niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 29

Hej kochani!
Wróciłam!!! Rozdział 30 został ukończony i powędrował do mojej bety :)
Zapraszam was do przeczytania kolejnego rozdziału :)
Wracam już do normalnego funkcjonowania w życiu codziennym, dlatego też powinnam na spokojnie odpowiadać na komentarze i pisać kolejne rozdziały.
Pozdrawiam was i ściskam!

Rozdział 29

            Oliver skończył pracę i założył plecak na ramię. Od dwóch tygodni źle spał, pracował na pół gwizdka, chociaż nadal nie zrezygnował z drugiego etatu. Wiedział, że nie musi tego robić, odkąd Thomas się wyprowadził, a na jego konto bankowe wpłynęło czterdzieści tysięcy, jednakże uważał, że musi czymś zająć myśli, a taka aktywność wydawała mu się najodpowiedniejszym do tego zajęciem.
            – Lilly, co ty tu robisz? – Zapytał, widząc przyjaciółkę przy stoliku pod oknem. Nie spodziewał się jej zobaczyć. Nie kontaktowali się w sprawie umówienia spotkania, a przyjaciółka przy ostatniej rozmowie nawet słowem o nim nie wspomniała. Powinni się spotkać za dwa dni, natomiast aktualnie kobieta powinna być na randce z Filipem.
            – Zabieram cię w jedno miejsce. Czas najwyższy. – Chwyciła go za rękę i wyciągnęła na dwór. Zdążyła porozmawiać z Jull o tym, by zamknęła lokal, ponieważ dziewczyna sama popierała jej pomysł.
            – Nie mam ochoty i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Chcę wrócić do domu i odpocząć. – Wymusił uśmiech na twarzy. Nie żartował, czuł się strasznie zmęczony i zaczynał podejrzewać u siebie epizod depresyjny. Nie miał na nic siły, najchętniej leżałby w łóżku, nic nie robiąc i gapiąc się w sufit.
            – Nie dzisiaj. Idziemy na dobrą kolację, ja stawiam. Musisz w końcu ze mną porozmawiać, bo jeśli nie, ściągnę ci na kark Thomasa, a dobrze wiem, jak tego nie chcesz. – Niechętnie zmusił się do podążania za przyjaciółką.
            – To chociaż powiedz, gdzie mnie prowadzisz? Chcę mieć pewność, że zjem w końcu coś dobrego. – Uśmiech wpłynął na usta Lilly. Jej przyjaciel nie był świadom, że wraca powoli do siebie, skoro chce zjeść coś co mu będzie smakowało. Przez żołądek do serca. Skoro zostało mu ono złamane, czas najwyższy je uleczyć.
            – Niespodzianka. – Pociągnęła go mocniej, by student zrównał się z nią krokiem, a nie szedł tuż za nią. Zapewne i tak podejrzewał, że zabiera go do małej włoskiej knajpki z jego ulubionym spaghetti carbonara.

***

            Thomas siedział naprzeciwko swojego kumpla, jednak w ogóle na niego nie patrzył. W obu dłoniach trzymał kufel piwa, nie chcąc by ktokolwiek zauważył, jak trzęsą mu się dłonie.
            – Jak ona się czuje? – Do tej pory nie widział się z Charlottą i wyjątkowo mu się do tego nie spieszyło. Na dodatek była w ciąży, więc nie zamierzał jej stresować. Uznał, że jeśli będzie chciała to powie mu, jak namieszała w jego życiu. On jednak nie zamierzał odpuścić sobie Olivera. Powoli wymyślał plan jak ponownie zbliżyć się do studenta. Wiedział, że dał mu dużo czasu i swobody, te dwa tygodnie były dla niego katorgą, a jeśli w przypadku Oliego także tak było, mógł być pewny, że obaj mieli dość kiepski okres w swoim życiu.
            – Dobrze, oprócz tego, że przysłowiowo „rzyga jak kot”. Czasem żałuję, że nie mogę jej jakoś ulżyć, ale i tak się zdarza. – Mężczyzna pomasował sobie lekko skronie. Przed wyjściem posprzeczał się trochę z narzeczoną o to, co zrobiła przyjacielowi i że nie powinna go traktować jak dziecko. Namieszała porządnie w jego życiu, nie wtajemniczając we wszystkie aspekty sprawy. Popełniła błąd, ponieważ nie zaufała temu, że Thomas ma prawo decydować o swoich kolejach losu, nawet, jeśli to co miałoby go spotkać przeważałoby jego możliwości. Nikt go przez cale życie nie będzie chronił od zła, jak to próbowała robić przyjaciółka.
            – Zaskoczył mnie twój telefon. – Może nie powinien był o tym wspominać, jednakże taka była prawda. Wiedział, że Ernest przede wszystkim będzie dbał o Charlottę i nie kwestionował jego prawa do tego. Nie jest ważne czy zgadzamy się z partnerem, przede wszystkim, gdy ktoś go atakuje, chcemy go ochronić.
            – Powiedzmy, że trochę się z nią pokłóciłem i powiedziałem, co sądzę o całej tej sprawie. Jakaś koleżanka miała do niej przyjść, a ja postanowiłem wyciągnąć cię na piwo. W nerwach, wszystko mi wyznała i nie wiem czy jestem bardziej zaskoczony czy zniesmaczony. – Te słowa uderzyły w Thomasa niczym stu kilowy taran pędzący dwieście kilometrów na godzinę.
            – No to zaszalałeś, chłopie. Z tego co wiem, to ją uwielbiasz od chwili, gdy się poznaliśmy to jakim cudem… – Ernest nie czekając na dokończenie przez niego wypowiedzi przerwał jego wypowiedź w połowie.
            – Nie zgadzam się z nią w tej sprawie. Rozumiem, że chce cię chronić, ale jesteś dorosłym człowiekiem. Decydujesz o sobie, masz dobrze prosperującą firmę, więc tym bardziej ona nie powinna była tego robić.
            – Czego do jasnej cholery?! – Wiedział, że to co usłyszy odmieni uczucie, którym darzył kobietę i spojrzenie na jej zachowania, reakcje nie był pewien czy jest na to gotowy.
            – Najlepiej będzie, jeśli powiem to w skrócie, żebyś się tak nie denerwował i dopiero potem opowiem całość, ok? –Kiwnął głową na potwierdzenie, tak rzeczywiście będzie lepiej i sprawniej.
            – Powiedziała mu, że jest w ciąży z tobą i że hm… to ty jesteś jej narzeczonym, podobno miała cię na oku od jakiegoś czasu, mimo twojej utraty pamięci. Sądzę jednak, że i w tej kwestii okłamała twojego Olivera. Tak, jak we wszystkim, co wtedy mu wyznała. Siadaj! – Warknął Erni widząc, podnoszącego się przyjaciela. – Jeszcze nie skończyłem i dopóki tego nie zrobię, nie masz prawa opuścić tego miejsca bez pełnego obrazu sytuacji. Inaczej złapię cię i przypierdolę. Uwierz mi na słowo, że tak zrobię. – Mimo to Thomas nadal stał nad nim wzburzony, ręce miał zaciśnięte w pięści, zęby były miażdżone w morderczym ścisku, a żyła na czole nagle się wybrzuszyła. Nie był głupi i orientował się, kto ma przewagę. Może nie posiadał wyrobionych na ćwiczeniach mięśni, jednak znał wiedzę tajemną, która nie dana była kumplowi. Wykorzystał to by zatrzymać go w miejscu.
            – Co za… –Mocniejsze zaciśnięcie szczęki było doskonale widoczne tak samo jak ugryzienie Thomasa własnego języka by nie obrzucić przyjaciółki, a zarazem jego narzeczonej wyzwiskami.
            – Zrobiła to, ponieważ wiedziała więcej niż my wszyscy razem wzięci. Twój ojciec chce go zniszczyć, nienawidzi go, odkąd go poznał. Chcesz wiedzieć więcej? Miała do wyboru rozwalenie waszego związku i pozory uczucia między waszą dwójką, kosztem przyjaźni albo zniszczenie przyszłości twojemu partnerowi po oskarżeniu o gwałt na nieletnim i posłużeniem się majątkiem w celu wyeliminowania go z twojego życia. Co ty byś wybrał? – Zarejestrował jak twarz Thomasa zbladła o kilka tonów, ręce mimo zaciśniętych dłoni w pięści zaczynają się trząść, a mężczyzna zaczyna szybko przełykać ślinę. Widział, jak usta wypowiadają nieme przekleństwo pod adresem rodzica. Mógł tylko przypuszczać, jak szybko pracują trybiki w głowie przyjaciela, zastanawiał się jednak co z tego wyniknie. Sytuacja na tę chwilę wydawała się nie do rozwiązania. – Nadal uważasz, że ta odrobina twojego cierpienia jest warta jego przyszłości? Mówiłeś, że kocha to, co robi, więc dlaczego chcesz być tak egoistycznym dupkiem i go tego pozbawić? Jesteś tego wart? Nie chodzi mi o obrażenie cię, ale o uświadomienie ci kilku kwestii. – Umiał wejść Thomasowi na ambicje, i orientował się jak to zrobić, tym bardziej, że mężczyzna nie był złym człowiekiem, czasem działał pod wpływem emocji, ale jednak zawsze kierował się dobrem innych osób. Nie dziwił się temu, wiedząc, jaki jest jego ojciec. Tom chciał być jego przeciwieństwem. Szanowanym za to, jaki jest, a nie za to jakie nazwisko nosi. Przyjaciel opadł ciężko na siedzenie i skulił ramiona. Schował głowę w dłoniach i pociągnął się mocno za włosy próbując znaleźć w sobie odpowiedź na pytanie, dlaczego ma takiego popieprzonego rodzica. Mógł tylko podejrzewać co się teraz w nim dzieje, a do tego idealnie nadawało się jedno słowo. Entropia. Co za pierdolony układ.
Thomas uświadomił sobie, jak pospiesznie ocenił Charlottę, pomimo tego, że znał ją przez prawie całe swoje życie. Była cholernie dobrą przyjaciółką, a on pozwolił by chwilowe niesnaski i wątpliwości spowodowały rozpad ich znajomości. Tym razem zawalili obydwoje, jednakże będzie musiał z nią o tym porozmawiać. Nie chciał by więcej decydowała za niego. W pewnym sensie poświęciła się dla dobra jego i Olivera. Wydawało mu się, a właściwie był pewien na dziewięćdziesiąt dziewięć procent, że to, co powiedziała Erniemu nie było nieprzemyślaną decyzją. Posłużyła się swoim narzeczonym by ominąć z nim rozmowę w cztery oczy. Ernest najprawdopodobniej także orientował się w zagrywkach swojej przyszłej żony, jednak każdy związek powiązany jest w inny, specyficzny dla siebie sposób i to, co jednemu pasuje, drugiemu nie musi. Charlotta dobrze wiedziała, że zazwyczaj działa pod wpływem emocji i że zanim cokolwiek zrobi, musi mieć czas na przemyślenia. Umożliwiła mu znalezienie furtki, dzięki której da sobie radę. W końcu znajdzie drogę dzięki której będzie umiał wyjść z bagna, w które się wszyscy wpakowali.
Kobieta wykazała się według niego dużą dawką odwagi i samozaparcia, jednakże mimo całej wdzięczności nie był w stanie jej tego wybaczyć. Nie w tej chwili. Przez dwa tygodnie czuł się, jakby ktoś go rozciągał na pieprzonym kole do tortur, obserwując jak jego emocje, uczucia, nastroje ulegają rozprężeniu, rozerwaniu z powodu nadmiaru niewypowiedzianych słów, aż w końcu coś zostanie w nim nieodwracalnie złamane. Mało brakowało by się poddał i zniechęcił do wszystkiego. Wycofał z kontaktów ze światem zewnętrznym. Już raz to przeżył. Napięcie tak silne, że miał ochotę sobie coś zrobić. Fakt, próba swoistej ucieczki od problemów bez ich rozwiązywania, a jednak wtedy, gdy umarła jego pierwsza miłość, wiedział, że jest w stanie to zrobić.
W momencie, gdy pierwszy raz zbliżył się z Oliverem fizycznie, chciał mu powiedzieć, że go kocha. Nie była to forma wdzięczności, ale prawdziwe uczucie. Dlatego napisał mu wiadomość, że muszą poważnie porozmawiać, bo zdawał sobie wtedy sprawę, że może zostać przez niego wyrzucony z domu. Nie każdy facet, nawet jeśli jest gejem, chce usłyszeć od drugiego mężczyzny, że ten się w nim zakochał. To, co wtedy zrobili, było tego przejawem, nie uważał, by tylko rozładowali swoje napięcie. Mimo chęci rozmowy, wyjaśnienia tego, jak Oli go wtedy traktował, gdy leżeli w siebie wtuleni, nie potrafił wydobyć z siebie głosu, zebrać się na odwagę.
            Najchętniej już teraz poszedłby do Olivera wytłumaczyć mu wszystko, próbując odzyskać jego uczucie. Miał ochotę pójść na całość, nic nie ryzykował, a mógł tylko zyskać. Jednocześnie czuł się dziwnie wypompowany emocjonalnie, być może dlatego, że w końcu wszystko się wyjaśniło i wiedział na czym stoi. Ciągłe napięcie i stres zrobiły swoje. W końcu będzie umiał bronić się przed konsekwencjami działań nie tylko Charlotty, ale także ojca, który nigdy go nie kochał.
Wiedział, że odzyskanie Olivera nie będzie wcale takie łatwe. Chłopak bywał uparty jak osioł, o ile w ogóle wpuści go do domu. Jeśli nie, będzie musiał przekonać Lilly, by mu w tym pomogła, w końcu chciała dla przyjaciela jak najlepiej, a miał świadomość, że dziewczyna go lubi. Zamierzał to perfidnie wykorzystać, bo chciał być dla Olivera tym jedynym, dobrą „opcją”. Nie chciał go stracić i był gotów wyrzec się rodziny, by go odzyskać. Siłą woli zmusił się by zostać na miejscu, nie zostawiając przyjaciela.
– Dziękuję, że mi to powiedziałeś. – Wydusił w końcu z siebie, gdy cisza zaczęła się przedłużać.
– Podziękuj Charlocie, bo oboje ją znamy. Zrobiła to specjalnie i nie ma co tego ukrywać. – Roześmiał się z ulgą. – Nie zamierzasz do niego iść? – Pokręcił głową.
– I tak dzisiaj się do tego nie nadaję. A jak wyczuje alkohol, to tym prędzej mnie wyrzuci. – Uśmiechnął się ironicznie. Oliver nie był święty, ale zdawał sobie sprawę, że to nie przejdzie, choćby miał się awanturować pół nocy. Prędzej go zamkną na czterdzieści osiem godzin za zakłócanie ciszy. Jego kochanek będzie musiał poczekać do rana, aż nabierze sił na potyczkę z nim samym, bo dobrze wiedział, że student go kocha, chociaż jeszcze się do tego nie chce przyznać.

***

            Lilly patrzyła, jak jej przyjaciel je bez przekonania swoją ulubioną potrawę. Wiedziała, że jest zraniony i niepewny siebie, ale zaczął przeginać. Miała dość jego użalania się nad sobą, wieczne zamartwiania i obwiniania o wszystko co mógł, powinien, a czego nie zrobił. Wypiła łyk ciepłej coli by zaraz potem owinąć kolejną partię makaronu na talerzu. Nie spuszczała uważnego wzroku z Olivera, co jak dobrze przypuszczała, co raz bardziej go denerwowało. Zamierzała go sprowokować, nie pasowało mu bycie apatycznym.
            – Czemu się tak gapisz? – Zareagował po kolejnych dziesięciu minutach, a ona uśmiechnęła się drwiąca.
            – Książątko się nie gniewa, jam jest prosta kobieta. – Roześmiała się na jego zdziwioną minę. – A jak myślisz? Robisz się nudny w swoim marazmie, opłakiwaniu utraconej miłości. Weź się w garść. Masz dwa wyjścia kochanieńki. Zawalczysz o niego lub odpuścisz, ale nie będziesz się użalał. Wiem, czego chcesz. Pomyśl nad tym. – Wzięła jeszcze ciepławe danie do ust. – Jedz, bo ci wystygnie, a wątpię, by odgrzali ci je w mikrofali.
            – On ma z nią dziecko, a ja nie odbijam nikomu faceta. Tym bardziej kobiecie w ciąży. Powinnaś o tym wiedzieć. – Oliver potargał swoje lekko przydługawe włosy. Nie chciało mu się iść do fryzjera, więc zaczął je zapuszczać.
            – Przestań być tak zapatrzony w siebie jak rozkapryszony bachor. – W końcu się zirytowała. Miała go już serdecznie dość. – Pomyśl w końcu logicznie, bo podobno w tym się specjalizujesz. Ta fasolka nie może być jego! Przypomnij sobie wszystkie sytuacje z nim i to jak ona o tym mówiła. W tej historii jest zbyt wiele niewiadomych. – Czuła, jak wściekłość buzuje jej w krwi, napędza do działania, przyjaciel chciał jej przerwać dalszą część wypowiedzi, ale mu na to nie pozwoliła. – Zamknij się i wysłuchaj.
            – Daj mi spokój, dobrze? To ty więcej zrzędzisz niż ja. – Nie zamierzał być miły i posłusznie poddawać się woli przyjaciółki.
            – W dupie to mam. A teraz słuchaj. – Chwyciła go za szczękę i nakierowała jego twarz w swoją stronę. – Masz na mnie patrzeć, może wtedy zaczniesz myśleć.
            – Odwal się. – Tylko z szacunku do przyjaciółki nie wyrwał się.
            – Tak, tak wiem. Jesteś monotematyczny. Dobrze wiesz, że tego nie zrobię. Gdyby była z nim w ciąży szybciej by chciała go znaleźć, nie pozwoliłaby mu do ciebie wrócić. Przejrzyj w końcu na oczy! – Nie spodziewała się, że jej technika przemówienia Oliverowi do rozsądku odniesie jakikolwiek skutek, a jednak udało jej się to. Widziała, jak jego źrenice otwierają się z przerażeniem.
            – Nie… – W końcu coś wskoczyło na właściwe miejsce. Uświadomił sobie, jak głupi był, słuchając osób trzecich. Co z tego, że Charlotta była przyjaciółką Thomasa, skoro znała go na wylot? Mogła mu powiedzieć cokolwiek, a on jak ostatni kretyn w to uwierzył, bo nie był pewny uczuć Toma.
            – Odzyskaj go, idioto. Daj sobie czas do jutra, przemyśl to na spokojnie. Macie sobie wiele do wytłumaczenia. – Nie czekając na odpowiedź przyjaciela, wstała, podeszła do dziewczyny stojącej za wysokim barem i zapłaciła za posiłek, następnie wyszła, nie patrząc na Olivera. Dopiero teraz mogła się spotkać z Filipem.
            – Cześć, kochanie, przemówiłaś mu do rozsądku? – Uśmiechnęła się lekko do siebie, słysząc lekko zmartwiony głos mężczyzny. Rozumiał to, że musiała zadbać o przyjaciela, dlatego właśnie zawsze wolała trochę starszych mężczyzn. Nie mieli pretensji o pierdoły.
            – W końcu się udało. Z siedemdziesięciu procentowym prawdopodobieństwem, ale z nim nigdy nic do końca nie wiadomo. – Roześmiała się lekko, gdy usłyszała chichot swojego partnera.
            – Tak jak z tobą. Podjechać po ciebie? Idziesz do mnie czy wracasz do domu? – Okazało się, że Filip mimo dość poważnego stylu bycia, potrafił być niezłą gadułą.
            – Przejdę się. Powinnam być u ciebie za pół godziny, może trochę więcej. Do zobaczenia. – Po usłyszeniu odpowiedzi rozłączyła się. Może w końcu coś zacznie się układać normalnie, a nie rozsypywać w proch raz za razem.

***

            Następnego dnia Thomas nie był już tak pewny swojego pomysłu zdobywania od nowa Olivera. Tak chciał być z nim, kochać go i otaczać opieką, nie odbierając przy tym partnerowi męskości. Chciał mu dać duże pole możliwości życiowych i zapewnić na to środki. Zarazem jednak nie był pewny, jak Oli zareaguje na niespodziewaną wizytę w jego domu.
            Zdążył się już przyszykować do pracy i wypić porządną kawę, która jednak nie dorównywała w smaku tej, do której się przyzwyczaił. Nigdy by nie przypuszczał, że w kimś aż tak się zakocha, bo inaczej tego się nie dało nazwać. Sięgnął po komórkę i wysłał do Olivera wiadomość. Nie liczył na odpowiedź, a jeśli już to, że ma się do niego nie zbliżać.

Bądź o osiemnastej. Mogę się trochę spóźnić, bo mam zmianę.

            Zaskoczyła go ta wiadomość. Może jednak mógł sobie pozwolić na nadzieję, że Oli coś do niego czuje. Wiedział, że gdy skończy w dniu dzisiejszym pracę albo odzyska swojego partnera, albo jego świat przepadnie. Po chwili zastanowienia doszedł do jednego wniosku, więc napisał krótką wiadomość do Lilly o treści „Dziękuję”. W jej przypadku także nie musiał czekać za długo na odpowiedź. Uśmieszek widniejący w wiadomości dał mu jasny sygnał, że się nie pomylił. Odetchnął głęboko i postanowił przygotować się do pracy.

Kilka godzin później

            Oliver chodził szybko po sklepie kupując najważniejsze produkty potrzebne do przyrządzenia dobrej kolacji. Musiał przeprosić Thomasa, a przez to jeszcze bardziej się stresował. Wszystko mu dzisiaj wypadało z rąk, odkąd zobaczył wiadomość od byłego kochanka. Jeżeli nadal będzie się tak guzdrał, z niczym się nie wyrobi, a powinien wziąć jeszcze szybki prysznic. Na szczęście los nie był dzisiaj dla niego złośliwy i nie stał w kilometrowej kolejce do kasy. Zaraz potem, niosąc ciężkie reklamówki, udał się do domu. Jego lodówka świeciła pustkami, od kilku dni nie miał ochoty na jedzenie, dlatego też nie robił wcześniej zakupów.
            Po powrocie pochował niepotrzebne rzeczy do szafek i chłodziarki, a następnie umył potrzebne mu warzywa i zaczął siekać. W tym samym czasie gotował ryż potrzebny do szykowanego dania. Po zakończeniu krojenia i wrzucenia kilku składników na patelnię mógł udać się pod natrysk. Miał dziesięć minut, więc przyjął tempo ekspresowe. Kieliszki, sztućce i talerze leżały już na stole, danie powoli się robiło, tylko on nie mógł się odnaleźć w swoim niewielkim mieszkaniu. Chyba nigdy się tak nie stresował jak teraz.
            Zaskoczyło go to. W całym ciele odczuwał silne napięcie, myśli krążyły po głowie, a jednak żadnej nie mógł przyporządkować do jakiejkolwiek kategorii pojęciowej, robiło mu się na przemian gorąco i zimno. Nie sądził, żeby w tak młodym wieku miał mieć zawał, jednakże ta głupia myśl przewinęła mu się gdzieś w umyśle.
Cholera jasna! Czemu nie mógł do tego podejść racjonalnie, jak dorosły człowiek? Przez swoją głupotę pozbył się ze swego życia jedynego faceta, na którym naprawdę mu zależało i z którym, chciałby stworzyć związek. Szlag go trafiał na samą myśl o Charlocie i tym, co zrobiła, ale zanim się z nią rozprawi, chciał porozmawiać z Thomasem.

Ubrał się pospiesznie i przesunął ręką po mokrych włosach. Musiały się same ułożyć, nie miał czasu się nimi zająć, spiesząc się do kuchni. Skosztował mięsa i duszących się we własnym sosie warzyw. Doprawił lekko by nadać odpowiedniego smaku. Robił ryż po chińsku w sosie słodko–kwaśnym. Gdy usłyszał dzwonek, spiął się cały. Miał ochotę wycofać się ze spotkania, udać, że go nie ma, jednak przemógł się i podszedł do drzwi. Wziął głęboki oddech i otworzył zamek, wpuszczając Thomasa do mieszkania. Czuł się, jakby był przed pierwszą randką. Widząc wzrok mężczyzny na sobie, uświadomił sobie, jakim jest idiotą. Fakt, tęsknił za nim, ale też za dłońmi mężczyzny na swoim ciele, ustami na ustach. Nie czekając na reakcje Toma, zamknął za nim drzwi, ponownie odwrócił się do niego i wpił w wargi. Zaskoczył go, dlatego jego były, a być może przyszły kochanek zareagował dopiero po chwili, jakby niepewnie oddając pocałunek. Właśnie to uświadomiło im, że tęsknili za sobą trochę „za bardzo”.

17 komentarzy:

  1. Ahh, to było po prostu cudowne. Od gorzkiego początku aż po słodki koniec, zapowiadający całkiem ciekawy - jak zawsze u ciebie :3 - pikantny ciąg dalszy.
    A teraz musisz wybaczyć, napisałabym więcej, ale... rzucanie się po łóżku z radości jest cholernie zajmujące. Już mnie po prostu roznosi na samą myśl o następnym rozdziale~!
    ~Copacati

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Copacati dziekuję :) Cieszę się, że ci się podobało :) Co do słodkiego końca... Poczekaj jeszcze chwilę zanim ocenisz :P Nie żebym cię straszyła :P Cieszę się, że rzucałaś się z radości po łóżku :P Życzę Ci więcej takich momentów :P Rozdział już niedługo :)
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  2. I o tym właśnie mówiłam! Zawsze w takim momencie ;_; I jak tu nie czekać z niecierpliwością na kolejny rozdział? W ogóle, to planowałam czekanie do północy, ale nie wytrwałam. Mój organizm boleśnie uświadamia mi, że muszę kiedyś spać. A wracając do notki: boskie! Nie powinnam była wątpić w Charlottę, Thomas by się z nią nie przyjaźnił, gdyby była przekupna. Chociaż myślę, że każdy z nas jest, w jakimś stopniu. Jednych można przekupić pieniędzmi, dobrymi ocenami, wizją otrzymania pracy, innych życiem bliskich lub ich dobrem. Ale odbiegam :/ Szar podjęła decyzję i przyszłość (czyt. kolejny rozdział) pokaże, czy była dobra. Uwielbiam, kiedy zaczyna się układać, ten moment rozmowy, przepraszania, tłumaczenia sobie wszystkiego i godzenia się. Taka przyjemna osłoda po kłótni. Cieszę się, że są jeszcze bloggerki takie jak Ty. Przez ostatnie dwa lata, przeczytałam tyle blogów, że czasem tracę wiarę w sens szukania dobrych opowiadań. Na piętnaście, może jedno mogę określić mianem: "dobre". Na czterdzieści, tylko jedno jest: "super, ekstra, zapierające dech w piersiach". Twoje z pewnością jest tym jednym. Znalazłam Cię przez któregoś bloga Luany, muszę jej podziękować. Ją też zaliczam do tej "jednej na czterdzieści". Takie jak Wy przypominają mi, czemu lubię się odprężyć przy fikcyjnych opowiadaniach. Dziękuję, że po prostu jesteś i dzielisz się tym co piszesz z innymi :)
    Dziękuję i życzę weny!
    Dark Night

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dark night :) Już chyba wiem o co ci chodzi z tym "momentem" :P Nowy rozdział już za kilka dni :P Tydzień to nie wiele :P Pomyśl, że niektórzy publikują co miesiąc :P Nie dziwię ci się, że nie wytrwałaś. Lepiej się wyspać i przeczytać rozdział rano niż się zamęczać :) Cieszę się, że rozdział ci się podobał. Miałaś prawo wątpić w Charlottę. Całkowicie normalne. Też uważam, że w pewnym sense każdy z nas jest przekupny. Ale czym innym wg mnie jest przekupstwo materialne, a czym innym za życie swoich bliskich (za dużo kryminałów, stanowczo za dużo). Co do decyzji Szar to się jeszcze okaże :) Musicie troszkę poczekać :) Ja też lubię moment gdy wszystko się układa. Może nie od razu, że jest super ekstra, b zawsze istnieje jeszcze chwila niepewności, ale jednak. Bardzo mi miło, że mnie doceniasz. Tym bardziej doceniam twe słowa skoro tyle blogów przeglądnęłaś.
      Ja natomiast dziękuję, że czytasz moje wypociny i że zostawiasz tu swój ślad. Doceniam to.
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  3. Dwwww, znowu w takim momencie... Lily w końcu przemówiła Oliverowi do rozsądku, to dobrze, ale... Wciąż nie czuję wytłumaczenia Charlotty i nie sądzę, żebym zdołała ją polubić. Nie lubię, jak ktoś coś niszczy dla czyjegoś dobra. No, ale to nadaje postaciom realizmu, nikt nie jest idealny :D Nie mogę się doczekać rozmowy (rozmowy, taaaak...) Toma z Oliverem <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dobrze, że Oli w końcu przejrzał na oczy. Jednak lubię Lily, spoko laska :). Ale Szar nadal jest u mnie na minusie. No i nie mogę doczekać się ich rozmowy, z pewnością będzie świetna *♡*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, że ten idiota w końcu zobaczył sytuację taką jaką jest. Chyba nikt nie lubi Szar, oprócz mnie :P Zauważyłam, że ma same negatywne opinie.
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  5. Uwielbiam Lilly :D Cieszę się, że Oli zrozumiał, że powinien wysłuchać co Thomas ma do powiedzenia w tej sprawie. Nadal jestem zła na Charlottę, choć już trochę lepiej rozumiem motywy jej postępowania... ale wątpię, żebym była w stanie ją polubić. Może i troszczy się o przyjaciela, może i Thomas jej wybaczy, może i go przeprosi, ale raczej jej nie polubię.
    No i końcówka, wspaniała :) Jestem ciekawa przebiegu ich rozmowy i tego, wyznają sobie swoje uczucia. Fajnie by było, lubię takie ckliwe momenty ;)
    Pozdrawiam
    Marcia

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaskoczyłaś mnie takim obrotem spraw, nie sądziłam że tak szybko dojdzie między nimi do spotkania, oby szczęśliwie się skończyło. Nie mogę się doczekać 30 rozdziału. Dużo weny i gratulacje za kolejny (wszystkie poprzednie choć nie komentowałam tak samo oceniam) wspaniały rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie się dowiedziałam, że wyjeżdżam na tydzień. Albo i dwa. W sobotę. I nie będę miała internetu! ;-; Więc brak moich komentarzy pod kolejnymi notkami nie będzie wynikał z lenistwa. Pociesza mnie mysl, że jak wrócę to będą na mnie czekały dwie wspaniałe notki ^^ chyba, że uda mi się gdzieś złapać niezabezpieczoną sieć (haker, lvl: hard) i coś skrobnę :) Nie wiem czy inni czytelnicy informują, że nie przeczytają nowego rozdziału, ale głupio by mi było tak bez slowa zniknąć. Chyba jestem po prostu dziwna.
    Ponownie, Dark Night :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Inni czytelnicy nie informują o tym, że nie będą komentować rozdziałów, ale dziękuję, że to zrobiłaś :) Bardzo mi miło :) Życzę ci miłych wakacji i odpoczynku :)
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  8. Nie bijcie, ale dopiero teraz przełamałam swojego lenia i komentuję post! x3
    Wcześniej myślałam, że Charlotte stała się zwykłą suką i chce zaszkodzić relacjom Olivera i Thomasa. Mimo tego, że teraz już wiemy, że nie zrobiła tego w pełni naumyślnie, dalej nie pałam do niej sympatią ;p
    Kolacja! Jeden z moich ulubionych momentów każdego opowiadania! Aż samej chciało mi się spróbować tego dania, chociaż na razie ryżu mam dość, odkąd nikt nie chciał mojego sushi :/
    Poza tym, wydaje mi się, że 'Amnezja' jest jeszcze bardziej dojrzalszym opowiadaniem. Jest bardzo dopracowane i widzę, że wkładasz w nie dużo serca i ciężko pracujesz. Zatem życzę więcej weny i przyjemności w tworzeniu!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zwykle cudownie, jak się cieszę, że wszystko zaczęło się układać.
    Również cieszę się, że Charlotte okazała się dobra a nie zła jak myślałam,a z ojca Thomasa to prawdziwy ....
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też cieszy, że wszystko powoli zaczęło się układać :) Zgadzam się. Cytując za pewnym kabaretem. Ojciec Thomasa jest "synem" :P
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  10. Witam,
    to było rewelacyjne, jednak to o to chodziła, Charlotte wybrała „mniejsze zło”, ojciec Thomasa chciał zniszczyć Olivera, jak widzę to Filip stoi po ich stronie...
    pomysłów...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń