niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 9

Zapraszam :)

Rozdział 9

Półtorej tygodnia później

            Oliver nigdy nie przypuszczał, że odwiedzanie kogoś w szpitalu może być tak męczące. Na początku nie sprawiało mu to problemów, przez niekończące się tematy do rozmów. Po tygodniu pracy odkrył, że jest tym, najzwyczajniej w świecie, zmęczony. Dokładniej chodziło o to, że nigdy wcześniej nie gotował obiadu z wyprzedzeniem. Nie jeździł przez ponad godzinę w dwie strony, by się do kogoś dostać. Nawet jeśli to robił, były to zachowania sporadyczne. I nie chodziło tu o to, że nie miał ochoty odwiedzać mężczyzny, bo robił to z wielką chęcią. Po prostu… Nie miał kiedy odpocząć. Szkolenie w pracy, przygotowywanie całego stosu kaw, następnie wypad na szybkie zakupy i wizyta u mężczyzny. Planował w miarę spokojne wakacje w pracy, a ich początek okazał się istnym szaleństwem.
            Był czwartek, drugi tydzień wolnego, a on nie umiał się w tym wszystkim odnaleźć. Chociaż i tak radził sobie o wiele lepiej niż jeszcze kilka dni temu. Od poniedziałku zaczynał pracować na popołudnie przez kolejne czternaście dni. Chcąc nie chcąc, nie mógł zmienić pory dotychczasowej pobudki, jeżeli miał zamiar odwiedzać Toma. Na szczęście Lilly zrozumiała jego problem i nie pojawiała się tak często, jak dotychczas. Był tym zaskoczony, ponieważ rzadko kiedy słuchała jego próśb.
            Kolejnym jego celem było dowiedzenie się, czy znana była już data, gdy jego znajomy będzie musiał opuścić szpital. Lekarz, niestety, nie zechciał mu udzielić takiej informacji, pozostawiając ową możliwość mężczyźnie. Ten, z kolei też się do tego nie kwapił, twierdząc, że i tak przysparza mu problemów. W końcu widział, jak on wygląda, a sińce pod oczami nie prezentowały się zdrowo. Niby nic nieznaczący łańcuszek wydarzeń, powodujący jednak wzrost frustracji i agresji. Obiecał sobie, że jeżeli Thomas nie odpowie mu dzisiaj na zadane kolejny raz pytanie – wścieknie się. Tak po prostu i powie mu kilka słów do słuchu. Czasami to skutkowało. 
            Nie pomagał mu także fakt, że naprawdę zaczynał się zakochiwać w mężczyźnie. Chciałby być blisko niego, trzymać za rękę, dając pocieszenie, a nie znajdować się w „bezpiecznej” odległości czyli o metr od jego łóżka. Każdy kolejny dzień udowadniał mu, że Thomas jest tego wart, a zarazem sam siebie krytykował za głupotę. Wiedział przecież, że nie ma szans na odwzajemnienie uczucia i tylko niepotrzebnie się spalał. Czuł się z tym cholernie źle.
            Dodatkowo, wokół Lilly ponownie zaczął kręcić się jej były, a to przyprawiało go o stan furii. Na początku kobieta starała się to przed nim ukryć. Zapomniała jednak, że sama się zdradza, a on potrafi to odkryć. Był na nią wkurwiony. To także powodowało, że przyjaciółka wolała nie pojawiać się u niego przez najbliższe dni. Była dorosła. Wiedział o tym. Co nie oznaczało, że nie miał ochoty spuścić jej lania.

***

            Thomas wpatrywał się intensywnie w sufit i myślał. Neurochirurg powiedział mu dzisiaj, że za tydzień będzie mógł opuścić szpital. Zastanawiał się jednak, gdzie powinien się udać. Najwyraźniej nie miał domu, pieniędzy – niczego. Czekał go dom opieki. Musiał tylko wyrazić na to zgodę. Jeśli nie, będzie bezdomny. Wolał jednak o tym aktualnie nie myśleć. Co ma być, to będzie. Nie miał na to wpływu.
            Zastanawiał się także nad zachowaniem Olivera. Od dwóch dni był bardziej milczący i smutny. Oprócz tego, widać było po nim, że jest zmęczony. A dokładniej wykończony. Planował go dzisiaj przegonić do domu. Chłopak powinien się wyspać i zjeść jakiś porządny posiłek.
            Sięgnął po komórkę i wysłał do niego wiadomość. Wiedział, że Oliver przeczyta ją dopiero za około dwie godziny, gdy będzie kończył pracę. Miał nadzieję, że posłucha jego prośby i nie pojawi się dzisiaj.
            Nie wiedział jak określić to uczucie, gdy widział studenta. Czuł się zadowolony, szczęśliwy i, w pewnym sensie, doceniany. Młodszy mężczyzna nie ironizował z niego. Czekał na każdą jego wiadomość i przybycie. A zarazem sądził, że za dużo od niego bierze. Co to, do jasnej cholery, było? Nigdy do tej pory się tak nie czuł.
            Chciał się dzisiaj spotkać z Oliverem, ale też dbał o jego zdrowie. Wiedział, że tak będzie dla niego lepiej, a on wytrzyma te dwa dni jego nieobecności.

***

            Oliver, po odebraniu sms–a, uśmiechnął się mimowolnie. Cieszył się z tego drobnego gestu ze strony Thomasa. Nie marzył o niczym innym jak powrót do domu i co najmniej dwugodzinna drzemka. Teraz jego marzenie miało szanse się spełnić.
            Pierwsze dwa, czasem trzy tygodnie, gdy zaczynał pracować były dla niego najcięższe, z tego względu, że przyzwyczajał się do obowiązków. Uczył się kodów produktów, obsługi, co rusz innej, kasy fiskalnej czy też przyrządzania napojów. Każda firma miała swoje indywidualne sposoby, dzięki czemu, kawa smakowała trochę inaczej. Właśnie dlatego robił takie, a nie inne napoje. Pracował w ponad połowie kawiarni w tym mieście, gdzie pracowników zatrudniano na miesiąc, góra trzy i wyrzucano.
            – Dziewczyna? – Jul, jego znajoma ze zmiany, uśmiechnęła się.
            – Nie. Chłopak. – Wiedział, że kobieta pomyśli to, co będzie chciała. Mógł to być jego znajomy, ale kontekst rozmowy wskazywał na partnera.
            – Fajnie. Musisz być z nim szczęśliwy, skoro tak szeroko się uśmiechasz.
            – To tylko mój znajomy. – Po krótkim zastanowieniu wolał jednak wyjaśnić sytuację.
            –Który może stać się chłopakiem. – Szatynka posłała mu promienny uśmiech i puściła oko. Po chwili spojrzała na zegarek i zdziwiona zerknęła na niego. – Cholera! Spóźnię się na autobus!
            Nie czekając już na odpowiedź Olivera, zarzuciła torbę na ramię i biegiem ruszyła do wyjścia. Student pokręcił rozbawiony głową. Ostatnio ciągle miał ten sam problem. Albo musiał biec ile siły w nogach, by zdążyć na tramwaj, albo dotarł na miejsce przed samym zamknięciem drzwi środka komunikacji. Wychodząc, pozdrowił jeszcze kolegów stojących za barem.
            Postanowił, w końcu, porozmawiać ze swoją przyjaciółką. Złość już mu przeszła, a chyba im obojgu przyda się to dla oczyszczenia atmosfery. Chciał zrozumieć jej postępowanie i to, dlaczego ponownie pisze się na złe traktowanie. Nie lubił Daniela. Od samego początku mu się nie podobał i mówił o tym dziewczynie. Ona, jednak, jak zwykle „wiedziała lepiej” i nie miała ochoty go słuchać. Najchętniej skopałby jej za to dupsko. Nie miał pojęcia jak wytłumaczyć jej swoją rację. Wiedział, że ma rację i robił to, tylko, dla jej dobra. Ta kobieta czasem była niereformowalna! Może kręciło ją poniżanie? Zaczął brać to po uwagę.
            Zastanawiał się także, czy może się jakoś pozbyć samego debila. Może zdoła go jakoś przekupić, nastraszyć? Cokolwiek! Nienawidził go! Jak nikt, mężczyzna wzbudzał w nim takie pokłady agresji, że jego samego to dziwiło. Najchętniej, to by go skopał.
            Najważniejszy problem był w tym, że nie wiedział dokładnie jak to rozwiązać, by nie stracić przyjaciółki. Ale najpierw musiał wrócić do siebie, wysłać jej wiadomość i się zdrzemnąć.

***

            Kolejne trzy godziny minęły Oliverowi nie wiadomo kiedy. Nastawił budzik na godzinną drzemkę, a w rzeczywistości wyłączył go i spał dalej. W rzeczywistości, ze snu obudził go telefon.
            – Tak? – Mruknął zmęczony.
            – Przepraszam, nie wiedziałem, że jeszcze śpisz. – Oliver uśmiechnął się szeroko.
            – A skąd wiedziałeś, że w ogóle będę to robił? – Taką pobudkę to on mógłby mieć codziennie. Przeklął się w duchu za te myśli.
            – Pomyślmy. Wyglądasz od trzech dni jak zombie, masz podkrążone oczy i ciągle ziewasz. Nie miałem szansy, by zgadnąć. – Słychać było ironię w jego głosie.
            – No tak. Masz rację. – Odchylił na chwilę komórkę od ucha i spojrzał na zegarek. Było po osiemnastej, miał pół godziny do przyjścia Lilly. – Wytrzymasz sam do jutra, do szesnastej?
            –Mam towarzystwo. Przeniesiono tę kobietę, o której ci wspominałem.
            – I od tak, mówisz to przy niej? Wstydź się. – Roześmiał się cicho.
            – Nie ma jej, dlatego to robię. Dziwnie tu, gdy się nie pojawiasz.
Oliverowi zamarł dech w piersiach. Przecież te słowa w rzeczywistości nic nie znaczyły. Thomas po prostu polubił jego towarzystwo. Skoro widzieli się ostatnio codziennie, to wiadomo, że czuł się samotny, gdy nie miał się do kogo odezwać.
– Wiem. Ale dzięki tobie zregenerowałem siły.
– To dobrze. Tym razem, to ja ci się jakoś pomogłem, chociaż forma była dość prozaiczna. – Słychać było śmiech w jego głosie.
– Za chwilę będę musiał kończyć. Muszę… załatwić ważną sprawę. – Nie chciał zdradzać swoich problemów odnoszących się do przyjaciółki.
– Ona też cię martwi, prawda? Pozdrów ode mnie Lilly i jeżeli będzie chciała, to przyjdź z nią kiedyś do mnie.
– Skąd o tym wiesz? – Oliver zmarszczył brwi. Czyżby Kate coś mu powiedziała?
– Zapomniałeś, że kilka dni temu pomyliłeś numery? Wysłałeś mi reprymendę, która miała trafić do twojej przyjaciółki.
Cholera! Zapomniał o tym, wiedział już jednak, o co chodziło. Zupełnie zapomniał o tej sytuacji. Kobieta nie chciała z nim w ogóle rozmawiać, aż w końcu jak nastolatki posprzeczali się przez sms–y. Znowu o tego samego faceta. To robiło się już nudne.
– Kocham ją i traktuję jak siostrę. Jeżeli ten buc coś jej zrobi, to gorzko tego pożałuje.
– Najpierw myśl, potem działaj. Nie poddawaj się emocjom. Obiecujesz?
– Nie wiem. – Czuł się jak zaszczute zwierzę w klatce. Jedyne, co mógł zrobić, to kąsać. I bał się, że właśnie przez to zrani Lilly. Chcąc dla niej dobrze, odrzuci ją od siebie.
– Musisz mi to obiecać. Inaczej nie skończymy tej rozmowy.
– Czemu tego chcesz? – jęknął zły. – Sądzę, że to się nie skończy dobrze. Nie wiesz, jak to jest widzieć przyjaciółkę... – głos mu się załamał lekko. – Jakby zatraciła siebie, by pasować do niego.
– Wiem, jak to jest. I wiem, jak to jest ją stracić. Dlatego właśnie ci mówię, żebyś najpierw myślał, potem działał. – Thomas nie chciał mu jeszcze tego mówić. Jednak jeżeli będzie taka potrzeba, to nie omieszka tego zrobić. Dla dobra sprawy.
– Co masz na myśli? – Ton głosu Olivera wyraźnie wskazywał na to, że mężczyzna sam nie wie, czy chce poznać na to odpowiedź.
– Jako nastolatek miałem sąsiadkę, dziewczynę, w której byłem skrycie zakochany, a która związała się z nieodpowiednim typem. Kilka razy ją przed nim przestrzegałem. Nie wierzyła. Nie zdawała sobie sprawy, że podawał jej prochy, a potem gwałcił. Zawsze czuła się po nich źle, było jej niedobrze, czasem mdlała. Nie myślała, że jest do tego zdolny. Dowiedziała się o wszystkim, jak była w czwartym miesiącu ciąży. Powiesiła się na strychu. Znalazła ją tam matka. – Thomas starał się opanować emocje. Pamiętał to dokładnie. Dziewczynę, jej imię, wygląd i uczucie, jakim ją darzył. Niestety nazwisko w jego umyśle się zatarło. Nie wiedział wtedy, co ze sobą zrobić. Myślał nawet o tym samym. Czuł się wtedy, jakby jego świat umarł razem z nią. Jej matka nigdy się po tym nie pozbierała. Nie widziała żadnych zmian, a raczej nie chciała ich zaobserwować. Wyprowadziła się wkrótce potem. Nikt nie wie, czy do tej pory żyje.
            – Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. – Oliver czuł jak szybko bije mu serce, nawet rozmawiając z nim przez komórkę, czuł dużą dozę intymności w tym wszystkim.
            – Nie ma za co. Chciałem, byś wiedział. – Na chwilę na linii zapanowała cisza. – Muszę kończyć, lekarz ma obchód.  Do zobaczenia jutro.
            – Do zobaczenia.
Thomas nie czekając na to, czy student jeszcze coś doda, rozłączył się. Lekarze nie planowali już dzisiaj obchodu. Musiał uspokoić bijące mocno serce i ból w piersi. Był gejem, ale na początku nie chciał tego przyjąć do świadomości. Jedyną dziewczyną, którą kochał, była jego sąsiadka. Wtedy podejrzewał się o skłonności biseksualne. Jednak im był starszy, tym mocniej upewniał się w swoim błędzie. Była tą jedną, jedyną dziewczyną, która zdobyła jego serce. I żadna inna nie zdoła tego zrobić.

***

            Oliver, po rozłączeniu, się wstał w końcu z łóżka. Zastanawiał się nad tym, co powiedział mu mężczyzna. Coś chodziło mu po głowie. Dosłownie czuł obecność jakiejś myśli, która jeszcze nie mogła zostać uwolniona. Musiał to zapisać! W przyszłości, gdyby tego potrzebował, będzie wiedział czego szukać. Po zrobieniu tego, włączył czajnik, przygotował dwa kubki z herbatą i na sam koniec pościelił łóżko.
 Nie chciał przyznawać się sam przed sobą, że czuje się jakby dostał obuchem w łeb. W innej sytuacji miałby już gotowe rozwiązanie problemu. Jednak to, co opowiedział mu Thomas… Nie wiedział, co powinien zrobić, by ukoić jakoś jego ból po stracie, a zarazem wyzywał się za głupotę. Słowa mężczyzny dobitnie świadczyły o tym, jaką płcią się interesuje. Całkiem możliwe, że za jakiś czas zwiąże się z Kate, albo z Lilly. Wystarczy, że ją pozna i pewnie pokocha.
A on? Jak ten debil, znów będzie sam jak palec, bo źle ulokował uczucia. Czemu zawsze zakochiwał się w heteroseksualistach? Był geniuszem! Tylko, że nie chciał tego. Wolałby mieć całkowitą władzę nad swym sercem, bo wtedy mógłby decydować komu je oddać. Zanimby to zrobił, przeprowadzałby na kandydacie dokładne testy psychologiczne, poznawał go przez kilka miesięcy i dopiero potem podejmował decyzję. Jak mógł tak ślepo wierzyć w pieprzone szczęście?!
Jakim idiotą trzeba się urodzić, by być gejem, a zarazem nie wyczuwać tego u innych. Co to za problem dostać w pysk, a potem leczyć się z tego przez kolejne dwa czy trzy tygodnie, czekając aż opuchlizna zejdzie razem z siniakami? Ryzyko pocałowania heteryka. W jego przypadku zawsze tak to się kończyło. Nie miał ochoty próbować tego więcej.
            Lilly zadzwoniła w końcu do drzwi, przerywając jego rozmyślania. Spóźniła się, co strasznie go dziwiło. Tym bardziej, iż nie dała znać, że tak zrobi.
            – Hej. Przepraszam. Byłam w sklepie i nie patrzyłam na zegarek. – Wskazała na reklamówkę pełną słodkości.
            – Nie ma sprawy. Wchodź. Zaleję herbatę. – Nawet nie pytał, jaką chciała. I tak, zawsze padała ta sama odpowiedź. Była między nimi tak gęsta atmosfera, że można by ją było kroić nożem. Oboje byli niepewni tego jak się zachować, a zdarzało się to tak rzadko, że budziło dodatkową konsternację.
            – Jesteś na mnie zły? – Widząc ją, serce mu się łamało. Nawet nie wiedział, jaki jest dokładny powód.
            – Jestem, ale byłem wściekły, więc nie jest źle. Po prostu… Nie rozumiem. I to jest mój problem. – Kobieta rzuciła mu się na szyję z płaczem. Zdziwiło go to, jednak przygarnął ją mocno do siebie. Niech ten skurwiel jej coś zrobił, a zabije go gołymi rękami.
            – Nie mogę z nim być. – Płakała w jego ramię, zanosiła się donośnym szlochem. – Próbowałam, bo matka tego ode mnie zażądała. Nawet przyprowadziła go do mnie. Próbowałam, ale ja… nie… kurwa. – Rozpłakała się jeszcze mocniej, nie wiedząc jak mu to wszystko przekazać.
            – Skrzywdził cię? – Chciał być pewny. Facet będzie trupem, w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin.
            – Nie. Na szczęście nie. Zwiałam do ciebie. W sumie… twój sms był dla mnie wybawieniem.
            – Obetnę skurwielowi jaja i wsadzę mu je do pyska. A twoją matkę najchętniej podałbym, kurwa, na policję. – Naprawdę próbował być spokojny. Zastanawiał się jak zapewnić przyjaciółce bezpieczne lokum. Daniel nie chciał wiedzieć, co go spotka. Zastanawiał się jednak, jak rozwiązać problem z matką przyjaciółki. – Chusteczkę? Jak chcesz, mogę to załatwić.
            – Dziękuję. – Lilly wysmarkała się, poocierała łzy i po kolejnym krótkim napadzie płaczu, poszła do łazienki spróbować uratować makijaż. Szanse na to były prawie zerowe.
            Oliver zdawał sobie sprawę, że kobieta nie ma ochoty wracać dzisiaj do domu. Zresztą, nie dziwił się jej. Gdyby ktoś komu ufał, zrobił mu coś takiego… Zastanawiał się, co kierowało tą chorą kobietą. Nie chciał obrażać matki przyjaciółki, ale tylko to stwierdzenie wydawało mu się trafne. Nie czekając na nic, wyciągnął z szafy krótkie spodenki i podkoszulek. Do tego ręcznik i świeżą pościel na zmianę. Lill była zaskoczona widokiem, który ją zastał.
            – Zostajesz u mnie przez najbliższe dni. Jak tylko zmienię ci pościel, zamierzam iść do ciebie do domu i wziąć kilka twoich rzeczy. Musisz mi jednak powiedzieć, co chcesz, żeby mi było trochę łatwiej.
            Po początkowym szoku, kobieta powiedziała mu, co jest jej potrzebne i czego dokładnie nie może pod żadnym pozorem zapomnieć. Wziął swoją torbę sportową, wrzucił tam portfel i klucze i po pożegnaniu, wyszedł z mieszkania. Thomas miał rację. Najpierw myśleć, potem działać. Nie miał planu, ale postanowił zdać się na intuicję.
            Praktycznie rzecz biorąc, chcąc dostać się do domu przyjaciółki, musiał przejść kilka ulic, skręcając to w prawo, to w lewo, by na sam koniec przez jakiś czas iść cały czas prosto. Nie miał daleko. Dlatego też, wkrótce stał na werandzie dość dużego domu i dzwonił do drzwi. Otworzył mu ojciec przyjaciółki.
            – Dzień dobry, Oliverze. Dawno cię u nas nie było. Czy u ciebie wszystko dobrze? – Mężczyzna zawsze był miły i sympatyczny. Traktował córkę jak swoje oczko w głowie i gdyby mógł, nieba by jej uchylił. Był ciepłym człowiekiem, ciężko pracującym na swój sukces zawodowy.
            – Tak. Dziękuję. Wie pan, czas egzaminów. Nikt nie ma na nic czasu.
            – Oj, wiem. W moich czasach… a zresztą nie będę ci marnował czasu. Lilly dzisiaj wyszła, ale nie mówiła gdzie. Wyleciała z domu wzburzona, i tyle ją było widać.
            – Przykro mi, że muszę to panu powiedzieć. Lill jest u mnie. Zaoferowałem jej nocleg na jakiś czas. Przyszedłem po jej rzeczy. – Wiedział, że sprawił mężczyźnie ból. Nie mógł nic na to poradzić. – Powiedzmy, że… To nie tyczy się pana. Chodzi o to, co zrobiła pańska żona. Jednak jeśli pan pozwoli, chciałbym udać się po rzeczy Lilly.
            – Oczywiście. Za chwilę z żoną do ciebie przyjdziemy i może wtedy wyjaśnisz mi całą tą sytuację.
            – Nie ma problemu. A teraz jeśli pan pozwoli… – Wiedział, że można to postrzegać jako ucieczkę od odpowiedzialności. Wolał to jednak załatwić krótko i jak najmniej bezboleśnie. Teraz chodziło mu tylko o przyjaciółkę i jej samopoczucie.
            Udał się do pokoju kobiety, otworzył dwie szafy i wyjął wymienione wcześniej rzeczy. Mimo, że miał jeszcze wiele innych rzeczy do spakowania ruszył delikatnie tylnią ścianę szafy i wyciągnął z woreczka oszczędności przyjaciółki, po czym zrobił tak, by nikt się nie zorientował, gdzie jest jej skrytka. Wziął z niewielkiego stoliczka wszystkie specyfiki do kosmetyczki, którą wcześniej wyciągnął z szuflady, a następnie sięgnął po dwie książki, które obiecał jej przynieść. Włożył także laptopa i ładowarkę do niego oraz sięgnął po zeszyt schowany między materacem, a ramą łóżka, który znajdował się tam od kilku lat.
            Gdy spakował prawie całą torbę, do pokoju weszli rodzice Lilly. Jej ojciec patrzył na niego uważnie, a matka miała na twarzy święte oburzenie.
            – Odłóż natychmiast te rzeczy. Lilly ma sama po nie przyjść!
            – Przykro mi proszę pani. Nie zrobię tego.
            – Zgłoszę to na policję! Jeśli wyjdziesz z tego pokoju z jej rzeczami, oskarżę cię o kradzież! – Oliverowi zaczęły nerwy puszczać. Ale wybieg kobiety okazał się dla niego idealną okazją.
            – Proszę bardzo. Jako, że wszystkie rzeczy dotrą do Lilly, jako prawowitej właścicielki, będę miał prawo oskarżyć panią o pomówienie. Po drugie, może zgłoszę pani współudział, jako prowodyrki gwałtu na córce? – Ojciec Lilly zakrztusił się i odsunął gwałtownie od żony, patrząc na nią szeroko otwartymi oczyma. – Proszę się nie martwić. Na szczęście, do niczego nie doszło. – Oliver postanowił go uspokoić.
            – Ty głupi szczeniaku! Co ty możesz o tym wszystkim wiedzieć?! – Kobieta nie wiedziała nawet, że sama przyznała się do winy. – Pozbywam się beznadziejnych kandydatów, płacę im, by ją zostawili, a Daniel jest taki porządny. Powinien zostać jej mężem. Jest majętny, dobrze ułożony, a brak szacunku można nadgonić. Zresztą, ona jest tak beznadziejna, że nikt jej nie chce. Jest starą panną. Za niedługo nikt jej nie będzie chciał! – Student nie wiedział, że byłby w stanie kiedykolwiek uderzyć kobietę, teraz jednak był bliski tego stanu. Nie wierzył w to, co słyszy.
            – Ty głupia suko! – Nie ważne było, że urodziła Lilly. Dla niego przestała istnieć. Przestał się hamować. Był tak wkurwiony, że zaczął iść na tę nieszczęsną babę. – Twoją córkę prawie zgwałcono pod twoim dachem, bo, kurwa, już ma mieć męża? Nawet psia matka ma więcej uczuć do własnych szczeniąt. – Gdy ten babsztyl był już przy ścianie, Oliver postanowił stanąć w pewnej odległości od niej, by mieć kontrolę nad swoim zachowaniem. – Pozwoliłaś, by twojej córce stała się krzywda. O ile nie fizyczna, to psychiczna. Dopuściłaś do niej człowieka, który zaczął ją bić i poniżać. – Nie wiedział, czy przyjaciółka była wcześniej bita. Nigdy nie wiedział u niej takich śladów, ale dzisiaj zobaczył wystarczająco. Czerwone ślady same na ciele się nie pojawiły. – Zrobiłaś to tylko po to, by miała pierdolonego męża? Ogarnij się do kurwy nędzy! Jeżeli jeszcze raz dowiem się, że cokolwiek z twojej winy stało się mojej przyjaciółce… Zniszczę cię! – Wymawiając ostatnie słowa, zbliżył się do kobiety, widząc jak drży i wyszeptał jej to mrożącym krew w żyłach szeptem. – Ja też potrafię krzywdzić, a ty nie chcesz się o tym przekonać. – Wiedział, że w jego przypadku są to w większości słowa bez pokrycia. Znał się jednak dość dobrze na prawie, a wystarczający dowód już miał. Dyktafon ukryty w torbie, to doskonały dowód, o ile sprawa w sądzie będzie miała miejsce.
            – Wyjdź z mojego domu. I nigdy więcej się tu nie pojawiaj! – Pisk rodzicielki jego przyjaciółki brzmiał jak u szczura. Uśmiechnął się ironicznie.
            – Nie. To ty nie będziesz miała wstępu do tego domu, jak z tobą skończę. – W końcu odezwał się, do tej pory, milczący ojciec dziewczyny. – Oliverze, dziękuję ci za przedstawienie mi całej tej sytuacji. – W całej postawie mężczyzny widać było jego niechęć. – Jeśli się zgodzisz, odwiedzę cię za dwa dni, by widzieć się z moją córką. Dam jej czas, by miała się jak podnieść.
            – Oczywiście. Czy jestem panu w jakiś sposób potrzebny?
            – Nie. Dam sobie radę z żoną. – Student chwycił torbę i zarzucił ją sobie na ramię. Odwracając się jeszcze na chwilę do starszego człowieka, widział, że najbliższe kilka godzin nie będzie miłym doświadczeniem dla tego potwora.
            Wyszedł z pokoju, a następnie z domu. Nie chciał wiedzieć, do czego zdolny jest ojciec Lilly. Nie sądził, że użyje on przemocy. Jest jednak wiele innych, skuteczniejszych sposób by skrzywdzić człowieka. Dla takiego typu kobiety, jakim była matka Lilly – wystarczyło odebranie pieniędzy na zakupy i odcięcie od towarzystwa.


            Najbliższe dni będą ciężkie. Ale da sobie z tym radę i pomoże przyjaciółce tak, jak będzie umiał. Bo musi to zrobić… Inaczej będzie na siebie wściekły. Musiał jednak pomyśleć nad tym, jak pozbyć się Daniela. 

8 komentarzy:

  1. W pół do pierwszej, ale czytam, co tam xD Ojej, Oliver jest słodki taki zakochany, ojej, Thomas, idioto, ale żeś sobie napytał...Scena z matką Lily była niesamowicie intensywna, ale rany przecież to nienormalne...Oliver dobrze jej pojechał, mam nadzieję że Lily sobie znajdzie kogoś, kto na nią zasługuje :) Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością i zapraszam do mnie na nowy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie rozwinęłaś postać Olivera, jak dotąd to najciekawszy rozdział Amnezji

    błędy oczywiście musiałam wyłapać, braki spacji masz w tekście:
    * przezniekończące - w pierwszym akapicie
    * piszesię - w 3 podrozdziale pod koniec
    * faceta.To - w 4 podrozdziale
    * ciąży.Powiesiła - w 4 ciąży

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Mieć taką matkę to ja dziękuje bardzo. Jeśli ja bym była na miejscu tej dziewczyny to chyba bym taką wiązankę mamie puściła że zaczęłaby myśleć co mówi. Ale co się stanie z Tomasem? Mam nadzieje że się zgodzi zamieszkać przynajmniej na chwilę u pana studenta. Ale najbardziej mnie ciekawi kim jest tajemniczy pacjent.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    rozdział fantastyczny... ech Oliver nie dołuj się zakochałeś się w odpowiedniej osobie... ciekawe jak to będzie wyglądało ich wspólne mieszkanie, och tego to ja się nie mogę doczekać... biedna Lilli, jak jej własna matka może cos takiego robić... widać, że Oliver bardzo troszczy się o swoją przyjaciółkę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Basiu. Cieszę się, że rozdział ci się podobał. Oliver musi się trochę nad sobą poużalać. Nie tylko ty, nie możesz się tego doczekać by razem zamieszkali :) Dziękuję za życzenie weny. Przyda się :)

      Usuń
  5. Hejeczka,
    rozdział fantastyczny... och Oliver nie dołuj się tak, zakochałeś się w odpowiedniej osobie... zastanawiam się jak jak będzie wyglądało ich wspólne mieszkanie, och tego to ja się nie mogę doczekać...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    "Złam mu nos, albo sama to zrobię!" - to chyba najlepszy tekst, tak ale też przed tym kopnięciem mogła dać mu w twarz :) a jeszcze Sasuslś walący w gębę Itachiego ;) mój ty obrońco...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    fantastyczny... Oliver och tak nie smęć, zakochałeś się w odpowiedniej osobie... zastanawiam się jak jak będzie wyglądało ich wspólne mieszkanie...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń