niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 8

Rozdział 8

            Wizyta w domu była dla Olivera wyjątkowo męcząca. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie czuł się tak okropnie zmęczony. Poza tym pół godziny po jego przybyciu, u rodziców pojawili się goście, a dokładniej jego ciotka z dwójką rozwrzeszczanych bachorów, które działały mu na nerwy. Najgorsze jednak było to, że rodzicielka usilnie chciała z nim o czymś porozmawiać i odciągała go od wyjścia. Po godzinie takiej męczarni, stwierdził, że ma ich wszystkich serdecznie dość. Nie miał serca im tego powiedzieć, dlatego też obiecał pojawić się nazajutrz rano.
            Gdyby nie to, że jechał do Thomasa, nie pojawiłby się tam przed pierwszą popołudniu. Zależało mu jednak na zrobieniu jakichkolwiek zakupów i zaopatrzeniu mężczyzny w najpotrzebniejsze rzeczy, dlatego też postanowił skrócić swój sen.
            Teraz jednak miał w końcu czas dla siebie. Problem w tym, że po przeczytaniu stu stron książki, stwierdził, że nie pamięta około połowy treści. Na początku czytania skupiał swoją uwagę na tym procederze, dopiero później rozproszył się porównując głównego bohatera do – wydawać by się mogło – całkowicie obcego mu człowieka. Nie widział sensu w dalszym marnowaniu czasu nad książką skoro i tak nie wyciągał nic z jej treści.
            Leżąc na łóżku zaczął analizować dokładniej to, co wie o mężczyźnie i o tym, co się wydarzyło. Wyjaśnienia Thomasa dodatkowo były zbyt mętne, rozmyte. O wiele łatwiej można by było stwierdzić, że to amnezja wsteczna, gdyby mężczyzna nie pamiętał filmów czy książek. Orientował się w tym, co wchodzi do kin czy na półki w księgarni. To ten fakt tak go dręczył, gdy był u mężczyzny. Nie będąc świadomym tego, o co mu chodzi, zaczął przeglądać stronę internetową w poszukiwaniu książki, którą miał zamiar kupić. Dodatkowo przeglądnął kategorię kryminał i wtedy się zorientował, czego mu brakowało w całej – nielogicznej – układance. Spostrzegł tytuł, o którym wspominał mu Thomas, a po sprawdzeniu daty wydania – delikatnie mówiąc – zdziwił się. Premiera utworu miała miejsce dwa tygodnie przed wypadkiem mężczyzny, a ten opowiedział mu jej treść.
            Zastanowiło go to. Dlatego też stwierdził premiery dwóch filmów i innej powieści. Początkowo sądził, że mężczyzna może po prostu pracować w wydawnictwie, ale po uzyskaniu kolejnych danych – odrzucił tę możliwość.
            Okazało się, że nieznajomy, potrącony przez samochód stał się dla niego zagadką. Ze względu na swą przyszłą profesję – chciał ją rozwiązać. Nie wiedział jednak, jak to zrobić. Nie mógł prowadzić z mężczyzną żadnej terapii, bo mógłby mu zaszkodzić. Już nawet nie chodziło o niego samego i jego morale. Cały czas upominał się, że psychika, a także mózg, są tak wrażliwe, że wiele pozornie nieistotnych czynników może je uszkodzić.
            Weźmy chociażby pod uwagę to, że wystarczy silniejsze uderzenie w skroń, by zabić człowieka. Jest to tak wrażliwy ośrodek, mimo kości czaszki, że często nie zdajemy sobie z tego sprawy. A nawet jeśli posiadamy taką wiedzę, to staramy się ją ignorować i nie zwracamy na nią uwagi. Tak samo jest z naszym ciałem. Wykonujemy znane nam czynności z dużą swobodą, jednak gdy zostaniemy unieruchomieni np. poprzez skręcenie ręki – nagle okazuje się, że czynności pozornie proste wzrastają do rangi sportów ekstremalnych.
            Mimo tego, że Oliver był zmęczony – nie mógł dzisiejszej nocy zasnąć. Specjalnie poszedł wcześniej do łóżka, by się wyspać – a nie robił nic innego niż przekręcanie się z boku na bok i ciągłe, wytężone myślenie. Na szczęście po dwóch godzinach takich męczarni zasnął.

***

            Thomas także tego wieczoru nie mógł zasnąć. Jak nigdy, na oddziale panował dość intensywny ruch. Z tego, co zdążył usłyszeć przywieziono trzy osoby z wypadku. Niby nic groźnego, ale trzeba je było poddać obserwacji. Jedna z ofiar miała złamane obie ręce, a druga tylko skręconą prawą dłoń. Trzecia osoba walczyła o życie.
Zaczęła go zastanawiać ta bezmyślność kierowców – nie przewidywanie swoich ruchów czy zachowań pieszych. Wydawało mu się, że inaczej jest, jeżeli ktoś prowadzący samochód nagle traci przytomność czy ma zawał. Gdy ginęła przy tym inna osoba – nie można było porównywać doświadczeń.
Jednakże, gdy ktoś wsiadał do samochodu po spożyciu alkoholu czy zażyciu narkotyków – nie mógł tego zrozumieć. Jak można być takim debilem? Czasami najprostsze rozwiązania są tymi najlepszymi. Nie masz na taksówkę – nie idź na imprezę. Nie ma cię kto odebrać – nie idź. Uważał, że jeżeli ktoś po zażyciu substancji psychoaktywnych* wsiadał za kółko i został przy tym złapany – powinien mieć odebrane prawo jazdy bez możliwości ponownego jego zdobycia.
            Zastanawiał się także nad odmową Olivera. Starał się zrozumieć jego decyzję, przyjmując jego punkt widzenia. Nie udawało mu się to jednak. Był poszkodowany w tym wszystkim, dlatego też nie mógł do tego podejść jakoś tak… bezosobowo. Chciałby po prostu odzyskać wspomnienia. Czy to tak wiele? Poza tym chciałby, żeby już było jutro. Nie nudziłoby mu się aż … – ziewnął głęboko – tak. Byłoby lepiej.

***

            Wizyta Oliego w domu była dość… interesująca. Meredit nadal była w szoku po odkryciu, że jej córka ma chłopaka. Na szczęście dobre wychowanie dało górę i chciała go przyprowadzić do domu, a nie „szlajać się gdzie popadnie”. Mężczyzna słuchając opowieści matki śmiał się tak bardzo, że w ramach podziękowania dostał trzepnięcie ręką w ramię i głowę. Jakby go to miało zaboleć… Nie jego wina, że kobieta uważała ich ciągle za małych kurduplów i ciężko jej było z myślą, że jej dziatki rosną.
            – Ale jak to jest? Ja nic nie zaważyłam, a ona się z nim umawia dwa miesiące!
            – Najwyraźniej dobrze to ukrywała. – Nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu na ustach. Dla niego całe to zajście było bardzo zabawne. Ciekawe jak tam jego młodsza siostra, która aktualnie była w kinie ze swoim chłopakiem.
            – I tak powinnam była to widzieć! Co ze mnie za matka? – Oliver nie mógł nie objąć rodzicielki w ramach pocieszenia. Tłumaczenie jej, że nie jest złą matką nie miało sensu. Kobieta musiała się jak zwykle wygadać, by w końcu się opanować. Obejmując rodzicielkę jedną ręką, drugą sięgnął po herbatę leżącą przed nim na blacie. Wypił łyk zimnego napoju i odłożył z powrotem.
            – Ona dorasta. I ma do tego prawo, tak samo jak ja miałem. Musisz to przeżyć. – Nagle przypomniał sobie, że o jedenastej miał przesłuchanie na policji. – Wiesz co, mamo, muszę lecieć. Kompletnie zapomniałem o tym, że mam złożyć zeznania. – Jego rodzicielka spojrzała na niego i kiwnęła głową na znak, że wie, o co chodzi. – Daj znać, kiedy dokładnie przyjdzie chłopak Alex, bo z chęcią go poznam. – W myślach dodał, że przynajmniej będzie wiedział, komu ma obić mordę, jeżeli skrzywdzi jego księżniczkę.
            Jeszcze za dziecka przybrała taki przydomek, ponieważ często bawiła się z koleżankami w królowe i ich córki. Był jej starszym bratem, więc nie zamierzał nikogo oszczędzić, jeżeli stanie jej się coś złego. Matka, jak gdyby rozumiała tok jego rozumowania, powiedziała mu, że wyśle z dokładniejszymi informacjami sms-a, ale całkiem możliwe, że chłopak przyjdzie w niedzielę na obiad.
            Mimo wszystko mężczyzna zaczął mu współczuć. To będzie cholernie oficjalne i krępujące dla wszystkich. Z drugiej strony uważał to za dobry pomysł, ponieważ nie zaskoczą go małym posiedzeniem rodzinnym, gdy wpadnie z Alex któregoś popołudnia.
            – Poczekaj. Odwiozę cię, szybciej ci zejdzie i nie będziesz musiał biec przez pół miasta w takim upale.
            – Mówiłem ci, że jesteś wielka?
            – Duchem, a nie wzrostem. Coś wspominałeś. – Uśmiechnęła się do niego. – Zresztą nie raz. A teraz zbieraj rzeczy, a ja pójdę po torebkę, dokumenty i kluczyki.

***

Po dwudziestu minutach udało mu się dostać na komisariat. Niedaleko budynku wylewano asfalt, chcąc się dostać na komendę, trzeba było obejść dość spory kawałek osiedla od tyłu. Najważniejsze, że zdążył. Powiedział policjantce siedzącej przy biurku, w jakiej sprawie przyszedł, a ta kazała mu zająć miejsce. Powinien przyjść po niego policjant, jednakże aktualnie był zajęty inną sprawą. Już po tym Oliver wiedział, że przesiedzi tu jakiś czas.
Jak on mógł zapomnieć o czymś tak ważnym? Gdyby nie spojrzał na zegar ścienny nadal siedziałby – jak gdyby nigdy nic – u siebie w domu. Musiał sprawdzić, czym grozi nie stawienie się na przesłuchanie. Znał część przepisów prawa, ale nie orientował się we wszystkim. Zresztą uważał, że taka wiedza w przyszłości może mu się przydać. Gdyby nawet nie był czegoś pewien, mógł to w łatwy i dostępny sposób sprawdzić.
            Po półgodzinnym marnowaniu czasu został zaproszony do małej sali z lustrem weneckim. Uniósł brwi. No cóż, nie interesowało go za bardzo, czy ktoś się im przysłuchuje. Nie bał się bezpodstawnych oskarżeń. Kilka dni po wypadku Thomasa ponownie szedł tą samą trasą. Zauważył, że niedaleko skrzyżowania znajdowała się kamera miejskiego monitoringu. Nie miał jednak pewności, że obejmowała zasięgiem miejsce zdarzenia, ale mógł mieć taką nadzieję.
            – Witam. Sierżant Michael Ostrowski, zapraszam. Niestety nie mam żadnego innego pomieszczenia aktualnie wolnego, więc muszę z panem tutaj poprowadzić rozmowę.
            – Dzień dobry. Oczywiście. Nie ma problemu. – Nie przedstawiał się. Mężczyzna wiedział, z kim ma do czynienia, a nie sądził, by nadmierna kurtuazja była tutaj potrzebna.
            – Panie Oliverze… Mogę się tak do pana zwracać? – Kiwnął głową. Czuł się, jakby grał w jakimś serialu. – Wie pan, w jakim celu się tutaj znalazł?
            – Oczywiście. W sprawie Thomasa.
            – Em. Tak, dokładnie. – Policjant zmarszczył lekko brwi. – Czy mógłby mi pan powiedzieć dokładnie, co się zdarzyło, gdzie się pan wtedy znajdował i dlaczego właśnie tam?
            Student nie mógł powstrzymać lekko ironicznego uśmiechu. Tak już miał, gdy się denerwował. Nie był winny, a jednak podświadomie wyczuwał zagrożenie. Takie przeżycie zawsze bywa stresujące.
            – W dniu wypadku… – Opowiedział wszystko, nie pomijając niczego. Zresztą nie trwało to długo. Po skończeniu opowieści, dowiedział się od policjanta, że kobieta, która chciała wtedy dzwonić po karetkę, złożyła podobne wyjaśnienia. Ich wersje pokrywały się, chociaż nie mieli ze sobą kontaktu. Na sam koniec zaoferował swoją pomoc w razie ewentualnej potrzeby. Zresztą policja posiadała jego dane osobowe, adres i telefon komórkowy. Policjant był mu za to wdzięczny, tym bardziej, że dzięki podaniu końcówki numeru rejestracji najprawdopodobniej znaleźli winnego.
            Oliver podziękował za te informacje, jednak nie zamierzał dzielić się nimi z Thomasem. Wolał nie robić mu przedwczesnej nadziei na rozwiązanie sprawy, bo wiedział jak te czasem lubią się ciągnąć.

***

            Thomas czytał bez zainteresowania książkę. Już wszystko było lepsze od lenistwa i nudy. Problem pojawił się w tym, że cztery na pięć lektur już skończył, a aktualna pozycja literacka, którą zajmował swój czas… nie była tego warta. Nudna, do bólu przewidywalna i niewnosząca nic do jego życia prócz spotęgowanego uczucia irytacji.
            – Kurwa. Jakie nudy! – powiedział to głośniej niż zamierzał.
            – Panie Thomasie, proszę nie przeklinać! To jest szpital. – Przechodząca siostra oddziałowa zwróciła mu uwagę. Wszyscy zwracali się do niego po imieniu.
            Super jest nie pamiętać swojego nazwiska. Ile jeszcze?! Do jasnej, pierdolonej cholery, chciał odzyskać pamięć! Chciał wiedzieć, kim jest, czym się zajmuje, kto jest jego rodziną i czemu ich tu nie ma! Ale nie ma na to pierdolonych szans! Bo, co? Bo jakiś jebany debil jechał za szybko samochodem na odcinku z ograniczeniem prędkości do trzydziestu kilometrów na godzinę. Był wkurwiony! Chciał wiedzieć! A nie mógł nic z tym zrobić.
            Głowa mu pękała! Czuł się, jakby mu ktoś chciał rozłupać czaszkę siekierą! Oko pulsowało mu tępym bólem, jakby chciało wypłynąć, cały oczodół był nadwrażliwy i nawet lekki dotyk powodował takie uczucie, jakby miał się za chwilę porzygać od tego wszystkiego. Przymknął oczy i pomasował skronie. Od tego bólu naprawdę było mu niedobrze. Dziesięć minut temu wezwał pielęgniarkę, ale ta jeszcze nie przyszła. Najchętniej napiłby się lodowatej wody. Nie zważając już na to, że może sobie zaszkodzić, opuścił złamaną nogę w gipsie na podłogę, by zaraz po tym oprzeć się mocno na tej zdrowej. Zaparł się dłońmi o łóżko, wysunął daleko do przodu uszkodzoną kończynę i podniósł się lekko. Komuś z zewnątrz mogłoby się to wydawać dziwne, ale tylko w ten sposób nie ranił dodatkowo brzucha. Na szczęście w pokoju miał dwa kubki. Jeden na szafce, a drugi zaraz przy umywalce. Woda w butelce była ciepła, a jemu potrzebna była lodowata. Do tego idealnie nadawała się kranówka, chociaż nie była najzdrowsza. Po trzech minutach starań w końcu dotarł na miejsce i opróżnił dwie szklanki. Jaka ulga! Teraz tylko musiał ponownie przemieścić się w kierunku łóżka.

***

            Oliver przez kolejną godzinę chodził po mieście, zdobywając wszystkie potrzebne rzeczy dla Thomasa. Część miał w domu, więc nie musiał wydawać za dużo pieniędzy, cieszył się jednak, że będzie w stanie zapewnić mężczyźnie chociaż odrobinę komfortu psychicznego. Po kupieniu wszystkich potrzebnych artykułów, wrócił do siebie i zapakował wszystko do dużej, sportowej torby. Oprócz tego, co wczoraj zaplanował wziął także trzy książki, które mogłyby się spodobać pacjentowi. Myślał tylko nad tym, jak zapewnić Thomasowi trochę więcej rozrywki. Nie był w stanie przebywać u niego zbyt długo, a wiedział, jak samotność może być przykra.
            Gdy zaczął mieszkać sam – czuł się bardzo niekomfortowo, cisza była przytłaczająca i nawet muzyka nie mogła jej zagłuszyć, dlatego nie chciał zostawiać mężczyzny samego. Mama wiedząc, do kogo chodzi, dała mu przenośne radio na baterie i wszystko, o co ją poprosił. W pewnym sensie dobrze się stało, że się o tym dowiedziała. Odczytał wiadomość od Lilly, czy się z nią spotka. Wyjątkowo, nie przyszła do niego z samego rana. Może połączyła stos faktów, które jej przekazał, albo w przeciwieństwie do niego, pamiętała o jego przesłuchaniu. Nie wiedział, co jej napisać. Z jednej strony mógł to zrobić, ale z drugiej… Nie wiedział, czy tego chciał. Postanowił dać sobie dzień odpoczynku od rudej i kulturalnie poinformował ją o tym. Zarazem obiecał, że spotkają się jutro, by nie miała powodu, żeby na niego wrzeszczeć.
            Po wypiciu drugiej kawy tego dnia i odłożeniu mięsa do rozmrożenia, pojechał do Thomasa. Gdy wszedł musiał się zachowywać wyjątkowo cicho. Mężczyzna spał głęboko i pochrapywał. Gdyby tak nie było, mógłby na spokojnie przenieść krzesło obok jego łóżka, jednak w takim przypadku musiał siąść niedaleko umywalki. Przesuwając bardzo powoli zamek w plecaku wyciągnął czytaną książkę i zagłębił się w jej treść. Gdyby Thomas przyłapał go na gapieniu się – mogłoby to się dla niego źle skończyć. Właśnie, dlatego wolał zajął się lekturą. Nie chciałby Thomas odkrył o nim tę prawdę.
            Po godzinie czytania został przywitany cichym pomrukiem, ziewnięciem i dopiero na sam koniec cichym…
            – Cześć. Długo tu siedzisz? Mogłeś mnie obudzić. – Mężczyzna przeciągnął się lekko i potarł dłońmi twarz, by się rozbudzić.
            – Cześć. Chyba godzinę. Potrzebowałeś się wyspać, dlatego tego nie zrobiłem. – Uśmiechnął się lekko.
            – Już nie wiem, czy zasypiam, żeby mój organizm sam się podleczył. czy też dlatego, że aż tak mi się nudzi. Chyba jedno i drugie.
            – Też mi się tak wydaje. – Nie wiedząc czemu, parsknął śmiechem. – Przyniosłem ci kilka rzeczy. Nie wiem, czy ci się to przyda, ale… – Oliver zauważył, że mężczyzna poczuł się skrępowany. On zresztą też. Może jednak nie powinien tego robić?
            – Dzięki. Nie musiałeś. To pewnie był dla ciebie duży kłopot. – Czuł się zaskoczony gestem studenta. W końcu nie prosił go o nic więcej, niż zegarek, a ten przytachał do szpitala całą torbę rzeczy. Gdy zobaczył radio i krzyżówki wraz z innymi lekturami niż te przyniesione przez Kate, uważał się za najszczęśliwszego człowieka na ziemi. Niby nic, a jednak wiele to dla niego znaczyło.
            – Przyniosłem też laptopa. Jeżeli będziesz miał ochotę mogę ci go zostawić do jutra, żebyś pooglądał filmy, poprzeglądał strony internetowe, czy też cokolwiek innego będziesz chciał zrobić. – W końcu zdecydował się to zrobić. Cały dzień myślał nad tym, czy powinien to uczynić. W końcu Thomas mógł zniknąć w każdej chwili ze szpitala wraz ze wszystkimi jego rzeczami, ale wyjątkowo sądził, że warto zaryzykować.
            – Jak ja ci się odwdzięczę? – Był zaskoczony taką ofiarnością. Większość ludzi unikałaby takiego zachowania, a on mimo to mu zaufał. Przecież mógłby sam się wypisać ze szpitala, sprzedać wszystkie rzeczy i zyskać pieniądze na życie, wynajęcie mieszkania - cokolwiek.
            – Nie musisz. Kuruj się i zdrowiej. Jeżeli masz ochotę, to odwiedzę cię jutro albo pojutrze i dopiero wtedy odbiorę laptopa. Dla mnie to nie problem, żeby go nie mieć przez taki okres czasu. Wyniki z egzaminów sprawdzę na komórce. – Od słowa do słowa, skończyło się na tym, że przez kolejne dwie godziny oglądali „Drzewo życia”, o które dzień wcześniej poprosił Thomas.
            Oliver nie przypuszczał, że tak zafascynuje go film stworzony nie z akcji i słów, a obrazów i dźwięków. Widział w nim całą głębię odczuć, emocji, przedstawionych w tak subtelny sposób, że aż pochłania. Sam miał w planach oglądnąć ten film, ale nigdy nie znajdował na to czasu. Wiele niepochlebnych opinii także nie działało zbyt pozytywnie na jego chęć sięgnięcia po krążek DVD.  Był pozytywnie zaskoczony, co zdarza się niezwykle rzadko.
            Po zakończeniu seansu rozmawiał z Thomasem o ich wrażeniach.
            – Jak dla mnie początek był nudny. Próba przetrwania dla wytrwałych.
            – W pewnym sensie masz rację, ale jako całość – dla mnie genialne.
            – Dla mnie… zaskakujące. Podobał mi się, chociaż mam dość mieszane uczucia. Nie umiem tego sprecyzować.
            – Sorry, za taką nagłą zmianę tematu, ale wiesz, kiedy wychodzisz? – Thomas spojrzał na niego zaskoczony tym pytaniem.
             – Nie wiem. Za jakiś czas będę miał zmieniony gips. Będę go miał tylko do kolana. Pewnie wtedy stąd wyjdę.
            – Też mi się tak wydaje. – Nie wiedział, co dokładnie na to powiedzieć. Od razu pojawiły mu się w głowie pytania o to, co się stanie z Thomasem. Nikt go nie szukał, więc zapewne lekarze będą wnioskować o tym, że nie ma nikogo bliskiego. Zastanawiało go, czym to będzie skutkować. Musiał przejrzeć zapisy prawne, co szpital musi zrobić w takim przypadku. Jeżeli nie musi niczego zrobić, to gdzie Tom zamieszka?
            Miał dużo pytań, a mało odpowiedzi. Dlatego też postanowił, że gdy tylko wróci do domu, zajmie się tym problemem. Musiał też porozmawiać o tym wszystkim z Lilly. Czasami zdarzało się tak, że tam gdzie on nie widział żadnego rozwiązania, kobieta je zauważała. Dlatego właśnie problemy zazwyczaj omawiali razem. Każde z nich patrzyło na sprawę z innej strony. Zdarzały się takie sytuacje, że wystarczyło mu opowiedzieć jej wszystko, by rozjaśnił mu się obraz sytuacji.
            – Masz jakieś ciekawe plany na jutro? Jak pracujesz w środę? – Thomas patrzył na niego intensywnie. Czuł się, jak gdyby mężczyzna chciał poznać wszystkie jego sekrety za pomocą tylko tego jednego spojrzenia.
            – Nie wiem jeszcze. Jutro powinienem dostać telefon, o której mam się zjawić i wtedy odbiorę grafik. Zapewne jutro rano spotkam się z przyjaciółką. – Nagle lekko zgarbione ramiona mężczyzny zastanowiły Olivera. – Wpada codziennie na kawę, bo uważa, że nikt nie parzy tak dobrej jak ja. Jeśli będziesz chciał przywiozę ci cały termos, albo kubek termiczny.
            – Chętnie się napiję, chociaż na początek tylko kubek. – Wyszczerzył szeroko zęby. – Nie zaryzykuję swojego życia i zdrowia. – Student roześmiał się głośno. No tak. Nie spodziewał się, że jego słowa zostaną użyte przeciwko niemu.
            - Rozumiem… Nie ma sprawy. – Obaj zaczęli się śmiać. – Poza tym, Lilly wyjątkowo dzisiaj mnie nie odwiedziła, więc jutro na pewno to nadgoni.
            – Przyjaciółka-natręt? – Udręczony wzrok Olivera powiedział Thomasowi wszystko. – Moja też taka jest. Nic tylko ją zabić. Wtrąca się we wszystko, niezależnie, czy ją o to prosisz, czy nie. Ironizuje, traktuje cię jak niedorozwiniętego, zawsze ma rację i to zawsze ty jesteś wszystkiemu winny, nawet jeśli ratujesz jej dupę z tarapatów. – O co chodziło Oliverowi? – No, co?
            – Wiesz, że właśnie bardzo dokładnie opisałeś zachowanie swojej przyjaciółki? – Już wiedział. W końcu.
            – Tak. Wiem co robi, co lubi, jak się zachowuje, gdy się stresuje i gdy jest szczęśliwa.
            – Jak się nazywa? Jak wygląda? – Thomas zmarszczył brwi. Nie wiedział. To z kolei spowodowało, że ponownie się zirytował.
            – Nie mam pojęcia, jak się nazywa. Ma lekko kręcone brązowe włosy – a przynajmniej z tego, co pamiętam sprzed pół roku – do tej pory mogła zmienić fryzurę. Jest średniego wzrostu. Lubi nosić i sukienki, i spodnie, uwielbia biżuterię, więc rzadko ją można spotkać bez kolczyków, pierścionków i bransoletek. Co mnie dziwi, lubi chodzić w dziesięciocentymetrowych szpilkach i ma taką charakterystyczną bliznę niedaleko łokcia, znak krzyża, bo w dzieciństwie nabiła się na śrubokręt. Nie pamiętam nic więcej… Chociaż nie. Ma małą bliznę na szczęce, chociaż człowiek widzi ją dopiero wtedy, gdy ci ją pokaże.
            – Postaram się ją znaleźć, chociaż szanse mam małe. Twój opis jest dość szczegółowy, ale dziewczyn z brązowymi lokami jest dość dużo. Nie mam pojęcia, czy mamy jakichkolwiek wspólnych znajomych, więc trudno mi będzie ją znaleźć. Mimo to postaram się zdobyć jakieś informacje. Jest w twoim wieku?
            -–Tak. Chociaż jest o kilka miesięcy młodsza. A poza tym… Nie wiem, czy to o nią chodzi, ale pamiętam imię Charlotte. Ostatnie wspomnienie sprzed wypadku to… moja kłótnia z nią.
            -–To już coś. Dzięki.
            – Będziesz bawić się w detektywa?
            – Nawet nie wiesz, jakie mam w tym kierunku zdolności. – A co tam? Czasem trochę pewności siebie nie zaszkodzi.
            – Dla mnie to dobrze. Ale w samouwielbienie też nie popadaj. – Uśmiechnął się szeroko do studenta.
            – Nie zamierzam. Po prostu wiem, jak działać, by zdobyć potrzebne informacje. – Po kolejnej godzinie rozmowy, Oliver w końcu wyszedł ze szpitala. Nawet nie wiedział, gdzie uciekł mu cały ten czas. Ze względu na to, że się zasiedział postanowił kupić sobie kebaba do jedzenia. Nie chciało mu się gotować, a chciało mu się jeść.
            Nie umawiał się z Thomasem na kolejne spotkanie. Mężczyzna miał komórkę, więc obiecał napisać sms-a, jeżeli się na to zdecyduje. Musiał przygotować się psychicznie do pracy, spotkać z przyjaciółką i jego matka dzwoniła, gdy prawie wychodził od Toma, że już jutro jego siostra miała przyjść ze swoim chłopakiem do domu. Ciekawe, jak on się z tym wszystkim wyrobi?  Miał trzy godziny na czytanie i pójście spać. Czekała go pobudka o ósmej. Nie był z tego powodu szczęśliwy. Jednak było warto. Chyba.


*  substancje psychoaktywne – zwykle chodzi o narkotyki. Jednakże są to również inne używki, mające wpływ na OUN, takie jak np. alkohol.

8 komentarzy:

  1. przeczytałam na jednym oddechu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgłaszam sprzeciw! Nie zgadzam się! Niby z jakiej racji, hm? Dlaczego ten rozdział jest taki krótki :____;
    Wydaje mi się, że jest to jeden z lepszych rozdziałów więcej dialogów jak i akcja troszkę szybciej idzie do przodu.

    Rozmowy Oliviera z Thomasem są raczej naturalne i ciekawe. Lubię jak Oli stara się dedukować jaką amnezję ma Thom. Mam nadzieję również, iż mu pomoże. Hmm.. kurcze nie wiem co dalej napisać. Bo rozdział naprawdę ciekawy i raczej nie mam się czego czepiać.
    Zastanawia mnie rozmowa Oliviera z Lily.No i mam dziwne wrażenie, iż Thom za niedługo ją pozna. A jak się wprowadzi już do Oliviera... No cóż w trójkę będą pić kawę xP Zastanawia mnie również jego przyjaciółka, ale mam wrażenie, iż nieprędko ją poznamy.

    Skoro masz wenę to pisz pisz. Korzystaj z czasu wolnego xP Bo ja zazwyczaj mam wenę kiedy nie mam czasu na pisanie ;/


    Pozdrawiam i życzę dużo weny!♥

    PS W pierwszym zdaniu zjadłaś "a" odmieniając imię Olivier. W sumie tylko to mi wpadło do oka i zapadło w mej pamięci xD

    OdpowiedzUsuń
  3. hej :) zapraszam na blog
    http://kresczarnejmagii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeden z lepszych rozdziałów, rozmowy Thomasa z Oliverem zawsze czytam jednym tchem <3 Thomas sobie przypomniał coś o przyjaciółce, to chyba dobrze, ale wciąż martwi mnie ta Charlotte...Zobaczymy jak to z nią będzie...Czekam niecierpliwie na dalszą część :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    rozdział bardzo ciekawy, rozmowy Olivera i Thomasa są takie naturalne, och już nie mogę się doczekać kiedy się do niego wprowadzi ;] Oli zachowuje się jak prawdziwy brat, troszczy się o rodzeństwo.... ciekawe jak ten obiad wspólny wypadnie, oby nie było aż tak sztywno ;] Thomas przypomniał sobie o przyjaciólce...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że rozdział ci się podobał. Thomas sobie przypomniał, a Charlotte trochę namiesza ;) Będzie się działo :)

      Usuń
  6. Hejeczka,
    wspaniałyrozdział, rozmowy Olivera i Thomasa są bardzo naturalne, nie mogę się doczekać kiedy się do niego wprowadzi... ;] no i nasz Oli troszczy się bardzo o rodzeństwo.... oby nie było aż sztywno na tym obiedzie ;] no w końcu Thomas przypomniał sobie o przyjaciółce...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, te rozmowy Olivera i Thomasa są bardzo naturalne, nasz Oli bardzo troszczy się o rodzeństwo.... oby tylko nie było, "sztywno" na tym obiedzie ;] w końcu Thomas przypomniał sobie o przyjaciółce...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń