Zapraszam :)
Rozdział
9
Półtorej tygodnia
później
Oliver nigdy nie przypuszczał, że
odwiedzanie kogoś w szpitalu może być tak męczące. Na początku nie sprawiało mu
to problemów, przez niekończące się tematy do rozmów. Po tygodniu pracy odkrył,
że jest tym, najzwyczajniej w świecie, zmęczony. Dokładniej chodziło o to, że
nigdy wcześniej nie gotował obiadu z wyprzedzeniem. Nie jeździł przez ponad
godzinę w dwie strony, by się do kogoś dostać. Nawet jeśli to robił, były to
zachowania sporadyczne. I nie chodziło tu o to, że nie miał ochoty odwiedzać
mężczyzny, bo robił to z wielką chęcią. Po prostu… Nie miał kiedy odpocząć.
Szkolenie w pracy, przygotowywanie całego stosu kaw, następnie wypad na szybkie
zakupy i wizyta u mężczyzny. Planował w miarę spokojne wakacje w pracy, a ich
początek okazał się istnym szaleństwem.
Był czwartek, drugi tydzień wolnego,
a on nie umiał się w tym wszystkim odnaleźć. Chociaż i tak radził sobie o wiele
lepiej niż jeszcze kilka dni temu. Od poniedziałku zaczynał pracować na popołudnie
przez kolejne czternaście dni. Chcąc nie chcąc, nie mógł zmienić pory
dotychczasowej pobudki, jeżeli miał zamiar odwiedzać Toma. Na szczęście Lilly
zrozumiała jego problem i nie pojawiała się tak często, jak dotychczas. Był tym
zaskoczony, ponieważ rzadko kiedy słuchała jego próśb.
Kolejnym jego celem było dowiedzenie
się, czy znana była już data, gdy jego znajomy będzie musiał opuścić szpital.
Lekarz, niestety, nie zechciał mu udzielić takiej informacji, pozostawiając ową
możliwość mężczyźnie. Ten, z kolei też się do tego nie kwapił, twierdząc, że i
tak przysparza mu problemów. W końcu widział, jak on wygląda, a sińce pod
oczami nie prezentowały się zdrowo. Niby nic nieznaczący łańcuszek wydarzeń,
powodujący jednak wzrost frustracji i agresji. Obiecał sobie, że jeżeli Thomas
nie odpowie mu dzisiaj na zadane kolejny raz pytanie – wścieknie się. Tak po
prostu i powie mu kilka słów do słuchu. Czasami to skutkowało.
Nie pomagał mu także fakt, że
naprawdę zaczynał się zakochiwać w mężczyźnie. Chciałby być blisko niego,
trzymać za rękę, dając pocieszenie, a nie znajdować się w „bezpiecznej”
odległości czyli o metr od jego łóżka. Każdy kolejny dzień udowadniał mu, że
Thomas jest tego wart, a zarazem sam siebie krytykował za głupotę. Wiedział
przecież, że nie ma szans na odwzajemnienie uczucia i tylko niepotrzebnie się
spalał. Czuł się z tym cholernie źle.
Dodatkowo, wokół Lilly ponownie
zaczął kręcić się jej były, a to przyprawiało go o stan furii. Na początku
kobieta starała się to przed nim ukryć. Zapomniała jednak, że sama się zdradza,
a on potrafi to odkryć. Był na nią wkurwiony. To także powodowało, że
przyjaciółka wolała nie pojawiać się u niego przez najbliższe dni. Była dorosła.
Wiedział o tym. Co nie oznaczało, że nie miał ochoty spuścić jej lania.
***
Thomas wpatrywał się intensywnie w
sufit i myślał. Neurochirurg powiedział mu dzisiaj, że za tydzień będzie mógł
opuścić szpital. Zastanawiał się jednak, gdzie powinien się udać. Najwyraźniej
nie miał domu, pieniędzy – niczego. Czekał go dom opieki. Musiał tylko wyrazić
na to zgodę. Jeśli nie, będzie bezdomny. Wolał jednak o tym aktualnie nie
myśleć. Co ma być, to będzie. Nie miał na to wpływu.
Zastanawiał się także nad
zachowaniem Olivera. Od dwóch dni był bardziej milczący i smutny. Oprócz tego,
widać było po nim, że jest zmęczony. A dokładniej wykończony. Planował go
dzisiaj przegonić do domu. Chłopak powinien się wyspać i zjeść jakiś porządny
posiłek.
Sięgnął po komórkę i wysłał do niego
wiadomość. Wiedział, że Oliver przeczyta ją dopiero za około dwie godziny, gdy
będzie kończył pracę. Miał nadzieję, że posłucha jego prośby i nie pojawi się dzisiaj.
Nie wiedział jak określić to
uczucie, gdy widział studenta. Czuł się zadowolony, szczęśliwy i, w pewnym
sensie, doceniany. Młodszy mężczyzna nie ironizował z niego. Czekał na każdą
jego wiadomość i przybycie. A zarazem sądził, że za dużo od niego bierze. Co to,
do jasnej cholery, było? Nigdy do tej pory się tak nie czuł.
Chciał się dzisiaj spotkać z
Oliverem, ale też dbał o jego zdrowie. Wiedział, że tak będzie dla niego lepiej,
a on wytrzyma te dwa dni jego nieobecności.
***
Oliver, po odebraniu sms–a,
uśmiechnął się mimowolnie. Cieszył się z tego drobnego gestu ze strony Thomasa.
Nie marzył o niczym innym jak powrót do domu i co najmniej dwugodzinna drzemka.
Teraz jego marzenie miało szanse się spełnić.
Pierwsze dwa, czasem trzy tygodnie,
gdy zaczynał pracować były dla niego najcięższe, z tego względu, że
przyzwyczajał się do obowiązków. Uczył się kodów produktów, obsługi, co rusz
innej, kasy fiskalnej czy też przyrządzania napojów. Każda firma miała swoje
indywidualne sposoby, dzięki czemu, kawa smakowała trochę inaczej. Właśnie
dlatego robił takie, a nie inne napoje. Pracował w ponad połowie kawiarni w tym
mieście, gdzie pracowników zatrudniano na miesiąc, góra trzy i wyrzucano.
– Dziewczyna? – Jul, jego znajoma ze
zmiany, uśmiechnęła się.
– Nie. Chłopak. – Wiedział, że
kobieta pomyśli to, co będzie chciała. Mógł to być jego znajomy, ale kontekst
rozmowy wskazywał na partnera.
– Fajnie. Musisz być z nim
szczęśliwy, skoro tak szeroko się uśmiechasz.
– To tylko mój znajomy. – Po krótkim
zastanowieniu wolał jednak wyjaśnić sytuację.
–Który może stać się chłopakiem. –
Szatynka posłała mu promienny uśmiech i puściła oko. Po chwili spojrzała na
zegarek i zdziwiona zerknęła na niego. – Cholera! Spóźnię się na autobus!
Nie czekając już na odpowiedź Olivera,
zarzuciła torbę na ramię i biegiem ruszyła do wyjścia. Student pokręcił rozbawiony
głową. Ostatnio ciągle miał ten sam problem. Albo musiał biec ile siły w
nogach, by zdążyć na tramwaj, albo dotarł na miejsce przed samym zamknięciem
drzwi środka komunikacji. Wychodząc, pozdrowił jeszcze kolegów stojących za
barem.
Postanowił, w końcu, porozmawiać ze
swoją przyjaciółką. Złość już mu przeszła, a chyba im obojgu przyda się to dla
oczyszczenia atmosfery. Chciał zrozumieć jej postępowanie i to, dlaczego ponownie
pisze się na złe traktowanie. Nie
lubił Daniela. Od samego początku mu się nie podobał i mówił o tym dziewczynie.
Ona, jednak, jak zwykle „wiedziała lepiej” i nie miała ochoty go słuchać.
Najchętniej skopałby jej za to dupsko. Nie miał pojęcia jak wytłumaczyć jej
swoją rację. Wiedział, że ma rację i robił to, tylko, dla jej dobra. Ta kobieta
czasem była niereformowalna! Może kręciło ją poniżanie? Zaczął brać to po
uwagę.
Zastanawiał się także, czy może się
jakoś pozbyć samego debila. Może zdoła go jakoś przekupić, nastraszyć?
Cokolwiek! Nienawidził go! Jak nikt, mężczyzna wzbudzał w nim takie pokłady
agresji, że jego samego to dziwiło. Najchętniej, to by go skopał.
Najważniejszy problem był w tym, że
nie wiedział dokładnie jak to rozwiązać, by nie stracić przyjaciółki. Ale
najpierw musiał wrócić do siebie, wysłać jej wiadomość i się zdrzemnąć.
***
Kolejne trzy godziny minęły
Oliverowi nie wiadomo kiedy. Nastawił budzik na godzinną drzemkę, a w
rzeczywistości wyłączył go i spał dalej. W rzeczywistości, ze snu obudził go
telefon.
– Tak? – Mruknął zmęczony.
– Przepraszam, nie wiedziałem, że
jeszcze śpisz. – Oliver uśmiechnął się szeroko.
– A skąd wiedziałeś, że w ogóle będę
to robił? – Taką pobudkę to on mógłby mieć codziennie. Przeklął się w duchu za
te myśli.
– Pomyślmy. Wyglądasz od trzech dni
jak zombie, masz podkrążone oczy i ciągle ziewasz. Nie miałem szansy, by
zgadnąć. – Słychać było ironię w jego głosie.
– No tak. Masz rację. – Odchylił na
chwilę komórkę od ucha i spojrzał na zegarek. Było po osiemnastej, miał pół
godziny do przyjścia Lilly. – Wytrzymasz sam do jutra, do szesnastej?
–Mam towarzystwo. Przeniesiono tę
kobietę, o której ci wspominałem.
– I od tak, mówisz to przy niej?
Wstydź się. – Roześmiał się cicho.
– Nie ma jej, dlatego to robię.
Dziwnie tu, gdy się nie pojawiasz.
Oliverowi zamarł dech w piersiach.
Przecież te słowa w rzeczywistości nic nie znaczyły. Thomas po prostu polubił
jego towarzystwo. Skoro widzieli się ostatnio codziennie, to wiadomo, że czuł
się samotny, gdy nie miał się do kogo odezwać.
– Wiem. Ale dzięki tobie zregenerowałem
siły.
– To dobrze. Tym razem, to ja ci się
jakoś pomogłem, chociaż forma była dość prozaiczna. – Słychać było śmiech w
jego głosie.
– Za chwilę będę musiał kończyć. Muszę…
załatwić ważną sprawę. – Nie chciał zdradzać swoich problemów odnoszących się
do przyjaciółki.
– Ona też cię martwi, prawda? Pozdrów
ode mnie Lilly i jeżeli będzie chciała, to przyjdź z nią kiedyś do mnie.
– Skąd o tym wiesz? – Oliver zmarszczył
brwi. Czyżby Kate coś mu powiedziała?
– Zapomniałeś, że kilka dni temu
pomyliłeś numery? Wysłałeś mi reprymendę, która miała trafić do twojej
przyjaciółki.
Cholera! Zapomniał o tym, wiedział już
jednak, o co chodziło. Zupełnie zapomniał o tej sytuacji. Kobieta nie chciała z
nim w ogóle rozmawiać, aż w końcu jak nastolatki posprzeczali się przez sms–y.
Znowu o tego samego faceta. To robiło się już nudne.
– Kocham ją i traktuję jak siostrę.
Jeżeli ten buc coś jej zrobi, to gorzko tego pożałuje.
– Najpierw myśl, potem działaj. Nie
poddawaj się emocjom. Obiecujesz?
– Nie wiem. – Czuł się jak zaszczute
zwierzę w klatce. Jedyne, co mógł zrobić, to kąsać. I bał się, że właśnie przez
to zrani Lilly. Chcąc dla niej dobrze, odrzuci ją od siebie.
– Musisz mi to obiecać. Inaczej nie
skończymy tej rozmowy.
– Czemu tego chcesz? – jęknął zły. –
Sądzę, że to się nie skończy dobrze. Nie wiesz, jak to jest widzieć
przyjaciółkę... – głos mu się załamał lekko. – Jakby zatraciła siebie, by
pasować do niego.
– Wiem, jak to jest. I wiem, jak to jest
ją stracić. Dlatego właśnie ci mówię, żebyś najpierw myślał, potem działał. –
Thomas nie chciał mu jeszcze tego mówić. Jednak jeżeli będzie taka potrzeba, to
nie omieszka tego zrobić. Dla dobra sprawy.
– Co masz na myśli? – Ton głosu Olivera
wyraźnie wskazywał na to, że mężczyzna sam nie wie, czy chce poznać na to
odpowiedź.
– Jako nastolatek miałem sąsiadkę,
dziewczynę, w której byłem skrycie zakochany, a która związała się z
nieodpowiednim typem. Kilka razy ją przed nim przestrzegałem. Nie wierzyła. Nie
zdawała sobie sprawy, że podawał jej prochy, a potem gwałcił. Zawsze czuła się
po nich źle, było jej niedobrze, czasem mdlała. Nie myślała, że jest do tego
zdolny. Dowiedziała się o wszystkim, jak była w czwartym miesiącu
ciąży. Powiesiła się na strychu. Znalazła ją tam matka. – Thomas starał się
opanować emocje. Pamiętał to dokładnie. Dziewczynę, jej imię, wygląd i uczucie,
jakim ją darzył. Niestety nazwisko w jego umyśle się zatarło. Nie wiedział
wtedy, co ze sobą zrobić. Myślał nawet o tym samym. Czuł się wtedy, jakby jego
świat umarł razem z nią. Jej matka nigdy się po tym nie pozbierała. Nie widziała
żadnych zmian, a raczej nie chciała ich zaobserwować. Wyprowadziła się wkrótce
potem. Nikt nie wie, czy do tej pory żyje.
– Dziękuję, że mi o tym
powiedziałeś. – Oliver czuł jak szybko bije mu serce, nawet rozmawiając z nim
przez komórkę, czuł dużą dozę intymności w tym wszystkim.
– Nie ma za co. Chciałem, byś
wiedział. – Na chwilę na linii zapanowała cisza. – Muszę kończyć, lekarz ma
obchód. Do zobaczenia jutro.
– Do zobaczenia.
Thomas nie czekając na to, czy student
jeszcze coś doda, rozłączył się. Lekarze nie planowali już dzisiaj obchodu.
Musiał uspokoić bijące mocno serce i ból w piersi. Był gejem, ale na początku
nie chciał tego przyjąć do świadomości. Jedyną dziewczyną, którą kochał, była
jego sąsiadka. Wtedy podejrzewał się o skłonności biseksualne. Jednak im był starszy,
tym mocniej upewniał się w swoim błędzie. Była tą jedną, jedyną dziewczyną,
która zdobyła jego serce. I żadna inna nie zdoła tego zrobić.
***
Oliver, po rozłączeniu, się wstał w
końcu z łóżka. Zastanawiał się nad tym, co powiedział mu mężczyzna. Coś
chodziło mu po głowie. Dosłownie czuł obecność jakiejś myśli, która jeszcze nie
mogła zostać uwolniona. Musiał to zapisać! W przyszłości, gdyby tego
potrzebował, będzie wiedział czego szukać. Po zrobieniu tego, włączył czajnik,
przygotował dwa kubki z herbatą i na sam koniec pościelił łóżko.
Nie chciał przyznawać się sam przed sobą, że
czuje się jakby dostał obuchem w łeb. W innej sytuacji miałby już gotowe
rozwiązanie problemu. Jednak to, co opowiedział mu Thomas… Nie wiedział, co
powinien zrobić, by ukoić jakoś jego ból po stracie, a zarazem wyzywał się za
głupotę. Słowa mężczyzny dobitnie świadczyły o tym, jaką płcią się interesuje.
Całkiem możliwe, że za jakiś czas zwiąże się z Kate, albo z Lilly. Wystarczy,
że ją pozna i pewnie pokocha.
A on? Jak ten debil, znów będzie sam jak
palec, bo źle ulokował uczucia. Czemu zawsze zakochiwał się w
heteroseksualistach? Był geniuszem! Tylko, że nie chciał tego. Wolałby mieć całkowitą
władzę nad swym sercem, bo wtedy mógłby decydować komu je oddać. Zanimby to
zrobił, przeprowadzałby na kandydacie dokładne testy psychologiczne, poznawał
go przez kilka miesięcy i dopiero potem podejmował decyzję. Jak mógł tak ślepo
wierzyć w pieprzone szczęście?!
Jakim idiotą trzeba się urodzić, by być
gejem, a zarazem nie wyczuwać tego u innych. Co to za problem dostać w pysk, a
potem leczyć się z tego przez kolejne dwa czy trzy tygodnie, czekając aż opuchlizna
zejdzie razem z siniakami? Ryzyko pocałowania heteryka. W jego przypadku zawsze
tak to się kończyło. Nie miał ochoty próbować tego więcej.
Lilly zadzwoniła w końcu do drzwi,
przerywając jego rozmyślania. Spóźniła się, co strasznie go dziwiło. Tym
bardziej, iż nie dała znać, że tak zrobi.
– Hej. Przepraszam. Byłam w sklepie
i nie patrzyłam na zegarek. – Wskazała na reklamówkę pełną słodkości.
– Nie ma sprawy. Wchodź. Zaleję
herbatę. – Nawet nie pytał, jaką chciała. I tak, zawsze padała ta sama
odpowiedź. Była między nimi tak gęsta atmosfera, że można by ją było kroić
nożem. Oboje byli niepewni tego jak się zachować, a zdarzało się to tak rzadko,
że budziło dodatkową konsternację.
– Jesteś na mnie zły? – Widząc ją,
serce mu się łamało. Nawet nie wiedział, jaki jest dokładny powód.
– Jestem, ale byłem wściekły, więc
nie jest źle. Po prostu… Nie rozumiem. I to jest mój problem. – Kobieta rzuciła
mu się na szyję z płaczem. Zdziwiło go to, jednak przygarnął ją mocno do
siebie. Niech ten skurwiel jej coś zrobił, a zabije go gołymi rękami.
– Nie mogę z nim być. – Płakała w
jego ramię, zanosiła się donośnym szlochem. – Próbowałam, bo matka tego ode
mnie zażądała. Nawet przyprowadziła go do mnie. Próbowałam, ale ja… nie… kurwa.
– Rozpłakała się jeszcze mocniej, nie wiedząc jak mu to wszystko przekazać.
– Skrzywdził cię? – Chciał być
pewny. Facet będzie trupem, w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin.
– Nie. Na szczęście nie. Zwiałam do
ciebie. W sumie… twój sms był dla mnie wybawieniem.
– Obetnę skurwielowi jaja i wsadzę
mu je do pyska. A twoją matkę najchętniej podałbym, kurwa, na policję. –
Naprawdę próbował być spokojny. Zastanawiał się jak zapewnić przyjaciółce
bezpieczne lokum. Daniel nie chciał wiedzieć, co go spotka. Zastanawiał się
jednak, jak rozwiązać problem z matką przyjaciółki. – Chusteczkę? Jak chcesz,
mogę to załatwić.
– Dziękuję. – Lilly wysmarkała się,
poocierała łzy i po kolejnym krótkim napadzie płaczu, poszła do łazienki spróbować
uratować makijaż. Szanse na to były prawie zerowe.
Oliver zdawał sobie sprawę, że
kobieta nie ma ochoty wracać dzisiaj do domu. Zresztą, nie dziwił się jej.
Gdyby ktoś komu ufał, zrobił mu coś takiego… Zastanawiał się, co kierowało tą
chorą kobietą. Nie chciał obrażać matki przyjaciółki, ale tylko to stwierdzenie
wydawało mu się trafne. Nie czekając na nic, wyciągnął z szafy krótkie spodenki
i podkoszulek. Do tego ręcznik i świeżą pościel na zmianę. Lill była zaskoczona
widokiem, który ją zastał.
– Zostajesz u mnie przez najbliższe
dni. Jak tylko zmienię ci pościel, zamierzam iść do ciebie do domu i wziąć
kilka twoich rzeczy. Musisz mi jednak powiedzieć, co chcesz, żeby mi było
trochę łatwiej.
Po początkowym szoku, kobieta
powiedziała mu, co jest jej potrzebne i czego dokładnie nie może pod żadnym
pozorem zapomnieć. Wziął swoją torbę sportową, wrzucił tam portfel i klucze i
po pożegnaniu, wyszedł z mieszkania. Thomas miał rację. Najpierw myśleć, potem
działać. Nie miał planu, ale postanowił zdać się na intuicję.
Praktycznie rzecz biorąc, chcąc
dostać się do domu przyjaciółki, musiał przejść kilka ulic, skręcając to w
prawo, to w lewo, by na sam koniec przez jakiś czas iść cały czas prosto. Nie
miał daleko. Dlatego też, wkrótce stał na werandzie dość dużego domu i dzwonił
do drzwi. Otworzył mu ojciec przyjaciółki.
– Dzień dobry, Oliverze. Dawno cię u
nas nie było. Czy u ciebie wszystko dobrze? – Mężczyzna zawsze był miły i
sympatyczny. Traktował córkę jak swoje oczko w głowie i gdyby mógł, nieba by
jej uchylił. Był ciepłym człowiekiem, ciężko pracującym na swój sukces
zawodowy.
– Tak. Dziękuję. Wie pan, czas
egzaminów. Nikt nie ma na nic czasu.
– Oj, wiem. W moich czasach… a
zresztą nie będę ci marnował czasu. Lilly dzisiaj wyszła, ale nie mówiła gdzie.
Wyleciała z domu wzburzona, i tyle ją było widać.
– Przykro mi, że muszę to panu
powiedzieć. Lill jest u mnie. Zaoferowałem jej nocleg na jakiś czas.
Przyszedłem po jej rzeczy. – Wiedział, że sprawił mężczyźnie ból. Nie mógł nic
na to poradzić. – Powiedzmy, że… To nie tyczy się pana. Chodzi o to, co zrobiła
pańska żona. Jednak jeśli pan pozwoli, chciałbym udać się po rzeczy Lilly.
– Oczywiście. Za chwilę z żoną do
ciebie przyjdziemy i może wtedy wyjaśnisz mi całą tą sytuację.
– Nie ma problemu. A teraz jeśli pan
pozwoli… – Wiedział, że można to postrzegać jako ucieczkę od odpowiedzialności.
Wolał to jednak załatwić krótko i jak najmniej bezboleśnie. Teraz chodziło mu
tylko o przyjaciółkę i jej samopoczucie.
Udał się do pokoju kobiety, otworzył
dwie szafy i wyjął wymienione wcześniej rzeczy. Mimo, że miał jeszcze wiele
innych rzeczy do spakowania ruszył delikatnie tylnią ścianę szafy i wyciągnął z
woreczka oszczędności przyjaciółki, po czym zrobił tak, by nikt się nie
zorientował, gdzie jest jej skrytka. Wziął z niewielkiego stoliczka wszystkie specyfiki
do kosmetyczki, którą wcześniej wyciągnął z szuflady, a następnie sięgnął po
dwie książki, które obiecał jej przynieść. Włożył także laptopa i ładowarkę do
niego oraz sięgnął po zeszyt schowany między materacem, a ramą łóżka, który
znajdował się tam od kilku lat.
Gdy spakował prawie całą torbę, do
pokoju weszli rodzice Lilly. Jej ojciec patrzył na niego uważnie, a matka miała
na twarzy święte oburzenie.
– Odłóż natychmiast te rzeczy. Lilly
ma sama po nie przyjść!
– Przykro mi proszę pani. Nie zrobię
tego.
– Zgłoszę to na policję! Jeśli
wyjdziesz z tego pokoju z jej rzeczami, oskarżę cię o kradzież! – Oliverowi
zaczęły nerwy puszczać. Ale wybieg kobiety okazał się dla niego idealną okazją.
– Proszę bardzo. Jako, że wszystkie
rzeczy dotrą do Lilly, jako prawowitej właścicielki, będę miał prawo oskarżyć
panią o pomówienie. Po drugie, może zgłoszę pani współudział, jako prowodyrki
gwałtu na córce? – Ojciec Lilly zakrztusił się i odsunął gwałtownie od żony,
patrząc na nią szeroko otwartymi oczyma. – Proszę się nie martwić. Na szczęście,
do niczego nie doszło. – Oliver postanowił go uspokoić.
– Ty głupi szczeniaku! Co ty możesz
o tym wszystkim wiedzieć?! – Kobieta nie wiedziała nawet, że sama przyznała się
do winy. – Pozbywam się beznadziejnych kandydatów, płacę im, by ją zostawili, a
Daniel jest taki porządny. Powinien zostać jej mężem. Jest majętny, dobrze
ułożony, a brak szacunku można nadgonić. Zresztą, ona jest tak beznadziejna, że
nikt jej nie chce. Jest starą panną. Za niedługo nikt jej nie będzie chciał! –
Student nie wiedział, że byłby w stanie kiedykolwiek uderzyć kobietę, teraz
jednak był bliski tego stanu. Nie wierzył w to, co słyszy.
– Ty głupia suko! – Nie ważne było,
że urodziła Lilly. Dla niego przestała istnieć. Przestał się hamować. Był tak
wkurwiony, że zaczął iść na tę nieszczęsną babę. – Twoją córkę prawie zgwałcono
pod twoim dachem, bo, kurwa, już ma mieć męża? Nawet psia matka ma więcej uczuć
do własnych szczeniąt. – Gdy ten babsztyl był już przy ścianie, Oliver
postanowił stanąć w pewnej odległości od niej, by mieć kontrolę nad swoim
zachowaniem. – Pozwoliłaś, by twojej córce stała się krzywda. O ile nie
fizyczna, to psychiczna. Dopuściłaś do niej człowieka, który zaczął ją bić i
poniżać. – Nie wiedział, czy przyjaciółka była wcześniej bita. Nigdy nie
wiedział u niej takich śladów, ale dzisiaj zobaczył wystarczająco. Czerwone
ślady same na ciele się nie pojawiły. – Zrobiłaś to tylko po to, by miała
pierdolonego męża? Ogarnij się do kurwy nędzy! Jeżeli jeszcze raz dowiem się,
że cokolwiek z twojej winy stało się mojej przyjaciółce… Zniszczę cię! –
Wymawiając ostatnie słowa, zbliżył się do kobiety, widząc jak drży i wyszeptał
jej to mrożącym krew w żyłach szeptem. – Ja też potrafię krzywdzić, a ty nie
chcesz się o tym przekonać. – Wiedział, że w jego przypadku są to w większości
słowa bez pokrycia. Znał się jednak dość dobrze na prawie, a wystarczający
dowód już miał. Dyktafon ukryty w torbie, to doskonały dowód, o ile sprawa w
sądzie będzie miała miejsce.
– Wyjdź z mojego domu. I nigdy więcej
się tu nie pojawiaj! – Pisk rodzicielki jego przyjaciółki brzmiał jak u
szczura. Uśmiechnął się ironicznie.
– Nie. To ty nie będziesz miała
wstępu do tego domu, jak z tobą skończę. – W końcu odezwał się, do tej pory,
milczący ojciec dziewczyny. – Oliverze, dziękuję ci za przedstawienie mi całej
tej sytuacji. – W całej postawie mężczyzny widać było jego niechęć. – Jeśli się
zgodzisz, odwiedzę cię za dwa dni, by widzieć się z moją córką. Dam jej czas,
by miała się jak podnieść.
– Oczywiście. Czy jestem panu w
jakiś sposób potrzebny?
– Nie. Dam sobie radę z żoną. –
Student chwycił torbę i zarzucił ją sobie na ramię. Odwracając się jeszcze na
chwilę do starszego człowieka, widział, że najbliższe kilka godzin nie będzie
miłym doświadczeniem dla tego potwora.
Wyszedł z pokoju, a następnie z
domu. Nie chciał wiedzieć, do czego zdolny jest ojciec Lilly. Nie sądził, że
użyje on przemocy. Jest jednak wiele innych, skuteczniejszych sposób by
skrzywdzić człowieka. Dla takiego typu kobiety, jakim była matka Lilly –
wystarczyło odebranie pieniędzy na zakupy i odcięcie od towarzystwa.
W pół do pierwszej, ale czytam, co tam xD Ojej, Oliver jest słodki taki zakochany, ojej, Thomas, idioto, ale żeś sobie napytał...Scena z matką Lily była niesamowicie intensywna, ale rany przecież to nienormalne...Oliver dobrze jej pojechał, mam nadzieję że Lily sobie znajdzie kogoś, kto na nią zasługuje :) Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością i zapraszam do mnie na nowy :D
OdpowiedzUsuńFajnie rozwinęłaś postać Olivera, jak dotąd to najciekawszy rozdział Amnezji
OdpowiedzUsuńbłędy oczywiście musiałam wyłapać, braki spacji masz w tekście:
* przezniekończące - w pierwszym akapicie
* piszesię - w 3 podrozdziale pod koniec
* faceta.To - w 4 podrozdziale
* ciąży.Powiesiła - w 4 ciąży
pozdrawiam
Mieć taką matkę to ja dziękuje bardzo. Jeśli ja bym była na miejscu tej dziewczyny to chyba bym taką wiązankę mamie puściła że zaczęłaby myśleć co mówi. Ale co się stanie z Tomasem? Mam nadzieje że się zgodzi zamieszkać przynajmniej na chwilę u pana studenta. Ale najbardziej mnie ciekawi kim jest tajemniczy pacjent.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny... ech Oliver nie dołuj się zakochałeś się w odpowiedniej osobie... ciekawe jak to będzie wyglądało ich wspólne mieszkanie, och tego to ja się nie mogę doczekać... biedna Lilli, jak jej własna matka może cos takiego robić... widać, że Oliver bardzo troszczy się o swoją przyjaciółkę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam Basiu. Cieszę się, że rozdział ci się podobał. Oliver musi się trochę nad sobą poużalać. Nie tylko ty, nie możesz się tego doczekać by razem zamieszkali :) Dziękuję za życzenie weny. Przyda się :)
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny... och Oliver nie dołuj się tak, zakochałeś się w odpowiedniej osobie... zastanawiam się jak jak będzie wyglądało ich wspólne mieszkanie, och tego to ja się nie mogę doczekać...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuń"Złam mu nos, albo sama to zrobię!" - to chyba najlepszy tekst, tak ale też przed tym kopnięciem mogła dać mu w twarz :) a jeszcze Sasuslś walący w gębę Itachiego ;) mój ty obrońco...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastyczny... Oliver och tak nie smęć, zakochałeś się w odpowiedniej osobie... zastanawiam się jak jak będzie wyglądało ich wspólne mieszkanie...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga