Musi
zrobić prawko. Jeżdżenie autobusami pod wpływem takiego stresu jest nie do zniesienia.
Tylko się wkurwiał jeszcze bardziej. Miał dwie opcje. Albo Daniel będzie w
swoim wynajmowanym razem z kolegą mieszkaniu, albo na melinie. Chciał mu spuścić
porządny wpierdol. Nie żartował, mówiąc Thomasowi, że ma ochotę połamać mu
kości. Uważał, że największym skurwysyństwem – zaraz po pedofilii – jest bicie
kobiet i dzieci. Nie zamierzał pozwolić, by jego przyjaciółka musiała to
przeżywać.
Jako
nastolatek chodził na kurs sztuk walki. Teoretycznie już dawno nie ćwiczył, nie
miał na to czasu, ale nie zaszkodzi, by przypomniał sobie kilka sztuczek. Nie
zamierzał działać przez zaskoczenie. Zawsze lepiej mu się walczyło twarzą w
twarz, nie uciekając się do niepotrzebnej przemocy.
Zastanawiał się,
jak to wszystko rozwiązać tak, by było dobrze. Zadzwonił do swojej matki, by z
nią porozmawiać o pewnej ewentualności. Gdy ta stwierdziła, żeby dał jej
piętnaście minut, dziękował w duszy za to, że ma taką rodzicielkę. Po chwili
wykonywał kolejny telefon.
–
Lilly. Ubieraj się. Za chwilę będzie u ciebie… – Kobieta mu przerwała,
wypowiadając resztę zdania za niego. – Tak – potwierdził jej przypuszczenia.
–
Oliver, nie mam na to siły. Po co ją wplątywałeś?
–
Ponieważ jeśli tego nie zrobisz, on będzie bezkarny. A ja
teraz nie mogę ci towarzyszyć. – Jego głos stał się trochę głębszy.
– Co
zamierzasz? –Mężczyzna przymknął lekko oczy. Nie był pewien, czy powinien jej o
tym mówić. – Okej, zapytam inaczej. Czy mam to zgłosić by ci pomóc? – Trafiła w
sedno.
– Lill…
– Nie umiał nic więcej dodać, a ona tego nie potrzebowała.
– Okej.
Zbieram się. Nie zrób nic, co mogłoby ci zaszkodzić. Rozumiesz? – Potwierdził
cicho i się rozłączył.
Kobieta
wiedziała o jego niezbyt chlubnej przeszłości. Poszedł na psychologię, ponieważ
jedno wydarzenie odmieniło cały sposób myślenia i postrzegania przez niego
świata. Chciał pomagać, a nie szkodzić. Jako piętnastolatek został napadnięty
przez dwóch oprychów, którzy chcieli telefonu, kasy i… Nawet nie chciał o tym
myśleć. Na szczęście, pobierane od ósmego roku życia lekcje przyniosły skutek i
dał sobie radę. Fakt, miał kilka poważniejszych obrażeń, ale nie dało się ich
uniknąć, jeśli napastnik wyciąga nagle nóż. Jeden z facetów został
sparaliżowany po tym, jak uderzył go z całej siły w skroń. Czaszka jest w tym
miejscu bardzo wrażliwa. Może nic by się nie stało, gdyby ów człowiek dodatkowo
nie uderzył tą samą stroną twarzy o bruk. Drugiego unieszkodliwił, wbijając mu
palce w grdykę. Bolało go to tak bardzo, że stracił przytomność. Działał w
miarę szybko i sprawnie. Nie myślał nad konsekwencjami, chciał się ratować.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że jako dzieciak miał małe szanse z dwoma
postawnymi mężczyznami, dlatego też wybrał ten sposób działania.
Na
szczęście, nie został o nic oskarżony. Kamery znajdujące się niedaleko wszystko
nagrały, przez co miał podstawy do obrony na policji. Miał cholerne szczęście,
że wyszedł z tego cało. Prawie. Niejeden dzieciak na jego miejscu mógłby
stracić życie. Blizna wzdłuż jego boku była pamiątką i przestrogą po tamtym
wydarzeniu.
Wychodząc
z autobusu, starał się nie wyglądać, jakby miał komuś zaraz walnąć. Skutki były
dość opłakane, ponieważ każdy, kto go widział, schodził mu z drogi. Postanowił
udać się najpierw do mieszkania byłego faceta przyjaciółki. Spodziewał się, że najpierw
tam się on pojawi. Nie chciał się zdradzić za wcześnie, więc zadzwonił pod inny
numer domowy, informując właścicielkę, że roznosi reklamy. Gdy drzwi się
otworzyły, wszedł na zimną klatkę schodową. Zanim jednak ruszył na górę, pobył
chwilę w ciemnym i chłodnym wnętrzu,dając sobie czas na opanowanie. Nerwy w
niczym mu nie pomogą. Teoretycznie odciął się od emocji, jednak nie mógł sobie
pozwolić na to, by nagle wzięły nad nim górę, gdy najmniej będzie ich
potrzebował. Oparł się o ścianę i pomasował nasadę nosa. Nawyk wyrobiony w
ciągu lat, a który zawsze go uspokajał. Zaraz potem nacisnął lekko skronie
dwoma palcami i pomasował lekko. Porobił ramionami lekkie koła do tyłu i do
przodu, pozwalając im się rozluźnić. Dopiero po tym zabiegu, pozwolił sobie na
wejście na drugie piętro. Klatka schodowa była jasnozielona, a poręcz schodów
miała kolor brzydkiego brązu. Na szczęście, nigdzie nie było żadnych napisów,
ani walających się śmieci, co oznaczało, że jest to dość spokojna okolica.
Znalazł się przed drzwiami z numerem szóstym powieszonym nad „okiem judasza”. Nie
patrząc nawet na dzwonek znajdujący się po jego prawej stronie na ścianie,
zastukał knykciami o litą powierzchnię.
– Kto
tam? – Na klatce schodowej słychać było stłumiony głos współlokatora Daniela.
–
Poczta. Proszę otworzyć. – Młodszy od niego chłopak otworzył drzwi na oścież i
nim się spostrzegł, Oliver znajdował się tuż przed nim.
–
Kurwa! – Przeklął tamten. Student roześmiał się.
– Masz
rację. On jest? – Nie musiał dodawać nic więcej, błysk zrozumienia w oku
młodszego mężczyzny dał mu jasny sygnał, że ten wie, co się stało.
– Jest.
Dopierdol mu ode mnie też. Ok? – Oliver przybrał najzimniejszy wyraz twarzy na
jaki, było go stać. Nie musiał się zresztą starać.
–
Będzie cholernie wrzeszczał. Radzę ci się ulotnić. – Dziewiętnastolatek ubrał
buty, wziął bluzę z wieszaka i wyszedł, nie oglądając się za siebie.
Dwudziestodwulatek ruszył wąskim, pokrytym boazerią korytarzem, by po mniej
więcej sześciu krokach stanąć przed lichymi drzwiami. Nacisnął klamkę i wszedł,
prostując ramiona.
Widok
Daniela dał mu dużo satysfakcji. Jego przestraszony wzrok, który po chwili
zamienił się we wściekłość. Mężczyzna wstał szybko z łóżka, by Oliver nie miał
nad nim przewagi. Znał te sztuczki. Rzadko kiedy robiły na nim większe
wrażenie.
– Co ty
tu, do kurwy nędzy, robisz? – Na razie obaj stali spokojnie. Nie trzeba było
tego zmieniać.
– Jak
ci się wydaje? – Widział, jak mężczyzna zatrząsł się od tonu jego głosu.
Pożałuje tego, co zrobił. – Chyba nie myślałeś, że twoje zachowanie ujdzie ci
płazem? – Nie ruszał się. Nie było takiej potrzeby. Rozbiegany wzrok robaka
przed nim tylko go bawił.
– Nic
takiego nie zrobiłem. Należało jej się. – Widział, jak gnój przed nim napina
się, by przyblokować jego atak, który nie nastąpił. Za dużo filmów się naoglądał.
– Czy
jesteś pewien tego, co powiedziałeś? – Nie będzie bawił się w lekką perswazję.
Jeszcze tylko chwila. Niech no, się tylko rozluźni.
– Ta.
Przecież to szmata. A jej mamuśka tylko mi pomagała. – Tak! Silny prawy
sierpowy wylądował na szczęce Daniela, tak, że go obróciło na łóżko. Do tego
uderzył głową w ścianę i sturlał się z łóżka. Powinien znać zasadę, że w razie
możliwego ataku lepiej znajdować się z dala od ścian czy innych przedmiotów.
Łatwo zrobić sobie niepotrzebną krzywdę. Nie będzie przecież informował o tym
frajera.
Nim
dupek zdążył się pozbierać, obrócił go na brzuch i wygiął mocno obie ręce do
tyłu. Słyszał krótki wrzask, ale się nie przejmował. Dodatkowo, niby niechcący jego kolano znalazło się na kręgosłupie tego debila, blokując możliwość
ucieczki, a także wzięcia głębszego oddechu. Znał ten przeszywający całe ciało
ból. Kiedyś poprosił swojego ojca, by na nim przetestował ten chwyt. Chciał
znać ten ból, by wiedzieć kiedy przestać. Pochylił swoją twarz do ucha faceta,
wyginając mocniej jego ręce.
– Jeśli
jeszcze raz zbliżysz się do mojej przyjaciółki, to uznam, że życie ci niemiłe.
– Mężczyzna trząsł się na całym ciele i łapał szybkie, spazmatyczne oddechy. –
Jeśli spróbujesz kiedykolwiek zrobić jej krzywdę, bądź jakiejkolwiek innej
kobiecie, ja się o tym dowiem. Rozumiesz? – Ruszył mocniej kolanem, by zadać mu
jeszcze większą dawkę bólu. –Jeśli jeszcze raz skrzywdzisz kogoś niewinnego,
niemogącego się bronić… Zniszczę cię. – Wysyczał mu do ucha i ugryzł je mocno.
Słyszał,
jak ten nędzny robak płacze pod nim. Miał ochotę zrobić mu porządną krzywdę,
ale mimo to stwierdził, że nie jest on wart takiego wysiłku. Na dodatek świeży
zapach uryny dał mu doskonały dowód na to, z jakim tchórzem ma do czynienia.
–
Jesteś tylko nic niewartym, nędznym robakiem. Pierdolonym tchórzem. Uwierz mi
na słowo, że nie chcesz sprawdzić, w jaki sposób jestem w stanie cię zniszczyć.
– Mimo chwilowej odrazy do siebie i do skurwiela pod nim, polizał jego ucho.
Zrobiło mu się niedobrze, ale wiedział, że będzie to najskuteczniejszy sposób,
by przemówić mu do rozsądku. – Jeśli to zgłosisz, pójdziesz siedzieć. Postaram
się, byś znalazł się w celi największego skurwysyna, który będzie cię brał
wtedy, kiedy będzie miał na to ochotę. Staniesz się jego cwelem. Chcesz tego? –
Smród popuszczonego gówna był obrzydliwy. Oliver poluźnił nacisk kolana i
puścił jedną z jego rąk, prawą chwycił w obie dłonie i zmiażdżył trzy kostki.
Wrzask, który się rozniósł, podobny był do skowytu zwierzęcia.
Pierwszy
raz Oliver nie czuł się winny czyjejś krzywdy. Zdawał sobie sprawę, że wyrzuty
sumienia przyjdą dużo później. Zapewne to odchoruje. Podniósł się szybko.
Zraniony
mężczyzna skulił się w kłębek i łkał rozdzierająco. Student patrzył na jego
marne ciało i podskórnie wiedział, że frajer nikogo już nie tknie.
–
Jesteś żałosny. Jak można się zeszczać i posrać w ciągu minuty? Aż tak jesteś
wrażliwy na ból skurwielu? Pamiętaj moje słowa. Inaczej pożałujesz.
Nie
obracając się, wyszedł przez drzwi, a następnie opuścił jego mieszkanie, klatkę
schodową i miał nadzieję, że życie. Nie chciał go nigdy więcej widzieć.
Wyciągnął lekko drżącymi rękoma komórkę i zadzwonił do Lilly.
– Hej,
mała. Nie będziesz już miała z nim problemu. Będę za jakiś czas. – Nie czekał
na jej pytania. Wyłączył się i zadzwonił do Thomasa.
–
Wszystko z tobą ok? – Słyszał zaniepokojony głos mężczyzny.
– Tak.
Będę jutro dobrze? Dzisiaj muszę… Odreagować. Wyłączam telefon. – Głos mu
zaczął drżeć. Stres powoli z niego schodził.
– Okej.
Nie ma sprawy. Jak coś to daj znać i zadzwonię do ciebie.
–
Dzięki. Dam znać. – Ponownie się rozłączył, nie czekając na odpowiedź i
wyłączył komórkę. Czekał go półgodzinny spacer do domu. Nie zamierzał wsiadać
do autobusu. W tym momencie było to nie na jego nerwy.
***
Thomas
przeklinał się w myślach. Martwił się o obcego człowieka. I to faceta! Cholera!
Chyba nie powinien tego odczuwać, aż tak intensywnie. Oliver był dorosły,
udzielił mu pomocy po wypadku, odwiedzał go w czasie wolnym od pracy, a mimo
to… Nosz kurde. Nie radził sobie z tym, co zaczynał czuć. Ciągnęło go do
studenta. A co będzie, jeśli razem zamieszkają? Wolał chyba nie wiedzieć, na
czym to się skończy.
Oprócz
tego dostał nakaz od lekarza, że ma starać się chwytać wspomnienia przelatujące
mu przez głowę razem z opisywaniem ich w zeszycie który otrzymał. Szlag by to
trafił. Nie chciało mu się tego robić, nie miał na to ochoty, a lekarze tylko
go denerwowali. Wiedział, że jest trudnym pacjentem, ale też nie chciał im
niczego ułatwiać. Był złośliwą mendą. Wiedział o tym. I nie zamierzał się
zmieniać.
***
Lilly
dopadła do Olivera i przytuliła go mocno. Po chwili wygięła się i sprawdziła,
czy nic mu się nie stało. Młody mężczyzna zasyczał na widok jej podbitego oka i
tylko siłą woli powstrzymał się przed dotknięciem go. Wiedział, jak to bolało.
Krew przyspieszyła tempo płynięcia, jego mózg otrzymał ponowną dawkę
adrenaliny. Dobrze, że nie widział jej wcześniej, bo Daniel bardziej by
ucierpiał. Zatrząsł się od tłumionego gniewu. Z natury był spokojnym człowiekiem,
ale nie zamierzał pozwolić, by jego bliskim działa się jakakolwiek krzywda.
– Jak
się czujesz? – Sam widok przymkniętego oka przyjaciółki dawał mu jasny obraz
jej obrażeń. Na tę chwilę wolał nie wiedzieć, jak funkcjonuje psychicznie.
Kobieta parsknęła śmiechem, by po chwili zasyczeć z bólu.
– Chyba
widać. – Nie widział ściereczki, którą trzymała w dłoni. Dopiero, gdy
przyłożyła ją do napuchniętego oka, zauważył ten „szczegół”. Tym razem to on
mocno przytulił dziewczynę. Gdyby wcześniej zareagował… Może skończyłoby się to
inaczej. Przez jego głupotę i brak jej zgody, Lill cierpiała.
–
Kurwa! – Nie wiedział co innego powiedzieć, a musiał jakoś rozładować swoją
frustrację. – Zrobię kawy. Idź się połóż. – Nie czekając na jej zgodę, udał się
do kuchni. Kobieta rozumiała jego potrzebę zostania na chwilę sam na sam, mimo
iż mogła go obserwować z pokoju.
Oliver,
jak tylko przymykał oczy, widział bladą, zmizerniałą nagle twarz studentki.
Musiał czymś zająć ręce, by go nie rozniosło. Do swojego pokoju wszedł dopiero
po dwudziestu minutach. Na szczęście, Lilly widziała, jak się krzątał i robił
wszystko, byleby niczego nie rozwalić. Oprócz napoju, który obiecał, stworzył
szybką zapiekankę makaronową i wsadził ją do piekarnika. Musieli przecież coś
jeść.
–
Ojciec chce mi kupić mieszkanie. – Palnęła ni z tego, ni z owego, rudowłosa. –
Stwierdził, że po tym co matka zrobiła, nie pozwoli mi z nią mieszkać pod
jednym dachem. Chce bym była bezpieczna. – Student widział u niej pełną uwagę i
skupienie – Nie zamierza się jednak z nią rozwieść. Za karę. Ograniczy jej
wydatki do minimum. Ma zamiar założyć jej osobne konto, pozbawić ją praw do
wszystkich innych rachunków. Doskonale wie, co może ją złamać. Nie wytrzyma
miesiąca z tak ograniczonym budżetem, a co dopiero pół roku. Niejedna jej
garsonka kosztuje więcej, niż to, co otrzyma na miesiąc. – Śmiech Lill był
zimny i bezduszny.
– To
dobrze, że chce cię odseparować od matki. Nie będziesz musiała się bać. U mnie
też masz zapewnione miejsce. Jeśli tylko będziesz miała ochotę. – Podszedł i
przytulił lekko przyjaciółkę. Nie musiał nic mówić. W końcu mogła się wypłakać,
ulżyć swojemu bólowi i żałości. Wiedział, jak bardzo zabiegała o aprobatę
matki, a której nigdy nie otrzymywała. Zdawał sobie sprawę, jak męczące dla
niej to było i ile zdrowia ją kosztowało.
–
Dziękuję. – Po tych słowach po policzkach młodej kobiety pociekło jeszcze
więcej łez, a głośny szloch wstrząsnął jej ramionami. Koszulka Olivera robiła
się coraz bardziej mokra, jednak nie przeszkadzało mu to. Wolał dać
przyjaciółce oparcie, niż przejmować się taką pierdołą. – Co mu zrobiłeś? –
Spodziewał się tego pytania. Musiało paść, by oboje mieli czyste sumienia.
–
Naprawdę chcesz wiedzieć? – Lekkie kiwnięcie głową upewniło jego obawy.
– Chcę.
– Westchnął cierpiętniczo, słysząc jej odpowiedź.
– Z
każdym nieprzyjemnym szczegółem? – Ponowne kiwnięcie upewniło go w decyzji. –Jego
kumpel mi otworzył i wyszedł. Sam kazał mu walnąć. – Cichy śmiech studentki
rozniósł się po pokoju. – Tak, wiem. – On sam również się uśmiechnął. – Nie
spodziewał się mnie. Miał czas się obronić. Walnąłem go w szczękę. Potem
obróciłem na brzuch i wygiąłem ręce i umieściłem swoje piękne, kościste kolano
na jego kręgosłupie.
– O
cholera. Ała.
– Masz
rację. Ała. Należało mu się. Postraszyłem go trochę i puściłem. Wrzeszczał jak
tchórz. Za dużo się nie napracowałem. – Teraz, to on się roześmiał z miny swojej
przyjaciółki. – No dobra, bolą mnie ramiona od podtrzymywania jego parszywych
łap. No i… Połamałem mu kostki w prawej dłoni.
–
Oliver… A co jeśli złoży na ciebie doniesienie? Wyrzucą cię ze studiów! –
Dlatego ją kochał. Martwiła się o niego, nawet w chwili, gdy sama cierpiała.
– O to
się nie bój. Nie doniesie. – Poczuł jak słabnie, zachciało mu się spać. – Muszę
się zdrzemnąć. Przypilnujesz obiadu?
– Chyba
kolacji? – Ironizowała kobieta, jednak ustąpiła mu miejsca na narożniku i
przeniosła się na wygodny fotel. – Dobranoc. – Oliver nawet nie odpowiedział.
Prawie natychmiast zasnął.
Wtorek
Thomas
przypuszczał, że już dawno nie czuł się aż tak podekscytowany. W końcu mógł
wyjść ze szpitala. Musiał się tylko przebrać i spakować, co dość wolno mu szło.
Niestety z tym drugim musiał poczekać na Olivera, który miał mu przynieść
jakieś ogromniaste spodenki i podkoszulek. Noga w gipsie wydawała się… wielka.
Przypuszczał,
że te kilka dni będzie mu się strasznie dłużyć. Na szczęście, nie miał racji.
Codzienne odwiedziny Olivera oraz Lilly zajmowały mu skutecznie kilka godzin.
Oprócz tego, nadal miał dla siebie laptopa studenta, a na nim kilka książek i
filmów. Dodatkowo, obok na półce spoczywały cztery inne książki. Dwie od nowego
znajomego, i dwie od Kathleen. Miał nadzieję, że dzisiaj jeszcze ją spotka,
mógłby wtedy jej je zwrócić. Jeśli mu się to nie uda, Lilly zaoferowała się, że
zrobi to za niego.
Oprócz
podekscytowania, odczuwał także zmartwienie. Zastanawiał się, jak będą żyć we
trójkę na niewielkiej powierzchni, jaką jest kawalerka młodszego mężczyzny.
Wiedział, że jego przyjaciółka szuka już mieszkania, ale mimo szerokiej oferty
nieruchomości trudno było trafić na właściwe lokum, o którym pomyślisz „jest
dla mnie”. Podejrzewał, że zajmie jej to jeszcze jakiś miesiąc.
Wstał
powoli, by powyciągać rzeczy z szafki. Miał już małą, podręczną torbę do której
mógł zebrać rzeczy, chociaż i tak zostało mu to zabronione przez
nadopiekuńczego młodzika. Stwierdził on, że jak tylko przyjdzie po pracy,
spakuje go szybko i będą mogli wyjść. Na szczęście, lekarz nie miał problemu z
tym, że będzie mógł opuścić szpital dopiero koło godziny szesnastej. I tak
musiał przygotować wypis.
Spojrzał
na zegarek. Jeszcze tylko trzy godziny i Oliver przyjdzie po niego i w końcu
wyniesie się z tego obrzydliwego szpitala. Nadal powinien pojawiać się na
regularnych, cotygodniowych wizytach u psychologa, ale nie wiedział jeszcze,
czy ma na to ochotę. Poza tym lekarz poinformował go dzisiaj, że za miesiąc
musi się zgłosić na wizytę kontrolną do niego i codziennie robić sobie
zastrzyki przeciwzakrzepowe. Miał cholerne szczęście, że wyszedł z tego wypadku
z tak delikatnymi uszkodzeniami. Neurochirurg stwierdził, że powinien mieć
wielokrotne złamanie kości, a ta była zaledwie lekko pęknięta. Skutkowało to
tym, że gips będzie nosił przez kolejne dwa miesiące. Może nawet krócej. Gdyby
było inaczej zostałby na siedem albo nawet dziewięć miesięcy unieruchomiony.
Na samą
myśl wzdrygał się z przerażenia. Nienawidził siedzieć w bezruchu. Już sama
świadomość dwóch miesięcy w gipsie od stopy po udo, była dla niego męcząca i
przerażająca. Wolał się nie zastanawiać, jak znoszą to inni ludzie, którzy
muszą się aż tak męczyć.
Sięgnął
po butelkę, która stała zaraz obok łóżka i nalał wody do przezroczystego kubka.
Było tak gorąco, że najchętniej zjadłby lody. Albo coś z grilla. Ewentualnie
konia z kopytami. Schudł i był głodny. Pobyt w szpitalu mu nie służył. Nie
chciał nic mówić Oliverowi, ale miał nadzieję, że Lilly ugotuje coś na obiad.
Inaczej on umrze z głodu. Pomasował lekko burczący brzuch. Cholera. Może
powinien poprosić jakąś pielęgniarkę o kebaba? Już widział, jak mu przynosi.
Nagle w
jego głowie pojawiło się wspomnienie, gdy jadł z Charllotą właśnie to danie.
Jak szybko rozbłysła jego pamięć, tak szybko wszystko uciekło. Dlaczego ją
pamiętał? Wygląd, imię i nic więcej? Dlaczego nie innych? Zaczął intensywnie
myśleć, czemuż to nie pamiętał tak, wydawałoby się prozaicznych rzeczy, jak
dane osobowe różnych ludzi, ale pamiętał miejsca, wydarzenia. Jego amnezja
zaczęła go intrygować. Zresztą psycholog stwierdził, że jest to dość dziwne.
Zazwyczaj nie pamięta się nic, albo ucieka pewien okres z naszego życia bez
straty takich danych. A jednak u niego coś spowodowało zablokowanie owych
informacji. Dlatego też miał poumawiane wizyty na środy co tydzień. Nawet jego
psychologa to interesowało. Nie był to „standardowy”, podręcznikowy zanik
pamięci. I chyba to ich wszystkich dobijało.
Zachciało
mu się spać. Skoro miał jeszcze dwie godziny do przyjścia studenta, mógł ten
czas spokojnie przeznaczyć na regenerację.
Świetne... już mi oczy leciały jak czekałem na notkę ale przeczekałem to (hah jedząc pomarańcza ^^) i już przeczytałem rozdziałik.. hah ależ ja się nie mogłem doczekać i ciekawi mnie czy będzie jakaś "akcja" jak thomas się już wprowadzi do oliwera :D czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały
OdpowiedzUsuńpozdro :D
Black Jack
Black Jack cieszę się, że się tak poświęciłaś dla mojego opowiadania. Czy będzie akcja - to się okaże :) Już za tydzień nowy rozdział, więc długo nie będziesz musiała czekać:)
Usuńno i pierwszy raz nie jestem pierwsza :(
OdpowiedzUsuńzmieniła ci się czcionka w jednym fragmencie tekstu, i ten wtorek powinnaś gwiazdkami jako podrozdział zrobić bo zlewa się z tekstem
daniel czy dawid tfu damian jakie to ma znaczenie, nie czepiaj sie tak siebie, pozdro :)
Jestem dumna z Olivera, gościowi należało się to i jeszcze więcej, mam tylko nadzieję, że naprawdę nie narobi mu kłopotów. Thomas z nim i Lilly pod jednym dachem to będzie radosna mieszanka wybuchowa, już się nie mogę doczekać >D To straszne, że chłopaków tak do siebie ciągnie, ale obydwaj myślą, że drugi nie jest zainteresowany ;_; Co do Samaela, to trafiłaś w sedno ;D Zapraszam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńNo proszę Olivier pokazał pazurki. Nie spodziewałam się tego po nim, lecz to dobrze, ja wychodzę z założenia że każdy powinien znać chociaż podstawy samoobrony,szczególnie kobiety. Bo przyjdzie ci taki maczo, i zacznie cię bić i wyniszczać psychicznie, a tak to on cię uderzy a ty oddajesz dwa razy mocniej w pewne wrażliwe miejsce i święty spokój. I ciekawe kim jest ta Charllota, może jakąś przyjaciółką albo siostrą? Poza tym to dziwne że nikt nie zgłosił jego zaginięcia. No ale mam nadzieje że dzięki Olivierowi Thomas odzyska pamięć szybciej niż wszyscy się spodziewają.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńkurcze coraz bardziej uwielbiam to opowiadanie, jeśli to w ogóle możliwe ;]
jak ja nie lubię takich osób jak Daniel, należało mu się i to z nawiązką, jak widać potrafi się znęcać tylko nad słabszymi, Oliver to wspaniały przyjaciel, a jak widać i Thomas bardzo polubił Lilli i się o nią martwi... No i ojciec Lilli jest wspaniałym człowiekiem...
zdrowiem u mnie lepiej, choć coś nadal kaszle, ale przynajmniej nie mam gorączki zabójczej ;]
no i musze powiedzieć, że mnie od tego leżenia natchnęło na przeczytanie „Młodego” w jeden dzień całe opowiadanie, no i czytając to przeżywałam każdy rozdział tak jakbym czytała je po raz pierwszy....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, wręcz nie lubię takich osób jak Daniel, należało mu się i to z nawiązką, potrafi tylko znęcać się nad słabszymi, Oliver jest wspaniałym przyjacielem...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, nie lubię takich osób jak Daniel, należało mu się i to z nawiązką, potrafi tylko znęcać się nad słabszymi, a Oliver jest wspaniałym przyjacielem...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga