Rozdział 3
Minęły trzy dni od wypadku mężczyzny. W
tym czasie Oliver funkcjonował prawie normalnie. Słowo klucz: prawie. Nie potrafił skupić się na
nauce, a zarazem nie chciał pojawiać się w szpitalu. Cały czas twierdził, że
nie wpuszczą go do obcego mężczyzny, skoro nie jest jego rodziną, czy znajomym.
Na nic zdały się tłumaczenia Lilly, że nie ma racji. Z większym wysiłkiem, niż
wcześniej, przychodziła mu nauka. Nie potrafił zapamiętać takiej ilości
materiału, jaką by chciał i niezmiernie go to denerwowało. Jego uwaga została
skutecznie rozproszona poprzez wypadek Thomasa. Nie miał pewności, że mężczyzna
przeżył, co strasznie go gnębiło. Pomimo obaw, nie zatelefonował do szpitala i
nie dowiadywał się o stan pacjenta. Nieznajomy wciąż tkwił mu w głowie, zaprzątał
myśli i uwagę. Cały on. Martwił się o obcego człowieka.
Wczoraj dostał wezwanie na
komendę powiatową policji w celu złożenia zeznań. Zdawał sobie sprawę, że wielu
ludzi instynktownie boi się takich sytuacji, nie chcąc być w nic zamieszani.
Dlatego też widząc człowieka leżącego na ziemi, wolimy przejść obok i odwrócić
wzrok, niż mu pomóc. Im więcej ludzi, tym mniejsze szanse na udzielenie pomocy,
odpowiedzialność się rozmywa, nikt nie może być wskazany, jako ten, który nie uratował
ofiary. On sam natomiast ucieszył się, dostając
ową wiadomość. Nie dokładnie z tego, że zostanie przesłuchany, a z powodu daty
widniejącej na dokumencie. Zdąży bowiem zdać egzaminy, a nawet odpocząć jeden
dzień. Nie miał się czego obawiać. Do tej pory wszystko układało się po jego
myśli.
Zostały mu trzy dni do kolejnego
egzaminu. Wiedział, że będzie się z tym męczyć. Najtrudniejsze przed nim.
Jeżeli zda, będzie mógł przystąpić do seminarium magisterskiego. Zaliczona
psychometria wraz z metodologią badań były warunkiem koniecznym, by móc zacząć
pisać pracę magisterską. Niby nic. Dwa przedmioty. A większość myśli i
koszmarów studentów skupiała się właśnie na nich. Zdanie w pierwszym terminie
graniczyło z cudem, osiąganym przez dwadzieścia procent roku. A jednak udawało
im się to.
Chwila
oddechu uzyskana po napisaniu testu, była dla Olivera bardzo cenna. Miał w
planach pójście na spacer, dotlenienie się, a zarazem zrobienie zakupów w
osiedlowym sklepiku. Był zmęczony, ale w dziwny sposób pełen energii. Skrzydeł
dodawała mu świadomość, że nie wiele zostało do ukończenia roku akademickiego. Chciało mu się spać.
To z kolei powodowało u niego nadmierną irytację i jeszcze większe zmęczenie.
Błędne koło.
Był zaskoczony widząc,
że Lilly czekała na niego przed budynkiem. Nie spodziewał jej się tutaj, tym
bardziej, że miała otrzymać dzisiaj wyniki z egzaminu. Szeroki uśmiech, który
nie schodził z twarzy przyjaciółki, dawał jasno do zrozumienia, co się stało.
Gdy tylko go zobaczyła, był prawie pewien, że skóra wokół jej ust pęknie. Była
tak szeroko rozciągnięta w tym przyjemnym grymasie, że aż go bolało. Kobieta
rzuciła mu się na szyję i mocno uścisnęła.
– Zdałam to cholerstwo! Jestem
mistrzem. Tralalalala – wykrzyknęła.
Nie mógł powstrzymać śmiechu. Była tak
szczera w swojej reakcji, tak z siebie dumna, że nie potrafił nie cieszyć się z
jej szczęścia. Wiedział, jak ważne dla niej było zdanie tego przedmiotu.
Nienawidziła wykładowcy, a miała z nim już trzy różne zajęcia. Te były
ostatnimi. Mężczyzna odchodził na emeryturę. A właściwie wracał na macierzystą
placówkę. Ruda jakoś nie potrafiła współczuć biednym studentom, którzy zostaną oddani pod opiekę tego tyrana w ludzkiej skórze.
– Ściągałaś? – Nie byłby
sobą, gdyby o to nie zapytał.
Wiedział, że Lilly
przejawiała już owe skłonności, zresztą raz została przyłapana. Miała jednak to
szczęście, że młody doktorant rozumiał jej sytuację i pozwolił dokończyć
pisanie zaliczenia. Wcześniej jednak zabrał tak cenne materiały pomocnicze. Być
może nie zapytałby jej o to, gdyby mu się do czegoś nie przyznała. Wczoraj sama
powiedziała, że nie umie pewnej części materiału i nie jest w stanie się jej
nauczyć. Miała w planach poczytać ją dziesięć razy, ale nic więcej. Żywiła nadzieję,
że coś zostanie jej w głowie i w razie wystąpienia pytania, pustkę w umyśle wypełnią
informacje. Uderzenie w ramię uspokoiło go. Tym razem jednak zobaczył na jej
obliczu lekki grymas.
– No wiesz, co? – Ton jej głosu jawnie
wskazywał na oburzenie. – Nie wierzysz we mnie! Ja to wiedziałam! Od zawsze! –
Skrzyżowała ramiona na piersi i udawała, że się obraża. – A ty, co? Bezcześcisz
moje dobre imię takim zarzutem. Jakbyś mnie nie znał! – Wypowiadając ostatnie
słowa, nie mogła już tłumić śmiechu. Byłaby dobrą aktorką, gdyby tylko umiała
powstrzymać ową reakcję. W ten oto sposób sama zniweczyła swą podniosłą
wypowiedź.
– Oj znam cię, znam. Dlatego też
zadałem to pytanie. – Kolejne uderzenie, tym razem w żebra nie zrobiło na nim
większego wrażenia. Chcąc jeszcze bardziej dokuczyć przyjaciółce, zaczął ją
łaskotać, nie patrząc na to, że próbuje mu się wyrwać.
– Idź ty zboczeńcu! – Odepchnęła go w
końcu i odbiegła kawałek dalej, chcąc unormować oddech. – Dla twojej informacji
zdałam sama! Niedowiarku. Ta piękna głowa, posiadała dostateczne informacje, by
zaliczyć na cztery! – Spojrzał na nią zdziwiony. Tego to się w ogóle nie
spodziewał. – Powtórzyłam część przed wykładem, podpytałam kolegów i koleżanki tak,
jak mi doradzałeś. Uczyłam się z uśmiechem na ustach i takim też pisałam
egzamin. Chociaż pewnie wyglądałam jak debil, cieszący się do kartki. Wszystkie
twoje wskazówki zostały wykorzystane. Rozluźniłam ramiona i pięści, nie
marszczyłam brwi i nie siedziałam zgarbiona. To pewnie też mi pomogło. – Czyli
jednak słuchała, gdy jej opowiadał pewne rzeczy z psychologii. On sam stosował
te proste techniki na co dzień.
Mógł być zmęczony, ale przy nauce
zawsze siedział z uśmiechem na ustach i postawą, którą doradził kobiecie. Miało
to związek z funkcjonowaniem naszego mózgu. A jakże. W momencie, gdy jesteśmy
zestresowani, podświadomie przyjmujemy pozycję wycofania - skulone ramiona,
garbimy się, ściągamy brwi, nasza mina poważnieje, kąciki ust wychylają się do
dołu, a pięści są zaciśnięte. Często także spinamy mięśnie. Sami sobie jesteśmy
winni. Nasz umysł odbiera informacje z całego ciała i interpretuje je w jeden
konkretny sposób - jesteśmy zestresowani, zmartwieni i źli. Owe emocje nigdy
nie pomogą nam w osiągnięciu celu. Jednak, gdy się rozpogodzimy, wyprostujemy
postawę i będzie ona wskazywać na rozluźnienie, pewność siebie i zrelaksowanie
- tak też będziemy się zachowywać. Prostym przykładem jest wzięcie ołówka
między zęby. Chcąc go utrzymać, kąciki naszych
ust wychylają się do góry. W ten sposób nie możemy złączyć warg. Natomiast,
jeżeli weźmiemy go między wargi - nasz humor samoistnie się pogorszy. Ma to
związek także z mięśniami wokół naszych oczu. Inne partie mięśni odpowiadają za
reakcje mimiczne spowodowane radością, a odrębne reagują na smutek. Wystarczy
zwykły uśmiech, bez włożonego ołówka między usta, a nasz humor powinien się poprawić.*
– Gratuluję, przyszła pani inżynier! W końcu pani zmądrzała i zaczęła wykorzystywać wiedzę
swego najukochańszego przyjaciela! Sukces! Trzy lata cię na to namawiałem.
– A ty, jak tam? Wyniki tak, jak
zwykle? – Chcąc, nie chcąc, mina mu zrzedła. O ile większość jego znajomych
miała wyniki w dość krótkim czasie, często nawet w dniu egzaminu, o tyle on musiał czasami czekać do siedmiu dni na ich
otrzymanie. Do tej pory dziwił się, że przycisk F5, służący do
odświeżania strony internetowej, nadal funkcjonuje w jego komputerze.
– Niestety, ale tak to już bywa.
Najgorsze było jednak to, że o ile na
pierwszym roku wyniki otrzymywali dość szybko, to teraz czas oczekiwania się
wydłużał. W ramach pocieszenia dostał delikatne klepnięcie w ramię i razem
ruszyli w stronę jego mieszkania. Szczerze wątpił, by po takim sukcesie,
kobieta dała mu się spokojnie uczyć. Wypiją kawę i kulturalnie wyrzuci ją za
drzwi. Może ona była już po sesji, ale on nie. Po
kilku minutach ciszy, Lilly musiała mu w końcu coś powiedzieć.
– Oliver, chyba się na mnie
wkurzysz. Widziałam się z Kate. Ma teraz praktyki i dowiedziałam się gdzie. Ona
jest pielęgniarką na oddziale Thomasa. Gdyby sama nie zaczęła o tym mówić,
pewnie bym się nie zorientowała, ale wygadała się o nowym, młodym pacjencie.
Wtedy połączyłam fakty i zapytałam, jak ma na imię. Wszystko się zgadza. Data
wypadku, imię... – Posłał jej długie spojrzenie, zarazem chwytając za ramię,
gdy chciała przejść przez pasy. Ruda nie spojrzała na ulicę, a była ona dość
niebezpieczna. Kawałek dalej był zakręt, z którego spora ilość kierowców
wyjeżdżała z piskiem opon.
– I co w związku z tym? – Wolał nie
dawać przyjaciółce satysfakcji, że zżera go ciekawość. I tak mu wszystko powie.
Dziwiło go to, że znali się tyle lat, a ona nadal
dawała się nabrać na ten sam chwyt. Odkąd tylko pamiętał, udawał, że temat,
który poruszała przyjaciółka, go nie obchodzi. Ona natomiast, nie zważając na
jego opór zawsze mu wszystko mówiła.
– Ty nieczuły egoisto! – Znów dostał w
ramię. Powinna się tego oduczyć. – Ja ci tu z sercem wyskakuję. Wykazuję jakąś
inicjatywę. Dowiaduję się za ciebie różnych informacji. A ty nawet dziękuję nie
potrafisz powiedzieć. – Uśmiechnął się do niej uroczo.
– A ktoś cię o to prosił? – Nie patrzył
na nią, ale usłyszał, jak sapnęła ze złością.
– Nie, bo jesteś niereformowalny. I
choćbym cię niewiadomo jak nakłaniała, żebyś do niego poszedł, ty tego nie
zrobisz. Jak dotrzemy do ciebie, napiszę ci kartkę z numerem piętra oraz
sali i wykazem godzin, w których możesz go odwiedzać. Sądzę jednak, że… pewne
informacje cię nie zachwycą.
– Co masz na myśli? –
Uciekła od niego wzrokiem. Oho… Coś się działo i jakoś przestało mu się to
podobać. Ruda zawsze patrzyła człowiekowi w oczy. Chyba, że miała do
przekazania złe nowiny.
– Wiesz, że z Kate wyszło to zupełnie
przypadkowo, prawda? – Kiwnął głową dla uspokojenia jej. – Dziewczyna ma dziwną
moralność. Nic mi nie powiedziała, ale napisała w Wordzie i zostawiła mi plik
do przeczytania. Mam go u siebie na poczcie. Jak wrócę do domu, to ci go wyślę.
– Przerwała na chwilę. – Sprawdziłam jego dane na facebooku. – Oliver prychnął
pod nosem.
– Już rozesłałaś swoje macki? Pewnie
wiesz też, co mu dolega? – Ponowne odwrócenie spojrzenia, powiedziało mu jasno,
że ma rację.
– Oli, on nie istnieje. – Roześmiał się
na to stwierdzenie dość histerycznym śmiechem.
Jak to? Przecież go ratował. Czuł jego
klatkę piersiową. Sama Kate go widziała. Zbiorowe objawy schizofrenii?
– Chyba sobie jaja robisz.
– Źle mnie zrozumiałeś. – Jęknęła
przeciągle. – Czemu coś, co dla mnie jest w miarę proste, ty interpretujesz w
skrajnie różny sposób? – Nie dając mu czasu na odpowiedź, dokończyła swoją
główną myśl. – On nic nie pamięta. Ma amnezję. Najprawdopodobniej z ostatniego
pół roku, bo pierwsze, co skojarzył to zimę. Nikt go nie szuka i nie odwiedza.
Kiedyś zawarli między sobą umowę, że
żadne z nich nie będzie ingerować w związek drugiego. Zakaz uwzględniał
wszystkie możliwości od złamanego serca, po zauroczenie wyglądem, co niestety
nadal im się zdarzało. Lilly jednak, nie zważając na to, co sobie obiecali, nie
dotrzymała słowa. Wiedziała, że Thomas wywarł na nim osobliwe wrażenie -
chociaż okoliczności nie były sprzyjające - i wtrąciła się w jego sprawy.
Traktował tę kobietę jak siostrę.
Widząc, jaka jest smutna, musiał siłą woli powstrzymywać się od pocieszania
jej. Słuchając, wiedział, że jest pełna wątpliwości. Nie była pewna, czy może
mu to przekazać, bała się jego reakcji na te informacje. Zdawał sobie z tego
sprawę.
Właśnie w tej chwili, miał władzę.
Jakkolwiek by to nie brzmiało. Mógłby donieść na przyjaciółkę Lilly i w ten
sposób zniszczyć jej życie. Nie chciał tego. Kobieta popełniła poważny błąd. Przekazała
prywatne dane chorego obcej osobie. Nie zastosowała się do etyki zawodowej.
Próbował wytłumaczyć sobie jej zachowanie. Posłuchała przyjaciółki, zrobiła to
dla jej dobra. Jednak to nie usprawiedliwia jej czynu. Rozumiał przekazywanie
informacji rodzinie lub też długoletnim partnerom bez zawartego związku
małżeńskiego. Jego wątpliwości wzięły się z tego, że był dla mężczyzny zupełnie
obcym człowiekiem. Lilly i on zatrzymają tę wiedzę dla siebie. Inni znajomi
mogliby jednak przekazać wieści dalej, a owe ciekawostki dotrzeć do
nieodpowiednich osób.
– Nie stresuj się tak. Nie
obrażę się na ciebie za to, że wtrąciłaś się w moje sprawy, więc wyluzuj. –
Uśmiech wpłynął na jego usta. Nie wiedział, czemu
kobieta zareagowała tak, a nie inaczej. Przecież jej nie bił, czasem tylko
zdarzało mu się ją szantażować. Wszystko w dobrej wierze!
– To dobrze, tyranie. Znam
twoje opinie dotyczące moralności, więc nie dziw się mojej reakcji.
Niekiedy trudno przewidzieć, jak zareagujesz. Bywasz gorszy, niż ja przed
okresem. – Zatkała sobie dłonią usta. – Chyba tego nie powiedziałam, co? – wymruczała
przez palce.
– Niestety. Powiedziałaś. – Machnął na
to ręką i poprosił, by kontynuowała.
– Wiesz, że nie znam się za bardzo na
biologii. Ma uszkodzenie czegoś w mózgu. Miał operację, ale nie, niestety, nie
powiem ci, jaką. Pamiętasz, jak w gimnazjum myślałam o medycynie? Chyba miałam
wtedy jakieś zaćmienie umysłu. Najprawdopodobniej byłam niepoczytalna, mówiąc
ci to. – Wyszczerzyła do niego zęby. – Przecież dla mnie nauczenie się biologii
na poziomie liceum było za ciężkie.
Nigdy nie potrafiła przyswoić tych
informacji. O ile ze wszystkim radziła sobie od tak, biologia była jej
koszmarem. Gdyby nie on, zapewne zwiewałaby z każdej lekcji. Ciągnął ją pod
rękę aż do samej ławki… Nie miała możliwości opuszczenia znienawidzonej lekcji.
Kiedyś próbowała nauczyć się nazw po polsku i po łacinie. Misja niestety
zakończyła się katastrofą. W trakcie wakacji między drugą, a trzecią liceum
stwierdziła, że nie nadaje się na studia. Czasem malutkie niepowodzenia
wytrącały ją z równowagi.
– Sprawdzali jego pesel? Może go
pamięta?
– W tym problem. Pamięta zdarzenia, ale
nie numery, imiona, dane. Lekarze podobno martwią się, że jego mózg nie odzyska
tych informacji. Sprawdzałam już facebooka i inne portale społecznościowe.
Sprawdzałam też w książce telefonicznej i na stronach o osobach zaginionych.
Nie ma go nigdzie. Jego zdjęcie nie jest nigdzie dostępne. Nie wiem, co jeszcze
mogłabym zrobić, ale ciągle o tym myślę.
Wiedział,
że Lilly potrafi znaleźć większość danych osobowych bez większego trudu. Jeżeli
tylko otrzymała strzępek informacji, potrafiła dojść do wszystkiego, czego
potrzebowała. Internet dawał jej pole do popisu. Zawsze go to zaskakiwało,
szczególnie, że zbieranie informacji nie zajmowało jej dużo czasu. Była w tym
dobra.
Oliver oderwał się od analizowania
zdolności przyjaciółki i jego myśli pobiegły w stronę mężczyzny z wypadku.
Rzeczywiście, mógł nie pamiętać tych rzeczy. Wystarczyło, by wszystkie
wydarzenia rozegrały się w ciągu ostatniego pół roku.
Równie dobrze mógł w tym czasie stracić rodzinę, zmienić numer telefonu,
czy adres. Nie jest dobrze. A co, jeśli nikt się po niego nie zgłosi? Nikt, nie
będzie go poszukiwał?
– To fakt. Dziwna sytuacja. Ma szanse
pięćdziesiąt na pięćdziesiąt, że sobie wszystko przypomni. Mózg ma duże
zdolności regeneracyjne. Dobrze, że cokolwiek pamięta. Imiona i nazwiska, czy numery
telefonów można ponownie przyswoić. Najgorzej, jeżeli człowiek nie posiada wspomnień,
które go ukształtowały. Być może wyparł to, bo czuł się zagrożony. Każdy
funkcjonuje inaczej – stwierdził.
Wiedział, że kobieta nie spocznie,
dopóki mu nie pomoże w rozwiązaniu tego problemu. Mama powiedziała mu kiedyś,
że jego przyjaciółka ma w naturze pomaganie. Miała rację. Lill dbała o wszystko
i o wszystkich, jeżeli tylko jej na tych osobach zależało. Nie mogła też
przejść obok ludzkiego cierpienia, nie wnikając w jego istotę. Taka była i nikt
ani nic nie mógł na to poradzić. Właśnie za te cechy ludzie ją kochali i
szanowali. Była, jaka była.
– Odwiedzisz go?
–
Nie mogę tego zrobić. Nie teraz – jęknął sfrustrowany.
Sam nie wiedział, co się z nim dzieje,
skoro myśli o tym mężczyźnie. Codziennie przez około dwie godziny. Nie raz już
przyłapał się na tym, że zastanawiał się, co mu się przydarzyło, czy wszystko z
nim dobrze. Nie sądził, by było to zauroczenie, raczej zwykła, ludzka
ciekawość, ewentualnie zmartwienie. Nic więcej. A przynajmniej miał taką
nadzieję. Nie znał tego mężczyzny, widział go raz w życiu. Nie może nic
wiedzieć o jego osobowości, wnioskując tylko po wyglądzie jego ciała. Kto, jak
kto, ale on o tym wiedział. Był klasycznym przykładem oporu psychologicznego**.
Jedynym szczegółem było to, że nie siedział u terapeuty, a sam siebie
okłamywał. Facet najzwyczajniej w świecie mu się spodobał. Powinien mieć już
dawno za sobą zauroczenie wyglądem.
– W końcu będziesz musiał. Byłeś
pierwszą osobą, którą widział zaraz po obudzeniu. Możesz być katalizatorem jego
wspomnień. Może to właśnie ty wzbudzisz w nim zaufanie i dzięki tobie odzyska
pamięć. Znasz różne techniki psychologiczne, może udałoby ci się… sama nie
wiem. Robisz z tego specjalność. Powinieneś się na tym znać.
– Nie wiem, czy zauważyłaś, kochanie –
wypowiedział to słowo z przekąsem – ale problem w tym, że robię ją dopiero rok!
Więc nie mam wiedzy specjalisty praktyka. To tylko specjalność! Nie
specjalizacja. Dopiero wtedy będę się czuł w pełni wykwalifikowany, a nie po
trzech latach studiowania. Zresztą… Nawet praktyk jeszcze nie miałem. – Chwycił
się za głowę. – Za chwilę skręcamy. – Nawet nie wiedział, kiedy dotarli prawie
pod jego dom.
– Mówisz tak, jakbym była u ciebie
pierwszy raz. I nie zmieniaj tematu tylko dlatego, że nie podoba ci się, iż go
poruszam
– Ja nic nie zmieniam! – Wchodząc na
klatkę schodową, puścił Lilly przodem. A co, był dżentelmenem. Zresztą, gdyby
ktoś czaił się, by go zabić, najpierw trafiłby tę cholerę.
Po wejściu do mieszkania, w końcu
został zaszczycony odpowiedzią ze strony przyjaciółki. Nerwy go ponosiły i miał
ochotę w coś uderzyć.
– A ja jestem psem. Czemu tak bardzo
nie chcesz go odwiedzić? – Wiedział, że na niego patrzyła, obserwowała jego
zachowanie, ale postanowił to zignorować. Poszedł do kuchni i, wyjątkowo,
zaparzył im herbaty. – Oliver, nie ignoruj mnie. Wiesz, że to mnie nie
powstrzyma. – Czy ona zawsze musi tyle gadać? Potarł dwoma palcami nasadę nosa.
Był zirytowany, podenerwowany, a ona drążyła temat
– Co chcesz, do jasnej cholery, ode
mnie usłyszeć? Że mi się spodobał? Dobrze wiesz, że to wszystko wyszło nie tak,
jak powinno. Dlaczego nie mogłem go spotkać w innych, normalnych
okolicznościach? Chociażbym chciał, nie mogę mu pomóc. Gdybym próbował metod
stosowanych w terapii, stałby się moim królikiem doświadczalnym. Kto, jak kto,
ale ty znasz ludzi. I powinnaś zdawać sobie sprawę, że gdyby niepowołane osoby
się o tym dowiedziały, zostałbym usunięty z uczelni. Nie miałbym szansy na
odezwanie się, bronienie. Jestem na trzecim roku. Dobra, można powiedzieć, że
na czwartym. Ale to nie oznacza, że zamierzam się podłożyć dla mężczyzny,
którego nawet nie znam!
Lilly doskonale zdawała sobie sprawę z
obaw przyjaciela. Zaskoczył ją jednak pierwszy fragment jego wypowiedzi. To
było… niespotykane. Zawsze to on był racjonalną częścią ich dwojga. Ona szybko
się zakochiwała, a on musiał kogoś dobrze poznać, by się zauroczyć. Zakochał
się w człowieku, którego nie znał. Nie miał pewności, czy ten jest gejem. Nie
znał jego osobowości, poglądów. Nic, zero. Los bywa jednak przewrotny. Wyraźnie
z niego zakpił.
– Powiedz mi, kiedy zaczniesz myśleć o
sobie. O tym, czego ty chcesz i pragniesz. Nie myśląc o konsekwencjach. Zacznij
działać! Masz rację, może ktoś na ciebie donieść, ale równie dobrze może to nie
mieć miejsca.
– Wracamy do starego sporu Lill. Wiesz,
że muszę analizować. To, o czym mówisz, nie jest w moim stylu. Najpierw myślę,
potem robię. Jest mi to potrzebne tak, jak tobie twoje szaleństwo.
Oboje wiedzieli, że ma rację. Ona była
ekscentryczną romantyczką, kreatywną i szaloną. On był tym rozważnym,
praktycznym i analitycznym. Ich najbliżsi znajomi stwierdzili, że wybrali złe
kierunki studiów. To on powinien iść na politechnikę, a ona na psychologię - z
ich predyspozycjami. W trakcie wakacji, po zaliczeniu pierwszego roku,
wymienili się materiałami z pierwszego semestru nauki. Od tej pory wiedzieli,
że ich wybór był jak najbardziej prawidłowy. Dopełniali się wzajemnie. I to
było w ich przyjaźni najlepsze.
– Wiem, przepraszam.
Niepotrzebnie cię zdenerwowałam... Napisałam kolejny rozdział książki. Idzie mi
to ostatnio jak po grudzie***. Nie mam za bardzo pomysłu i chęci na pisanie.
Chciałabym to wydać. Szanse mam marne. – Nawet
nie zauważył, że do tej pory stali i spierali się nad stołem. Uśmiechnął się do
siebie w myślach. Nie ma co, podział idealny. Lilly najprawdopodobniej też się
na tym przyłapała i rozstawiła sobie krzesło.
– I wydasz. Czytałem to i masz dobry
pomysł. Idziesz w dobrym kierunku. Nie skupiasz się na powielaniu treści,
wydeptujesz swoją ścieżkę. – Widząc jej wdzięczną minę, miał ochotę się
roześmiać.
Odkąd skończyła piętnaście lat, marzyła,
by napisać i wydać książkę. Miała całkiem dobry pomysł na fabułę. Studia
powodowały jednak ciągły brak czasu, by doprowadzić projekt do końca. Nie
mówiąc już o perfekcji, którą chciała uzyskać. Na pierwszym miejscu jej listy
priorytetów znajdowało się wykształcenie wyższe. Dopiero drugie miejsce
zajmowało napisanie książki.
Zapisywała najważniejsze
idee, które wpadały jej do głowy, notowała fragmenty i dialogi. Zawsze
wyklinała brak czasu lub brak chęci. Dla niej tworzenie tekstu było jak zadanie
z matematyki. Powinno dać wynik końcowy, a treść powinna być jak najbardziej
kreatywna, jednak spójna i jednolita. Do tej pory Oliver nie miał
możliwości poczytać jej nowego dzieła. Wszystkie
teksty dostawał, jako pierwszy i mógł je krytykować do woli. Tylko on miał taką
możliwość. Dopiero po nim tekst poznawali czytelnicy i oni komentowali jego
wady i zalety. Także dzięki niemu tekst był lepszy. Gdy brakowało jej pomysłów,
podsuwał swoje, jak on by to wszystko widział. Bywał krytyczny, ale to nie
powodowało między nimi rozłamu. Czasami jednak zdarzało mu się popełnić błąd w
ocenie. Kobieta była na tyle mądra, że nie słuchała go za każdym razem, gdy coś
jej proponował.
– Co ci mówiłem? Samospełniające się
proroctwo. Jeżeli będziesz mówić, że ci się nie uda, to rzeczywiście tak
będzie. A jeżeli będziesz miała nadzieję, że jednak masz szanse na powodzenie,
to, kto wie, co ci się przydarzy.
– Tak, tak. Mówiłeś,
słyszałam. Stajesz się nudny. – Uśmiechnęła się do niego promiennie.
Mały płomyk nadziei ciągle jej
towarzyszył. Zazwyczaj był on uśpiony, niewidoczny dla niej. Jednak, gdy tylko
zaczynała pisać, rozniecał się. Jej brak wiary w siebie był proformą. Stopowała
swoje myśli, by później niepotrzebnie się nie rozczarować. Lilly wiedziała, że
nie jest świetną pisarką i jej teksty zostawiają wiele do życzenia, jednak
pragnęła się rozwijać w tym kierunku. Nie sądziła, by
udało jej się wydać powieść od razu. Nie mówiąc już o bestsellerze. Chyba
nikomu się to nie udawało. Po chwili zastanowienia, sama skarciła siebie
w myślach. Nie jednemu się to udało. Więc dlaczego jej miałoby się nie powieść?
Głupi pomysł.
– Więcej nie będę przy tobie wspominać
o tym, co robić. Zacznę tylko przesyłać ci teksty, żebyś mi dał święty spokój.
Foch. – Zaplotła dłonie na klatce piersiowej i tupnęła nogą. – Z przytupem.
Jestem na ciebie obrażona za to, że aż tak we mnie wierzysz. – Oliver jęknął
jak potępieniec w piekle i wziął łyk ciepłego napoju.
– Chyba tylko wy kobiety potraficie być
tak zmienne. Raz twierdzisz, że w ciebie nie wierzę, za drugim razem czepiasz
się, że robię to za bardzo. Zdecyduj się, co? – Nachylił się szybko i pacnął ją
lekko ręką w tył głowy. Chciał, by to poczuła, a zarazem nie ucierpiała. –
Przeczysz swojej logice, przyszła pani inżynier. Powinnaś zdecydować się na
jeden tok myślowy. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś kobietą, więc jest
to mało możliwe. Niestety. – Cieszył się, że ją rozbawił. Dalsza rozmowa nie
zawierała już tak poważnych tematów.
***
Thomasa obudził mocny ból, rozchodzący
się po całym ciele. Najsilniej pulsowała mu czaszka i noga. Czuł, jakby były
podzielone na części. Nie otwierał oczu. Nie chciał tego robić. Na razie nie
musiał, więc wolał się skupić na tym, czemu tak się czuje. Było mu przyjemnie i
w miarę ciepło. Palce u prawej nogi miał skostniałe. Najprawdopodobniej był
przykryty pościelą. Ruszył delikatnie palcami u rąk. Zapewne znajdował się w
szpitalu, więc bez sprawdzania wiedział, że materiał był biały.
Była zima. Ciekawe, gdzie trzymają jego
rzeczy, w tym kurtkę? Ile był nieprzytomny? Pamiętał, jak kilka dni temu
pokłócił się z Charlotte o… Nagle pod jego powiekami rozbłysły białe plamy.
Cholera! Co jest? Czemu nie pamiętał powodu głupiej kłótni. Im bardziej
próbował sobie przypomnieć, tym mocniej bolała jego głowa. Pamiętał jakąś twarz
nad sobą i ogromny ból w całym ciele. Nie wiedział, kiedy zemdlał.
Ocknął się pół godziny
później. Jęknął cicho. Nigdy nie przypuszczał, że mózg może boleć. Przynajmniej
nie aż tak. Ponownie pomyślał o wypadku. Powróciło do niego wspomnienie, gdy
ból przeszył jego ciało. Ułamek sekundy decydujący o życiu i śmierci. Pamiętał, jak w głowie pojawiła mu się myśl, czy
obudzi się po drugiej stronie. Jego głowę ponownie przeszył nagły ból, gdy
chciał sobie przypomnieć, czemu szedł akurat tamtą drogą.
– Słyszy
mnie pan? Jak się pan czuje? Pójdę po lekarza. – Usłyszał młody, dziewczęcy
głos. A tak chciał jeszcze pospać, odpocząć.
– Wody – wychrypiał.
Gardło miał suche i zaciśnięte.
Głos miał nieprzyjemnie
zachrypnięty. Nie wiedział, ile leżał nieprzytomny i zaczęło go to denerwować.
Zaraz po tej krótkiej myśli, poczuł czystą rozkosz płynącą przez jego gardło.
Wąski strumyczek nadziei. Pielęgniarka posmarowała mu usta szpatułką z mokrym
gazikiem. Cholera. Nigdy nie przypuszczał, że taki drobny zabieg może go tak
uszczęśliwić. Chciałby się napić chociaż łyka wody. Ale dopóki lekarz do niego
nie przyjdzie, nie miał na to szans. Czuł się jak spragniony podróżnik, który
po kilku dniach na pustyni otrzymał krystalicznie czystą wodę.
– Coś pana boli? – Nie,
kurwa. Głupie pytanie, oczywiście, że tak. Otworzył w końcu niepewnie oczy.
Widział przed sobą twarz młodej kobiety, całkiem możliwe, że w wieku Charlotte.
– Mózg, czaszka i noga. W
tej kolejności. – Lekki uśmiech na jej twarzy powiedział mu, że jeszcze nie
powinien szykować się do odejścia
– Za pół godziny będzie u
pana lekarz. Niestety prowadzi teraz operację i nie może do pana przyjść. –
Pokiwał głową i przymknął z bólu oczy. Czuł się jak gdyby ktoś próbował
przewiercić mu czaszkę piłą mechaniczną. Wolał nawet nie myśleć, że mogli to
robić.
Młoda, przyszła pielęgniarka spojrzała
na swojego pacjenta. Została oddelegowana do doglądania go. Siedziała u niego
przez ostatnie pół godziny. Miała właśnie wyjść, gdy usłyszała jego jęk.
Zapewne by nie zareagowała, bo zdarzało się to już wcześniej, gdy nie był tego
świadom, ale ruszające się palce, dały jej jasny sygnał, że się budzi. Dała mu
chwilę czasu i dopiero wtedy odezwała się do niego. Był przystojny. Całkiem w
jej typie. Jednak zastanawiało ją, dlaczego Lilly aż tak o niego dopytywała.
Niby przyjaciółka powiedziała, że to ze względu na Olivera, ale jakoś nie mogła
w to uwierzyć. Pomimo swojej początkowej niechęci, przekazała jej tyle
informacji, ile mogła, zgodnie ze swoimi zasadami moralnymi. Poza tym,
przyjaciółka obiecała jej, że dzięki temu pozna Olivera. Do tej pory jakoś nie
mieli ku temu okazji. Znały się taki szmat czasu, a zawsze było jakoś nie po
drodze. To jej przyjaciółka goniła do Olivera codziennie na kawę, a nie on do
niej. Gdy bywał u nich w pokoju w akademiku, jej zazwyczaj nie było. Miała
jakiegoś pecha. Chciała poznać tego faceta, tym bardziej, że widziała jego zdjęcie.
Często o nim słyszała i głupio się zauroczyła.
W tym wszystkim było dużo prawdy,
jednak rudowłosa kobieta zapomniała powiedzieć jej o najważniejszym. Rzadko
kiedy mówiła o tym, co mężczyzna trzymał raczej w sekrecie. Mało kto wiedział,
że Oliver jest gejem. Nie chodziło tu jednak o to, że się tego wstydził. Nie
czuł potrzeby, by wszyscy posiedli o tym wiedzę. Jednak, gdy ktoś go o to pytał
dla potwierdzenia swoich przeczuć, nie zaprzeczał. Lilly nie wiedziała o jej
miłostce, inaczej poinformowałaby Kathleen, jak to wszystko wygląda. Jako, że
kobieta niczego nie podejrzewała, nie uzyskała od
przyjaciółki tak ważnej dla niej informacji.
***
Kolejna pobudka Thomasa nastąpiła chwilę
przed tym, jak do jego tymczasowego - miał nadzieję - pokoju wszedł lekarz
dyżurujący na tym oddziale. Dzięki temu miał szansę przemyśleć swoje ewentualne
pytania i wątpliwości. Przybycie lekarza dało mu możliwość zdobycia wszystkich
potrzebnych mu informacji.
– Witam, nazywam się doktor Jake Orms.
Jestem neurochirurgiem. Jest pan po operacji, miał pan poważny obrzęk mózgu.
Ale teraz powinno być wszystko dobrze. Ma pan złamaną kość udową i piszczelową
w prawej nodze, więc trochę czasu spędzi pan w szpitalu. Pamięta pan, jak się
nazywa?
– Thomas. – Nagle z przerażeniem
mężczyzna uświadomił sobie, że nie pamięta swojego nazwiska. Do tej pory nad
tym nie myślał. W głowie miał czarną dziurę. Kurwa! Co jest? Wiedział, że
niektórych rzeczy nie pamięta, ale żeby zapomnieć coś takiego? Czuł, jak ręce
zaczęły mu się trząść. Wymyślił na poczekaniu nazwisko. – Thomas Ewing****. –
Lekarz zanotował dane na karcie pacjenta. Podczas wypadku jego komórka
przestała działać, a mężczyzna nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Jego
przypadek stanowił dla lekarzy zagwozdkę. Czekali na telefon od rodziny, jednak
nikt go nie szukał.
– Kiedy się pan urodził i gdzie?
– Dwudziestego czwartego września.
Rocznik osiemdziesiąty siódmy. A gdzie? – Znów musiał wytężyć swój umysł, ale
nic to nie dało. – Nie wiem. Cholera. Nie wiem. Mam pustkę w głowie. Czarną
dziurę, gdy próbuję sobie przypomnieć tak ważne rzeczy.
Nie pamiętał, do kurwy nędzy, jak się
nazywa, nie mówiąc o miejscu urodzenia, peselu, czy miejscu zamieszkania.
Pamiętał wydarzenia, osoby, ale nie pamiętał imion żadnego
z ludzi przewijających się w jego wspomnieniach. Jedynym imieniem, które ciągle
pojawiało się w jego głowie, to Charlotte. Nie wiedział kim była. Co mu było?
Amnezja? Ale zawsze wydawało mu się, że wtedy nic się nie pamięta. Zacisnął
mocno dłonie na pościeli. Spojrzał na lekarza. Był to mężczyzna po trzydziestym
roku życia, ze śniadą karnacją, ciemnymi włosami i oczyma. Przystojny.
– Proszę się nie martwić. Czasami tak
się zdarza, że po wypadku nie pamięta się kilku rzeczy. Zazwyczaj po kilku
dniach wszystko wraca. Jednak, by tak się stało, nie może pan się nadwyrężać.
Uporczywe próby przypominania spowodują tylko niepotrzebny ból i być może
jeszcze silniejszą blokadę.
– Dziękuję. Dobrze to wiedzieć. –
Przymknął na chwilę powieki, a zaraz po tym lekarz mógł zauważyć piękne,
szmaragdowe oczy okalane ciemnymi, długimi rzęsami. Nie, żeby zwrócił na to
uwagę.
– Musieliśmy przeprowadzić operację.
Dlatego też musieliśmy ogolić pana głowę przed zabiegiem. – Wyczuł, że lekarz
nie chce mu teraz dokładnie tego wyjaśniać, więc nie prosił o te informacje. –
Jak najszybciej przeprowadzimy badania neurologiczne. Chcemy dowiedzieć się,
czy wszystko jest w porządku. Teraz jednak muszę zadać panu kilka pytań.
Dobrze? A później porozmawiamy o twoich wątpliwościach. – Nie umknęła mu zmiana
z tonu formalnego na nieformalny.
– Oczywiście. Rozumiem.
– Wiemy już, że nie wie pan, gdzie się
urodził. Jak nazywają się pana matka i ojciec?
– Nie pamiętam. Nie wiem, jak to panu
wyjaśnić. Pamiętam dużo wydarzeń z mojego życia, jednak nie pamiętam imion
ludzi. Kojarzę miejsca, w których się to wszystko działo. Próbuję sobie to
przypomnieć, ale nie daję rady. Mam przebłyski, nic więcej. Głowa mnie od tego
boli i pojawiają się białe plamy
–
Czy pana nazwisko jest prawdziwe?
– Nie wiem. Nie jestem
pewien. Nie pamiętam go.
– Czy pamięta pan, co trzy
dni temu robił w miejscu wypadku? – Thomas zmarszczył brwi. Czuł ucisk w
skroni. Wydawało mu się, jak gdyby jego szare komórki się przepalały i
towarzyszyło temu upierdliwe brzęczenie.
– Nie. Ostatnie, co mogę
sobie przypomnieć to… zima. Okres po świętach. I kłótnia z Charlotte… – Ostatnie
słowa wypowiedział bardzo cicho. Zerknął przez okno. To dlatego było mu tak
ciepło. Było lato! – Kurwa. Nie pamiętam ostatniego pół roku. Nic! Zero!
Pustka! – Nawet nie zważał na to, że przy lekarzu przeklął.
– Spokojnie. Zapewne przypomni sobie
pan o wszystkim. A przynajmniej mamy taką nadzieję. – Nie mógł dać pacjentowi pewności,
że wróci mu pamięć. Nie dało się tego przewidzieć. Mężczyzna funkcjonował,
wracał do zdrowia. Wyniki badań się unormowały. Mózg całkiem sprawnie się
regenerował.
Posiadali statystyki dotyczące
odzyskiwanych wspomnień, ale nie mógł mieć pewności, że to samo nastąpi przy
tym właśnie pacjencie. Regeneracja mózgu wcale nie oznaczała, że zacznie on
poprawnie funkcjonować. Kwestia ryzyka zawodowego. Dlatego właśnie lekarze
unikali obietnic.
– Czy może mi pan powiedzieć, jakie mam
szanse na to, że uda mi się odzyskać pamięć?
– Każdy z pacjentów jest indywidualnym,
specyficznym przypadkiem. Określiłbym pana szanse jako pięćdziesiąt na
pięćdziesiąt. Nie mogę pana zapewnić, czy wszystkie wspomnienia z okresu pół
roku do pana wrócą, czy też nie. Istnieje taka możliwość. Postaram się umówić
dzisiaj pana na konsultację psychologiczną. Być może terapeuta będzie w stanie
zaoferować panu konkretny rodzaj terapii, która panu pomoże.
– Dziękuję. – Lekki uśmiech wpłynął na
jego usta.
– Nie ma za co. Jest pan pewien, że
wszystko jest dobrze? – Lekarz ociągał się z wyjściem. Thomas wiedział, że jest
on gejem. Skąd? Po prostu. Poza tym, widział na sobie jego spojrzenia.
Przymknął powieki, udając, że zapada w sen. Przecież pacjenci po operacji dość
szybko zasypiali. Niezależnie od sytuacji.
– Tak. – Ziewnął głęboko i wtulił głowę
mocniej w poduszkę.
Wolał teraz nie myśleć nad wszystkim,
co mu się przytrafiło. Dodatkowo, lekarz obserwujący każdy jego ruch, także nie
pomagał. Jak na zawołanie jego mózg się wyłączył.
* eksperyment Larida. Więcej o emocjach można przeczytać w:
Strelau J. (2000) Psychologia.
Podręcznik akademicki. Rozdział 26–27.
** Opór psychologiczny – jest to zjawisko psychologiczne polegające na
unikaniu pewnych treści, upraszczaniu, uogólnianiu ich. Dotyczy on obszarów
życia, które w danym momencie, uważamy za zagrażające. Może to być nowa miłość,
związek, ale także relacje z matką, czy też sytuacja w pracy (np. mobbing).
Mogą być to rzeczy pozornie przystępne dla innego człowieka. Opór przejawia się
w różnych formach. Od unikania danych treści po złość, czy agresję.
*** Iść jak po grudzie – jest to związek frazeologiczny. Oznacza, że
wykonywana czynność idzie bardzo ciężko, przychodzi z trudem.
**** „Atlas chmur”
– David Mitchell
Nazwisko zapożyczone od jednego z bohaterów książki.
Fajnie, że zaczęłaś znowu pisać :) I nawet lepiej niż poprzednio.
OdpowiedzUsuńNa gramatyce się nie znam więc nie mogę powiedzieć czy masz jakieś błędy.
Mam do Ciebie jedno pytanie. Czy Ty albo ktoś z znajomych studiuje psychologie? Bo jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że osoba kompletnie z tym nie związana w tak prosty sposób opisuje to wszystko.
Cieszę się, że bardziej ci się podoba mój styl pisania. Co do pisania. Tak naprawdę go nie przerwałam. Musiałam tylko się trochę douczyć by móc je napisać.
UsuńDobrze się domyśliłaś - studiuję psychologię :)
Czy osoba niezwiązana z tym kierunkiem mogłaby w ten sposób pisać - nie wiem, więc się nie wypowiadam :)
Pozdrawiam
LM
hej :D kolejna notka ciekawa nie powiem :) chociaż nie moge sie doczekać aż Tomash pozna Oliviera . :))
OdpowiedzUsuńCo do psychologii i larida - studiujesz może to ?
Cieszę się, że notka ci się podobała. Tak, studiuję psychologię, dlatego wtrącam do opowiadania jakieś ciekawostki czy eksperymenty :)
UsuńJa się nie mogę doczekać końca sesji i czasu na pisanie. Utknęłam na 10 rozdziale :(
Pozdrawiam
LM
Przepraszam! Wybacz, ponieważ miałam komentować, a tak wyszło, że przez ostatni czas nie miałam na nic czasu, teraz też ledwie go mam.
OdpowiedzUsuńDrugi rozdział zaczęłam czytać tydzień temu w nocy ale byłam tak padnięta, że go nie dokończyłam.
Dlatego postaram się w najbliższym czasie go dokończyć i skomentować. :)
Witaj, witaj,
OdpowiedzUsuńnie każdy autor lubi jak jest coś mówione o innym (więc wolałam tak zapytać ;]) cóż wielka szkoda, bardzo często lubię powracać do opowiadań, mam nadzieję, że kiedyś może jednak wróci do pisania... jeśli masz jej e-maila to możesz jej napisać, albo może się odezwać na moje gg: 1122387
wiesz powiem Tobie tak, że Twój styl jest rewelacyjny, opowiadanie ma ręce i nogi, przecież do tego przygotowywałaś się, zbierałaś materiały i tak dalej, więc według mnie pełna profesja.... pamiętam przecież rozdział pierwszy „Młodego” jeszcze na blogu Luany, już mi się podobało, a ten sam rozdział na Twoim już konkretnie blogu, te same informacje, a jeszcze lepiej przedstawione....
no dobra zeszłam trochę z tematu...
może się właśnie będę powtarzać, ale rozdział rewelacyjny, byłam naprawdę niezmiernie zaskoczona jak doszłam do końca, a ledwo co zaczęłam czytać.... postać Thomasa jest bardzo interesująca, ciekawi mnie to ich spotkanie, może właśnie Oliver będzie tym, dzięki któremu odzyska wspomnienia
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam Cię Basiu. Właśnie przed chwilą napisałam do Kiranin, jak dostanę odpowiedź to dam znać, chyba, że ona wcześniej sama do ciebie napisze.
UsuńBardzo mi miło, że podoba ci się mój styl, chociaż marzy mi sie by go jeszcze udoskonalić. Mam nadzieję, że im więcej będę pisać tym będzie lepiej.
Jestem jak najbardziej za tym, żebyś się powtarzała ;) O ile rzeczywiście będziesz tak sądzić przy każdym rozdziale :) Dalszej treści - nie zdradzę ^.^ Ale o tym wiesz :)
Pozdrawiam
LM
Widzę, że opowiadanie idzie do przodu, rany, mam nadzieję, że Oliver w końcu zdecyduje się spotkać z Thomasem...Ciekawe kim jest ta Charlotte, jeśli to jego dziewczyna to będzie krucho...Rozdział świetny jak zawsze, dobrze napisany, dużo ciekawych informacji i w ogóle super :D Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, postać Thomasa jest bardzo interesująca, jestem ciekawa ich spotkania, może dzięki Oliverowi odzyska wspomnienia...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, trzeba przyznać że postać Thomasa jest bardzo interesująca... jestem bardzo ciekawa ich spotkania, a może... a może (tak sobie gdybam) dzięki Oliverowi odzyska wspomnienia...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza