swojego życia, żadnych danych, imion prócz tego jednego, które podałeś, a ja nic na ten temat nie znalazłam. Zranisz go czy tego będziesz chciał czy nie. Tak to już bywa.
            – Nie jesteś o to zła? – Zauważył wzruszenie ramion i to jak ponownie odwraca się do garnka na palniku.
            – Niby czemu? Nie mam na to wpływu. To normalne. Z tym, że to ja później będę musiała go zbierać do kupy, kiedy ty zawiedziesz.
            – Zadziwiasz mnie. – Mówił szczerze, nie zamierzał tego ukrywać. – Chyba nikt nie zgadzałby się tak otwarcie na zranienie swojego przyjaciela, a zarazem go chronił.
            – Ja po prostu podchodzę do tego racjonalnie. Nie mam wpływu na to, jak potoczą się wasze losy, nie zaglądam w szklanką kulę, więc nie będę twierdzić, że wszystko, i o wszystkich wiem, ale znam trochę życie.
            – Zauważyłem.
            – Mam tylko jedną prośbę. – Lilly spojrzała na niego, obracając tylko lekko głowę w jego stronę. – Dbaj o niego póki możesz, ale gdy będziesz odchodził, nie dawaj mu nadziei. Bo ja nie wierzę, że wrócisz, a chcę by zaznał trochę szczęścia. Z tobą, bo właśnie ciebie wybrał. Chciał ci zaufać. Ja jednak nie pozwolę ci go zniszczyć.
            Thomas nie do końca rozumiał, o czym mówiła Lilly. Wiedział, że jakiś sens jej wypowiedzi mu umyka i nie tyczyło się to jej doświadczeń. Miał taką pewność, chociaż nie miał pojęcia skąd. Coś mu nie grało, ale jeszcze nie wiedział co.
            Po tej krótkiej, aczkolwiek dziwnej rozmowie w kawalerce rozległa się cisza. Thomas i Lilly skupili się na swoich myślach, analizach i problemach. Thomas próbował uchwycić sens, który gdzieś mu umknął, a zarazem złapać w głowie wspomnienie, które jeszcze nie chciało mu się ukazać.
            Było tam. Zdawał sobie z tego sprawę, a jednak nie mógł go dopaść. Czuł się, jakby jego myśli tworzyły istny labirynt, który nie dane mu było jeszcze pokonać. Dlaczego? Przecież chciał odzyskać swoje wspomnienia. Czyżby i tu umykał mu jakiś ogólny sens? Może właśnie z tego powodu, w jego głowie kształtuje się myśl. Czuł się, jakby dopiero przebijała się przez mgłę, ale miało jej to zająć jeszcze jakiś czas.
            Nie umiał racjonalnie wytłumaczyć, skąd o tym wiedział. To było dziwne uczucie, skomplikowane i proste, zarazem. Jego wspomnienia idealnie obrazowała mgła. Niby coś wiedział, a zarazem coś się ukrywała pod mlecznobiałą powłoką. Gdzie w tym wszystkim był sens? Co mu umykało?
            Lilly krzyknęła przestraszona, gdy Thomas opadł głową na stół, mocno o niego uderzając. Co to, do kurwy nędzy, było?! Spanikowała, spróbowała złapać szybki drżący oddech i podeszła do mężczyzny. Nie żył?! Nie mógł jej tego, kurwa, zrobić. Nie teraz, i nie przy niej. Oliver ją ukatrupi za zabicie jego faceta. Ale czym? Pogadanką? Nawet mu nic do jedzenia nie dodała. Nachyliła się nad mężczyzną, odrzucając na plecy swoje włosy, by jej nie przeszkadzały. Przyłożyła dłoń do ust mężczyzny. Czuła na niej ciepły, mocny oddech. To co się, do cholery, stało?
            Może powinna była wezwać karetkę? Tylko co powiedzieć? Wie Pani, rozmawiałam z chłopakiem mojego przyjaciela i on nagle uderzył głową o blat bez wyraźnej przyczyny? Niebył zdenerwowany, rozmawialiśmy tylko o moim przyjacielu, a tak w ogóle to ten mężczyzna, który zemdlał ma pieprzoną amnezję i złamaną nogę! Uratujecie mnie z tego domu wariatów? A może wyślecie do jakiegoś innego, bo w tym, gdzie akurat przebywam mam serdecznie dość!
            Musiała oddychać, jak ona zemdleje, nikt ich tu nie uratuje. Nie ważne, że nie lubiła nieprzytomnych osób i najchętniej by od takich zwiewała. Oliver by ją zabił. Zakochał się w tym facecie. Musiała działać. Ale co zrobić?
            Poklepała Thomasa po policzku, by go o ocucić. Miała nadzieję, że to poskutkuje, bo inaczej będzie kiepsko. Jeśli jej się nie uda, wezwie karetkę. Na szczęście, mężczyzna zareagował na jej zabiegi i już po chwili siedział w pełni wyprostowany na krześle.
            – Czemu mnie klepiesz po policzku? – Popatrzył na nią zirytowany.
            – Ja ci tu ratuję życie, dupku, bo zemdlałeś, a ty jeszcze na mnie warczysz, że cię budzę?! Super.
            – Zemdlałem? O kurwa.
            – Potwierdzam. Zawału prawie dostałam. Boli cię coś? Dać ci lodu, bo chyba będziesz miał siniaka na czole.
            – Nie trzeba. – Thomas pomasował obolałe miejsce by następnie przyłożyć tymczasowo drżące palce do czoła. – Nic mi nie jest, ale odzyskałem jakieś wspomnienie…


13 komentarzy:

  1. fajny rozdział, ale właściwie nic się specjalnego nie działo, czekam niecierpliwie na rozwój sytuacji Olivera i Toma

    dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarzyk będzie króciutki bo piszę z komórki i czasu nie mam. Rozdzialik wspaniały, gdyż uwielbiam rozmowy Oliego z Tomem. Trochę dziwi mnie zachowanie Lily.
    Między głównymi bohaterami czuć chemię i mam wrażenie że w następnym rozdziale będzie wielkie "boooom"

    Oj ja również mam nadzieję iż u mnie coś się pojawi.. Na szczęście mam pomysły więc tylko pisać xD no ale najpierw z klawiaturą muszę zrobić porządek :/


    Pozdrawiam i życzę dużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. To co się dzieje między Oliverem a Thomasem mogę jedynie nazwać wielkim sexual tension. Rany, takiej chemii dawno nie widziałam między bohaterami. Co więcej, jest to zupełnie słodkie. Ale słowa Lily złamały mi serce, nie chcę żeby oni się rozstali ;_; Dzięki za polecenie książek, chociaż Scarlett kręci mi na takie nosem to ja osobiście uwielbiam wszystko o takiej tematyce :D Pisz szybko następny rozdział i szybkiego powrotu do zdrowia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, a co do worda to czemu nie, skoro uważasz że jest warta posiadania kopii :D

      Usuń
  4. No no no Thomas w końcu coś sobie przypomniał. Ale co? Swoje nazwisko? Numer konta w banku? To że ma jakiegoś dzieciaka? A może to że przed wypadkiem z kimś był? Jedno ci trzzeba przyznać umiesz trzymać czytelnika w niepewności.

    OdpowiedzUsuń
  5. uch, nie jestem dobra w komentowaniu, ale że Twoje opowiadanie jest świetne i jest to jedno z moich ulubionych postaram się coś napisać.
    a więc rozdział jest świetny, nie umiem tego inaczej określić. czekam na dalszy ciąg wydarzeń jakie spotykają Olivera i Thomasa. ; )
    życzę weny, czasu i chęci by dla nas pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podoba ci się moje opowiadanie :) I że jest to jedno z twoich ulubionych. Bardzo mi miło.
      Dziękuję za życzenia weny. Przyda się :)
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  6. No ty chyba chora jesteś, na mózg!
    Tak, właśnie Cię obrażam!
    Ale i tak nic się nie będzie równać ze złem i spaczeniem Twej duszy, przeklęta!
    Jak śmiesz przerywać w takim momencie?!
    To jest zbyt dobre. Umrzyj, ale najpierw napisz mi z 76 książek yaoi. Tak.
    Pozdrawiam, Paul.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, nie wiem jak zareagować na twój komentarz. Jedyne co mogę powiedzieć to hm... Dziękuję? Jak mam umrzeć skoro mam ci napisać 76 książek yaoi? Pół życia je będę pisać :P Albo i więcej w takim tempie jak teraz :P Chociaż nawet tylu pomysłów nie posiadam ;)

      Usuń
  7. Witam,
    trochę z opóźnieniem, ale niestety wyjazd nagły, no i zaraz w zasadzie znowu wyjeżdżam.... :(
    fantastyczny rozdział, jak można w takim momencie przerywać? Thomas odzyskał jakieś wspomnienie, te sceny między Oliverem, a Thomasem są rewelacyjne...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Basiu. Nie przejmuj się :) Wiem,że ty zawsze nadganiasz komentowanie i czytanie, a jeśli nie piszesz to znaczy, że wyjątkowo cię nie ma :)
      Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze?
      Cieszę się, że rozdział ci się podobał. Niestety muszę przyznać, można przerwać w takim momencie :P
      Dziękuję za wenę, przyda się :)
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  8. Hejeczka,
    fantastycznir, jak można w takim momencie przerywać? och Thomas odzyskał jakieś wspomnienie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniale, och Thomas odzyskał jakieś wspomnienie...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń